📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:30

#polska

Niestety plaga coraz szerzej w Polsce...

Na taki obrazek trafiali dziś przechodnie spacerujący po ulicy Alzackiej na Saskiej Kępie. Kilkudziesięciu mężczyzn, wyznawców Islamu, modliło się wspólnie, wokół asystowali im policjanci.



Modlitwę i protest zorganizowała Liga Muzułmańska w RP "W poczuciu obowiązku solidarności i braterstwa z uciskanymi i prześladowanymi muzułmanami". Protestowano przeciwko przewrotowi wojskowemu w Egipcie i "blokowaniu procesu demokratycznego" - czytamy w oświadczeniu Ligi, a także przeciwko prześladowaniu ludności cywilnej protestującej przeciwko panującym tam rządom wojskowym. W modlitwie wzięli udział tylko mężczyźni. Chłopiec ma na koszulce podobiznę Mohameda Mursiego - prezydenta Egiptu wybranego w wyborach, a ostatnio usuniętego ze stanowiska przez armię.

Na miejsce protestu wybrano małą uliczkę Saskiej Kępy, bo tu w jednym z szeregowców mieści się ambasada Egiptu. Mężczyźni modlili się dokładnie pod jej bramą. W programie protestu było przekazanie petycji ambasadorowi.


na koń panowie!

źródło: m.warszawa.gazeta.pl/warszawa/5,106541,14524007,Muzulmanie_modlili_sie_na_ulicy_w_Warszawie__To_protest.html?i=0

Atak na Polską bazę

Mannerheim16102013-08-28, 18:00
Z komunikatu Dowództwa Operacyjnego:
„W dniu dzisiejszym we wczesnych godzinach popołudniowych grupa rebeliantów usiłowała wedrzeć się do polskiej bazy w Ghazni, dokonując jednocześnie ostrzału terenu wojskowego. Wszyscy rebelianci zostali wyeliminowani. Sytuacja w bazie jest opanowana.
W wyniku ataku rannych zostało siedmiu polskich żołnierzy. Ranni zostali przetransportowani do polskiego szpitala polowego w bazie Ghazni, gdzie udzielono im natychmiastowej pomocy medycznej”.
Kilka minut temu informacja na temat rannych została uszczegółowiona – okazuje się, że rannych jest siedmiu, ale trzech kolejnych żołnierzy zostało poszkodowanych (co zwykle oznacza niegroźne urazy).
Do tematu jeszcze wrócę. A tytułem komentarza:
Bezpośredni atak na bazę dowodzi niezwykłej zuchwałości rebelianckiego komanda, które jakimś cudem musiało pokonać otaczające ją posterunki afgańskiej armii i policji.
Ale nie tylko.
- Albo ich dojedziemy w terenie, albo nam wejdą na mury – tak filozofię patroli i operacji ofensywnych wyłuszczył mi swego czasu jeden z oficerów służących w Afganistanie. To było na jednej z wcześniejszych, letnich zmian – jeszcze w czasach, kiedy tak zwane transition było hasłem znanym co najwyżej pośród sztabowców.
Dziś jest to proza życia – odpowiedzialność za prowincję już od kilku miesięcy spoczywa na ANA i ANP. Tymczasem Afgańczycy – tak jest również w innych regionach kraju – nie radzą obie z zapewnieniem bezpieczeństwa. Dowodem na ich bezradność są m.in. coraz częstsze ostrzały rakietowe i moździerzowe bazy w Ghazni: o ile wcześniej zdarzało się to stosunkowo rzadko – raz, dwa razy na miesiąc – to teraz tego typu ataki mają miejsce niemal codziennie. Nie dalej, jak kilka dni temu, w takich okolicznościach zginął pracownik cywilnej firmy logistycznej, a kilku innych zostało rannych.
Dziś, na szczęście dla koalicjantów, obyło się bez zabitych. Co nie zmienia faktu, że w “Gazowni” pełna mobilizacja.

Cieszmy się, że żaden Polak nie zginął a rannym żołnierzom życzmy szybkiego powrotu do zdrowia.

Eliminacje LM

TYMB4R`k2013-08-28, 13:00
Rok 2050.
Czy Polska drużyna po 54 latach w końcu zagra w Lidze Mistrzów?
Przypomnijmy, że po reformie rozgrywek wprowadzonych w 2025 roku przez Michela Platiniego Mistrz Polski w eliminacjach LM mierzył się z drużynami z San Marino, Wysp Owczych, Andory, Luksemburga, a także z Mistrzem Kosowa.

Najbliżej awansu była Termalica Bruk-Bet Nieciecza 14 lat temu, gdy po remisie w pierwszym meczu na stadionie Mistrza Kosowa Fk Prisztiny padł bezbramkowy remis, niestety w rewanżu w Niecieczy przy ogłuszającym dopingu 100 kibiców (reszta stadionu została zamknięta ze względu na rasistowskie okrzyki w kierunku piłkarza Lecha Poznań w meczu ligowym) drużyna Mistrza polski u uległa rywalom 1:2 , tracąc bramki w 90 i 92 minucie spotkania. W tym sezonie na drodze Mistrza naszego kraju stanął nieobliczalny zespół z Watykanu. Prowadzona przez Papieża Jana XIII drużyna jest faworytem w starciu z Legią... ALE DOPÓKI PIŁKA W GRZE!

74 Rocznica pierwszej próby ataku Niemiec na Polskę

konto usunięte2013-08-26, 12:42
74 lata temu, w nocy z 25 na 26 sierpnia 1939 roku doszło do tzw. Incydentu jabłonkowskiego.

Adolf Hitler planował rozpoczęcie planu „Fall Weiss” 26 sierpnia 1939 roku. W początkowych planach operacji działania miały podjąć grupy dywersyjne w tym jedna z nich w liczbie około 30 osób, pod dowództwem porucznika Hansa-Albrechta Herznera miała zaatakować stację kolejową Mosty koło Jabłonkowa na granicy polsko-słowackiej i zająć tunel jabłonkowski do czasu nadejścia oddziałów Wehrmachtu. Polacy zdawali sobie sprawę jak ważnym strategicznie celem był tunel Jabłonkowski więc w czerwcu prewencyjnie go zaminowali.

Rozkaz o przesunięciu rozpoczęcia operacji „Fall Weiss” nie dotarł do wszystkich grup dywersyjnych i w nocy z 25 na 26 sierpnia dywersanci porucznika Herznera ostrzelali stację kolejową oraz stojącą obok willę kierownika polskiej szkoły, w której kwaterowali polscy saperzy, po czym opanowali dworzec. Wzięli również do niewoli polskich robotników, udających się do huty w Trzyńcu. Bojówkarzom nie udało się opanować tunelu, który został obsadzony przez zaalarmowanych wystrzałami Polaków. Ludzie porucznika Herznera daremnie czekali na nadejście regularnych wojsk niemieckich więc nawiązali łączność ze sztabem niemieckiej 7. Dywizji Piechoty w Żylinie skąd dowiedzieli się o zmianie daty ataku Niemiec na Polskę. Dywersanci zdecydowali się opuścić stację i wycofali się w góry.

Na spotkanie z generałem Kustroniem w celu wyjaśnienia tego incydentu Niemcy wysłali kapitana Kriesela, który tłumaczył, że ataku dokonały uzbrojone jednostki Grenzschutzu, a nie jednostki Wehrmachtu. Obiecał również, że przekaże polskie żądania o ukaraniu winnych. Dowódca niemieckiej 7. Dywizji Piechoty, gen. mjr Eugen Ott, oficjalnie przeprosił stronę polską za pożałowania godny „incydent, spowodowany przez niepoczytalnego osobnika”. Warto dodać, że sześć dni później 1 września 1939 roku nauczeni doświadczeniem żołnierze polscy wysadzili tunel.



źródło:HISTORYKON

"Polityczno-dziennikarska hałastra. Gardzę wami."

konto usunięte2013-08-24, 10:48
Na wielu płaszczyznach Polska jest żenującym państwem. Na płaszczyźnie politycznej i medialnej - na pewno. Sposób, w jaki jestem okłamywany i manipulowany, uwłacza mi. Gdyby jeszcze ktoś się wysilił, próbował mnie zaczarować, sprytnie i niepostrzeżenie poprowadził mnie za rączkę w kierunku jak najbardziej mylnych wniosków. To wymagałoby inteligencji i przebiegłości. Dyskretnie sprawić, bym sam w coś uwierzył, wyznaczyć kierunek, którym sam pójdę - wyższa szkoła jazdy. Nasza rzeczywistość jest jednak zupełnie inna: idioci tworzą treści dla idiotów, wbijają je do głów młotkiem, by przypodobać się jeszcze większym idiotom.

Cała ta hałastra przywołuje u mnie mdłości, niesmak, czasami też wzbudza agresję (chociaż agresją gardzę).

Uważam, że TVN - wraz ze swoją odnogą, TVN24 - to bardzo szkodliwa organizacja. Przyglądałem się jej działalności w ostatnich dniach z dużym zaciekawieniem. Nie tyle interesowała mnie bójka na plaży w Gdyni, bo cały ten incydent warty był notki na ósmej stronie w "Dzienniku Bałtyckim", a sposób rozrobienia tego medialnego przedstawienia. Szokujące było zwłaszcza zestawienie tego zajścia, z zajściem z Hiszpanii, gdzie polscy kibice nie byli tymi bijącymi, tylko tymi bitymi. W TVN24 gdyńska plaża przykryła nawet atak chemiczny w Syrii, podczas gdy hospitalizacja Polaków w Sewilli przeszła kompletnie niezauważona. Prowadzący "Fakty po południu" słyszał o zamieszaniu na samym stadionie i chętnie poinformował o kilku zatrzymanych fanach Śląska (za rzekomy atak na policjantów), ale już o napad ze strony hiszpańskich bandytów jakoś mu umknął.

Nie wierzę, że o nim nie wiedział. Wierzę, że nie był mu na rękę. Czyli dobierał fakty pod konkretną tezę, co jest właśnie jakże obrzydliwym w dziennikarstwie procederem - manipulacją. Jest też druga i ostatnia opcja: to nieudacznik.

Polskie władze przeprosiły Meksyk, z czym - wbrew wielu osobom - nie mam większych problemów, tak jak nie mam problemów z przeproszeniem Litwy. Dziwię się jednak nieproporcjonalnej reakcji po zajściu po stokroć bardziej skandalicznym, czyli napadem nożowników na polskich obywateli w Hiszpanii. Rząd, wykonując w tej kwestii ruchy pozorne, idzie pod rękę z mediami, którym również nie w smak nagły zwrot akcji. Przyjęto linię "zawsze winny polski kibic" (moim zdaniem na plaży w istocie winny był polski kibic) i nie ma od niej odstępstw. Politycy i niektóre media to dziś jedna banda, walcząca o wpływy w białych rękawiczkach, stosując metodę kłamstw i niedopowiedzeń. Banda, która zapomniała, do czego została powołana. Przeobraziła się w organizację mającą na celu zagarnięciu jak największych pieniędzy, metodą otumaniania ludzi. Media zamiast podawać informacje, żonglują nimi, a politycy podczepiają się pod głośne i wygodne dla siebie tematy, bardziej niż interesem społecznym i przyzwoitością, kierując się sondażami. Sondaże mówią: więcej ludzi nie lubi kibiców niż lubi, więc do wyborów można tym grać.

Czuję wielką odrazę do TVN-u. Czułem ją dzisiaj, gdy pokazywano w "Faktach", jak jakaś kobiecina odpowiedzialna podobna za transparent o litewskim chamie jest prowadzona przez funkcjonariusza w kominiarce, wyciągnięta z domu z samego rana, a dziennikarz nie zadaje jakże oczywistego pytania: czy to aby nie przesada? Czuję odrazę, gdy słyszę ministra, który mówi, iż "państwo ma monopol na przemoc fizyczną", a nikt go nie pyta, czy aby nie zgłupiał. Wreszcie - czułem wielką odrazę gdy się przemogłem i obejrzałem pełne wydanie "Faktów", w którym potraktowano mnie jak imbecyla, który jeśli cokolwiek czyta, to co najwyżej "Rewię". Program, z którego powinienem się dowiedzieć o najważniejszych sprawach z kraju i ze świata, poinformował mnie, że…

- Kibice pobili się na plaży z marynarzami (główny i najdłuższy materiał)
- Jest problem z budżetem (króciutkie)
- Jest problem z jakimś księdzem
- Taśma podrapała dziecko na jakiejś karuzeli
- Jakiś grubas waży 600 kilogramów i go podnosili dźwigiem
- Jest nowy pies w "Białym Domu"
- Sport uprawiają geje (i nie mają lekko)

Oto komplet wiadomości z 20 sierpnia. Sądzę, że całkiem sporo osób uważa, że właśnie przyjęło dawkę faktycznie kluczowych informacji. Tymczasem tak naprawdę przejrzała - w formie telewizyjnej - najmniej ambitne strony dowolnego tabloidu. Jeśli ktoś uważa takie "Fakty" za program, który spełniają swoją misję, to robi mi się smutno. Kiedyś elitę polityczną wybijali nasi wrogowie, strzałami w potylicę albo wywózką na Sybir. Dzisiaj elita zarzynana jest w zarodku, ogłupiania takimi programami jak "Fakty" właśnie. Zanim podrośnie, będzie sądziła, że liczy się to, jakiego psa ma Barack Obama. Przecież mówili o tym w najważniejszym programie.

Nie mam wątpliwości, że istnieje porozumienie polityczno-medialne, na skutek którego informacje przekazywane są w konkretny sposób. Dzisiaj - 23 sierpnia - też obejrzałem "Fakty po południu" oraz "Fakty", dowiedziałem się właśnie o tym, że Polacy zaatakowali policjantów w Hiszpanii, a także o tym, że MSW wydaje wojnę kibolstwu. Normalny dziennikarz, niezależny, zadaje pytania, natomiast dziennikarz TVN-u przekazuje pogląd władz. Byłem zszokowany, gdy obejrzałem Hannę Gronkiewicz-Waltz, która jedzie metrem, by pokazać, że po kilku tygodnia przerwy stacja Centrum znowu jest otwarta. Myślałem sobie (czy za myśli można iść siedzieć?): - Ty pindo, wracaj pracować, a nie metrem jeździsz i pokazówki urządzasz… Wydaje mi się, że normalny dziennikarz zapytałby, czy pani prezydent nie ma ważniejszych spraw na głowie, czy naprawdę zamknięcie czegoś i ponowne otwarcie warte jest obecności kamer. Wreszcie - czy zapraszanie ludzi, którzy dojechali na stację docelową, na kawę, to nie ten rodzaj obrzydliwego wchodzenia w dupę wyborcom, którzy za moment wezmą udział w referendum? Czy to nie zabieg godny pogardy i wyśmiania, zamiast suchej informacji?

Jeśli masz po swojej stronie media, gotowe na bezwzględne ogłupianie ludzi, możesz rządzić długo i skutecznie, w atmosferze strachu przed wyimaginowanym wrogiem (od razu zaznaczam: nie zagłosuję na PiS, na Palikota też nie, nie PiS-owską agitację ma na celu ten artykuł), także w atmosferze złudnych sukcesów. Jak dla mnie, rząd PO w TVN-ie skutecznie dawkuje informacje niewygodne, ogranicza je do minimum, w sposób fantastyczny odwraca uwagę i zasypuje ludzi wiadomościami wartymi tyle, co kolor majtek mojej sąsiadki. Uważam, że wielką krzywdę ta stacja wyrządza Polsce i Polakom, zatruwa ich umysły, karmi ich szkodliwą papką. Wielu ludzi - na skutek przyjmowania tej papki - jako obywatele wegetują. Powiedzcie mi sami: czy ciekawszą i bardziej wartościową informacją jest to, że pracownicy skarbówki poniekąd odpowiedzialni za aferę Amber Gold nie otrzymają zarzutów, czy to, że Bronisław Komorowski ma p🤬lonego spaniela? Zdaniem "Faktów" - to drugie.

Narasta wk🤬ienie. Młodzi ludzie nie mają pracy, nie mają też poczucia, że grają z politykami w jednej drużynie, że ci cokolwiek im zapewnią, albo że chociaż się postarają. Dziennikarze żyją jak pączki w maśle, tuczeni przez rząd, nie wyczuwają, o czym mówi ulica. A mówi o tym, że rząd Polaków zdradza. I gdy MSW śle jakieś listy do Platiniego (mimo że Platini spuści je w kiblu), to i ja czuję się zdradzony. Nie wierzę, że ów list miał wpływ na utrzymanie zamknięcia "Żylety", moim zdaniem to zwykła popisówka obliczona na reakcję polskich mediów (TVN!), a nie Platiniego, gra pod wybory, pod elektorat kibicom niechętny, cyniczne łaszenie się do niezorientowanych w temacie osób. Ale jako Polak czuję zażenowanie, bo oczekiwałbym raczej, by polscy politycy wstawili się za Polakami: tymi napadniętymi w Sewilli, albo tymi, którzy zostali ograbieni z możliwości obejrzenia meczu Legia - Steaua na podstawie lichych przesłanek. To jest skandal: że sześć tysięcy Polaków nie będzie mogło obejrzeć meczu, a nie to, że marynarz pobił się z jakimś wyrostkiem. I to jest temat dla MSW. I dla TVN.

Pracownicy mediów, celebryci informacji mają poczucie, że robią coś pożytecznego, chociaż to zakały tego kraju. Monika Olejnik szczeka w swoim programie, nie próbując wyciągnąć żadnego istotnego zdania, a jedynie zabłysnąć pyskówką i nowymi szpilkami. Świeci gwiazda Jarosława Kuźniara, któremu zdaje się, że faktycznie naprawia Polskę, podczas gdy jest zwykłą medialną wydmuszką, uprawiającą nie dziennikarstwo, tylko poranną błazenadę. To ten, który powiedział, że jak przyjdzie tysiąc maili wzywających go do odejścia z pracy, to odejdzie. A gdy maile przyszły, to oświadczył: "To pokazuje, jak płytki jest czasem odbiór telewizji". Co w tym płytkiego? Miałeś odejść, to odejdź, sp🤬alaj. Człowiek bez honoru, który chce wyznaczać standardy. Nie są płytcy ci, którzy sądzili, że wywiążesz się z obietnicy, ale płytki jesteś ty, bo za bardzo uwierzyłeś w uwielbienie telewidzów.

P🤬lę politykę i media. W wyborach będę głosował nogami, a przed telewizorem - pilotem. Albo w ogóle się spakuję i przeprowadzę do innego kraju, by odciąć się od tych wszystkich, którzy widzą we mnie tylko frajera, którego należy przemielić na swoją modłę. Gdybym miał własną telewizję, to przed wyborami pytałbym: co ze swoich zapowiedzi przedwyborczych zrealizowałeś? Apelowałbym, by wprowadzić karę pozbawienia wolności dla polityków, którzy zdobywają władzę obietnicami, których nie mają zamiaru realizować. Poszedłby siedzieć nawet premier, który najpierw chciał abonament telewizyjny kasować, a wyszło na to, że skupił się na podniesieniu skuteczności jego ściągalności. Szczegół? Owszem. Ale znamienny - że słowa nic nie znaczą, a ludzie każde przedwyborcze kłamstewko wybaczą.

Ale przecież TVN się tym nie zajmie. Bójka w Gdyni, Hanka w metrze, pies w Białym Domu. By żyło się lepiej. Tuskom i Kuźniarom. Nienawidzę was.

KRZYSZTOF STANOWSKI

źródło: weszlo.com/news/16122-Polityczno-dziennikarska_halastra_Gardze_wami

Sprzedana do Burdelu

Vof2013-08-24, 0:01
Po niemal 6 latach gehenny uciekła z niemieckiego burdelu



Miała 17 lat, kiedy chłopak sprzedał ją w Berlinie. Przez prawie sześć lat zmuszali ją do prostytucji, faszerowali ją heroiną. Bili, gw🤬cili szczotką do czyszczenia sedesu, a ciało cięli żyletkami. Uciekła w lutym z dwiema innymi dziewczynami
W 2007 r. Olga chodziła do drugiej klasy liceum. W kwietniowy weekend wyszła z koleżankami na imprezę do klubu. - Pamiętam tylko, że bałyśmy się, czy nas wpuszczą. Ktoś nam wcześniej powiedział, że sprawdzają dowody - tłumaczy.

Dziewczyny tańczyły, wypiły trochę alkoholu. Potem dosiadł się do nich szczupły brunet. Olga od razu wpadła mu w oko. - Był miły i przystojny. Nie miałam oporów, kiedy zapytał, czy dam mu numer - opowiada. - Powiedział, że ma na imię Rafał i kończy studia na politechnice.

Zadzwonił po paru dniach. Spotkali się kilka razy, potem chłopak zaproponował wspólny wyjazd do Berlina. - Zbliżała się majówka. Mieliśmy mieć dłuższy weekend, bo były matury. Dali nam w szkole wolne na czas egzaminów z polskiego i angielskiego - mówi Olga.

Wróciła do domu i o nowym chłopaku opowiedziała rodzicom. Kategorycznie się sprzeciwili jakimkolwiek wycieczkom. Olga była pewna, że Rafał ją zostawi, jeśli z nim nie pojedzie. Wzięła kilka potrzebnych rzeczy i wyszła z domu. Wiedziała, że wraca za kilka dni. A rodzice może się pogniewają, ale wcześniej czy później na pewno wybaczą.

Wycieczka do Niemiec zamieniła się w koszmar

- Powiedział, że jego kolega ma mieszkanie w kamienicy. Mieliśmy się u niego zatrzymać. Przywitało nas dwóch czy trzech starszych facetów. Jeden zaczął łapać mnie za piersi. Drugi klepnął w tyłek. Rafał zniknął w dużym pokoju. Zaczęłam ich odpychać. Wtedy wzięli mnie za ręce i zamknęli w jakiejś obskurnej sypialni. Przywiązali do łóżka i gw🤬cili. Jeden po drugim. Nie wiem, ile to trwało. Krzyczałam, rzucałam się. Wtedy mnie bili. Wyszli, jak byłam cała zakrwawiona. Słyszałam potem resztki ich rozmowy. Rafał był zły, bo nie wiedział, że byłam dziewicą. Wtedy bym kosztowała więcej - opowiada.

Olga nie wie, ile czasu spała. Obudziła się brudna, z krwią pozasychaną na twarzy, piersiach i udach. Pokój był zamknięty na klucz. Oprócz łóżka stało w nim tylko jedno krzesełko. - Przez cały czas byłam przywiązana do poręczy. Nie mogłam się ruszyć. Miałam siniaki na nogach i rękach. Było mi niedobrze, miałam krew w ustach. Wtedy chyba najbardziej bałam się, że zacznę wymiotować i się tym uduszę - dodaje. - Potem wrócili. Nie wiem, po jakim czasie. Nie miałam pojęcia, jaki jest dzień i która godzina. Założyli mi coś czarnego na głowę i wrzucili do samochodu. Znalazłam się w innym mieszkaniu.

Po roku zobojętnienie

- Przyszła kobieta, może ok. czterdziestki - opowiada Olga. - Zaprowadziła mnie do łazienki i wsadziła do wanny. Uczesała, mocno pomalowała. Nie rozumiałam nic, co do mnie mówiła. Po niemiecku znałam tylko kilka słów. Przyniosła do pokoju jakieś sukienki, czerwone mini i zapas prezerwatyw. To są rzeczy, o których czytasz w gazetach. I jesteś wtedy pewna, że dotyczą wszystkich, ale nie ciebie. Na drugi dzień przyszedł pierwszy klient. Miał z 60 lat. Jak zaczęłam płakać, kilka razy uderzył mnie w twarz. Wiesz, co się wtedy myśli? Żeby zabił cię następny, który przyjdzie. Przez dobę potrafiło przyjść nawet dziesięciu. Nie widziałam innych dziewczyn z mieszkania. Tylko słyszałam ich jęki przez ścianę. Czasem przeraźliwie krzyczały albo płakały. Ja już potem nie mogłam wyć. Leżysz tam i czekasz, kto będzie następny. Obojętność przyszła po jakimś roku. Już mnie nie obchodziło, co będzie dalej. Czy mnie stąd wypuszczą, czy zdechnę w tym burdelu. Wtedy już wiesz, że stąd nie wyjdziesz. Wiesz też, że nawet nie masz jak się zabić. I myślisz. Co z mamą, z ojcem? Przecież oni na pewno na mnie czekali. Jestem jedynaczką. I kogo mam teraz przeprosić?

Dziewczynom jedzenie przynosiła kobieta, która się nimi zajmowała. Nie było noży czy widelców, same łyżki. - Pewnie dlatego, żebyśmy nic sobie nie zrobiły. Wiedzieli, że byśmy tego chciały - tłumaczy Olga. - Dlatego robiła nam co dwa- trzy dni zastrzyki. Potem od jednej z dziewczyn dowiedziałam się, że to była heroina. W pewnym momencie przestała przychodzić. A my byłyśmy na zjeździe. Miałam omamy, cały czas mnie trzęsło. Próbowałam wbijać paznokcie w ścianę. Wtedy przez jakiś miesiąc nie miałam klientów. Pierwszy raz przyszła nadzieja, że może mnie w końcu wypuszczą. To straszne, ale wierzyłam, że znaleźli sobie następną nastolatkę i nie będę już im potrzebna. Że przyjdzie jakaś ładniejsza i zgrabniejsza, może będzie bardziej chętna. A może po prostu młodsza.

Lekarz uśmiechał się z politowaniem

Czasem do mieszkania wpadali faceci, których poznała jako pierwszych. Byli pijani. Ledwo trzymali się na nogach. Jeden z nich przyniósł z łazienki szczotkę. Taką, którą czyści się sedesy. Próbował zgw🤬cić nią Olgę. - Wyłam z bólu. Całe łóżko było zakrwawione. Chyba straciłam przytomność. Obudził mnie jeden z nich. Był z nim lekarz, który się mną zajął. To jedyny facet w Berlinie, który przyszedł do tego pokoju i nie zdjął spodni. Kiedy zostaliśmy sami, zaczęłam go prosić, żeby mnie stąd zabrał. Nie wiem, czy rozumiał. Uśmiechał się z politowaniem. Na koniec pogłaskał mnie tylko po głowie - mówi.

Po wizycie lekarza Olga nie miała klientów przez jakieś dwa-trzy tygodnie. Potem znowu zaczęli przychodzić. - Krwawiłam po każdym stosunku. Rany były jeszcze chyba świeże. A oni mnie wyzywali. Czasem bili. Modliłam się, żeby wszystko się zagoiło. Wiedziałam, że nie przestaną - tłumaczy.

Przez ten czas dziewczynami zajmował się jeden z oprawców. Potem zaczęła przychodzić inna kobieta. Starsza od poprzedniej. Była gorsza. Mogły korzystać z łazienki tylko w jej obecności. Wypuszczała z pokoju, kiedy się załatwiały lub myły. I stała nad nimi. Krzyczała, biła po twarzy. Jak zobaczyła zakrwawione łóżko, rzuciła w Olgę wazonem. Uchyliła się w ostatniej chwili.

Tej kobiecie nie warto było pomóc

Wybawienie znalazło się po prawie sześciu latach. - Na korytarzu usłyszałam głośniejsze rozmowy. Potem drzwi od mojego pokoju otworzyła blondynka. Polka. Płakała i mówiła jednocześnie. Kobieta, która się nami zajmowała, zasłabła. Nie wiemy, co jej było. Żadna z nas do niej nie podeszła. Padła pod Aśki drzwiami. Ta zabrała jej klucze i nas wypuściła. Kazała mi się ubierać. Druga z dziewczyn była Ukrainką. Wyglądała na najmłodszą z nas. Wyszłyśmy stamtąd i biegłyśmy. Znalazłyśmy się przy jakimś moście. Ukrainka od nas uciekła. Aśka była spod Piły. Ileś kilometrów szłyśmy pieszo. Nie miałyśmy pieniędzy. Zaczęłyśmy łapać stopa. Zagrożenie? Nic gorszego już nie mogło spotkać. Nie myślałam o tym, że ktoś mnie może zaraz zgw🤬cić. Bałam się, że za chwilę tamci znowu się pojawią, zapakują w czarnej szmacie do samochodu i wtedy już nigdy nie wrócę do domu - opowiada.

Olga i Aśka czekały przez długi czas przy drodze. W końcu ktoś się zatrzymał. Okazało się, że stoją po złej stronie jezdni. Wcześniej się nad tym nie zastanawiały. Złapały jednego tira, drugiego. W Polsce się rozdzieliły.

Po prawie trzech dniach Olga dotarła do domu.

Przeze mnie matka umarła, ojciec się rozpił

- Pomyślałam, że rodzice się wyprowadzili. Podwórko zarosło, okno były wybite. Stałam chwilę pod furtką. Potem wyszedł mój ojciec. Wyglądał, jakby miał 30 lat więcej. Złapałam się bramy i zaczęłam płakać. Chciałam tylko zobaczyć mamę. A ona umarła dwa lata wcześniej. Ojciec się załamał, zaczął pić, stracił pracę. Patrzył na mnie jak na obcego człowieka. Nawet nie dotknął, nie przytulił. Powiedziałam, że mnie porwali, ale nie opowiedziałam wszystkiego. Nie mogłam. W domu nie było prądu i wody. Położyłam się spać. Kiedy wstałam, ojciec leżał na kanapie pijany. Założyłam jakieś jego rzeczy. Do mamy siostry miałam niecałe 10 km. Nie widziałam innej możliwości. Ludzie po drodze patrzyli się na mnie jak na menelkę. Kiedy usiadłam na przystanku, żeby odpocząć, podeszły jakieś dresy. Któryś mnie popchnął. I wtedy przyszła cała wściekłość. Zaczęłam krzyczeć, drapać, któregoś uderzyłam. Ciotka zaczęła płakać, jak mnie zobaczyła. Nie wierzyła. Wie tylko ona i jej syn. Co bym zrobiła, jakby się ktoś dowiedział? A może lepiej, żeby mnie zlinczowali, zabili. Tak jak ja zabiłam swoją mamę. Przecież ona zmarła przeze mnie. Gdybym wtedy nie pojechała...

Miesiąc po przyjeździe do Polski próbowała popełnić samobójstwo. Boi się każdego samochodu, który wieczorem podjeżdża pod blok. Ma blizny po tym, jak "opiekunowie" cięli ją żyletką. Chodzi w swetrach i długich spodniach. Nawet przy ostatnich upałach. - Sąsiadka zaczepiła ciocię. Powiedziała jej, że coś ze mną chyba nie tak, skoro w polarze wychodzę do kiosku. Ciekawe, jaką miałaby minę, gdyby dowiedziała się, że byłam dz🤬ką - tłumaczy Olga i po raz pierwszy widzę na jej twarzy krzywy uśmiech.

Olga nigdy nie dowiedziała się, za ile została sprzedana do burdelu. Ale od dziewczyn, z którymi uciekła, słyszała, że Polki kosztowały ok. 6-7 tys. euro. Tańsze były np. Ukrainki. Na razie niczego nie planuje. Mówi, że nigdy nie pójdzie na policję, boi się. Od niedawna jest pod opieką psychiatry.

(Imię bohaterki zostało zmienione na jej prośbę)

Handel ludźmi - te dane po prostu przerażają

Handel ludźmi to po broni i narkotykach najbardziej dochodowy przestępczy biznes. Według Światowej Organizacji Pracy każdego roku przynosi przestępcom 32 miliardy dolarów zysku. Holenderscy badacze wyliczyli, że przeciętny alfons na jednej seksniewolnicy zarabia średnio 250 tys. dolarów rocznie. Zorganizowane grupy w Polsce sprzedają kobiety do krajów Europy Zachodniej, inkasując 2,5-5 tysięcy euro za jedną.

Trudno oszacować, ile osób rocznie staje się ofiarami handlarzy ludzi - wśród liczb pada od 700 tysięcy do 2 milionów. Według raportów UE 80 procent z nich to kobiety, z których prawie połowa nie jest pełnoletnia. Statystyki pokazują, że najwięcej z nich pochodzi z Europy Środkowo-Wschodniej.

Jak nie stać się ofiarą handlu ludźmi

Na co powinniśmy zwracać uwagę przy wyjazdach za granicę, co powinno nas zaniepokoić i gdzie szukać pomocy - rozmawiamy z Joanną Garnier z Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada.

Żaneta Kopczyńska: Zgodzi się pani, że Olga, bohaterka artykułu, to typowy przykład młodzieńczej naiwności, która doprowadzić może do prawdziwej tragedii?

Joanna Garnier: Dokładnie. 17-letnia dziewczyna to jeszcze dziecko, które ma bardzo małą orientację w świecie. Zakochana uwierzyła, że czeka ją z tym chłopakiem świetna wycieczka. Oczywiście, mogło tak być, ale w tym przypadku skończyło się tragicznie. Dziewczyna popełniła bardzo, bardzo poważny błąd! A nawet mnóstwo błędów.

Zacznijmy więc od najważniejszych.

- Nie znała tego chłopaka, pojechała właściwie w ciemno. W Fundacji zawsze odradzamy wyjazdy ad hoc - bo czeka nas super ekstra okazja, ciekawa oferta, fajna praca czy wspaniałe wakacje. Nie ma wówczas czasu na porządne zebranie informacji, a to podstawa przy zmianie miejsca pobytu. Wyjeżdżajmy zawsze wyposażeni w wiedzę, bo to zapewni nam bezpieczeństwo. Rodzinie, przyjaciołom lub znajomym zostawmy adres, pod jaki się udajemy i dane osoby, z którą jedziemy. Wyjeżdżając do pracy, sprawdźmy pracodawcę, pośrednika, nie gódźmy się na pracę bez umowy. Przeczytajmy o naszych prawach - na stronach polskich ambasad znajdują się wszystkie niezbędne informacje o tym, jakie czekają nas formalności przy załatwianiu legalnej pracy. Mówię o pracownikach za granicą, bo to oni najczęściej padają ofiarami handlu ludźmi.

Jak jeszcze możemy się zabezpieczyć?

- Zapiszmy sobie numer do polskiego konsulatu i do naszej Fundacji. Zabierzmy telefon, a nawet dwa - jeden możemy ukryć, na wypadek gdyby ktoś odebrał nam ten pierwszy. Weźmy dodatkowe pieniądze, mogą się przydać przy ewentualnej ucieczce. I jeszcze raz podkreślam - kontaktujmy się z bliskimi! Jest teraz tyle dostępnych środków komunikacji, więc korzystajmy z nich, jeśli tylko możemy. Poinformujmy, że dojechaliśmy na miejsce, powiedzmy, z kim i gdzie jesteśmy. Jeśli nie chcemy komunikować się z rodziną, bo przecież bywa i tak, dajmy znać przyjaciółce, koleżance lub koledze.

Bywa, że ludzie zrywają wszystkie dotychczasowe kontakty, zostawiają swoje życie i wyjeżdżają, by wszystko zacząć od nowa. Wcale nie musi dziać się im krzywda.

- To prawda - mąż bije, brak pracy i perspektyw, emocjonalne załamanie powodują, że niektórzy chcą zerwać ze swoim kiepskim życiem i ułożyć je na nowo. Ucieczka nie jest jednak dobrym pomysłem. Rozwiążmy swoje problemy przed wyjazdem, bo w innym przypadku po prostu zabierzemy je ze sobą. Poinformujmy kogokolwiek o naszej decyzji. Zdarza się, że w tajemnicy wyjeżdżają dziewczyny i młode kobiety. Myślą: "Zrobię karierę! Ja Wam jeszcze pokażę na co mnie stać! Jeszcze wszyscy będą mi zazdrościć" - to się zazwyczaj nie udaje. Stają się za to łatwym kąskiem dla handlarzy ludzi.

Na co powinni zwracać uwagę bliscy osoby, która wyjechała? Co powinno ich zaniepokoić?

- Brak kontaktu. Bliska nam osoba się nie odzywa, jej telefon milczy lub odbiera go obca osoba. Zaniepokoić powinno nas również to, że dziwnie z nami rozmawia - mówi niewyraźnie, jest niekomunikatywna, odpowiada jedynie sylabami, wybucha płaczem.

Co powinniśmy wówczas zrobić, gdzie się zwrócić po pomoc?

- Gdy nie wiemy, co się dzieje i gdzie przebywa bliska nam osoba, pierwszym krokiem powinno być zgłoszenie zaginięcia na policji. Jeśli dotyczy to osoby niepełnoletniej, poszukiwania powinny rozpocząć się natychmiast! W poszukiwaniach pomaga również Fundacja Itaka. Można się zwrócić także do nas - opowiedzieć o tym, co nas niepokoi, co się wydarzyło, a my postaramy się pomóc. La Strada prowadzi również telefon zaufania dla ofiar handlu ludźmi. Czekamy pod numerem +48 22 628 99 99 lub 22 628 01 20.

Jak duża jest skala zjawiska handlu ludźmi i przymusowej pracy?

- Ogromna! Z Polski co roku wyjeżdża kilkanaście tysięcy osób, które stają się ofiarami handlu ludźmi - trafiają do burdeli, są zmuszane do kradzieży i niewolniczej pracy. La Strada pomaga średnio 200-300 osobom rocznie.

Co mówi prawo o handlu ludźmi

Monika Chlebicz, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Bydgoszczy: - Handel ludźmi w polskim prawie definiowany jest jako werbowanie, przekazywanie, przechowywanie i przyjmowanie osoby przy użyciu przemocy, groźby, uprowadzenia, podstępu, celowego wprowadzenia w błąd lub wykorzystywania bezradności lub trudnego położenia. Ofiary wykorzystywane są w prostytucji, pornografii, pracach i usługach o charakterze przymusowym, bardzo często jest przy tym poniżana godność człowieka. Mówią o tym art. 115, par. 22 oraz art. 189a Kodeksu karnego.

Osobie, która dopuściła się przestępstwa, grozi pozbawienie wolności na czas nie krótszy niż trzy lata. Karalne są również same przygotowania do handlu ludźmi - osoba taka może się liczyć z karą pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu lat.

źródło: torun.gazeta.pl

Litewski "szacunek" do Polaków

konto usunięte2013-08-23, 19:11
Grafika, której nasze MSZ nie widziało, albo stara się nie widzieć. Poniżej zdjęcie samochodów Polaków na Litwie. I ja się pytam jak ten sk🤬iały rząd każe NAM, Polakom przepraszać za ten transparent?

Smutna prawda o służbach specjalnych w Polsce

konto usunięte2013-08-19, 13:07
Świetny wywiad z niepokornym dziennikarzem objaśniający nieco konkretniej, dlaczego w naszym kraju dzieje się tak jak się dzieje.
Nie zrażać się długością filmiku, bo mamy 5 minut wstępu ktory proponuję przewinąć, i na koniec jakieś pół godziny p🤬lenia roztrzesionych babek, które nie wnoszą wiele do tematu. Materiał obowiązkowy dla każdego, kto mieni się być patriotą, bo wiedza tu zawarta jest kluczowa dla poznania mechanizmów działania naszego państwa i stanowi punkt zaczepienia dla osób, które interesują się polityką w ogóle. Zapraszam do dyskusji

Moja rodzina postanowiła postawić całkiem nowy nagrobek bo ten postawiony ponad 30 lat temu nie wyglądał już najlepiej. A, że ostatnio w rodzinie był pogrzeb to postanowiliśmy, że odpowiedni czas na remont właśnie nadszedł.
Po pogrzebie, rozmontowano nagrobek i tymczasowo zrobiono tzw. ziemny grób. W tym tygodniu poszedłem zapalić znicza i trochę uprzątnąć go z liści, uschniętych kwiatów itp. Grzebię sobie grzebię i moim oczom ukazał się dziwny przedmiot. Przyglądnąłem się i okazało się, że jest to kość - kręg.
Niewiele się zastanawiając zadzwoniłem na 997 (bo przecież tych kości do domu sobie nie wezmę a zarządca cmentarza był c🤬j wie gdzie). Panowie w mundurach przybyli, popatrzyli i oświadczyli, że to ludzka kość (tak jakby na cmentarzu można by się spodziewać czegoś innego). W oczekiwaniu na oficera śledczego zacząłem przeszukiwać okolice grobu i znalazłem jeszcze 5 kolejnych kości tj. 2 następne kręgi, dwa fragmenty kości ręki (panewki) i coś co wyglądało jak żebro.
Śledczy przybył i stwierdził, że trzeba zadzwonić do zakładu, który organizował ostatni pochówek co by wzięli kości i wyjaśnili jak doszło do zbezczeszczenia szczątków ludzkich.
Pan grabarz przybył, szybko pozbierał kości do worka i obiecał umieścić je z powrotem w grobie przy stawianiu nowego nagrobka (firma która ma robić nagrobek to ta sama, która organizowała ostatni pochówek). Oczywiście wina leży po stronie grabarzy, którzy rozkopali grób i którym nie chciało się sprawdzić czy poprzedni lokatorzy grobowca czasem nie wyszli zaczerpnąć świeżego powietrza. Cóż... tak to jest gdy rozkopuje się groby z kilkoma promilami we krwi.
Policjanci spytali mnie w obecności grabarza czy chcę złożyć zawiadomienie o zbezczeszczeniu zwłok. Stwierdziłem, że każdemu może się zdarzyć i odpowiedziałem tylko, że "dogadam się z grabarzem".

Ah, nie wspomniałem o tym, że okazało się, że to kości mojego dziadka, którego nigdy w życiu na oczy nie widziałem bo pochowali go 20 lat przed moimi narodzinami. A że oprócz niego w grobowcu pochowane było dwoje dzieci plus osoba miesiąc temu a kości należały do dorosłego człowieka to nie było żadnych wątpliwości.

Nigdy bym się nie spodziewał, że spotkam jeszcze nieżyjącego dziadka. Nie spodziewałem się też, że będzie w takim stanie

ah... no i zdjątko:


Historia ma dwa radosne aspekty:
1. Spotkałem dziadka, który zmarł 20 lat przed moimi narodzinami.
2. Zaoszczędzone ok. 3 tys zł. za nagrobek (zadośćuczynienie to darmowy nagrobek z granitu).

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem