#wyspa

Wyspa Pitcairn

Iguor2014-02-27, 18:26
Przeklejam ciekawy artykuł o wyspie Pitcairn, będący wstępem do obszerniejszego reportażu, który ukazał się w zeszłym roku w książce o tytule "Jutro przypłynie królowa" Macieja Wasielewskiego (Czarne 2013).
No więc miłego czytania zboczeńcy:

Tropikalny raj czy przeklęta wyspa?

Maciejowi Wasielewskiemu, młodemu polskiemu reporterowi, udało się dostać na wyspę Pitcairn tylko dzięki temu, że podszywał się pod badacza żeglarskich sag. To, co odkrył na miejscu było bardziej przerażające od najgorszych wyobrażeń. Wrócił i opisał piekło, które wydarzyło się na tym niewielkim skrawku lądu na Oceanie Spokojnym...

Uginające się od soczystych owoców mandarynkowe sady, piękne kwiatowe ogrody, setki drzew - w tych rajskich okolicznościach przyrody rozegrał się prawdziwy horror, którego nie wymyśliliby nawet scenarzyści o najbardziej chorej wyobraźni. Zamieszkujący wyspę chłopcy i mężczyźni przez lata bezkarnie gw🤬cili małe dziewczynki. Bo mieli na to ochotę. Bo nie musieli się nikogo i niczego bać. Bo byli silni, rządzili całą wyspą i nikt nie mógł im podskoczyć. "Widzieli w nas tylko pochwy i piersi" - mówi jedna z ofiar.

Na kolejnych stronach piszemy więcej na temat tego niewyobrażalnego dramatu, oprawców i ich ofiar, życia na Pitcairn, mieszkańców wyspy oraz cytujemy kilka wstrząsających fragmentów "Jutro przypłynie królowa" Wasielewskiego (Wyd. Czarne).


Obcy nie są tutaj mile widziani

Pitcairn to należąca do Wielkiej Brytanii wyspa na Oceanie Spokojnym. Obecnie zamieszkuje ją 60 osób. Zaledwie sześć razy do roku w pobliże wyspy podpływa statek. Nie wyląduje tutaj żaden samolot, nie doleci żaden helikopter. "Pitcairneńczycy wierzą w doskonałą komunę, odgradzają się od świata, nie zbudowali portu". Trudno się stąd wydostać, jeszcze trudniej tutaj trafić. Mówiąc grzecznie - obcy nie są mile widziani.

Pewien angielski dziennikarz został deportowany jeszcze zanim zdążył zejść z pokładu. To samo spotkało francuskiego autora książek podróżniczych. Pewna reporterka usłyszała: "Powiesimy cię, jeśli o nas źle napiszesz". Korespondentka australijskiego "The Independent" była zastraszana. Na forum internetowym zamieszczono post: "Kathy Marks powinna być zastrzelona".

Nicola i Hendrik z Niemiec dotarli co prawda na wyspę, ale szybko z niej uciekli - nie wiadomo dlaczego. Jak więc udało się dostać na Pitcairn i przeprowadzić dziennikarskie śledztwo Wasielewskiemu?



"Co za diabeł prowadzi cię na Pitcairn?"

"Napisałem do konsulatu Pitcairn w Auckland, że interesuję się antropologią, badam sagi żeglarskie. Pytania i podejrzenia - człowiek kaja się bardziej niż w ambasadzie Stanów Zjednoczonych. W końcu urzędniczka wysłała papiery na Pitcairn. Po dwóch tygodniach dostałem pozwolenie na przyjazd" - opowiada Wasielewski.

Reporter opisuje w książce swoją drogę na wyspę. Wraz z załogą statku ekspedycyjnego dociera na odległość dwustu metrów od brzegu. "Co za diabeł prowadzi cię na Pitcairn?" - pyta Wasielewskiego jeszcze na pokładzie Rob, pierwszy kapitan - "Dwa razy zszedłem tam na ląd. Mówię ci, ta wyspa jest przeklęta. Ludzi łączy tylko współodpowiedzialność za zbrodnię". W końcu do czekającego statku podpływa łódź, a w niej kobieta i 12 mężczyzn...

"Ona będzie pytać, sprawdzać paszporty, ustalać, kto ma wstęp na ląd. Oni są po to, żebyś przypadkiem nie zechciał dyskutować. Ale najpierw pytania, grad pytań, pytania się powtarzają: kim jesteś, co wiesz o Pitcairn, jaki jest cel twojej podróży. No bo przecież żeby pokonać te szesnaście tysięcy kilometrów, trzeba mieć jakiś cel. I jeśli nie jesteś dziennikarzem albo reporterem, to masz prawo wskoczyć na łódź, i płyniecie w stronę brzegu".



"Wydarzenia minionych lat"

Wasielewskiemu udało się przebrnąć przez dziesiątki pytań i nie zdradzić się z faktem, że jest dziennikarzem, więc dostaje się na Pitcairn. Jego przewodnikiem zostaje Donna, niegdyś burmistrzyni wyspy, dzisiaj - pracownica Służby Celnej i policjantka. "Donna mówi, że bez wspólnoty człowiek znaczy niewiele. I że ludzie, którzy myśleli inaczej, odpłynęli" - dowiaduje się Wasielewski już na wstępie.

"Ziemię dostajesz za darmo, a cała społeczność pomaga ci wybudować dom" - wyjaśnia Donna. I nieco dalej: "Płynie w nas krew buntowników z Bounty. Pula genów pochodzi od dziewięciu angielskich marynarzy i tuzina tahitańskich kobiet. Z rozmysłem dobieramy mężów i żony z zewnątrz. Nie każdy może żyć w naszej komunie. Kierujemy się klarownymi zasadami: ducha hartujemy przez pracę, ciału oddajemy szacunek.

Nie używamy alkoholu ani mocnej kawy. Wyzbyliśmy się namiętności. Do niedawna pastor dbał, by diabeł nie mącił nam w głowach, i opiniował filmy, które sprowadzaliśmy na wyspę. [...] Sami regularnie organizujemy spotkania dyskusyjne pod hasłem "Jak ulepszyć Pitcairn". Wydarzenia minionych lat nauczyły nas wybaczać".



Chłopcy na straży tajemnicy

"Większość wyspiarzy nie chce ze mną rozmawiać, bo konsekwencje rozmów z obcymi mogą być poważne. Może dojść do samosądu. Dowiedziałem się, że kilkoro Pitcairneńczyków obawia się przypadkowej śmierci. Tu rządzą mężczyźni szybkich decyzji, tacy, którzy się nie zawahają. Mówią na nich Chłopcy" - pisze Wasielewski.

To Chłopcy stoją na straży tajemnicy i budzą strach: "Kto złamie ciszę, ten Judasz. Ten skończy marnie. Na Pitcairn niektóre informacje są jak zawleczki granatów".

"Widziałeś jak Pitcairneńczyk bawi się gekonem? [...] Wypuszcza go ze słoja, śmiech, gekon szaleje, boi się, skacze po ścianach, po zamkniętym pokoju, głupi, liczy, że ucieknie na wolność. Widziałeś? Tak było z nami na wyspie" - mówi Veronika, jedna z ofiar Chłopców, z którą udało się porozmawiać Wasielewskiemu.

Chłopcy polują na dziewczynki

"Przypominało to polowanie na gekony, lecz na zamkniętej przestrzeni. Kiedy temperatura w spodniach Chłopców rosła, dziewczęta chowały się w puszczy, po norach, na drzewach, bo w domach też nie było bezpiecznie. Spędzały w ukryciu długie godziny. Trzy godziny. Pięć godzin. Kiedy wrócić do domu? Kiedy jest odpowiednia pora? Nie zawiedź mnie, intuicjo" - czytamy w "Jutro przypłynie królowa". I dalej:

"Bo gw🤬t dało się przewidzieć. Mężczyźni wysyłali sygnały. Żartowali. Czekali za rogiem. Rzucali uśmiechy. Takie, których nie wolno odrzucić. Jak dziewczynka odrzucała uśmiech, to rodziła się pretensja. A pretensja była pierwszym krokiem do gw🤬tu. Więc prowadziły grę. Kto kogo przechytrzy. Uśmiechnę się, żeby zadowolić, ale nie sprowokować. Stawką - jeszcze jeden dzień bez.

Ale ile można wygrywać ogranym trikiem? Więc potem znowu - w zakamarki, kryjówki, półcienie. Dokąd teraz pójść, skoro tu mnie znaleźli? Jak długo siedzieć? Dokąd pójść, kiedy chce się jeść? Gdzie się chować? W domu - przyjdzie sąsiad. W szkole - nauczyciel. Przed burmistrzem też należy uciekać. Więc do puszczy. A że wyspa jak pudełko po zapałkach, to zmieniać miejsce. Co rusz. Najlepiej chodzić. Chodzić. Lawirować".

Albo gw🤬ciłeś, albo odwracałeś wzrok

Wasielewski pisze, że rządzący wyspą Chłopcy gw🤬cili "tyle, by zaspokoić potrzeby, lecz nie tyle, żeby zrobił się smród wokół wyspy. Czyli ile? Czy któryś zadał sobie pytanie, czy zgw🤬cił w sam raz, czy już za dużo?".

"Polowanie na gekony nie ominęło nikogo, przeszło przez każdy dom. Nikt nie mógł stanąć z boku, powiedzieć: "Ten gw🤬t mnie nie dotyczy". Albo gw🤬ciłeś, albo odwracałeś wzrok. Jadłeś płatki na mleku, gdy twoja córka wracała zbroczona krwią, spacerowałeś, gdy w krzakach dwóch sąsiadów zajmowało się córką twojego brata. Trudno dziś ludziom żyć z tym ciężarem. Ludzie dziś nie chodzą na spacery" - czytamy w książce.

"Widzieli w nas tylko pochwy i piersi"

"Widzieli w nas tylko pochwy i piersi" - opowiada reporterowi Veronika - "Nasłuchiwałam kroków. Ziemia pode mną falowała albo krew szybciej napływała do głowy. Wołać o pomoc? Nie znałam takiego pojęcia. Każda musiała liczyć na siebie. Każda pewnie tuliła się potem do ściany.

Nawet nie zbliżałyśmy się do siebie. Rozumiesz? Ze wstydu. Nie potrafię tego opowiedzieć. Gw🤬tu nie da się opowiedzieć, opisać, nie można się nim podzielić, prosić: "Zdejmij ze mnie ciężar gw🤬tu". Każda musi doczekać końca ze swoim gw🤬tem. Ktoś zapytał, czy to boli. Chodzić ścieżkami, które kojarzyły się z najgorszym. Tam przecież nie ma wielu ścieżek, a bólu nie czujesz. Adrenalina".

"Veronika przez wiele lat nie powiedziała siostrze, tak jak siostra nie powiedziała jej. Gęby, spojrzenia, oddechy Chłopców są wciąż żywe" - pisze Wasielewski.

Ofiary Chłopców

Jednym z najbardziej wstrząsających fragmentów książki (jeśli w ogóle można tutaj wybrać jakieś fragmenty mniej wstrząsające i szokujące od innych) jest ten, w którym autor opisuje kolejne ofiary Chłopców i przykładowe sytuacje, w jakich dochodziło do gw🤬tów.

"Pierwsza. Oganiała się od pszczół. Podjechał na motorze. Chodź, tam na wzgórzu są mandarynki. Wsiadła. Zatrzymali się przed drewnianą chatą. Ufność ją opuściła. Miał żywe, penetrujące spojrzenie. Tylko nie mów nikomu. Bo powtórzę. Potem stała, nie pamięta jak długo. Dłonie zdrętwiałe, ciało obrzękłe. [...]".

"Druga. Kroiła pomarańcze w soczyste talary - przychodził. Spała - przychodził. Siedziała w domu, z ojcem i matką - też przyszedł. Ojciec poradził matce: "Zatkaj uszy watą". Następnego dnia ojciec poszedł na ryby z napastnikiem. Minął rok i ojciec zaczepił jego córkę, swoją bratanicę".

Ofiary Chłopców

"Piąta. Bała się dziadka. Dziadek lubił zjeść i zapić. Potem wracał do domu jak krab. Mówili: "Jadł mięso, zapładniał mięso". Ona jeszcze nie wiedziała. Miała dwanaście lat, kiedy pierwszy raz jej dotknął. Potem już nie znał opamiętania. [...]".

"Siódma. Siedziała pod drzewem, w sadzie. Jadła mandarynkę, nagle przestała wypluwać pestki. On znajdował przyjemność w biciu: "Teraz to ci zrobię gw🤬t". Leżeli po wszystkim na ciepłej ziemi, a drzewa układały się w kotarę. Ktoś pomyśli: miłosna schadzka, szczęśliwa chwila; śmiała się z bezradności".

"Ludzie milczeli, ale ziemia mówiła: kokardą na trawie, koralikami rozsypanymi na drodze. Po latach Veronika powie, że te koraliki to myśli i że już nigdy nie zebrała ich w całość" - pisze Wasielewski.

Gw🤬ciciele nie przyznają się do winy

W kolejnym rozdziale reporter opisuje pamiętny dla Wyspiarzy dzień - czwartek 30 września 2004 roku, kiedy to po latach bezkarności na ławie oskarżonych usiadło siedmiu mężczyzn: Buck, jego dwaj synowie Harvey i Sigga, a także dalsza rodzina - Nico, Brayden, Bourne i Atkins.

Tylko jeden z oskarżonych o wielokrotne gw🤬ty przyznał się do winy. Garwood Watkins przyznał się do molestowania seksualnego 12-letniej Erin w 1972 roku oraz ponownego jej molestowania, gdy skończyła 14 lat.

Za przyznanie się do winy Garwood został przeklęty na wyspie i przestał być jednym z Chłopców władających Pitcairn. Pozostali gw🤬ciciele nie przyznali się do winy.

Zeznania kobiet

Kobiety zeznawały godzinami. Ich porażające relacje zostały nagrane i odtworzone, gdyż w chwili procesu przebywały już w Nowej Zelandii. "Miałam tylko trzynaście lat" - mówiła jedna z nich o Bournie.

Inna, która zeznawała przeciwko Buckowi: "Miałam dwanaście lat. Najpierw dopadł mnie w dżungli, innym razem zawlókł do łodzi zacumowanej w zatoce Bounty. Nie powiedziałam nikomu. To by nic nie zmieniło. Do mojej kuzynki też przyszedł. Tej nocy, której urodził się jego syn".

Przeciw Nico: "Pierwszego gw🤬tu prawie nie pamiętam. Byłam zbyt młoda. Pamiętam drugi. Miałam dziesięć lat. Czekał na mnie przed latryną. Nie chciałam wyjść. Modliłam się, żeby tylko poszedł. Zaczekał".

Gw🤬ciciele się bronią

"Oskarżenia są fałszywe. Być może uprawiałem seks z dziewczynami poniżej szesnastego roku życia, ale nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy i w jakich okolicznościach" - bronił się Buck, lider Chłopców i nieformalny władca całej wyspy.

Z kolei Allan Robert, obrońca Harveya, jednego z gw🤬cicieli, bronił swojego klienta słowami: "Trzeba pamiętać, Wysoki Sądzie, że związki mężczyzn z dużo młodszymi kobietami były społeczną normą. Powódka, która skarży mojego klienta o gw🤬t i która pierwsza powiadomiła organa ścigania o domniemanych przestępstwach na Pitcairn, pisała do Harveya Nelsona listy miłosne. Także po tym, jak opuścił wyspę. To zimna i okrutna kłamczyni, powie wszystko, byle tylko zwrócić na siebie uwagę".

"To niedorzeczne, Wysoki Sądzie" - odpowiadał Simon Moore, oskarżyciel publiczny: "Harvey jest starszy od powódki o dziesięć lat. Wykorzystywał naiwność dziewczynki. Schlebiał jej, grał emocjami, doprowadził do sytuacji, w której jadła mu z ręki. Kiedy próbowała się bronić, wykorzystywał siłę fizyczną".

Kara dla gw🤬cicieli karą dla całej wyspy?

"Wysoki Sądzie, proszę o wyrozumiałość w imieniu swoich klientów, a także całej społeczności. Wyroki skazujące najsilniejszych, zdolnych do ciężkiej pracy mężczyzn będą oznaczały śmierć wspólnoty. Wyspa bez nich nie przetrwa. Proponuję, by oskarżeni złożyli publiczne przeprosiny, a pokrzywdzone kobiety otrzymały rekompensatę finansową" - postulował obrońca Christopher Harder.

"Uwięzienie mężczyzn byłoby karą dla całej społeczności. Tylko mężczyźni mogą pracować przy rozładunku towarów, tylko oni potrafią sterować łodzią, która łączy wyspę ze statkami, a tym samym ze światem zewnętrznym" - potwierdzał zdanie obrońcy prof. John Connell z uniwersytetu w Sydney. Przypomnijmy, że Pitcairn jest zamieszkiwane przez zaledwie kilkadziesiąt osób, w tym kobiety, dzieci i starców.

Sąd w czasie procesu odczuł wyraźnie presję społeczności, lincz wisiał w powietrzu: "Zbyt surowy wyrok - i mogą polecieć kamienie".

Wyroki

29 października, dzień ogłoszenia wyroków. Sąd skazał tylko sześciu mężczyzn, którzy zostali uznani za winnych 35 z 55 zarzucanych im czynów. Bucka, któremu udowodniono winę przy pięciu gw🤬tach na nieletnich i czterech zachowaniach nieobyczajnych, skazano na trzy lata więzienia.

Kilka innych przykładowych wyroków: Winny dwóch gw🤬tów Atkins dostał dwa lata aresztu domowego ze względu na wiek (miał 78 lat!). Winny dziewięciu zachowań nieobyczajnych Bourne został skazany na 400 godzin robót publicznych. Winny trzech gw🤬tów Sigga został skazany na trzy lata i sześć miesięcy więzienia. Dzień przed wyrokiem ożenił się z Audrey. Gdy zakuwano go w kajdany, krzyknął do niej: "Kocham cię!". Publiczność na sali rozpraw płakała...

"Kochani Chłopcy. Nie zasłużyli na proces" - mówi Wasielewskiemu jedna z dojrzałych kobiet mieszkająca na wyspie. Ojcowie skrzywdzonych dziewczynek mówili przed sądem: "Nasze córki to dz🤬ki, są obłąkane, gw🤬ty to ich urojenie". Żaden z nich nie pomścił córki. "Ojcowie odebrali nam prawo do bycia ludźmi" - mówi Veronika.

Lektura przerażająca, choć obowiązkowa

Koniec końców, skazani Chłopcy zostali na wyspie. Więzienie-hotel wybudowali sobie sami. "Więźniowie" wychodzili często w głąb wyspy i np. pomagali mieszkańcom oczyścić drogę z kamieni. Ćwiczyli na siłowni, oglądali filmy na DVD. W soboty odwiedzały ich rodziny, urządzali przyjęcia. Właściwie żyli tak samo, jak wcześniej. Dzisiaj gw🤬ciciele żyją na Pitcairn, jakby nic się nie stało. Większość ofiar opuściła wyspę lub milczy. Mieszkańcy, którzy wspierali ofiary w czasie procesów, nazywani są Judaszami i nie mają lekkiego życia...

Zacytowane powyżej fragmenty "Jutro przypłynie królowa" Macieja Wasielewskiego to zaledwie namiastka wstrząsającego, a co gorsza - prawdziwego horroru, który udało się opisać w książce młodemu polskiemu reporterowi. W kolejnych rozdziałach autor pisze obszernie m.in. o swoim dziennikarskim śledztwie, rozmowach z wyspiarzami, życiu codziennym i obecnej sytuacji mieszkańców Pitcairn, tworzonej przez nich kalekiej "wspólnocie", a także o historii wyspy, buntownikach z Bounty (mieszkańcy Pitcairn są ich potomkami), agresji ukrytej w genach wyspiarzy oraz gw🤬tach jako kultywowanej na wyspie od pokoleń przerażającej "tradycji".

"Ta książka dotyka zła w taki sposób, że po jej przeczytaniu człowiek koniecznie i natychmiast chce zrobić coś dobrego, by zmyć z siebie to, czego doświadczył. Przeżycie, które daje czytelnikowi Wasielewski, nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Jest za to konieczne" - napisał Filip Springer. Nic dodać, nic ująć.

Oprac. Grzegorz Wysocki, WP.PL.

Barsakelmes

Krówka2013-12-01, 19:10
Dziś Barsakelmes jest wyspą tylko z nazwy. Przestał nią być, kiedy wskutek budowy kanałów irygacyjnych Morze Aralskie zaczęło się kurczyć w zastraszającym tempie. Dziś w jego dawnym basenie zastać można niemal postapokaliptyczne widoki w postaci rdzewiejących statków sterczących samotnie w sercu pustyni.



"Barsakelmes" oznacza w językach ludów turkijskich mniej więcej "Pójdziesz, nie wrócisz". Trudno jednak powiedzieć, kiedy narodziła się zła sława tego miejsca. O tym, że dzieją się tam dziwne rzeczy plotki krążyły już po II wojnie światowej. Pikanterii dodawał fakt, że od 1929 r. wyspa objęta była obszarem ścisłego rezerwatu, do którego nikt nie miał wstępu.

Oficjalnie na wyspie hodowano kułany - dzikie azjatyckie osły, a izolacja od świata miała chronić je przed kłusownikami. Ci, którzy tam dotarli mówią o ruinach lotniska, laboratoriów, ziemianek dla przymusowych robotników i resztkach anten. Świadczy to jawnie, że pracowano tu nad czymś jeszcze. Ekipa rosyjskiego pisma "Itogi", która wybrała się na Barsakelmes, znalazła nawet porzucone archiwa, a w nich akta pracowników. Wśród dokumentacji znajdowały się liczne wypowiedzenia. Ich analiza wskazywała, że wielu wytrzymało na wyspie zaledwie miesiąc…

Po tych, którzy tu kiedyś pracowali i mieszkali pozostał cmentarz. Po upadku ZSRR, kiedy wyspa znalazła się na terytorium Kazachstanu, placówka na Barsakelmesie podupadła. Mimo to nawet dziś trudno się tam dostać. Przekonała się o tym wspomniana ekipa, która w drodze natknęła się na dziwaczną "niespodziankę". Uczestnik wyprawy, Stiepan Kriwoszejew, pisał, że w pewnym momencie kolumna ich aut napotkała pośrodku pustyni… szlaban:

"W tle niczym miraż mignęła bramka z tabliczką: 'Uwaga, niebezpieczne zwierzęta'. Czy ostrzega ona przed stworzeniami z legend? Nagle: 'Stop, stop. Chodźcie tutaj!'. Erbol - przewodnik - nachyla się ku ziemi i coś pokazuje. To pułapka - kawałek drewna naszpikowany gwoździami. Zaraz potem drugi, trzeci… Są tu ich niezliczone ilości. Kiedy się na takiego najedzie, zostaje się bez kół pośrodku pustyni".

Kiedy Barsakelmes oblewały jeszcze wody, jego krajobraz nie był taki surowy. Na starych zdjęciach widać w miarę bogatą jak na tamtejszy klimat szatę roślinną i stada kułanów. Nad wszystkim górowała Czajka - najwyższe wzniesienie wyspy. Kiedy zaczęło wysychać Morze Aralskie, Barsakelmes najpierw przekształcił się w półwysep, a w 2009 r. zlał się z pustynią.

Za jego odkrywców uznaje się uczestników wyprawy z 1868 r., wśród których był wieszcz ukraiński, Taras Szewczenko. Pejzaż, jaki zastał, uwiecznił w formie obrazów, opisując go jako "nieciekawy, ale tajemniczy". Dłuższe przebywanie na Barsakelmesie utrudniała jednak sól, która unosiła się z wiatrem i wżerała w oczy i skórę oraz brak wody pitnej.

Uczestnicy wyprawy "Itogów" tak opisali to, co zastali na wyspie: "Naszą uwagę przykuł obiekt, ale nie wiadomo, czy to naturalny twór, czy dzieło człowieka. Znaleźliśmy bowiem wzniesienie, które przypominało gigantyczny 'talerz' - jakby ktoś odrysował na ziemi idealny okrąg. […] Wyglądało na to, że pod spodem znajduje się jakaś pusta przestrzeń. Czy było to zejście do jakiegoś podziemnego bunkra, gdzie znajdują się laboratoria?" - zastanawiał się Kriwoszejew.

Wygląda na to, że na wyspie zajmowano się czymś innym niż hodowlą osłów. Prawda o tym, co naprawdę się tam działo może kryć się wśród dziwacznych opowieści o Barsakelmesie, które krążyły od okresu powojennego.

Hipotez jest kilka. Wśród opowieści na pierwszy plan wybijają się te o anomaliach czasowych i odwiedzinach dziwnych "latających obiektów". Jedna z nich pochodzi od niejakiego Abdrazaka - mężczyzny, który służył na Barsakelmesie. Twierdził, że sowieckie oddziały miały za cel zbadanie stacjonującego tam obiektu, który kształtem przypominał "soczewkę". Nie wiadomo jednak, czym ani skąd był.

We wrześniu 1960 r. Abdrazak miał ponoć zbliżyć się do niego i otrzymać "informacyjny przekaz" zapowiadający lot człowieka w kosmos (lot Gagarina odbył się w kwietniu następnego roku). Dostał też przestrogę, że do "soczewki" - rzekomego tworu obcej technologii - lepiej nie podchodzić. Radzieccy żołnierze próbowali jednak wysyłać w jej kierunku psy, a nawet czołg. Ten według legendy wrócił… bez kierującego.

W 1991 r. "Technika Mołodioży" - jedno z najpoczytniejszych radzieckich pism - wspominała o pasażerach łodzi, którzy odbili od brzegów Barsakelmesu i wpadli w "białą mgłę", w której - jak im się zdawało - przebywali przez pół godziny. Kiedy opadła odkryli jednak, że minął cały dzień!

Oprócz tego pojawiają się historie o dziwnych stworzeniach i innych cudach. Do wymyślenia części z nich, na potrzeby prasowych publikacji przyznał się znany rosyjski pisarz science-fiction, Siergiej Łukjanienko, autor bestsellera "Nocny patrol". Jak twierdził, tchnął w stare legendy nowe życie, choć fikcja literacka została przez wielu omyłkowo wzięta za fakty.

Wadim Czernobrow - pisarz, badacz zjawisk paranormalnych i koordynator grupy "Kosmopoisk", która zorganizowała ekspedycję na Barsakelmes jest zdania, że dziwne opowieści wzięły się z naturalnie występujących wokół wyspy miraży, które mogły zapoczątkować pogłoski o UFO i "wirach czasowych". Jednak po upadku Związku Radzieckiego ujawniła się jeszcze jedna makabryczna poszlaka sugerująca, co tak naprawdę mogło dziać się na tym przeklętym skrawku ziemi.

Okazało się, że w powtarzanych legendach znad dawnego Aralu tkwiło ziarno prawdy. Hodowla osiołków była prawdopodobnie "przykrywką" dla prowadzonych na Barsakelmesie i sąsiedniej Wyspie Odrodzenia testów broni biologicznej. Cytowany przez "Itogi" badacz, Michaił Antonow, twierdzi, że dokonywano tam makabrycznych eksperymentów na więźniach, których zakażano różnymi patogenami. Prowadzono też badania na trędowatych.

Lotnisko w Sint Maarten

Scareface1012013-10-16, 16:22
Charakterystycznym elementem lotniska, co czyni je wyjątkowym w skali praktycznie całego świata, jest jego lokalizacja. Pas startowy po obu stronach jest oddzielony od wody zaledwie kilkudziesięciometrowym pasem plaży. Od strony zachodniej – od wód Atlantyku, a od strony wschodniej – od wód zatoki Simpson Bay. Od strony zachodniej znajduje się słynny wśród fanów lotnictwa punkt, gdzie zbierają się entuzjaści z całego świata, by obserwować i fotografować samoloty podchodzące do lądowania na wysokości 10-20 metrów nad ziemią.
No to lecimy ENDŻOJ


Miejsca,których nigdy nie odwiedzicie

T................X • 2013-10-09, 1:05
1. Zakazana wyspa:Sentinel Północny,Zatoka Bengalska.

[color=A6A6A6][/color] Wyspę zamieszkuje około 300 tubylców,stawiających opór wszystkim próbującym nawiązać z nimi kontakt.Plemię zaliczane do Negrytów charakteryzuje się czarną skórą oraz niewielkim wzrostem.Żyje z polowań,a ich broń to oszczepy i łuki.Nieskażeni przez cywilizację bardzo poważnie traktują odrębność,a wtargnięcie na ich teren może skończyć się śmiercią intruza.Po 1967 roku Hindusi starali się kilka razy nawiązać kontakt z ludem Sentinel,lecz bez skutku.Dzisiaj władze Indii nie chcą ingerować w życie na wyspie.

Sentinel


2.Wyspa węży:na południe od Sao Paulo,Brazylia

[color=A6A6A6][/color] Kolejna wyspa,od której lepiej trzymać się z daleka,to Ilha da Queimada Grande.Nie polecana ze względu na nieprzyjacielsko nastawionych mieszkańców,czyli tysiące mierzących około pół metra węży drzewnych.Ten endemiczny gatunek żararaki wyspowej może potraktować człowieka śmiertelnym jadem.Nie ma tam żadnych zwierząt lądowych,więc węże żywią się ptakami.

Wyspa węży


3.Najbardziej święte japońskie miejsce:Isu Jingu

[color=A6A6A6][/color] To kompleks świątynny,który składa się z około stu budowli.Są poświęcone bogini słońca Amaterasu.Chramy istnieją od 4 roku przed naszą erą i dostęp do niech jest ograniczony.Mają go jedynie kapłani pochodzący z rodziny cesarskiej.W najbardziej strzeżonych chramie znajduje się Ośmioboczne Zwierciadło-Yata no Kagami-jeden z trzech świętych przedmiotów ofiarowanych pierwszemu cesarzowi przez bogów. Najciekawsze jest to że świątynia jest burzona co 20 lat,po czym na nowo się ją wznosi zgodnie z sintoistyczną ideą śmierci i ponownych narodzin.Turysta może co najwyżej zobaczyć dachy budowli.

Ise Jingu


4.Największa tajemnica Sowietów:Metro-2 w podziemiach Moskwy.

[color=A6A6A6][/color] Legendarny system kolei podziemnych pod Moskwą syanowi nie lada gratkę dla współczesnych poszukiwaczy przygód.Metro-2 zostało-podobno wymyślone przez Stalina na potrzeby rosyjskich służb specjalnych i wysokich urzędników państwowych.Mów się,że ta kolej podziemna ma cztery linie łączące Kreml z podstacjami KGB i lotniskiem Wnukowo 2.Czy metro naprawdę istnieje? Wiele wskazuje na to,że tak. Dużo wskazówek pojawiło się po zburzeniu hotelu "Rossija" w pobliżu Kremla,kiedy odkryto sekretny tunel.Liczni Rosjanie opowiadali też o swoich uczestnictwie w budowie tajnych tuneli.Rosyjskie agencje bezpieczeństwa nigdy nie potwierdziły ani nie zdementowały tego systemu.

Metro Moskwa


5.Ekskluzywny Klub 33,Anaheim,Kalifornia

[color=A6A6A6][/color] Do Klubu 33 mogą wejść jedynie bardzo bogaci i bardzo cierpliwi ludzie.Na przyjęcie do grona czeka się kilkanaście lat,a członkowie płacą 10tysięcy dolarów rocznie oraz 25 tysięcy wpisowego od osoby.Klub powstał w 1967 roku i mieści się na 33.ulicy Royal Street w Disneylandzie. Jego wnętrze zdobią antyki osobiście wybrane przez Walta Disneya i jego żonę. Znajdują się tam również przedmioty pochodzące z planów najznamienitszych filmów Disneya. Jednocześnie jest to jedyne miejsce gdzie można napić się tam alkoholu.Członkowie klubu mają nieograniczony dostęp do obydwu amerykańskich parków Disneya.

Klub33


6.Klub z dziwnymi zakładami:White's Gentelman's Club,Londyn,Anglia

[color=A6A6A6][/color] Zaproszenia do najbardziej ekskluzywnego klubu w Anglii,najprawdopodobniej również nie otrzymacie,chyba że jesteście członkiem rodziny królewskiej lub osobą zajmującą bardzo wysokie stanowisko. Nie możecie być też kobietą,bo wstęp mają jedynie mężczyźni. Od założenia klubu w 1693 roku do dzisiaj klub praktycznie się nie zmienił. Znany jest ze swojej "księgi zakładów" w której zapisywane są niesamowite zakłady członków,jak ten opiewający na 3000 funtów o to,która z dwóch kropli szybciej spłynie po oknie.
White's Gentelman's Club


7.Dzień Sądu Ostatecznego:Mount Weather,Wirginia,USA

[color=A6A6A6][/color] Tu na pewnie nikt nie chce się znaleźć.Centrum kryzysowe Mount Weather to ogromny bunkier,w którym można przeżyć Armagedon. Podziemny kompleks znajduje się w górach Blue Ridge,mniej więcej 80km od Waszyngtonu. Obiekt jest tak chroniony że nawet organy władzy nie mają regularnego wstępu na teren. Po wydarzeniach 1 września większość najważniejszych postaci z Kongresu była przetransportowana helikopterem do bazy.
Mount Weather


8. Malowidła z epoki kamienia:jaskinia Lascaux,Francja

[color=A6A6A6][/color] Jedynie wybrani naukowcy mają dostęp do znajdującej się w Akwitanii jaskini Lascaux.Malowidła w paleolitycznych jaskiniach mają około 20tysięcy lat a zostały odkryte w 1940 roku. Na 150 metrach znajduje się około 150 malowideł i ponad 15 tysięcy rytów skalnych przedstawiających głównie zwierzęta. Na początku jaskinia była dostępna dla turystów,lecz dwutlenek węgla wydychany przez ludzi uszkodził malowidła i w 1963 roku zamknięto jaskinię.

Lascaux


Mam nadzieję że się spodoba,wszystko będzie w porządku i nikt tego nie usunie Napracowałem się

John i Bob na bezludnej wyspie

BongMan2013-10-02, 21:22
Po dwutygodniowym pobycie na bezludnej wyspie Bob i John zaczęli robić się napaleni.
"Słuchaj", powiedział Bob. "Nie jesteśmy gejami, ale jak będziesz udawał kobietę dla mnie, to ja później poudaję dla ciebie".
John się zgodził i po dziesięciu bardzo upokarzających minutach, podczas których Bob mocno zajechał mu odbyt, prosi o zamianę.
"Sp🤬alaj", odpowiedział Bob. "Głowa mnie boli".

Nowa wyspa

Ojciec_Stiffmeistera2013-10-01, 17:12
Natura sama tworzy miejsca zsyłki dla ciapatych

Trzęsienie ziemi o sile 7,7 w skali Richtera nawiedziło we wtorek rejon południowego Pakistanu. Co najmniej 327 osób zginęło, wielu zostało rannych. Trzęsienie było tak silne, że w jego wyniku utworzyła się nowa wyspa. NASA udostępniła pierwsze zdjęcia satelitarne nowego lądu.

Skal­na wy­sep­ka ma wy­so­kość ok. 30 me­trów i 60 me­trów sze­ro­ko­ści. Po­dob­na for­ma­cja po­wsta­ła w tym samym miej­scu ok. 60 lat temu, po czym znik­nę­ła pod po­wierzch­nią wody.

Ko­lej­ne trzę­sie­nie ziemi w pa­ki­stań­skiej pro­win­cji Be­lu­dży­stan. Spo­wo­do­wa­ło śmierć co naj­mniej 12 osób. We­dług ame­ry­kań­skie­go in­sty­tu­tu geo­lo­gicz­ne­go USGS miało siłę 6,8 w skali Rich­te­ra.
Na zdję­ciu: obraz sa­te­li­tar­ny przed wtor­ko­wym trzę­sie­niem ziemi.





Epi­cen­trum wstrzą­sów znaj­do­wa­ło się około 100 km od mia­sta Khuz­dar. Wstrzą­sy były od­czu­wa­ne także w Ka­ra­czi, naj­więk­szym mie­ście Pa­ki­sta­nu, oraz na te­ry­to­rium Iranu i Indii.
Na zdję­ciu: po lewej stro­nie widac nie­wiel­ką wy­sep­kę, która po­wsta­ła po trzę­sie­niu ziemi.




Źródło:http://wiadomosci.onet.pl/swiat/pakistan-pierwsze-zdjecia-satelitarne-nowej-wyspy/ecreb

Napęd wysokociśnieniowy V-3

J................e • 2013-07-22, 15:04
V3 – jedna z trzech niemieckich broni odwetowych (niem. Vergeltungswaffe), zaprojektowanych podobnie jak latająca bomba V-1 i rakieta V-2 w okresie II wojny światowej, jednakże w odróżnieniu od V-1 i V-2, V-3 nie była rodzajem pocisku kierowanego, lecz działem, w którym prędkość pociskowi nadawały eksplozje, wywoływane kolejno w miarę poruszania się ładunku wewnątrz lufy.
Niekiedy mianem V-3 określane są błędnie pociski Wasserfall lub nigdy nie ukończone kontynuacje projektu V-2


Wyrzutnia w 1942 roku

Prace rozpoczęto w 1943 roku w Hillersleben koło Magdeburga oraz w Zalesiu na południe od Międzyzdrojów na wyspie Wolin, gdzie zainstalowano trzy działa V-3.
na wyspie Wolin pozostały betonowe konstrukcje, stanowiące podpory dział, oraz bunkry. Wewnątrz składu rakiet urządzone zostało muzeum broni V-3.






Technologiczną innowacją było zastosowanie wielu ładunków napędzających, rozmieszczonych wzdłuż lufy, które eksplodując zaraz po minięciu ich przez pocisk zapewniały dodatkowe przyspieszenie. Z uwagi na dogodność i łatwość użycia, zamiast materiałów wybuchowych wykorzystano silniczki rakietowe, rozmieszczone symetrycznie parami, pod niskim kątem (poniżej 30°) względem lufy. Z takim układem urządzenia wiążą się niemieckie kryptonimy Hochdruckpumpe (Pompa Wysokociśnieniowa) i Tausendfüßler (Stonoga).


Budowa Baterii


Prędkość wylotowa pocisku miała wynosić 1 500 m/s przy zasięgu 165 km. Bateria 25 dział miała być w stanie oddać 300 strzałów na godzinę.

Przekrój bunkra w którym zandjowały sie wyrzutnie

Docelowa bateria została zlokalizowana w dużym podziemnym kompleksie w Mimoyecques, niedaleko Calais we Francji. W skład kompleksu V-3 w Mimoyecques miały wchodzić dwa bunkry, z 25 działami 150 mm każdy, pogrupowanymi w 5 szybach po 5. Masa pocisku wynosiła 140 kg. Z powodu braków zaopatrzeniowych zawieszono jednak budowę jednego z bunkrów.
Kompleks został zniszczony 6 lipca 1944 roku.



Program V-3 kontynuowano przy pomocy dwóch mniejszych (długość lufy 45 m) dział zlokalizowanych w Lampaden, 13 km na południowy wschód od Trewiru w Niemczech. Od 30 grudnia 1944 do 22 lutego 1945 wystrzelono około 183 pocisków w kierunku Luksemburga (odległość 43 km), przy bardzo niewielkiej skuteczności: śmierć poniosło 10 cywilów, a 35 zostało rannych. Wkrótce po wystrzeleniu ostatniego pocisku zdemontowana broń wraz ze stanowiskiem strzelniczym wpadła w ręce Amerykanów, którzy po wywiezieniu jej do USA przeprowadzali testy i oceniali skuteczność na poligonie Aberdeen. Zezłomowana w 1948.

Bezludna wyspa

fazzie2013-07-07, 21:25
Jaki jest najlepszy kompan do rozbicia sie na bezludnej wyspie?

Ktoś ze schizofrenią, pogadacie sobie we trójkę, a jeść bedzie tylko dwóch, genialne

ba dum tss