
Nowy napój Moutain Dew
-różne wariacje n.t. Gushing granny (tryskająca babunia)
-fapple
-diabeetus
-moist nuggets
Ale ankieta została wycofana dopiero, gdy na szczyt dotarła ta propozycja:

Ciągnęła ją za włosy, szturchała, kopała i biła pięściami po twarzy. 13-letnia Kayleigh z miasta Tielt w Belgii padła ofiarą swojej koleżanki ze szkoły. Nagranie, na którym widać, jak dziewczynka jest prześladowana zostało opublikowane na portalu YouTube. Policja już wszczęła śledztwo, a dyrektor szkoły zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji wobec prześladowczyni.
Wszystko wydarzyło się we wtorek. Kayleigh czekała na dworcu na autobus. Wraz z nią grupa uczniów z jej szkoły. W pewnym momencie do Kayleigh podeszli rówieśnicy. Jedna z dziewczyn zaczęła ją zaczepiać, a potem bić.
Wszystko zostało nagrane na telefonie przez innego z uczniów. Na czterominutowym filmie widać, że 13-latka jest ciągnięta za włosy, kilkakrotnie policzkowana, kopana, szturchana, a pod koniec jej prześladowczyni bije ją pięściami po twarzy.
"Jak nisko możesz upaść?"
Nagranie zostało opublikowane na portalu YouTube, ale po kilku dniach zniknęło. Matka Kayleigh zdążyła jednak zrobić kopię i wstawić ją na portalu Facebook m.in. pod hasłem: "Jak nisko możesz upaść. Ostatni dzień w szkole Kayleigh".
W sieci zawrzało. Tysiące osób wyraziły solidarność ze skrzywdzoną dziewczynką i napiętnowały napastniczkę.
Matka Kayleigh złożyła także doniesienie na policję. Zostało już wszczęte śledztwo w tej sprawie. Dyrektor szkoły, do której chodzą nastolatki, zapowiedział wyciągnięcie konsekwencji i rozważa wydalenie prześladowczyni ze szkoły.
- Kayleigh chce powstrzymać tę przemoc. Mamy nadzieję, że podobne zachowania już nikogo nie będą dotyczyć. (...) Wsparcie, jakie jest nam okazywane, wiele dla nas znaczy, ale my chcemy po prostu zatrzymać przemoc - napisała matka na Facebooku. Jej córka cierpi na chorobę o cechach autyzmu.
W trakcie uroczystości beatyfikacyjnych przed Katedrą dwóch mężczyzn rozłożyło transparent z podobizną Jana Pawła II i napisem "to nie jest mój ojciec". Mężczyźni - podający się za artystów - zostali spisani przez policjantów. W manifestacji próbowali przeszkodzić im wierni, którzy zasłaniali transparent parasolkami. Interweniowali także księża.
Pół godziny po rozpoczęciu mszy niedaleko wiernych, dwóch mężczyzn rozłożyło umocowany na kijach transparent z podobizną papieża Polaka i napisem "to nie jest mój ojciec". Po kilku minutach podeszli do nich zabezpieczający uroczystości policjanci i strażnicy miejscy. Mężczyźni zostali spisani, ale manifestacji im nie uniemożliwiono. Mniej więcej w tym samym czasie do manifestujących podeszli także księża, którzy próbowali namówić ich do uszanowania obchodów. Nic to jednak nie dało, gdyż - jak tłumaczyli mężczyźni - mieli konstytucyjne prawo, by tam być. - Jesteśmy artystami, a to jest akcja artystyczna. Akcja, która ma pokazać, że nie wszyscy myślą tak samo. Moim ojcem nie jest papież - tłumaczył jeden z nich.
W pewnym momencie do mężczyzn podszedł ksiądz wraz z nastolatkiem ubranym w dresy. Chłopak dwukrotnie odepchnął jednego z manifestujących. - Wypad stąd, bo zaraz wylądujesz na ziemi - groził mu. Ani stojący obok ksiądz, ani oddaleni o kilkanaście metrów dalej policjanci, ani nawet obecny przy całym zdarzeniu minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski nie zareagowali.