Ja pamiętam lata 70-te i 80-te. Używane samochody na giełdzie kosztowały wielokrotnie drożnej niż fabrycznie nowe.
Konserwacja lepikiem do dachów, dacholeum i inne wynalazki wtryskiwane w każdą dziurkę, a waga rosła o 50kg.
W 10-cio letnim Fiacie 125 rdza trzymała się na lakierze, pierwszy i drugi szlif na silniku. Składaki z części zbieranych latami i budowanych latami. Żuki dla bogatych, bo z silnikiem diesla i skrzynka biegów od peugeota i ogłoszenia w gazetach - "wymienię Syrenę 105 na worek papieru toaletowego"!
Dzisiejsze 35-cio, 40-sto latki często nie dowierzają, że taka Polska była i czasami tęsknią za komuną szydząc z tych, którzy naprawdę wiedzą co to było, bo oni naprawdę to przeżyli.