
WAMPIR Z MARIANOWA
JoSeed
• Wczoraj 15:17
73
Kto ty jesteś? Pluta mały.
Jaki znak twój? Topór biały.
Gdzie ty mieszkasz? W Suchym Lesie.
Co ty niesiesz? Trupa niesę.
Co z nim zrobisz? Już sam nie wiem.
Gdzie uciekasz? Zabić siebie.
Tam jest drzewo, wejdę na nie. Nie dostaną mnie ci dranie.
A co potem? Jak duch wrócę, no i klątwę na was rzucę...
Lata 70-te, Wielkopolska...
Poznańskie dzieci powtarzały ten wierszyk, a w całej Wielkopolsce i lubuskiem, nakręcała się spirala strachu.
Gdy się ściemniało, pustoszały ulice, podwórka i przydomowe ogrody. Ludzie się bali... Całą Polską wstrząsnęły okrutne zbrodnie mężczyzny, który uciekł ze szpitala psychiatrycznego, a następnie wymordował rodziny w Pąchach i Suchym Lesie. Był bezwzględny.
Wkrótce okazało się, że milicja poszukuje seryjnego mordercy- wampira, pedofila i zoofila.
JÓZEF PLUTA
Pluta urodził się 16.03.1932 roku w Marianowie, koło Sierakowa, województwo wielkopolskie. Pracował jako leśnik/robotnik leśny (różne źródła różnie podają), miał żonę oraz piątkę dzieci. Najmłodsze w wieku trzech lat.
Mówi się, że był przystojnym i dobrze zbudowanym mężczyzną, przez co podobał się wielu kobietom. Pluta miał jednak 'inne preferencje'...
PIERWSZA ZBRODNIA
Aniela B. była sąsiadką Pluty. Wieczorem, 27 lutego 1973 wyszła z domu, by jeszcze przed snem skorzystać z zewnętrznej toalety, sławojki. W drodze do drewnianej budki usłyszała jednak niepokojące głosy dochodzące z obory. Postanowiła to sprawdzić. Uchylając drzwi od budynku gospodarczego, ujrzała scenę, której z pewnością się nie spodziewała. Na gorącym uczynku przyłapała Józefa na współżyciu z jedną z owiec. Na swoje nieszczęście kobieta zaczęła grozić Plucie, że o całym zdarzeniu poinformuje mieszkańców wsi. Józef w obawie przed ujawnieniem jego zboczonych zapędów, pod wpływem impulsu postanawia zabić Anielę. Kobieta w pierwszej kolejności zostaje uderzona w głowę tępym przedmiotem, a następnie uduszona przez sprawcę gołymi rękoma. Morderca musiał pozbyć się zwłok. Zaciąga ciało do pobliskiego brzegu Warty i wrzuca je w głęboki nurt rzeki. Józef, cały rozemocjonowany wraca do domu. Kładzie się do łóżka i próbuje zasnąć.
Mąż Anieli zaniepokojony długą nieobecnością małżonki postanawia wyjść z domu i ją odszukać. Tuż przed oborą, na świeżym śniegu odnajduje ślady po niedawnej szamotaninie. Trop ciągniętego ciała prowadzi do rzeki. Mąż Anieli wzywa MO, funkcjonariusze zaczynają poszukiwania osobnika, który jak wyszlo z oględzin miejsca zbrodni musiał mieć przemoczone buty...
Pierwszym sprawdzanym jest sąsiad małżeństwa B, właśnie Józef Pluta.
Milicjanci udają się do jego domu, gdzie na strychu odnajdują przemoczone buty. Domniemany dowód tego, że Pluta musiał wejść do Warty wraz ze zwłokami, by ułatwić im szybszy spływ razem z nurtem rzeki. Po odnalezieniu butów, u Józefa dochodzi do załamania. Przyznaje się on do winy i ze szczegółami opisuje, jak doszło do morderstwa.
Za ten czyn Pluta zostaje skazany przez Sąd Wojewódzki w Poznaniu na karę 12 lat pozbawienia wolności. Sąd zalecił jednocześnie umieszczenie na pewien czas w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Po odbyciu niewielkiej części kary (na początku 1976 roku) Józef Pluta trafił więc do zakładu w Obrzycach. Tam miał poddać się leczeniu.
POBYT W SZPITALU
W czasie pobytu w więzieniu udaje psychicznie chorego. Dzięki jego działaniom po dwóch latach ciężkiego pobytu za kratami (jako seksualny degenerat był gnębiony przez współwięźniów) trafia do szpitala dla psychicznie chorych w Obrzycach. Tam Pluta poczuł się jak ryba w wodzie. Ba, stał się nawet ulubieńcem pań.
Szybko też, posiadając pewne doświadczenie dekarskie, zaczął być zatrudniany poza szpitalem. Pewnego dnia jego zdolności postanowił wykorzystać jeden z lekarzy, który w podpoznańskim Suchym Lesie budował willę. Mało tego, wypożyczono go do pracy zupełnie postronnym osobom. W ten właśnie sposób, na przełomie lat 1977-1978 trafił do Suchego Lasu, gdzie na posesji sąsiadującej z domem rodziny K. (jego późniejszymi ofiarami) pomagał budować domek jednorodzinny jednemu z mieszkańców Poznania. Wówczas to stołował się po sąsiedzku u rodziny K. Miał jak w raju.
Jednak wszystko, co dobre szybko się kończy i tak skończył się czas obserwacji psychiatrycznej i trzeba było wrócić do celi. Nieopatrznie poinformował go o tym lekarz... Józef, mając w pamięci prześladowania w zakładzie karnym, nie chce wracać za kraty. Postanawia uciec.
MORDERSTWO W PĄCHACH
W nocy z 9 na 10 września 1979 roku Pluta ucieka ze szpitala i udaje się w swoje rodzinne strony. Następnego dnia wieczorem dociera do miejscowości Pąchy, małej osady w głębi lasu, gdzie nawet dzisiaj trudno o zasięg sieci komórkowej (niżej zdjęcia współczesne domu w Pąchach).
Niewielkie gospodarstwo zamieszkuje tutaj Teresa S. wraz z rodziną. Józef poznał kobietę jeszcze w czasie swojego pobytu w szpitalu. Adres jej domu odnaleziono w notesie, który Pluta miał zawsze ze sobą. Rodzina, nieświadoma zagrożenia przyjmuje mordercę pod swój dach. Spożywają wspólną kolację.
Do dzisiaj nieznana jest przyczyna, "iskra zapalna", która uruchomiła dalszy ciąg nieszczęśliwych zdarzeń mających miejsce tego wieczora. Znane są jednak skutki.
Następnego ranka ciała odkrył wychowanek S.
Teresę S. odnaleziono w kuchni. Nawet dla funkcjonariuszy widok był przerażający. Kobieta na swoim ciele posiadała liczne rany rąbane, a jej głowa została zmasakrowana. W pokoju obok znajdowały się kolejne dwa ciała. Męża Teresy, Jana oraz ich trzynastoletniej córki Zdzisławy (dziewczynka przed śmiercią została zgw🤬cona).
Z opisu miejsca zbrodni dowiedzieć możemy się, że nawet śledczy nie mieli okazji spotkać się do tej pory z tak brutalnym zabójstwem. Ślady krwi oraz pierza z poduszek były obecne dosłownie wszędzie., na ścianach, na suficie. Po wymordowaniu rodziny Józef udał się do stodoły. W czasie okrutnego morderstwa przebywał tam niczego nieświadomy senior rodziny - Wojciech J. Pluta przy pomocy siekiery ciesielskiej rozpołowił czaszkę osiemdziesięciolatka.
Sprawę powiązano z Józefem Plutą., ale on już się ukrywał...
LIST GOŃCZY
13.09 1979 roku został wystawiony i opublikowany list gończy za Józefem Plutą. Prasa okrzyknęła mordercę mianem Wampira z Marianowa. Spirala strachu nakręcała się, a wokół Pluty zaczęły narastać coraz to nowsze legendy. Jako wieloletni pracownik leśny dobrze znał teren i potrafił skutecznie się ukrywać. Ten fakt był przyczynkiem do powstania teorii, jakoby Pluta był komandosem z wojskowym przeszkoleniem. Potrafił świetnie władać nożem i był skłonny zabić każdą osobę, która stanęła mu na drodze.
ZABÓJSTWO RODZINY K.
Następnej zbrodni dokonał 20 października 1979 roku w Suchym Lesie. Zaatakował siekierą rodzinę K., sąsiadów lekarza, którego dom remontował w trakcie pobytu w „psychiatryku”. Dwie osoby zabił, dwie ciężko ranił.
OBŁAWA
Dnia 29 października 1979 roku trzech rolników zauważyło wampira na skraju zagajnika tuż przy miejscowości Karna. Natychmiast powiadomiono milicję. Rozpoczęła się obława. Funkcjonariusze MO wraz z oddziałami ZOMO oraz miejscowymi rolnikami uzbrojonymi w siekiery i widły otoczyli las. Pętla wokół ukrywającego się Pluty zacisnęła się ciasno.
Wampira ukrywającego się w koronach drzew dostrzegł jeden z milicjantów. Wymierzył w jego kierunku broń i kazał zejść, lecz ten nie reagował. Spróbowano wejść na sąsiednie drzewo i strącić w jakiś sposób Józefa na ziemie, jednak plotka o tym, że Pluta świetnie rzuca nożem, kazała wszystkim zachowywać szczególną ostrożność. W końcu postanowiono ściąć drzewo wraz z mężczyzną siedzącym na jego czubku.
Pluta wiedział, że to koniec. Nie chciał wrócić do więzienia.
Oficjalny raport mówi o tym, że Pluta postanowił sam odebrać sobie życie, wieszając się przy pomocy rzemienia na gałęzi, na której się ukrywał. Skórzany rzemień nie utrzymał jednak wagi ciała, zerwał się, powodując upadek Pluty z wysokości. Józef zmarł z powodu obrażeń czaszki, roztrzaskując ją przy zderzeniu z ziemią.
Jest też inna teoria. Według niektórych, funkcjonariusze i rolnicy dokonali samosądu na Plucie, a następnie upozorowali samobójstwo mordercy.
Jaka jest prawda? Zapewne nigdy się nie dowiemy. Jego nagła śmierć przekreśliła również szansę na poznanie motywów, którymi kierował się, dokonując kolejnych zbrodni...
Jaki znak twój? Topór biały.
Gdzie ty mieszkasz? W Suchym Lesie.
Co ty niesiesz? Trupa niesę.
Co z nim zrobisz? Już sam nie wiem.
Gdzie uciekasz? Zabić siebie.
Tam jest drzewo, wejdę na nie. Nie dostaną mnie ci dranie.
A co potem? Jak duch wrócę, no i klątwę na was rzucę...
Lata 70-te, Wielkopolska...
Poznańskie dzieci powtarzały ten wierszyk, a w całej Wielkopolsce i lubuskiem, nakręcała się spirala strachu.
Gdy się ściemniało, pustoszały ulice, podwórka i przydomowe ogrody. Ludzie się bali... Całą Polską wstrząsnęły okrutne zbrodnie mężczyzny, który uciekł ze szpitala psychiatrycznego, a następnie wymordował rodziny w Pąchach i Suchym Lesie. Był bezwzględny.
Wkrótce okazało się, że milicja poszukuje seryjnego mordercy- wampira, pedofila i zoofila.
JÓZEF PLUTA

Pluta urodził się 16.03.1932 roku w Marianowie, koło Sierakowa, województwo wielkopolskie. Pracował jako leśnik/robotnik leśny (różne źródła różnie podają), miał żonę oraz piątkę dzieci. Najmłodsze w wieku trzech lat.
Mówi się, że był przystojnym i dobrze zbudowanym mężczyzną, przez co podobał się wielu kobietom. Pluta miał jednak 'inne preferencje'...
PIERWSZA ZBRODNIA
Aniela B. była sąsiadką Pluty. Wieczorem, 27 lutego 1973 wyszła z domu, by jeszcze przed snem skorzystać z zewnętrznej toalety, sławojki. W drodze do drewnianej budki usłyszała jednak niepokojące głosy dochodzące z obory. Postanowiła to sprawdzić. Uchylając drzwi od budynku gospodarczego, ujrzała scenę, której z pewnością się nie spodziewała. Na gorącym uczynku przyłapała Józefa na współżyciu z jedną z owiec. Na swoje nieszczęście kobieta zaczęła grozić Plucie, że o całym zdarzeniu poinformuje mieszkańców wsi. Józef w obawie przed ujawnieniem jego zboczonych zapędów, pod wpływem impulsu postanawia zabić Anielę. Kobieta w pierwszej kolejności zostaje uderzona w głowę tępym przedmiotem, a następnie uduszona przez sprawcę gołymi rękoma. Morderca musiał pozbyć się zwłok. Zaciąga ciało do pobliskiego brzegu Warty i wrzuca je w głęboki nurt rzeki. Józef, cały rozemocjonowany wraca do domu. Kładzie się do łóżka i próbuje zasnąć.
Mąż Anieli zaniepokojony długą nieobecnością małżonki postanawia wyjść z domu i ją odszukać. Tuż przed oborą, na świeżym śniegu odnajduje ślady po niedawnej szamotaninie. Trop ciągniętego ciała prowadzi do rzeki. Mąż Anieli wzywa MO, funkcjonariusze zaczynają poszukiwania osobnika, który jak wyszlo z oględzin miejsca zbrodni musiał mieć przemoczone buty...
Pierwszym sprawdzanym jest sąsiad małżeństwa B, właśnie Józef Pluta.
Milicjanci udają się do jego domu, gdzie na strychu odnajdują przemoczone buty. Domniemany dowód tego, że Pluta musiał wejść do Warty wraz ze zwłokami, by ułatwić im szybszy spływ razem z nurtem rzeki. Po odnalezieniu butów, u Józefa dochodzi do załamania. Przyznaje się on do winy i ze szczegółami opisuje, jak doszło do morderstwa.
Za ten czyn Pluta zostaje skazany przez Sąd Wojewódzki w Poznaniu na karę 12 lat pozbawienia wolności. Sąd zalecił jednocześnie umieszczenie na pewien czas w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Po odbyciu niewielkiej części kary (na początku 1976 roku) Józef Pluta trafił więc do zakładu w Obrzycach. Tam miał poddać się leczeniu.
POBYT W SZPITALU
W czasie pobytu w więzieniu udaje psychicznie chorego. Dzięki jego działaniom po dwóch latach ciężkiego pobytu za kratami (jako seksualny degenerat był gnębiony przez współwięźniów) trafia do szpitala dla psychicznie chorych w Obrzycach. Tam Pluta poczuł się jak ryba w wodzie. Ba, stał się nawet ulubieńcem pań.
Szybko też, posiadając pewne doświadczenie dekarskie, zaczął być zatrudniany poza szpitalem. Pewnego dnia jego zdolności postanowił wykorzystać jeden z lekarzy, który w podpoznańskim Suchym Lesie budował willę. Mało tego, wypożyczono go do pracy zupełnie postronnym osobom. W ten właśnie sposób, na przełomie lat 1977-1978 trafił do Suchego Lasu, gdzie na posesji sąsiadującej z domem rodziny K. (jego późniejszymi ofiarami) pomagał budować domek jednorodzinny jednemu z mieszkańców Poznania. Wówczas to stołował się po sąsiedzku u rodziny K. Miał jak w raju.
Jednak wszystko, co dobre szybko się kończy i tak skończył się czas obserwacji psychiatrycznej i trzeba było wrócić do celi. Nieopatrznie poinformował go o tym lekarz... Józef, mając w pamięci prześladowania w zakładzie karnym, nie chce wracać za kraty. Postanawia uciec.
MORDERSTWO W PĄCHACH
W nocy z 9 na 10 września 1979 roku Pluta ucieka ze szpitala i udaje się w swoje rodzinne strony. Następnego dnia wieczorem dociera do miejscowości Pąchy, małej osady w głębi lasu, gdzie nawet dzisiaj trudno o zasięg sieci komórkowej (niżej zdjęcia współczesne domu w Pąchach).


Niewielkie gospodarstwo zamieszkuje tutaj Teresa S. wraz z rodziną. Józef poznał kobietę jeszcze w czasie swojego pobytu w szpitalu. Adres jej domu odnaleziono w notesie, który Pluta miał zawsze ze sobą. Rodzina, nieświadoma zagrożenia przyjmuje mordercę pod swój dach. Spożywają wspólną kolację.
Do dzisiaj nieznana jest przyczyna, "iskra zapalna", która uruchomiła dalszy ciąg nieszczęśliwych zdarzeń mających miejsce tego wieczora. Znane są jednak skutki.
Następnego ranka ciała odkrył wychowanek S.
Teresę S. odnaleziono w kuchni. Nawet dla funkcjonariuszy widok był przerażający. Kobieta na swoim ciele posiadała liczne rany rąbane, a jej głowa została zmasakrowana. W pokoju obok znajdowały się kolejne dwa ciała. Męża Teresy, Jana oraz ich trzynastoletniej córki Zdzisławy (dziewczynka przed śmiercią została zgw🤬cona).
Z opisu miejsca zbrodni dowiedzieć możemy się, że nawet śledczy nie mieli okazji spotkać się do tej pory z tak brutalnym zabójstwem. Ślady krwi oraz pierza z poduszek były obecne dosłownie wszędzie., na ścianach, na suficie. Po wymordowaniu rodziny Józef udał się do stodoły. W czasie okrutnego morderstwa przebywał tam niczego nieświadomy senior rodziny - Wojciech J. Pluta przy pomocy siekiery ciesielskiej rozpołowił czaszkę osiemdziesięciolatka.
Sprawę powiązano z Józefem Plutą., ale on już się ukrywał...
LIST GOŃCZY
13.09 1979 roku został wystawiony i opublikowany list gończy za Józefem Plutą. Prasa okrzyknęła mordercę mianem Wampira z Marianowa. Spirala strachu nakręcała się, a wokół Pluty zaczęły narastać coraz to nowsze legendy. Jako wieloletni pracownik leśny dobrze znał teren i potrafił skutecznie się ukrywać. Ten fakt był przyczynkiem do powstania teorii, jakoby Pluta był komandosem z wojskowym przeszkoleniem. Potrafił świetnie władać nożem i był skłonny zabić każdą osobę, która stanęła mu na drodze.

ZABÓJSTWO RODZINY K.
Następnej zbrodni dokonał 20 października 1979 roku w Suchym Lesie. Zaatakował siekierą rodzinę K., sąsiadów lekarza, którego dom remontował w trakcie pobytu w „psychiatryku”. Dwie osoby zabił, dwie ciężko ranił.
OBŁAWA
Dnia 29 października 1979 roku trzech rolników zauważyło wampira na skraju zagajnika tuż przy miejscowości Karna. Natychmiast powiadomiono milicję. Rozpoczęła się obława. Funkcjonariusze MO wraz z oddziałami ZOMO oraz miejscowymi rolnikami uzbrojonymi w siekiery i widły otoczyli las. Pętla wokół ukrywającego się Pluty zacisnęła się ciasno.
Wampira ukrywającego się w koronach drzew dostrzegł jeden z milicjantów. Wymierzył w jego kierunku broń i kazał zejść, lecz ten nie reagował. Spróbowano wejść na sąsiednie drzewo i strącić w jakiś sposób Józefa na ziemie, jednak plotka o tym, że Pluta świetnie rzuca nożem, kazała wszystkim zachowywać szczególną ostrożność. W końcu postanowiono ściąć drzewo wraz z mężczyzną siedzącym na jego czubku.
Pluta wiedział, że to koniec. Nie chciał wrócić do więzienia.
Oficjalny raport mówi o tym, że Pluta postanowił sam odebrać sobie życie, wieszając się przy pomocy rzemienia na gałęzi, na której się ukrywał. Skórzany rzemień nie utrzymał jednak wagi ciała, zerwał się, powodując upadek Pluty z wysokości. Józef zmarł z powodu obrażeń czaszki, roztrzaskując ją przy zderzeniu z ziemią.
Jest też inna teoria. Według niektórych, funkcjonariusze i rolnicy dokonali samosądu na Plucie, a następnie upozorowali samobójstwo mordercy.
Jaka jest prawda? Zapewne nigdy się nie dowiemy. Jego nagła śmierć przekreśliła również szansę na poznanie motywów, którymi kierował się, dokonując kolejnych zbrodni...