#wybory

Ali Baba i wybory

S................r • 2014-03-11, 10:04
Przynajmniej tylko 40.

Wyborcy platformy. Uroki demokracji.

a................o • 2014-02-12, 20:26
Demokracja taka wspaniala... a rzad sie cieszy im wiecej baranow w narodzie bo im najlatwiej naklasc gowna do lba...

Juz wiecie czemu mlodzi i wyksztalceni musza wyjezdzac za granice ?
Czemu firmy sa niszczone?
Tak na najnizsze warstwy dziala propaganda medialna.
A pozniej sa zniwa i takie matoly, ktore nie maja pojecia doslownie o niczym ida glosowac i utrzymuja bande zlodzieji przy korycie.

Nowa siła w Nowej Zelandii

Vof2014-01-19, 12:12
Twórca Megaupload zakłada w Nowej Zelandii własną partię

Twórca zamkniętego przed dwoma laty serwisu Megaupload zamierza zająć się polityką. Pochodzący z Niemiec Kim Dotcom zapowiedział utworzenie własnego ugrupowania, które ma wystartować w tegorocznych wyborach parlamentarnych w Nowej Zelandii



Partia Internetowa (Internet Party) oficjalnie rozpocznie działalność 20 stycznia, wtedy też ma zostać przedstawiony jej program. W tym samym tygodniu ruszą: strona internetowa ugrupowania, rejestracja członków oraz aplikacja na smartfony.
Wybory do parlamentu prawdopodobnie odbędą się w październiku lub listopadzie.

Centralna komisja wyborcza poinformowała, że sam Dotcom nie może ubiegać się o mandat w parlamencie, ponieważ nie jest obywatelem Nowej Zelandii (pochodzi z Niemiec), może jednak bez przeszkód szefować swojemu ugrupowaniu.

Wciąż nie jest jasne, po której stronie sceny politycznej będzie sytuować się nowe ugrupowanie; Dotcom w przeszłości wypowiadał się krytycznie zarówno o politykach liberalnych, np. prezydencie USA Baracku Obamie, jak i konserwatystach takich jak premier Nowej Zelandii John Key.

Dotcom znany jest od dawna jako zwolennik większej ochrony prywatności użytkowników internetu i ściślejszego nadzoru nad działalnością agencji wywiadowczych. Apelował też o dostęp do szybszego internetu szerokopasmowego dla mieszkańców Nowej Zelandii.

Zdaniem części obserwatorów nowe ugrupowanie może wpłynąć na wynik tegorocznych wyborów. W Nowej Zelandii obowiązuje proporcjonalny system wyborczy, co oznacza, że partie muszą zdobyć zaledwie 5 proc. głosów, by dostać się do parlamentu. Nawet jeśli Partia Internetowa nie przekroczy tego progu, może podebrać wyborców liberałom i konserwatystom.

– Nowa partia może nie dostać się do parlamentu, jednak zależnie od tego, jak dobrze odpowie na potrzeby bardziej radykalnych, marginalizowanych i rozczarowanych wyborców oraz osób zazwyczaj niegłosujących, może mieć duży wpływ na skład następnego rządu – ocenił nowozelandzki komentator Bryce Edwards na swoim blogu.

39-letni Dotcom (zmienił nazwisko z Kim Schmitz) był właścicielem popularnego portalu Megaupload, jednak w 2012 roku portal zamknięto na wniosek władz USA. Amerykanie domagają się jego ekstradycji, zarzucając mu, że portal, który odwiedzało do 50 milionów internautów dziennie i na który przypadało 4 proc. całego ruchu w internecie, w rzeczywistości był przedsięwzięciem pirackim, które czerpało zyski z łamania praw autorskich i naraziło właścicieli tych praw na straty przekraczające 0,5 mld dol. W USA grozi mu do 20 lat więzienia.

Obecnie Dotcom przebywa w Nowej Zelandii, zwolniony z aresztu za kaucją.

źródło: forbes.pl/kim-dotcom-tworca-megaupload-zaklada-w-nowej-zelandii-wlasna...

Hinduski Dyzma?

Vof2013-12-29, 1:16
Indie: niezwykła kariera Partii Zwyczajnego Człowieka

Arvind Kejriwal, nierzucający się w oczy, nieśmiały okularnik i całkowity polityczny nowicjusz został w sobotę premierem indyjskiej metropolii, kilkunastomilionowego Delhi. „To dopiero początek rewolucji” – zapowiedział.



Na swoją uroczystą inaugurację 45-letni Kejriwal przyjechał metrem wraz z dziesiątkami tysięcy jego zwolenników, którzy w grudniowych wyborach zagłosowali na utworzoną przez niego zaledwie przed rokiem Partię Zwyczajnego Człowieka (AAP). Razem z premierem metrem przyjechało sześcioro jego ministrów, a także zaproszeni na uroczystość krewni. Po złożeniu przysięgi udali się nad przecinającą miasto rzekę Jamunę, by w miejscu, gdzie dokonano kremacji Mahatmy Gandhiego oddać hołd ojcowi duchowemu współczesnych Indii. „To dopiero początek drugiej wojny o niepodległość – poprzysiągł Kejriwal. – Dopiero gdy wyzwolimy się z kajdan korupcji, niesprawiedliwości i biedy, dopiero wtedy będziemy mogli się nazywać ludźmi prawdziwie wolnymi”.

Polityczna kariera nowego gospodarza Delhi mogłaby posłużyć za scenariusz na film z gatunku „od nędzarza do milionera”, opowiadający, jak nikomu nieznany poborca podatkowy staje się bohaterem ludowym i przywódcą, któremu wróży się panowanie nad całymi Indiami. Jeszcze trzy lata temu nikt w Delhi o nim nie słyszał. W 2010 r. był zaledwie jednym z pomocników i dworzan Anny Hazare, działacza społecznego, który wzorując się na Mahatmie prowadził w stolicy głodówki, by wymusić na władzach kraju walkę z korupcją. Protesty i głodówki guru Hazare dały początek wielotysięcznemu ruchowi oburzonych, mających dość złodziejstwa, cynizmu i prywaty w indyjskiej polityce.

Ale ruch buntowników szybko się rozpadł. Guru Hazare brzydził się polityką i politykami, i uważał, że każdy kontakt z nimi zbruka najczystszego i najuczciwszego. Kejriwal nie zgadzał się z mistrzem. Twierdził, że skrajną naiwnością byłoby oczekiwać, iż zaślepieni wyłącznie własnymi korzyściami politycy przestaną traktować władzę jak łup i nagle przemienią się w pokorne sługi swoich dobrodziejów wyborców. Przed rokiem Kejriwal wraz z grupą zwolenników założył Partię Zwyczajnego Człowieka, na czele której postanowił najpierw przejąć władzę, by potem móc oczyścić z brudów polityczną stajnię Augiasza.

Kiedy w grudniu stawał do wyborów w Delhi, wielkie partie – rządzący Indyjski Kongres Narodowy i opozycyjna Partia Ludowa (BJP) – szydziły z niego i nazywały tanim populistą. Kejriwal obiecywał wyborcom, że nie tylko rozprawi się ze skorumpowanymi politykami, ale także obniży o połowę opłaty za prąd i doprowadzi za darmo wodę do każdego stołecznego domostwa.

Wybory w Delhi zakończyły się klęską rządzącego Kongresu i wygraną opozycyjnej BJP, która do 70-osobowego stołecznego parlamentu wprowadziła 31 radnych. Zabrakło jej 5 mandatów, by samodzielnie rządzić, a ponieważ cieszy się opinią partii hinduskich nacjonalistów, nie udało jej się znaleźć żadnego koalicjanta.

W ten sposób władza w Delhi przypadła Partii Zwyczajnego Człowieka, która w swoich pierwszych wyborach wprowadziła do parlamentu 28 radnych. Kejriwal zastrzegał się, że nie wejdzie do koalicji z żadną partią podejrzaną o korupcję (tego warunku nie spełniłaby w Indiach żadna z partii). Zgodził się stanąć w stolicy na czele mniejszościowego rządu, gdy zażądali tego jego zwolennicy, a Kongres, mający 8 radnych, obiecał wsparcie bez zawiązywania koalicji.

Indyjscy komentatorzy wygraną Partii Zwyczajnego Człowieka w Delhi przypisują narastającym rozczarowaniem Indusów starymi partiami politycznymi i uprawianą przez nich polityką, przeżartą korupcją, prywatą i obojętnością na losy wyborców. Kejriwal znalazł szczególnie wielu zwolenników wśród młodzieży, a także członków coraz liczniejszej miejskiej klasy średniej.Rozochocony wiktorią w Delhi Kejriwal zapowiada, że poprowadzi Partię Zwyczajnego Człowieka w wiosennych wyborach krajowych, w których Kongres będzie bronił sprawowanej od 10 lat władzy, a jego główna rywalka BJP spróbuje mu ją odebrać.

Wątpliwe, by wiosną Partii Zwyczajnego Człowieka udało się powtórzyć sukces z Delhi. W indyjskiej polityce wciąż dominuje uboga wieś, gdzie mieszka najwięcej wyborców, zdobywanych (czyli kupowanych) w tradycyjny sposób.

Partii Zwyczajnego Człowieka będzie tym trudniej, że jej rywale już jej nie zlekceważą. Kongresowy przywódca Rahul Gandhi, dziedzic dynastii Nehru-Gandhich rządzącej Indiami przez większość ich niepodległego bytu otwarcie stawia Partię Zwyczajnego Człowieka swoim partyjnym towarzyszom za wzór. Puszcza tym samym oko do zwolenników Kejriwala, usiłując mu ich podebrać.

Triumf Partii Zwyczajnego Człowieka najbardziej zirytował opozycyjną BJP i jej przywódcę Narendrę Modiego, który sam upatrzył dla siebie rolę jedynego sprawiedliwego w wojnie z korupcją. BJP boi się, że to jej właśnie odbierze głosy niezadowolonych Arvind Kejriwal, który tłumaczy wyborcom, że Kongres i BJP w istocie niczym się nie różnią i tak samo sprawują władzę, a dopiero Partia Zwyczajnego Człowieka zamierza to zmienić.

źródło: artykuł: pb.pl/3496257,25013,indie-niezwykla-kariera-partii-zwyczajnego-czlowieka
zdjęcie: en.wikipedia.org/wiki/Arvind_Kejriwal

Miss Min Przeciwpiechotnych

rolinka2013-08-24, 23:40
Materiał moze nie najswieższy ale mnie rozwalił ...

Okazuje się, że już dwa razy (w 2008 w Angoli i 2009 w Kambodży) odbyły sie wybory Miss Minn Przeciwpiechotnych

W konkursie, który odbył się w 2008 roku w Luandzie, stolicy Angoli, wzięło udział 18 kobiet. Warunkiem udziału było przeżycie wybuchu miny przeciwpiechotnej. Dziewczęta bez nóg prezentowały się w rozmaitych kreacjach, w tym kostiumach kąpielowych.



Konkurs wygrała 31-letnia Augusta Hurica.Zwyciężczyni konkursu dostała sztuczną kończynę, 2,5 tysiąca dolarów i różne sprzęty domowe.



a poniżej kilka uczestniczek konkursu:





































Na koniec jeszcze znaczek ca łej imprezy...



Ogólnie impreza była bombowa !!!

O wyborach miss

A................U • 2013-04-14, 11:09
Profesor objaśnia studentom, jak zmieniają się kryteria urody:
- Na przykład Miss USA w 1921 roku miała 160 cm wzrostu i ważyła 73kg.
Jak sądzicie, wygrałaby dziś w konkursie piękności?
- Nie - odpowiada jeden ze studentów. - Ciut za stara.

Taki tam o polityce

PLpunk2013-04-14, 2:05
Do Janukowycza przychodzi szef jego sztabu wyborczego:
- Panie Premierze, mam dwie informacje: dobrą i złą, od której zacząć?
- Od złej!
- Juszczenko otrzymał 99 % głosów poparcia!
- K*rwa mać!! To jaka może być dobra?!
- Pan wygrał wybory! Gratulacje!

Po tagach nie znalazłem.

czarny dym

unkenzo2013-03-12, 20:39
Jak będzie czarny dym to znaczy, że czarnego papieża wybrali?