📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 10:49

#polak

O człowieku, który się nie cofał

konto usunięte2013-04-28, 20:52
Ta historia wymaga specjalnego wstępu, wstępu i przeprosin.

Polacy potrafią dokonywać rzeczy niebywałych. W 1995 roku Marek Kamiński dotarł z kolegą na nartach do Bieguna Północnego: 770 km w 72 dni, do Bieguna Południowego już samotnie na nartach 1400 km w 53 dni. Mówiła wtedy o tym cała Polska. Bardziej niesamowite i niebezpieczne wydają się jednak być wyczyny Jerzego Kukuczki, który w latach '80tych XX wieku wspinał się w spektakularny sposób, wytyczał nowe trasy, w trudnych warunkach, jego nieoficjalny wyścig z Reinholdem Messnerem śledziła także cała Polska. Niezwykłe były też wyczyny Krzysztofa Baranowskiego, który samotnie jachtem opłynął Świat.

Z drugiej strony często chyba pasjonujemy się wyczynami kogoś spoza Polskim mimo, że na naszym podwórku porównywalne wyczyny też są osiągane. Zgodnie z przysłowiem: "cudze chwalicie swego nie znacie i sami nie wiecie co posiadacie".

To będzie właśnie historia takiego wyczynowca.

Wstęp

Przepraszam i ze wstydem przyznaję, że powinniśmy byli tę historię opisać już kilka lat temu. Zajmowały się nią nawet tzw media masowe, ale my, skupieni na tym nazwijmy to "mierzalnym wyczynie" zupełnie jej nie zauważaliśmy. Stukała już do nas kilkukrotnie. W 2008 roku ktoś opowiadał mi historię jakiegoś człowieka, który biegał dystanse tak kosmiczne, że wydawało mi się to jakąś ściemą. W 2010 roku, dostaliśmy maila od jakiegoś sponsora, który proponował patronowanie medialne pewnej abstrakcyjnej biegowej podróży. Chyba musiało to zostać wtedy zupełnie niezauważone, czy zlekceważone bo nie otrzymał od nas odpowiedzi (za co niedawno go przepraszałem). Kiedy w czerwcu 2012 zostaliśmy nawet patronem medialnym książki nie rozumiałem wielkości dzieła, które zostało dokonane. Sprawa wróciła do mnie dwa dni temu.

Dwa dni temu odbyło się spotkanie w Warszawie ze Scottem Jurkiem. Scott barwnie opowiadał o swojej biegowej karierze. Niestety dopiero po rozstaniu ze Scottem przypomniałem sobie, że w 2007 roku, kiedy Scott wygrał Sparthathlon (wyścig na dystansie 246 km Aten do Sparty) drugim człowiekiem na mecie, był Polak. Zacząłem składać klocki w jedną całość. I nagle olśniło mnie. Że to ten sam Polak, którego książkę opisującą podróż, którą odbył 4 lata później mam w domu. Wiecie jaka była różnica pomiędzy Scottem Jurkiem a tym Polakiem? Poza tym, że Scott wygrał w czasie 23h12 min z nieco ponad godzinną przewagą ? A taka, że Scott do Grecji przyleciał samolotem. A Polak....... przybiegł do Grecji. Z Polski. Nazywał się Piotr Kuryło.


(na zdjęciu: podium Sparthathlonu z 2007 roku, w środku Scott, z prawej Piotr)

Ostatni Maraton

Piotr Kuryło napisał książkę, która dokumentuje jego chyba najbardziej ekstremalną wyprawę o jakiej słyszałem: wyprawę biegiem dookoła świata. Póki nie zaczniemy próbować realnie zastanawiać się, co się z tym wiąże będzie trudno nam dostrzec ekstremalizm zadania.

Tym bardziej, że co chwila dobiegają do nas informacje o różnych wydaje się szalonych przedsięwzięciach choćby z tego roku, kiedy dwóch młodych ludzi postanowiło przebiec Polskę z Południa na Północ.

Piotr Kuryło to nie był człowiek zamożny, którego znudziło zarządzanie własną firmą, w związku z czym postanowił przy pomocy zgromadzonych środków finansowych zorganizować sobie wyprawę zapewniając sobie wszelkie możliwe bufory bezpieczeństwa. Wprost przeciwnie.

"Zimą 2010 roku miałem dosyć mojego biegania. Złożyły się na to trzy sprawy. Pierwszą było to, że po ośmiu latach, w ciągu których fanatycznie uprawiałem bieganie, moja rodzina zubożała materialnie."

To materialne zubożenie martwiło go tak bardzo, że postanowił rzucić bieganie. Ale przed tym - stwierdził, że wybierze się w jeden, ostatni bieg, bieg dookoła Świata. Zaplanował trasę - najpierw przez Europę do Portugalii. Tam samolotem do Nowego Jorku, biegiem przez Stany Zjednoczone, z Zachodniego Wybrzeża samolotem do Władywostoku i stamtąd biegiem do rodzinnego Augustowa. Ponieważ nie był człowiekiem zamożnym, to przyjął, że będzie nocował w namiocie, gdzieś przy drodze. Dostał trochę pieniędzy od sponsora, firmy Ślepsk, co pozwoliło między innymi kupić bilet z Lizbony do Nowego Jorku. Ponieważ nie chciał być zależny od mostów postanowił, że będzie szybciej jeśli będzie biegł z kajakiem na kółkach, który będzie ciągnął za sobą.


Po kilku dniach, po przebiegnięciu około 400km pisał tak:

"Nogi miałem coraz słabsze, forma spadała. Spodziewałem się tego, podczas moich wcześniejszych wypraw przechodziłem podobny kryzys. Taki stan trwał zwykle, pogłębiając się, mniej więcej do dziesiątego dnia biegu".

Czy gdybyście po 400km biegu czuli, że słabniecie, nie zawrócilibyście? Być może wytrzymali by to tylko jacyś ultrasi lub adventureowcy. Piotr oczywiście biegł dalej.

Książka nie jest pisana barwnym językiem. Myślę, że gdyby Piotr skontaktował się najpierw z Chrisem McDougalem lub dowolnym innym pisarzem powstałaby z tego ciekawsza literacko pozycja. A tak jest to po prostu dokumentacja jego drogi.

Bieganie (czy pływanie kajakiem) to tylko jedna trudność. Do tego dochodzą przydrożne noclegi w namiocie, warunki pogodowe, ludzie, zwierzęta oraz naprawy psującego się sprzętu (wózków, łatanie dętek, butów). Po około 1000km pisał:

"W Niemczech deszcz dał mi nieźle w kość. Po niedługim czasie takiego biegu w ciągłym deszczu wszystko miałem mokre. Nawet moja goreteksowa kurtka całkiem nasiąkła wodą. Ulewy minęły po jakimś tygodniu kiedy ja wbiegałem właśnie do Holandii."

Nie zawrócilibyście, musząc biec ciągle w deszczu, potem w deszczu rozstawiać namiot i nocować w namiocie przy drodze z perspektywą jeszcze 19 tys km przed wami?

Co ciekawe biegnąc przez bogatą Europę czy potem Stany, doznawał znacznie mniej pomocy i życzliwości od ludzi niż biegnąc przez Syberię, gdzie zatrzymywało się przy nim wielu ludzi.

Płynąc kajakiem w Hiszpanii musiał ewakuować się przed zbliżającym się wodospadem i stracił większość dobytku, który ze sobą ciągnął, wraz z baniakiem wody, która na suchych i wielkich hiszpańskich pustych przestrzeniach decydowała o życiu. Po około 3000 km pisał:

"Obudziłem się wycieńczony a podczas drogi osłabłem jeszcze bardziej. Mój organizm był zupełnie odwodniony. Sikałem ciemnobrązowym moczem. Powinienem pić zdecydowanie więcej wody. Ledwo stawiałem kolejne kroki. .........Następnego dnia czułem się gorzej. Mocz był już ciemnobrunatny a każdy krok wiązał się z ogromnym wysiłkiem. Późno w nocy dotarłem do większego miasta. ........Rano gdy starałem się poruszać palcami u rąk wykręcały się one i kurczyły. To dawał o sobie znać brak magnezu. Znalazłem jakieś centrum handlowe i poczekałem przed wejściem na jego otwarcie. Kupiłem kilka gorzkich czekolad oraz wodę i przed sklepem urządziłem sobie śniadanie......W kolejnym sklepie - tym razem sportowym - sprawiłem sobie dwie pary butów. W tych, które miałem na nogach nie dało się już biec. Kupiłem także taką wielką torbę na kółkach, bo kręgosłup nadwerężony dźwiganiem plecaka bolał strasznie".

A przed nim jeszcze 17 tys km. Nie zawrócilibyście?

Nie będę już opisywał kolejnych historii, zainteresowanym polecam książkę, którą wydało wydawnictwo Bezdroża. To nie jest książka, która zachęca do biegania. Nie ma tam nic zachęcającego. To jest książka dla tych, którzy już rozumieją, że bieganie może stać się uzależniające, może stać się biegoholizmem, Piotr postanowił wyleczyć je megadawką samego biegania. (jedyna przerwa jaką miał to był okres od 5.02.2011 do 26.03.2011, Polonia amerykańska przekonała go do przeczekania w USA najostrzejszego okresu zimy, na który natknąłby się w Rosji)


Rosja

Każdy czytając tę książkę pewnie znajdzie dla siebie coś innego. Mi podobało się szczególnie swoiste posłannictwo, które czynił Piotr. Po drodze, zwłaszcza w Rosji otrzymywał od ludzi różne dary, na przykład kiełbasę. Potem tą sama kiełbasę darował komuś napotkanemu dalej. Na Syberii spotkał człowieka, który szedł szukać pracy do oddalonego o 300 km miasta. Ten człowiek nie był w stanie utrzymać tempa Piotra więc został, ale jakiś czas później, kiedy koło Piotra zatrzymał się jakiś mężczyzna oferując pomoc, Piotr poprosił aby ten pomógł człowiekowi, który idzie kilkanaście kilometrów wcześniej, jakiś czas potem mijał Piotra z pasażerem. Kilka tygodni potem stała przy drodze dziewczyna sprzedająca miód, na pustej drodze, przy hulającym wietrze. Miód kosztował 800 rubli, Piotrowi wydało się to za drogo, ale zrobiło mu się żal dziewczyny, zawrócił i kupił miód. Wieczorem tego dnia obcy mężczyzna wręczył Piotrowi 5000 rubli. "Kto rzuci za siebie znajdzie przed sobą" - pomyślał Piotr.

Książka nie epatuje jakimś megabohaterstwem, choć jestem pewien, że mogłaby, gdyby tylko przy jej pisaniu pomagał jakiś wprawny pisarz. Cała wyprawa ma w tle cel wyższy: "Dla pokoju" co mimo nie wątpię szczerych chęci autora wygląda trochę jak na siłę dorabiana ideologia. Piotr był biegoholikiem i to wystarcza, jako powód do biegania. Nie wątpię, że chęci Piotra były szczere ale sposób opisywania niezbyt fortunny. Nie znajdziecie tam także żadnych porad treningowych. Wszystko co możecie znaleźć, to podziw i szacunek dla tego jaką siłę miał w sobie ten człowiek.

Piotr rzucił bieganie. Rozmawiałem z jego żoną i rzeczywiście nie biega. Ale nie znaczy to, że nic nie robi. Właśnie .........płynie kajakiem pod prąd Wisły, wyruszył z Gdańska, płynie do źródeł Wisły pod hasłem "Zawsze pod Prąd" - ta akcją chce zwrócić uwagę na problemy ludzi niepełnosprawnych. W Niedzielę, 21 października dotrze do Warszawy. Będzie go można spotkać około 15:00 gdzieś w okolicy nadbrzeża przy Stadionie Narodowym, będziemy jeszcze o tym informować.

Jeśli ktoś ma ochotę, to namawiam na wspólne powitanie Piotra Kuryły w Warszawie. Po spotkaniu ze Scottem Jurkiem długa kolejka czekała aż Scott złoży autograf w swojej książce. Ja mam chyba 8 egzemplarzy książki Piotra Kuryły i Ci, którzy przyjdą otrzymają ją ode mnie i myślę, że Piotr się w niej podpisze.

Tutaj - możecie śledzić gdzie w danym momencie znajduje się Piotr: http://piotrkurylo.com/#!/blog


źródło: http://www.wykop.pl

PATRIOTYZM. Czym dla mnie jest?

konto usunięte2013-04-14, 14:40
Różni ludzie odpowiadają o własnym rozumieniu patriotyzmu.





Alkoholowy karambol

konto usunięte2013-04-11, 10:33
Rano na drodze E18 w okolicach Liertoppen w Norwegii doszło do tragicznego wypadku, w którym zginęła jedna osoba, a kilka zostało ciężko rannych. Według pierwszych ustaleń norweskiej policji sprawcą jest polski kierowca.


Z porozbijanego polskiego samochodu wysypały się dziesiątki puszek z piwem oraz butelki z alkoholem, co widać na opublikowanych przez norweskie portale filmach. „Na miejscu czuć silny zapach alkoholu” – napisał portal dziennika „VG”
Tuż po wypadku miejscowa policja poinformowała za pomocą Twittera, że poszukuje osoby, która uciekła z miejsca zdarzenia – pisze „Aftenposten”. W akcję zaangażowano psy tropiące oraz helikopter. Wkrótce w okolicach centrum handlowego aresztowano mężczyznę. Prawdopodobnie chodzi o polskiego kierowcę bordowego renault.

Widać że ziomek wiózł żubry dla kumpli

Janusz Żurakowski - polski as lotnictwa

konto usunięte2013-04-06, 19:53


Janusz Żurakowski herbu Sas (ur. 12 września 1914 w Ryżawce na Ukrainie Naddnieprzańskiej, zm. 9 lutego 2004 w Barry's Bay, Ontario, Kanada) – podpułkownik pilot Wojska Polskiego II RP, pilot doświadczalny, brat konstruktora lotniczego i pilota, mgr inż. Bronisława Żurakowskiego.
Jan Żurakowski siadł za sterami samolotu w wieku piętnastu lat. W 1935 ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Lotnictwa, a dwa lata później Szkołę Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie (X promocja, 12 lokata). Po promocji przydzielony został do 161 Eskadry Myśliwskiej 6 Pułku Lotniczego we Lwowie. W marcu 1939 przeniesiony został do Ułęża, na stanowisko instruktora. Był honorowym członkiem Klubu Pilotów Doświadczalnych w Polsce, z legitymacją nr 2. Brał udział w kampanii wrześniowej 1939, następnie przedostał się do Wielkiej Brytanii i służył w RAF. Od 5 czerwca do 28 grudnia 1942 dowodził 316 Dywizjonem Myśliwskim Warszawskim. W 1943 awansowany na kapitana, przydzielono mu funkcję zastępcy dowódcy skrzydła w Northolt. Otrzymał wiele odznaczeń bojowych za udział w misjach na terenie Niemiec oraz w Bitwie o Anglię, m.in. Virtuti Militari i Krzyż Walecznych (trzykrotnie).



Końcowy okres wojny spędził w Imperialnej Szkole Pilotów Doświadczalnych w Boscombe Dawn (Anglia). Był oblatywaczem większości typów myśliwców RAF oraz samolotów brytyjskiej i amerykańskiej marynarki wojennej. Znany z umiejętności wykonywania akrobacji powietrznych, opracował i wykonał nowe figury – Zurabathic Cartwheel i Falling Leaf, wcześniej w oczach fachowców uchodzące za niemożliwe do wykonania. Jego pokazy akrobacji w Farnborough przeszły do legendy. Pobił także rekord szybkości przelotu na trasie Londyn-Kopenhaga-Londyn. Oblatał blisko sto nowych konstrukcji lotniczych.
Wojnę zakończył mając na koncie 3 zwycięstwa pewne, 1 prawdopodobne oraz 1 samolot uszkodzony, co dało mu 75. miejsce na Liście Bajana.
Od 1952 mieszkał w Kanadzie. Pracował jako pilot doświadczalny w zakładach Avro Canada, był pierwszym pilotem testującym pierwszy kanadyjski myśliwiec przechwytujący CF-100 Canuck, uchodzący za jeden z najnowocześniejszych w latach 50., na którym jako pierwszy lotnik w Kanadzie pokonał barierę prędkości dźwięku oraz osiągnął prędkość 1000 mil na godzinę. W marcu 1958 rozpoczął testowanie myśliwca przechwytującego CF-105 Arrow. W zgodnej opinii fachowców był to najlepszy ponaddźwiękowy samolot myśliwski tego czasu, wyposażony w najnowocześniejszą aparaturę nawigacyjną i łącznościową oraz elektroniczne kierowanie ogniem.




W lutym 1959 roku zapadła niewyjaśniona ostatecznie do dnia dzisiejszego decyzja o wstrzymaniu programu budowy CF-105 Arrow. 13 tysięcy pracowników Avro i Orenda Engines zostało zwolnionych z pracy. Zniszczono dziesiątki tysięcy rysunków konstrukcyjnych i planów samolotu. Samolot, który miał szanse zmienić stan wyposażenia lotnictwa myśliwskiego państw NATO w okresie zimnej wojny – przestał istnieć, a Żurakowski odszedł od pracy w lotnictwie, prowadził popularny wśród Polonii ośrodek wypoczynkowy Kartuzy Lodge w Barry's Bay.


Odznaczenia (lista niepełna)

Krzyż Srebrny Orderu Wojennego Virtuti Militari
Krzyż Komandorski Orderu Zasługi RP
– 1999
Krzyż Walecznych – trzykrotnie Wyróżnienia

Wyróżniony m.in. członkostwem honorowym Międzynarodowego Stowarzyszenia Pilotów Doświadczalnych w Los Angeles, które umieściło jego imię na liście najwybitniejszych lotników wszech czasów.
Wyróżniony tytułem "Pioniera lotnictwa kanadyjskiego" i członkostwem lotniczego "Hall of Fame" w Kanadzie. Za zasługi otrzymał niezwykle cenny puchar McKee Trophy.
Odznaczony Honorową Odznaką Nr 2 Klubu Pilotów Doświadczalnych w Polsce.
Miasto Edmonton nadało mu swoje odznaczenie Order Lotu.
Jego imieniem nazwano jeden z budynków lotniczego ośrodka doświadczalnego w Albercie.
Miasto Barry’s Bay otworzyło park im. Żurakowskiego wraz z jego pomnikiem i modelem samolotu CF-105 Arrow.
W 1996 wydano srebrną monetę o nominale 20 dolarów kanadyjskich z jego wizerunkiem.
Wiele drużyn harcerskich nosi imię Żurakowskiego.





Na polskim rynku wydana została biografia Żurakowskiego: Janusz Żurakowski. Legenda przestworzy

Polak wie co dobre :D

konto usunięte2013-04-03, 22:07
Idzie Polak, Niemiec i rusek przez pustynię do zakonu.
Na wejściu trzeba było zrobić coś z c🤬jem
Strażnik się pyta Ruska kim był z zawodu.
Rusek na to, że drwalem to mu obcięli penisa.
Niemiec był ślusarzem i mu zeszlifowali penisa.
Polak się śmieje.
strażnik pyta:
- Czemu się śmiejesz?
Polak na to:
- Ja pracowałem w wytwórni lizaków
Z cyklu Sadol uczy i bawi.

Słowem wstępu.
W poprzednim filmiku autor pokazał jak w amerykańskim/kanadyjskim trucku zmienia się biegi. Tym, którzy nie widzieli pierwszej części polecam koniecznie filmik żeby załapać zasadę działania: watch?v=p8HH2uMpPyc




Uprzedzam pytanie.
Tak, da się tak jeździć osobówką. Próbowałem na swoim aucie i na dwóch busach. Wszystko się da, skrzynie i sprzęgło całe Kwestia wyczucia. Ciekawe urozmaicenie jazdy.
Na dowód film od autora.
watch?v=zACckMLSnP8

Polecam też kanał autora. Ciekawie rozprawia o pracy i życiu w Kanadzie.

Stanisław Skalski - Spętany Anioł

konto usunięte2013-04-01, 8:09


Film poświęcony Stanisławowi Skalskiemu. Uczestnikowi bitwy obronnej 1939, bohaterowi bitwy o Anglię, dowódcy słynnego Polskiego Zespołu Myśliwskiego(cyrk Skalskiego). Skalski także był torturowany przez UB po powrocie do kraju. Otrzymał wyrok śmierci który został anulowany w 1956 roku.

Tutaj inny artykuł o Skalskim:
sadol.pl/stanislaw-skalski-as-polskiego-lotnictwa-vt176159.htm
Z racji iż sadistic jest stroną o poglądach również politycznych i etnicznych, postanowiłem wstawić tutaj tę informację odnoszącą się do jutrzejszego dnia.



23 III - to dzień w którym na Węgrzech oraz w Polsce obchodzony jest dzień wzajemnej przyjaźni naszych narodów. Kto przecież nie słyszał słynnego zawołania: "Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki", które również obowiązuje na Węgrzech: "Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát". Ta rymowana regułka świadczy o przyjaźni i pokrewieństwie naszych narodów, choć my to Słowianie a oni Hunowie.

Historia: cyt wiki: "Węgrzy zajmowali szczególne miejsce w opiniach Polaków. Sympatia ta opierała się na głębokim przekonaniu Polaków o podobieństwie charakterów narodowych polskiego i węgierskiego, a wyrażającym się w porzekadle "Polak, Węgier dwa bratanki ...". Przysłowie mówi o specjalnym związku między dwoma europejskimi narodami i jest ewenementem niemającym podobieństw w żadnych innych relacjach, tak obecnie jak i wcześniej, względem dwóch narodów. Pierwotny tekst miał następujące brzmienie: "Węgier, Polak dwa bratanki i do konia i do szklanki. Oba zuchy, oba żwawi, niech im Pan Bóg błogosławi."

Nasze narody szczególnie połączyła osoba Ludwika Węgierskiego króla Polski i Węgier, którego matką była Elżbieta Łokietkówna, córka naszego Łokietka. Od tego czasu nasze narody cechowała wspólna więź i pomoc, która szczególnie objawiła się na trochę przed II wojną światową, kiedy to Węgrowie odmówili Hitlerowi ataku na Polskę z ich ziem. Zaminowali również swoje tunele kolejowe i mosty, które mieli wysadzić, jeśli Hitler jednak by chciał przeprowadzić atak. My Węgrom natomiast odwdzięczyliśmy się pomagając im wyrwać się z pod jarzma komunizmu, oraz wcześniej nasz generał Józef Bem przewodniczył powstaniu węgierskiemu w latach 1848-1849 i jest bohaterem narodowym Węgrów. Towarzyszyliśmy im również podczas wyborów prezydenckich w 2010 roku.

Dzień przyjaźni, który ma jutro miejsce został ustanowiony 12 Marca 2007 roku z inicjatywy węgierskiej przy aprobacie wszystkich posłów (każdy głosował na tak), oraz później 16 Marca przez nasz sejm. Jest on dniem unikatowym na całym świecie, gdyż tylko nasze narody obchodzą tego rodzaju święto. Dzień ten nie jest niestety wolny od pracy. Tak więc postarajmy się jutro godnie go uczcić przekazując informację znajomym.

Jako ciekawostkę dodam, że większość patriotycznych filmików na YT naszego kraju cieszy się względami Węgrów i analogicznie ich filmiki naszymi.
- Jaka jest różnica między Polakiem a Ślązakiem?

- Zasadnicza. Z tak ważnym pytaniem ''JAK ŻYĆ'', Polak zwraca się do psychologa, a Ślązak do proktologa.

Polak potrafi-traktor silnik WSK125

konto usunięte2013-02-25, 20:47
Tak jak w temacie, moze nie jest to nic sadystycznego. Mam nadzieje , ze komuś się spodoba własna myśl techniczna. Silnik od WSK 125, skrzynia fiat 126p.

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem