#ryby

Jasiu z tatą na rybach

Krak2014-09-21, 17:14
Jasio wraca do domu i szlocha rozpaczliwie.
- Co się stało?! - pyta mama.
- Łowiliśmy z tatą ryby i trafiła mu się naprawdę wielka sztuka, ale kiedy zaczął ją wyciągać, to się zerwała i uciekła.
- Daj spokój, Jasiu. To nie jest powód do płaczu! Powinieneś się raczej śmiać z tego.
- I tak właśnie zrobiłem, mamusiu...

Karmienie "przychówku"...

Konto usunięte • 2014-09-11, 20:22
Karmienie rybek hodowlanych (chyba) na jakimś tam skośnookim ranczo...

Ryby

Salamanca2014-09-06, 15:33
biorą skubane jak poj🤬e

Wyprawa na ryby

Konto usunięte • 2014-09-04, 17:27
Historia autentyczna:

Dwóch znajomych kumpla starego poszło na ryby. Gorąc był jak cholera, więc jeden (dajmy na to Zygmunt) chciał się orzeźwić w chłodnej wodzie, ale podczas pływania wypadła mu sztuczna szczęka. No i wspólnie z swoim kompanem, niezłym jajcarzem (nazwijmy go Mieczysław) zabrali się za przeszukiwanie dna. Nagle pan Miecio wpadł na pomysł, że wyciągnie swoją szczenę i powie Zygiemu, że znalazł zgubę. Zamoczył ją w wodzie i krzyczy, że coś ma. Zygmunt wziął do ręki, popatrzył i wyp🤬olił na środek stawu, twierdząc że to nie jego.

Atak pelikanów

maksymilian452014-08-28, 18:22
Masowy atak na ryby

Duma boli najbardziej...

Konto usunięte • 2014-08-25, 17:55
W życiu każdego pojawia się taki dzień, w którym nasz honor i duma zostają skaleczone...

Psiak o złotym sercu

Konto usunięte • 2014-08-12, 22:06
i jego syzyfowa akcja ratownicza...

Wędkowanie

MichaU2014-08-04, 18:26
Jeśli dasz człowiekowi choremu na Alzheimera rybę, nakarmisz go na jeden dzień. Jeśli nauczysz go łowić ryby, nakarmisz go na jeden dzień.

 
Pewnego razu łódź przybiła do małej meksykańskiej wioski.
Amerykański turysta podziwiając ryby złowione przez meksykańskiego rybaka zapytał ile czasu zajęło mu ich złapanie.
- Niezbyt długo - odpowiedział Meksykanin
- W takim razie dlaczego nie zostałeś na morzu dłużej żeby złapać więcej takich ryb? - zapytał Amerykanin.
Meksykanin wyjaśnił że ta mała ilość spokojnie wystarczy na potrzeby jego i całej jego rodziny.
- A co robisz z resztą wolnego czasu? - zapytał Amerykanin.
- Długo śpię, potem złowię kilka ryb, bawię się ze swoimi dziećmi, spędzam sjestę ze swoją żoną. Wieczorami wychodzę do wioski i spotykam się z moimi przyjaciółmi, wypijamy kilka drinków, gramy na gitarze, śpiewamy piosenki. Żyję pełnym życiem...
Amerykanin przerwał.
- Ukończyłem studia MBA na Harvardzie, myślę że mogę Ci pomóc. Powinieneś zacząć łowić ryby dłużej każdego dnia. Możesz zacząć sprzedawać ryby skoro będziesz łowić ich więcej. Mając dodatkowy przychód możesz kupić większą łódź. Za dodatkowe pieniądze, które przyniesie Ci większa łódź możesz kupić
drugą łódź i trzecią i tak dalej aż będziesz miał całą flotę statków. Zamiast sprzedawać swoje ryby pośrednikom będziesz mógł negocjować bezpośrednio z przetwórniami i może nawet otworzysz swoją własną fabrykę. Będziesz mógł wtedy opuścić tą małą wioskę i przeprowadzić się do Mexico City, Los Angeles albo nawet do Nowego Jorku! Stamtąd będziesz mógł kierować swoimi interesami.
- Ile czasu mi to zajmie? - zapytał Meksykanin.
- Dwadzieścia, może dwadzieścia pięć lat - odpowiedział Amerykanin.
- A co później?
- Później? Wtedy dopiero się zacznie - odpowiedział Amerykanin, uśmiechając się - Kiedy twój biznes będzie naprawdę duży, możesz zacząć sprzedawać akcje i robić miliony!
- Miliony? Naprawdę?... A co potem?
- Potem będziesz mógł przejść na emeryturę, mieszkać w małej wiosce na wybrzeżu, długo spać, bawić się z dziećmi, łowić czasami ryby, spędzać sjestę ze swoją żoną i spędzać wieczory bawiąc się ze swoimi przyjaciółmi...

*Morał tej historii: Pamiętaj dokąd chcesz dojść w swoim życiu, bo może już tam jesteś!*

Z żoną na rybach...

Konto usunięte • 2014-07-15, 18:40
Mąż z żoną na rybach:
-Luśka, daj chleb...
-Zjadłam.
-To daj kukurydzę.
-Też Zjadłam.
-To zjedz jeszcze robaki i wracamy do domu...