
Rodzinny
- Wow, nikt nigdy nie zrobił mi tak dobrze ręką!
- Lata praktyki…
- Miałaś tylu chłopaków czy często grałaś joystickiem?
- Mój tata nie ma rąk.
ŹródłoTo jak scenariusz do najgorszego horroru. W RPA rozegrał się dramat, który wstrząsnął całym krajem. Trzech mężczyzn brutalnie zamordowało trzyosobową rodzinę. Chłopca ugotowali żywcem w wodzie. Jego matkę, zanim zamordowali, brutalnie zgw🤬cili. Ojca zastrzelili. Nie oszczędzili nawet psa, któremu bezlitośnie rozpruli brzuch.
Policja podejrzewa, że do zabójstwa doszło z zemsty. Trzej mężczyźni, którzy są sprawcami tej ohydnej zbrodni, byli bowiem pracownikami rodziców chłopca. Podobno czuli się źle potraktowani przez jego matkę, Geraldine Vienę (+ 42 l.).
Zakradli się więc do jej domu z bronią, kijami bejsbolowymi i maczetami. Jej męża Tonyego Vienę (+ 53 l.) zastrzelili z zimną krwią strzałem w głowę. Ją samą kobietę, zanim zabili, zgw🤬cili. Na koniec zostawili sobie syna. Wiedzieli, że jeśli go oszczędzą, rozpozna ich w sądzie. Związali więc 12-latka i ugotowali w wannie z ukropem. Na końcu zabili psa i obrabowali dom.
Zabójcy to Sipho Mbele (21 l.), David Motaung (20 l.) i Patrick Petrus Radebe (24 l.). Już zostali złapani przez policję i trafili do więzienia. Podczas rozprawy na ich twarzach nie rysowało się ani poczucie winy, ani żal. Uśmiechali się opowiadając o swojej zbrodni.
Adam K. (35 l.) uznał, że odbierając życie swoim córeczkom Laurze i Natalce najbardziej jak tylko można ukarze żonę za to, że chciała z nim się rozwieść. Prawdopodobnie morderca zaplanował wszystko bardzo dokładnie. Czekał tylko na odpowiedni moment. Dopiero teraz mieszkańcy przypominają sobie, że pijąc piwo pod sklepem powiedział niedawno, że nigdy po rozwodzie nie odda Małgorzacie K. (29 l.) córeczek.
Nikt jednak nie przypuszczał co może mieć na myśli ten do niedawna spokojny i zrównoważony mężczyzna. Że w jego głowie kiełkuje zbrodniczy plan zarąbania dzieci i popełnienia samobójstwa
We wsi Zamch (woj. lubelskie), gdzie doszło do zbrodni sprawa ciągle budzi ogromne emocje. Sąsiedzi mają przed oczami siedzącego przed domem Adama K. Na jednym kolanie trzyma Natalię, na drugim Laurę. Mocno je przytula.
- Moje maluśkie, tak was kocham - mówił uśmiechając się. Ludzie nie mogą wprost uwierzyć, że ten czuły ojciec był zdolny do tak potwornej zbrodni.
Pokryty niebieską blachodachówką dom, gdzie rozegrał się horror został wysprzątany przez najbliższą rodzinę zmarłych. Zakrwawione ubrania pościel i meble spalono na placyku przed domem. Zniknęły policyjne taśmy, zagradzające wjazd. Okna zostały szczelnie zakryte roletami przed ciekawskim wzrokiem gapiów. Pozostałej części dobytku pilnuje uwiązany na łańcuchu przy budzie pies.
- Ładny domek ale raczej nikt tutaj nigdy nie zamieszka. Kto by miał odwagę? Przecież krew tych niewinnych dzieci wsiąkła w ściany, w podłogę. Najlepiej byłoby to rozwalić - mówi pracujący w ogrodzie kilkaset metrów dalej mężczyzna.
On podobnie jak większość mieszkańców tej części Zamchu znał Adama K. od najmłodszych lat. Do niedawna miał o sąsiedzie jak najlepsze zdanie. Że jest pracowity, opiekuńczy, miły, rozmowny, nigdy nikomu nie odmawiający pomocy. Że ponad wszystko kocha swoją młodszą o kilka lat, piękną żonę. Z Małgorzatą K. ludzie nie mieli za bardzo kontaktu. Mimo, że mieszkała w tym miejscu od kilku lat, większych przyjaźni nie nawiązała. Nie pasowała tutaj, bardziej nadawałaby się do miasta.
- Przecież rozwód to nie koniec świata. Ludzie się rozstają, tak było i będzie zawsze. To nie powód żeby komuś odbierać życie. Jak już chciał pójść na tamten świat to powinien siebie zabić a nie Laurę i Natalię - dodaje jedna z sąsiadek.