Wysłany:
2012-05-21, 23:36
, ID:
1149810
1
Zgłoś
Jak patrzę na wasze kłótnie to chce mi się śmiać, zwłaszcza tych od "tylko polibuda". Hierarchia wartości dyplomów (kurewsko subiektywna, rzecz jasna; główne kryterium to zarobki)
I (ex aequo) Lekarz, Lekarz Dentysta, mgr. Inż. tych kierunków, co akurat mają branie (zależnie od koniunktury i rynku, na którym chce się pracować), Akademie Morskie: Nawigator, Elektryk, Mechanik (nie wiem jak to dokładnie się nazywa)
II (ex aequo) Pozostałe kierunki uniwersytetów lekarskich i polibud (wyłączając może największe syfy, jak turystyka i hotelarstwo, biochemia, analityka, dietetyka etc.)
III (nic)
...
XXVIII(długo nic)
...
CCXXIX (ex aequo) Wszelkiej maści kierunki uniwersyteckie, które po 3-5 latach chlania oferują jedno wielkie nic i stanowią jedynie wątłą bazę do dalszego rozwoju kwalifikacji i kariery. Oczywiście udaje się to tak nikłemu procentowi absolwentów, że wchodzi wręcz w granice błędu statystycznego, a reszta tłucze się o pracę w McDonald's z nastolatkami świeżo po maturze.
Wszystkim święcie oburzonym humanistom przeceniającym wkład swoich uczelni w rozwój kreatywnych i twórczych jednostek pragnę przypomnieć, iż Stanisław Lem był z wykształcenia lekarzem.
Dziękuję, na dzisiaj dobranoc, jutro chętnie pociągnę dyskusję.