U mnie w bloku naprzeciw mieszkał taki żulas bez prądu, co j***ł do wiadra. Kiedyś ładnie szedł z tym do studzienki na ulice i wylewał koktajl tygodniowego gówna ze szczynami. Z czasem jednak skracał sobie te wycieczki, aż pewnego dnia po prostu wyj***ł to za okno, prosto mi na auto. Dostał solidną przekopkę odbijając się od każdej ściany w swoim mieszkaniu, na butach ściągnięty na dół, przyniósł czyste wiadro i szmatę i mył dokładnie. Za kare
podpis użytkownika