#włamanie

Cytat:

Brzozowska policja i prokuratura wyjaśniają okoliczności tragicznego zdarzenia w Haczowie, w trakcie którego został śmiertelnie ugodzony nożem 24-letni mężczyzna. Policja zatrzymała podejrzewanego o ten czyn 62-latka - informuje Radio Rzeszów.

Jak wstępnie ustalono, wczoraj po południu młodszy z mężczyzn próbował wejść do domu starszego mieszkańca Haczowa przez okno, po uprzednim wybiciu szyby.

Prawdopodobnie wtedy, 62-latek ugodził go nożem. Cios okazał się śmiertelny. Młody człowiek zmarł jeszcze przed przybyciem karetki pogotowia.

Mężczyzna był wcześniej notowany za włamania i kradzieże. Policjanci zatrzymali sprawcę i sprawdzili jego trzeźwość. Badanie alkomatem wykazało u niego 0,2 promila alkoholu w organizmie. Na miejscu zbrodni policyjni eksperci zabezpieczyli ślady i dowody przestępstwa i rozpoczęli śledztwo w tej sprawie.


wiadomosci.onet.pl/regionalne/rzeszow/podkarpackie-62-latek-smiertelni...

Zauważcie jak opisują to zdarzenie. Nie jak włamanie, tylko jak napaść na człowieka, który chciał sobie wejść przez okno do czyjegoś domu. No i ofiara włamania, która się broniła, jest tu nazywana sprawcą.
Ciekawe ile facet dostanie za to, że bronił się we własnym domu.

Włamanie

f................8 • 2012-10-24, 10:39
-Po czym poznać,że włamania dokonali cyganie?
-Twój pies jest w ciąży,a rower zniknął
Policjant ze złamaną ręką obezwładnił bandytę.

Miło jest czasem donieść o dobrej pracy policji. Zwłaszcza, gdy wykonują pracę z sercem, ponad zakres swoich zwyczajnych obowiązków.

Cytat:

Policjant z Piaseczna właśnie skończył służbę i zmęczony wracał do domu. Nagle zauważył młodego mężczyznę, który nerwowo rozglądał się dookoła i w pośpiechu wynosił z samochodu różne elementy wyposażenia. Funkcjonariusz poszedł do obserwowanego mężczyzny i okazał legitymację policyjną. Mężczyzna rzucił się na zaskoczonego policjanta i zaczął okładać go pięściami. W trakcie szamotaniny złamał mu rękę.

Obowiązek bywa czasem silniejszy niż ból. Sprawny aspirant "nie zauważył" złamania i obezwładnił bandytę, po czym wezwał pomoc.



Całość do przeczytania TUTAJ

Wiem, że są tu i tacy, którzy za "psami" nie przepadają i mają nawet silne argumenty. Niech spadają na drzewo.
Kabaretu polskiego prawa ciąg dalszy...
Cytat:


Prokuratura domaga się aresztowania mieszkańca Zakopanego, który pociął nożem dwóch mężczyzn, którzy wtargnęli do jego mieszkania. Policja: - Obrona konieczna została przekroczona.

Zakopiańska prokuratura zapowiedziała, że złoży zażalenie na postanowienie sądu, który nie zgodził się już raz na tymczasowe aresztowanie Marcina N. 34-letni mieszkaniec Zakopanego poważnie ranił nożem dwóch mężczyzn, którzy wtargnęli do jego mieszkania, wybijając wcześniej szybę w oknie cegłówką.

Śledczy przedstawili w poniedziałek Marcinowi N. dwa zarzuty spowodowania ciężkich obrażeń ciała zagrażających życiu. Grozi za to do 10 lat więzienia. Prokurator chciał też aresztu dla mężczyzny, ale sąd jego wniosek odrzucił i nakazał jego zwolnienie.

- Złożymy zażalenie na tę decyzję. Mamy na to siedem dni, ale wcześniej prokurator prowadzący śledztwo chce przesłuchać pokrzywdzonych* - poinformował Zbigniew Lis, prokurator rejonowy w Zakopanem.

Do mieszkania Marcina N. przy ul. Kościeliskiej w Zakopanem w sobotę wieczorem próbowało wtargnąć dwóch mężczyzn w wieku 29 i 30 lat. Gdy właściciel lokalu nie chciał ich wpuścić, rozbili szybę w oknie i weszli do środka.

Wtedy Marcin N. sięgnął po nóż i zaczął zadawać nim ciosy na oślep. Bójka przeniosła się na ulicę. Gdy na miejsce przyjechała policja, wezwana jeszcze w trakcie awantury przez 34-latka, przed budynkiem stała już karetka. Lekarz pogotowia udzielał pomocy jednemu z mężczyzn, drugiego kierowca taksówki zawiózł wcześniej do szpitala. Obaj mają ciężkie obrażenia ciała i wciąż przebywają w szpitalu. Prokuratura nie chce na razie wyjawić przyczyny konfliktu między obu mężczyznami.

Jak się jednak okazuje, 34-latek już wcześniej kilkakrotnie wzywał policję (miał m.in. twierdzić, że czuje się zagrożony). Funkcjonariusze twierdzą, że były to interwencje nieuzasadnione.

Policja pytana, czy zachowanie mężczyzny nie spełniało ram obrony koniecznej, odpowiedziała, że w tym przypadku obrona konieczna została przekroczona. Rany, jakie Marcin N. zadał mężczyznom, zagrażały ich życiu, poza tym 34-latek atakował ich, gdy już opuścili jego mieszkanie i rzucili się do ucieczki.


*Zwróćcie uwagę, że bandytów włamujących się do cudzego domu nazywa się "pokrzywdzonymi"
wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,11566301,Napadli_go_w_domu__w...

Murzyni okradają dom

P................C • 2012-02-18, 14:00
Pewna kobieta zauważyła włamanie do swojego domu.


Później piszą, że biali to rasiści nazywając czarnych złodziejami

Mistrz w okradaniu sklepu

Pener2011-09-10, 6:47
sprytny inaczej
"Krzysiek S. raczej nie jest mistrzem złodziejskiego fachu. Nie wiadomo jeszcze, czy na koncie miał wcześniej jakieś kradzieże, czy to był pierwszy raz. Faktem jest, że w ostatnich dniach wziął się za planowanie włamu. Szykował się do skoku o niemal zerowym stopniu trudności, bo wziął na celownik jeden z niezamieszkałych domów w swoim najbliższym sąsiedztwie, w małej miejscowości w powiecie ostródzkim. Przygotował sprzęt i ruszył na akcję.

Na początku wszystko szło jak po maśle. Do środka dostał się bez problemów. Cały plan legł w gruzach, gdy na podwórku pojawił się policyjny radiowóz.

Wszystko przez wyczulone uszy sąsiadów. Było już po północy, więc każdy dźwięk niósł się daleko po wsi. Włamywacz zapomniał o tym, tłukąc szybę w jednym z okien. Ktoś usłyszał brzęk szkła i zadzwonił na 997, by powiadomić o niepokojących odgłosach.

Mundurowi, którzy przyjechali na miejsce, początkowo mieli problem ze sprawdzeniem domu. Złodziej miał bowiem wspólnika. Na tzw. czujkę wystawił swojego... psa. Waleczny Amstaff warował pod oknem. Miał odstraszać nieproszonych gości w czasie, gdy jego pan plądrował mieszkanie, a w razie czego szczekać na znak, że pora zwiewać.

Policjanci uspokoili agresywnego czworonoga i weszli do budynku. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że w środku nikogo nie ma. Po chwili jednak zauważyli włamywacza, a właściwie jego buty...

Kilka chwil wcześniej 37-latek usłyszał podjeżdżający samochód, a potem warczenie "wspólnika". Ogarnęła go panika. "Cholera, co robić, co robić?" - myślał gorączkowo. Rozbiegany wzrok złodzieja zatrzymał się w końcu na leżącej na podłodze wacie szklanej (używanej do izolacji i podobnej do wełny mineralnej). "To jest to!" - chwycił kawał materiału, wszedł pod stół i nakrył się nim. Kamuflaż nie zadziałał, bo zabrakło go na zasłonięcie butów.

To jednak nie koniec. Gdy policjanci unieśli watę do góry, zobaczyli leżącego zupełnie nieruchomo mężczyznę. Facet udawał trupa! Prawdopodobnie dla wzmocnienia efektu położył sobie na twarzy zdechłą mysz, którą znalazł pod stołem. Poświęcenie i kunszt aktorski na nic się jednak nie zdały.

Funkcjonariusze znaleźli torbę, do której Krzysztof Sz. załadował łupy. Przy 37-latku znaleźli natomiast pozostałe akcesoria włamywaczy: latarkę i rękawiczki.

Mężczyzna trafił do aresztu. Był pijany. Badanie wykazało 1,2 promila alkoholu.

W międzyczasie na policji pojawiła się zdenerwowana kobieta. - Mój mąż zaginął! - zgłosiła dyżurnemu. Była bardzo przejęta, bo "Krzyś nie wrócił na czas do domu". Jak się domyślacie, chodziło o tego samego Krzysia, którego zgarnęła policja.

Teraz 37-latek stanie przed sądem i odpowie za kradzież z włamaniem. Wcześniej czeka go jednak tłumaczenie się przed żoną. W pierwszym przypadku kodeks karny przewiduje nawet 10 lat więzienia, drugi może wiązać się z pretensjami do końca życia."

nasygnale.pl/kat,1025349,title,Takiego-zlodzieja-policjanci-jeszcze-ni...

Włamanie i próba gw🤬tu

Centurion2010-07-30, 13:47
Czyli jak brat niedoszłej ofiary stał się głównym bohaterem newsa



btw. przypomina mi z zachowania jego: