👾 Zmiana domeny serwisu - ostatnia aktualizacja: 2025-07-22, 21:51
📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 17:07

#zabójstwo

Kilka krótkich

mamaPszemka2013-05-25, 14:30
Jeśli stoisz za kobietą w kolejce do bankomatu, przekonaj ją, że nie stanowisz dla niej zagrożenia, delikatnie całując ją w szyję.

Co jest najtrudniejsze w pracy okulisty?
Przekonać pacjentkę, żeby się rozebrała!

- Cześć, jestem Magda.
- Igor.
- Czym się zajmujesz, Igorze?
- Rysuję.
- Ooo, super! Mógłbyś mnie narysować?
- No nie wiem, to są dość specyficzne rysunki.
- Jestem pewna, że mi się spodoba.
- No dobrze.
Po czym Igor zastrzelił Magdę i odrysował jej kontur na asfalcie.

Żona do męża:
- Kochanie, weź mnie tu i teraz! Pragnę cię!
- Ty sprytna k🤬o, czego ty nie wymyślisz, żeby znowu nie robić obiadu...

Gryfice, podwójne zabójstwo!

konto usunięte2013-05-08, 20:29
A więc...
Około rok temu w Gryficach stała się tragedia! Podwójne morderstwo... Marcin B. (30 l.) w bestialski sposób zarżnął nożem swoją siostrę Małgorzatę (+24 l.) i jej maleńkiego synka. (Podobno poćwiartował ich na kawałki O0). Nie wzruszył go ani krzyk kobiety, ani kwilenie umierającego Bartusia (+3 l.).
Dlaczego ich zamordował? Bo siostra chciała wysłać go do pracy! Za to, co zrobił, powinien wiecznie smażyć się w piekle. - Ja powiesiłabym go za jaja!
Poza tym był psychiczny, podobno miał listę z kolejnymi osobami, które chciał zabić! Przez kilka dni policja nie mogła go złapać, chociaż ganiał ludzi po parku, z nożem! W końcu złapali go na PKP (w innym mieście)!
Dostał dożywocie!

Demon z Zielonej Górki

konto usunięte2013-05-03, 12:49
Trudno uwierzyć. Trudno wytłumaczyć. 39-letni inżynier wychodzi rano z domu z nożem ukrytym w rękawie i w ciągu godziny zabija pięć osób. Matkę, brata, syna, konkubinę i sąsiadkę. Potem wraca do swego mieszkania, bierze kąpiel i zmienia ubranie. Nie zaciera śladów - nóż zostawia w samochodzie, zakrwawioną odzież w łazience . - Postaram się go wymazać z pamięci - ojciec mordercy oddycha z trudem, stojąc na schodach willi, w której doszło do masakry. Ocalał tylko on. Nie wie dlaczego.



Środa, centrum Olsztyna, godzina 12.20, ulica Dąbrowskiego, przelotówka na trasie Bartoszyce - Mrągowo, jak zwykle o tej porze zapchana samochodami. Nagle, z niebieskiego Fiata Uno wyskakuje kobieta. Robi kilka kroków i trzymając się za serce upada na chodnik. Fiat odjeżdża z piskiem opon. Zdarzenie widzi kilkunastu świadków. Jedni twierdzą, że wyskoczyła, inni, że została wypchnięta. Ranna jest w klatkę piersiową. Przez bluzkę przesiąka krew. Po pięciu minutach pojawia się pogotowie. Ratownicy wyjmują defibrylator, robią masaż serca i podają kilka razy adrenalinę. Na próżno… Dwadzieścia minut później ciało 41-letniej Haliny H. zostaje przykryte czarną folią.

O 12.40 ulica Dąbrowskiego zakorkowana jest już na amen. Ponad sześćdziesięcioletni Eryk W., wraca od syna, którego nie zastał, czeka w korku 15 minut i denerwuje się. Widzi odjeżdżającą karetkę. „Pewnie jakiś wypadek”, zastanawia się przez moment, by za chwilę wrócić do tego, co dręczy go od rana. Jego myśli znowu skupiają się na dorosłym synu, który poprzedniego wieczoru odwiedził rodzinny dom i zachowywał się dziwnie. Mówił o złych oczach i o Ojcu Pio. Pożyczył nawet książkę o charyzmatycznym zakonniku.

Około trzynastej, pogrążony w rozmyślaniach mężczyzna dociera na ulicę Morelową, zostawia auto przed swoim domem i niezadowolony, że nie spotkał syna, wchodzi do środka.

Jest dokładnie 13.00, kiedy na biurku oficera dyżurnego Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie brzęczy telefon. Męski głos mówi niewyraźnie, słychać, że jego właściciel musiał przeżyć szok. Rozmówca twierdzi, że w domu przy Morelowej są dwa trupy. Mówi, że nazywa się Eryk W.

Detektywom z dochodzeniówki, którzy natychmiast pędzą na miejsce, ukazuje się widok, jakiego się nie spodziewali. W salonie na parterze, oparta plecami o wersalkę, siedzi na podłodze 65-letnia Apolonia W. Widać ślady walki, jaką stoczyła z mordercą. Na wersalce dwuletni chłopiec. To jej wnuczek Michał, wygląda, jakby spał. Oboje są martwi. Ściany i sufit zbryzgane krwią.
To nie wszystko. Któryś z członków policyjnej ekipy woła kolegów do pokoju na pierwszym piętrze, za chwilę słychać nerwowy głos dochodzący z garażu. Trupów jest więcej.

W sypialni na piętrze dochodzeniowcy znajdują ciało 41-letniego syna zabitej, Bogumiła, a w garażu zwłoki 57-letniej Teresy G., sąsiadki, która wzięła tego dnia wolne, żeby posprzątać rano w pobliskim kościele. Potem pieliła na tyłach domu ogródek. Pod jej płotem leży kupka powyrywanych mleczy. Może usłyszała krzyk, postanowiła zobaczyć, co się dzieje i została zwabiona przez mordercę do garażu? Okoliczności śmierci starszego brata Bogumiła też trzeba się domyślać. Mógł zginać we śnie. Nie miał zresztą dużych szans na obronę, był niepełnosprawny.
Kiedy śledczy liczą trupy przy Morelowej, 39-letni Waldemar W. jest już w swoim mieszkaniu na osiedlu Radykajny i bierze prysznic. Zmywa krew z twarzy i z rąk, dokładnie myje włosy. Kiedy otworzy policjantom, będą jeszcze mokre.
xxx
- Zasada jest prosta, robimy przy sprawie, namierzamy sprawcę i napięcie zaczyna opadać. Tu było odwrotnie - naczelnik olsztyńskiej dochodzeniówki podinspektor Jerzy Sieradzan (wysoki, szczupły, szara marynarka na oparciu krzesła), na chwilę milknie. Przed oczy pchają mu się obrazy, które chciałby jak najszybciej wymazać.

Najpierw oszalały z wściekłości, skrępowany kaftanem bezpieczeństwa Waldemar W., ryczy nieludzkim głosem: - Pozabijam was! - słychać go na wszystkich piętrach komendy.
Potem ten sam człowiek w innej scenerii - mówi szybko, jest rozgorączkowany, za jego głosem podąża terkot elektrycznej maszyny do pisania. Opowiada o złych oczach, które widział u swojej matki i synka dzień przed morderstwem, o stygmatach i o szatanie. Potem mówi o głosie, który kazał mu w środę rano wziąć z kuchni nóż i schować go w rękawie. Dopytywany o szczegóły - jak zabijał, w jakiej kolejności, ile zadał ciosów, co mówiły ofiary - zacina się i milknie. Trzeba pytać od nowa. Przesłuchanie wlecze się godzinami. Przez cały czas naczelnik dochodzeniówki boi się, że Waldemar W., mimo kaftanu, rzuci się na przesłuc🤬jącą go policjantkę i odgryzie jej ucho. Albo policzek.

Potem wracają sceny z willi przy ulicy Morelowej. Zmasakrowane cztery ciała i wyraz dziecięcej bezradności na twarzy Ryszarda G., męża bezsensownie zabitej sąsiadki, który dowiedziawszy się o śmierci żony siada na tapczanie i mówi głosem zagubionego dziecka: ” Co ja teraz zrobię? Ona miała wszystko w swoich rękach, kto będzie pilnował rachunków?”

Prokurator Mieczysław Orzechowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie wolałby przemilczeć szczegóły zbrodni. Ale coś powiedzieć musi.

- Pierwsza ofiara Waldemara W., jego konkubina Halina H. została ugodzona nożem w klatkę piersiową na wysokości serca. Tylko raz. Pozostałym ofiarom sprawca zadał od sześciu do trzydziestu ciosów, tym samym kuchennym nożem o długości ostrza około dwudziestu centymetrów. Były to pchnięcia i cięcia. Uderzał z ogromną siłą, jakby był w amoku. Działał błyskawicznie.
Podinspektor Sieradzan: - Każdy pojedynczy cios był śmiertelny. To potężny mężczyzna, prawie dwa metry wzrostu, same mięśnie.
Zdaniem prokuratury, okoliczności zbrodni - liczba ofiar, ilość i siła ciosów oraz wizje, o których podejrzany mówił w czasie składania wyjaśnień - wskazują na chorobę psychiczną.

- To jest dla nas dzisiaj najistotniejszy problem. Jeśli biegli uznają jego niepoczytalność, w ogóle może on nie odpowiadać za dokonane czyny - mówi Orzechowski.
Brudny od krwi nóż znaleziono bez trudu. Leżał na dziecięcym foteliku w samochodzie Haliny H., przykryty niedbale kocykiem.

Nigdy nie leczył się psychiatrycznie. Nie było z nim problemów w szkole ani w pracy - żadnej agresji, żadnego nietypowego zachowania. Przeciwnie - zdolny chłopak o szerokich zainteresowaniach, wysportowany, inteligentny. Normalny. Tak przynajmniej wynika z relacji ojca. Wychował się w rodzinie inteligenckiej, oboje rodzice skończyli studia - ojciec techniczne, mama była farmaceutką, kierowniczką jednej z aptek w Olsztynie. Jako inżynier elektryk Waldemar W. pracował w olsztyńskich zakładach energetycznych (dwukrotnie zmieniał pracę, podobno z powodu konfliktów z przełożonymi), prowadził też własną działalność. Od półtora roku był jednak bezrobotny. Z relacji jednego ze znajomych wynika, że bardzo to przeżywał.

- Miał nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Mówił, że przez jakąś firmę z Torunia załatwia sobie robotę w Irlandii przy zakładaniu sieci średniego napięcia - opowiada ojciec, Eryk W. W czasie całej rozmowy ojciec ani razu nie użyje słowa „syn”. Rozmowa odbywa się na schodach okazałego domu w cichej i zadbanej dzielnicy willowej. Mężczyzna ma szarą, zmęczoną twarz, ubrany jest w pognieciona koszulę i wyciągnięte spodnie od dresu, w dłoni trzyma dopalającego się papierosa. Wygląda jakby cierpiał na chroniczną bezsenność. Od kilku dni na Morelowej trwa medialny najazd. Którko po tragedii pod oknami willi, w której nie wyschły jeszcze plamy krwi, Marcin Wrona urządził telewizyjne show z cyklu „Na gorąco”. Eryk W. spoglądał na to wszystko zza firanki. Drzwi nie otworzył. Dziś z ociąganiem zaczyna opowiadać o synu, rozglądając się, czy w pobliżu n ie ma kamer telewizyjnych.
Z Haliną H. Waldemar W. związany był od kilkunastu lat. Poznali się w jej biurze, gdzie zaraz po studiach zakładał sieć komputerową. Ponad dwa lata temu urodził im się chłopczyk, któremu nadali imię Michał. Zamieszkali wówczas razem, w nowych blokach przy ulicy Rumiankowej na osiedlu Radykajny. Prawie codziennie, wczesnym rankiem odwozili małego do dziadków na Morelową. Tu chłopczyk nauczył się jeździć na rowerku. W środę Halina H. odwiozła synka sama i jak zwykle pojechała do pracy. Kiedy wychodziła z małym z domu, Waldemar W. jeszcze spał. Położył się dopiero o czwartej nad ranem.
Eryk W. wszystkiego nie wie. Wie tyle, ile rankiem zdążyła mu powiedzieć żona, zanim pojechał szukać syna . To ona rozmawiała w środę z Haliną H. Miała się od niej dowiedzieć, że Waldek zadał przez telefon dziwne pytanie: „Ile mi czasu zostało?”

Kobiety nie mogły rozszyfrować, o co mu chodzi. Było to trzy godziny przed tragicznymi zajściami.

- W środę rano widziałem, że chłopczyk jeździ przed domem na rowerku. Potem musiałem pojechać do sądu na rozprawę w procesie o zabójstwo, bo jestem ławnikiem na emeryturze. Kobieta zasztyletowała konkubenta. Niech pan patrzy, co za zbieg okoliczności. Kiedy on tu robił tę swoją robotę, to ja byłem w sądzie - opowiada sąsiad państwa W., Tadeusz Paradowski. Ma córkę w wieku mordercy. Twierdzi, że Waldemar W. nie był lubianym dzieckiem.

- Niekoleżeński, zamknięty w sobie. Nie kłaniał się.
Osiedle Zielona Górka w Olsztynie to oaza spokoju. Większość ulic wygląda jak Morelowa - zadbane domy wtulone w zieleń, na tyłach posesji wypielęgnowane ogródki.

- Nigdy nie było u nas nawet napadu. To niespodziewany cios - opowiadają zszokowani mieszkańcy. Rodzinę W. wspominają różnie. Jedni mówią, że nie utrzymywała z sąsiadami bliższych kontaktów. Inni twierdzą, że to mili i uczynni ludzie. Sąsiedzi mieszkający najbliżej opowiadają, że słyszeli czasami krzyki starszego syna państwa W. - Bogumiła, który w wyniku urazu okołoporodowego urodził się niepełnosprawny.

- Jak mu coś uderzyło do głowy, to krzyczał - mówi jeden z sąsiadów. Domyśla się, że w środę sąsiadka Teresa G. musiała odgłosy dobiegające z posesji W. wziąć za krzyki Bogumiła i poszła zobaczyć, co się dzieje.

- Z wyjaśnień podejrzanego wynika, że to on wywołał Teresę G. Ale może nigdy nie dowiemy się całej prawdy. Podał nam co prawda przebieg wydarzeń, ale w relacji są luki. Nie wszystko może sobie przypomnieć. Kiedy próbowaliśmy zadawać szczegółowe pytania, zacinał się. Momentami sprawiał wrażenie, jakby nie wiedział gdzie jest i co zrobił - mówi jeden z policjantów przesłuc🤬jących Waldemara W. Pamięta, że w pewnym momencie mężczyzna zaczął prosić, by go nie zabijano za to, co zrobił. - Ja się muszę leczyć - tłumaczył.

Podczas aresztowania w mieszkaniu przy Rumiankowej i później, w izbie zatrzymań komendy miejskiej, Waldemar W. stoczył z policjantami zaciętą walkę. Był moment, kiedy obezwładniało go aż sześciu policjantów. Kopał i gryzł. Jeden z prokuratorów, obecny podczas osadzania Waldemara W. w policyjnej izbie zatrzymań: - Sześciu ludzi na nim leżało, a on jeszcze pełzał.
Przesłuchanie z udziałem prokuratora odbyło się wyjątkowo nie w prokuraturze lecz na terenie komendy. Waldemar W. przyznał się do wszystkiego. Powiedział, że w przeddzień wydarzeń usłyszał głos: - Wydawało mi się, że ja jestem Chrystusem, a mój syn to szatan. Chciałem skoczyć z nim do wody.

Przedstawiono mu zarzut zabicia pięciu osób, w tym czterech ze szczególnym okrucieństwem.

Apolonia W. w środę rano nagrała się na automatyczną sekretarkę jednego z olsztyńskich psychiatrów. Szukała pomocy dla syna, który dzień wcześniej zaniepokoił ją dziwnymi wypowiedziami o ojcu Pio i opętaniu. Pożyczyła mu nawet książkę o słynnym stygmatyku.

- Różne bzdury wygadywał. Ale nie cały czas. Rozmawiał normalnie i nagle coś tam wtrącał - przypomina sobie Eryk W.
Pamięta, że syn mówił o świecących się oczach.

- Wie pan, takich jakie czasami widuje się w horrorach. Żona miała podobno takie oczy i wnuk. On bał się tych oczu. Mówił, że są złe. Nie wiem skąd mu się to wszystko wzięło. Wcześniej nigdy nie wygadywał takich bzdur. Teraz dopiero dowiedziałem się od jego kolegi, że miesiąc temu poznał jakiegoś księdza i bardzo zaczął się interesować religią. Może ten ksiądz mu tak w głowie namieszał? Eryk W. pamięta, że najmocniej świeciły oczy Michasia. Z ustaleń policji wynika, że chłopiec zginął jako pierwszy. Prawdopodobnie we śnie.

maj 2003

PS. Waldemar W. nadal przebywa w odosobnieniu. Ale nie jest to więzienie. Dziewiątego grudnia 2003 roku Sąd Okręgowy w Olsztynie umorzył postępowanie przeciwko inżynierowi, uznając jego niepoczytalność. W śledztwie i w procesie długo badany był przez biegłych psychiatrów, którzy orzekli w końcu schizofrenię paranoidalną. W ramach tak zwanego środka zabezpieczającego Waldemara W. umieszczono bezterminowo na Oddziale Psychiatrii Sądowej w Starogardzie Gdańskim. Co pół roku biegli sprawdzają czy już można go wypuścić. Kiedy badali mężczyznę w czerwcu 2010 roku opinia była negatywna.

Źródło: exszu.blog.nowosci.com.pl/2012/04/01/pozabijam-wszystkich

Starsi sadole na pewno go znają,bardzo mi go szkoda tak jak Ryśka Riedla. Zastanawia mnie i boli że oni już nigdy nic fajnego, ciekawego nie stworzą. Ale do rzeczy:
Biografia.

W młodości trenował kajakarstwo. Na mistrzostwach Polski w 1963 prowadzona przez niego czwórka wywalczyła brązowy medal w kategorii juniorów. W 1964 wywalczył złote medale mistrzostw Polski juniorów w jedynce i czwórce.

Muzycznie debiutował jako perkusista w amatorskim zespole Czarty. Później został solistą grupy Telstar. W latach 1968–1971 był wokalistą jazzrockowej grupy Dżamble (m.in. piosenka "Wymyśliłem Ciebie", album Wołanie o słońce nad światem). Wystąpił z nią m.in. na SFJ Jazz nad Odrą 69 we Wrocławiu.

W 1971 związał się z zespołem Anawa, z którym nagrał LP Anawa.

W latach 1973–1979 śpiewał i grał w zespołach rozrywkowych za granicą. Od 1980 występował solo w muzyce. Współpracował z jazzmanami, m.in. z Jarosławem Śmietaną, Michałem Urbaniakiem i Janem Ptaszynem Wróblewskim, oraz z zespołami jazzu tradycyjnego Old Metropolitan Band jako perkusista, Beale Street Band i Playing Family jako wokalista.

Z Big Bandem Wiesława Pieregorólki nagrał LP A. Zaucha, wydany przez Muzę. Związany był także z zespołami rockowymi – Grupą Doctora Q i Kwadratem. Dokonał licznych nagrań dla archiwum Polskiego Radia, płytowych i dla filmu. Wystąpił w epizodycznych rolach w filmach Miłość z listy przebojów (reż. Marek Nowicki), Misja specjalna (reż. Janusz Rzeszewski) i Trzy dni bez wyroku (reż. Wojciech Wójcik). Zagrał w bufet-operze Kur zapiał (muz. Jan Kanty Pawluśkiewicz, libretto Wiesław Dymny), śpiewogrze Pozłacany warkocz (muz. Katarzyna Gaertner, libr. T. Kijonka) i w musicalu Pan Twardowski (muz. Janusz Grzywacz, libr. Krzysztof Jasiński)

Po występie na Festiwalu w Opolu w 1988 stał się jedną z największych gwiazd muzyki rozrywkowej w Polsce[3]. Jego popularne piosenki to: "Czarny Alibaba" z repertuaru Heleny Majdaniec, "C’est la vie - Paryż z pocztówki", "Byłaś serca biciem", "Bądź moim natchnieniem", "Siódmy rok", "Baw się lalkami", "Rozmowa z Jędrkiem" – nagrana wspólnie z Andrzejem Sikorowskim oraz piosenka z repertuaru Eugeniusza Bodo "Baby, ach te baby" nagrana wspólnie z Ryszardem Rynkowskim. Z zespołem Kasa Chorych nagrał trzy utwory: "Kochaj człowieka", "Szlaufik blues" i "Blues o rannym wstawaniu", które ukazały się na płycie Kasy Chorych "Skiba".

Jest laureatem nagrody indywidualnej dla najlepszego wokalisty na SFJ Jazz nad Odrą '69, wyróżnienia w koncercie Premiery na KFPP Opole '89 za piosenkę "O cudzie w tancbudzie", nagrody Prezydenta miasta Opola na KFPP Opole '89 za wybitne osiągnięcia w wykonawstwie piosenek.

Na początku lat 90. współtworzył wraz z Andrzejem Sikorowskim i Krzysztofem Piaseckim kabaret estradowy "Sami".

Żona Zauchy, Elżbieta zmarła 31 sierpnia 1989 wskutek udaru mózgu.

Zaucha zmarł śmiercią tragiczną. 10 października 1991 po występie w Krakowskim Teatrze Scena STU, artysta został śmiertelnie postrzelony wraz z aktorką Zuzanną Leśniak na parkingu przy ulicy Włóczków w Krakowie, przez jej męża - francuskiego reżysera Yves'a Goulais. Motywem zabójstwa była zazdrość o żonę. Zabójca oddał dziewięć strzałów z pistoletu. Zaucha zginął na miejscu, Zuzanna zmarła w karetce pogotowia.

Zazdrosny mąż/reżyser.


Andrzej Zaucha został pochowany na Cmentarzu Batowickim w Krakowie

Rodzinka Żywych Trupów

konto usunięte2013-04-18, 21:00




W jednej z ról wystąpił Tony "Candyman" Todd. Facet grał też w remaku "Nocy Żywych Trupów" Romero.


A tutaj moje małe zestawienie najlepszych zombie movies.
sadol.pl/kompilacja-filmow-o-zombie-vt191479.htm

Na co policja na wpływ?

BongMan2013-04-14, 13:26
Cytat:

Niepokojąco rośnie liczba morderstw – wynika z najnowszych danych Komendy Głównej Policji. Przez pierwsze trzy miesiące tego roku było sto przypadków zabójstw dorosłych i trzy przypadki zabójstw dzieci. Dla porównania w analogicznym okresie roku ubiegłego morderstw było 80, w tym jednego nieletniego. Równocześnie spada zaufanie do policji. Z najnowszych danych CBOS wynika, że spadło ono do poziomu z połowy lat 90.

Z moich badań wynika, że akurat na liczbę zabójstw policja ma ograniczony wpływ – komentuje kryminolog prof. Brunon Hołyst.

– To, że jest gorzej na ulicach, a przestępczość się brutalizuje, czuje chyba każdy – mówi jeden z komendantów wojewódzkich policji.

Rzecznik prasowy KGP Mariusz Sokołowski przekonuje, że nikt z kierownictwa policji nie lekceważy tych danych. – Drobiazgowo analizujemy każdą informację. Najwięcej z nich dotyczy tragicznie zakończonych kłótni, awantur wśród znajomych lub nawet w gronie rodziny – wyjaśnia Sokołowski. Coraz częściej dowiadujemy się, że sprawca nie miał żadnej przeszłości kryminalnej.

Podobnie komentuje prof. Hołyst: „Nie da się postawić policjanta w każdym domu, nawet na każdej ulicy. Odnoszę wrażenie, że dziś znów spada wartość życia, narastają społeczne problemy związane choćby z brakiem pracy i w takich warunkach łatwiej ludzie chwytają za nóż”.

Okazuje się, że w innych kategoriach dotyczących ciężkich przestępstw nie ma wzrostów. – Przestępstw rozbójniczych jest każdego dnia o kilka mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. W liczbach wygląda to tak: 3100 rok temu do 2796 w tym roku – wylicza Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji.

Policjanci nie wierzą jednak w statystykę. Wiąże się to ze zmianą systemu, na podstawie którego generowane są wyniki z całego kraju. Dawną Temidę zastąpił KSIP, co ułatwiło pracę szeregowym policjantom, a kierownictwu policji dało większą swobodę w interpretacji wyników.

– Można zaobserwować, że coraz więcej jest brutalnych przestępstw, napadów z użyciem broni, morderstw. Ale jak dotąd policja w tych najgłośniejszych sprawach działa skutecznie – komentuje dr Zbigniew Rau, były wiceminister spraw wewnętrznych.

Sami Polacy jednak coraz bardziej krytycznie oceniają funkcjonowanie policji. Według najnowszego badania CBOS zaufanie do niej deklaruje tylko 57 proc. Na tle prokuratury i sądu to wciąż dobra ocena, bo te instytucje mają dwukrotnie gorsze notowania. Jednak gdy spojrzy się na historyczne dane, to jest to poziom, który miał miejsce ostatnio w połowie lat 90.


Ale na liczbę wypitych przez ludzi browarów w plenerze, na liczbę ludzi przechodzących na czerwonym świetle, na liczbę osób skazanych za posiadanie 0,02g, na liczbę mandatów za przekroczenie prędkości o 10km/h, na liczbę spacyfikowanych babć handlujących zniczami i kwiatami pod cmentarzem i na nielegalny wypiek ciast policja ma ogromny wpływ, k🤬a jego mać

Ruska ciężko zabić

Fakerę2013-04-11, 8:01
Twardzi są



    Policjanci zatrzymali małżeństwo z Lubawy (Warmińsko-Mazurskie) podejrzewane o zabójstwo trzech nowo narodzonych chłopców. Ciała noworodków funkcjonariusze odnaleźli w zamrażalniku w domu państwa D. Sprawdzali informację o tym, że 41-latka mogła urodzić i sprzedać dziecko. Śledczy ustalają, kiedy kobieta urodziła dzieci, czy były one żywe i zdrowe oraz to dlaczego zmarły.

    Dziś (09.04) policjanci zatrzymali małżeństwo z Lubawy, w domu którego odnaleziono ciała trzech noworodków. Funkcjonariusze realizowali czynności sprawdzając informację o tym, że 41-letnia kobieta mogła urodzić i sprzedać dziecko. Podczas przeszukania mieszkania Lucyny D., w zamrażalniku, znaleziono ciała dzieci. 



    – Na miejscu pracowała policyjna grupa dochodzeniowo-śledcza, prokurator, eksperci z Laboratorium Kryminalistycznego KWP w Olsztynie, biegły z zakresu medycyny sądowej. Wykonano oględziny, zabezpieczono ślady, ustalano i przesłuchiwano świadków – mówi Sławomir Nojman, oficer prasowy komendy powiatowej policji w Iławie.

    

– Kobieta oraz jej mąż zostali zatrzymani. Policjanci wspólnie z prokuratorem ustalają, od kiedy dzieci nie żyją. Wstępnie do zabójstw mogło dojść na przestrzeni pięciu lat. Ciała noworodków zostały zabezpieczone do dalszych badań, które mają wykazać, czy urodziły się one żywe i zdrowe oraz co było przyczyną ich śmierci. Za zabójstwo grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności – dodaje rzecznik policji.




źródło: ilawa.wm.pl/150056,Makabryczne-odkrycie-Trzy-martwe-noworodki-w-zamraz...

Do tego krótki materiał filmowy z miejsca akcji:

oryginał:
/watch?v=Z3_6dsSEfWI

Zabójstwo w windzie

~LegendarnyZiom2013-03-05, 10:51
A Ty jak byś zareagował/a?


Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 5,00 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 3 miesiące. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem