Mój dziadek kiedyś się popisał - do tej pory babcia ma z niego niezłą polewę..

Wyłaził kiedyś z roboty na grubie, podłazi do auta, otwiera drzwi, odpala i odjeżdża. Wraca do domu, babcię miał kajś podciepnąć, babcia podłazi do auta i zaczyna się drzeć, że to nie ich auto
Okazało się, że dziadek przez pomyłkę odjechał.. samochodem kumpla z roboty. Obaj mieli dwie identyczne Warszawy, różniły się na dłuższą metę tylko blachami, na które żaden z nich nie zaglądał. Toteż na jeden dzień dziadek z kumplem przymusowo wymienili się autami..
A co do samego matiza - i u mnie na placu stoi, matka sobie sprawiła złotą żabę, i mówiąc szczerze - matizem się całkiem zajebiaszczo pomyka po mieście, małe to jest, ale cholernie zwrotne. Przyznam szczerze, że cholernie mi się podoba pod względem użytkowym. Odkąd zrobiłem prawko, zdarza mi się nim pojeździć, jest chyba jedynym samochodem, z którym nigdy nie było większych problemów.