#pirat

Tak należy postępować z piratami drogowymi!

m................a • 2014-02-03, 20:43

Sporo ostatnio się dzieje wokoło bezpieczeństwa drogowego. Wszyscy doświadczamy tego, że samochodów przybywa szybciej niż dróg, nasz pośpiech jest spory i wiadomo - nie zawsze jesteśmy aniołkami. Co jednak odróżnia zwykłego użytkownika drogi od bandyty drogowego? Zachowanie i świadomość, że nie ma już anonimowości na drodze.
Patrząc na kolejne wiadomości pełne obrazów z wypadków, patrząc na rodziny ofiar, ma się wrażenie, że to gdzieś daleko, że to nas nie dotyczy, że ci źli ludzie, bandyci drogowi, co postępują bezmyślnie i źle, to są gdzieś tam, w Rybniku, Kamieniu Pomorskim czy Poznaniu. Czyli daleko.

Nic bardziej mylnego. Bandytyzm drogowy nie jest cechą specjalną. Nie ma z tego szkoleń i z tym się człowiek nie rodzi. "Road rage" (z angielskiego "drogowa wściekłość" albo "agresja drogowa") jest wynikiem splotu braku kultury osobistej oraz przekonania, że w samochodzie taki delikwent jest niezniszczalny. Wówczas takiemu pacjentowi zdaje się, że może dosłownie wszystko a konsekwencje poniosą wyłącznie inni. Tak, pierwsze konsekwencje ponoszą inni. Lecz finalnie wracają one do sprawcy. I o tym jest poniższy tekst.

Zdarzenie

Sierpień 2012, poranny korek, ul. Jagiellońska przy FSO (przedłużenie Modlińskiej), w stronę Ronda Starzyńskiego. Mój raport kwartalny zamknięty, prezentacja skończona, konferencja dopiero jutro. Luz, wyciszenie. Jedziemy z Małżonką do pracy, ładny dzień, bez pośpiechu, dość dużo samochodów. Dla odmiany bierzemy mniejszy samochód, jedziemy, ale nie szybciej niż 40 km/h, szybciej się nie da. Nerwowo jadący obok pan w swoim Audi A4, nagle zjeżdża na nas z pasa obok, spychając nas z pasa. Trąbię. Kierowca Audi nic sobie z tego nie robi. By uniknąć kolizji lądujemy na pasie zieleni. Pierwsza myśl: cholera, co za kretyn. Ale OK, zdarza się. Szczęśliwie jechaliśmy drobnym pojazdem Małżonki, bez pośpiechu, więc i na pasie zieleni wylądowaliśmy bez większych konsekwencji. Opony po krawężniku całe. Kierowca Audi uciekł. Możemy jechać dalej, choć już zaczynamy żałować, że trzeba było wziąć większy samochód.

Poprawka, bo einmal ist keinmal

Zjeżdżamy z powrotem na asfalt. Jedziemy w stronę Starzyńskiego. Układ ruchu pojazdów na poszczególnych pasach ruchu powoduje, że jadąc środkowym pasem wyprzedziliśmy kierowcę Audi. Ignoruję go, robimy telefonem foto tablicy rejestracyjnej, jedziemy dalej. Pan z Audi zareagował źle na foto pojazdu. Nadal mamy dużo czasu, korek, szumi klimatyzacja, jedziemy.

Ku mojemu zdumieniu kierowca Audi, na wysokości ul. Kotsisa, ponownie wykonał taki sam manewr. Tym razem wjeżdża w nas na wysokości błotnika, słyszymy huk, wciskam hamulec, Audi wjeżdża przede mnie i bez powodu/przyczyny zmusza mnie do nagłego hamowania. Praktycznie do zera. Być może ten pan nie lubi Yarisów na lewym pasie, być może mnie z kimś pomylił albo też moja Żona się jakoś naraziła, kto wie?

Przelatuje mi przez głowę, że może jedziemy służbówką i pacjent z Audi nie lubi firmy na burcie samochodu. Ale nie, sprawdzam kolor - jedziemy prywatnym. Mam absolutną pewność, że tym razem zrobił to celowo, rozmyślnie. Mamy też pewność, że mamy do czynienia z bandytą. Sprawca po raz drugi ucieka a Yaris 1.2 jest dość słabym bolidem pościgowym. W mojej głowie pojawia się myśl: "Mamy małe dzieci. Trzeba Żonie koniecznie zmienić samochód na większy".

... ciągle w tym samym korku

Bandyta przepycha się między samochodami przed nami. Zmieniając pasy zyskuje 2 może 3 pojazdy, kosztem kolejnych wymuszeń. Wyprzedzone przez niego samochody zmieniają pas na skrajny prawy. Wygląda, że kierowca Audi jest pod wpływem alkoholu albo dragów (narkotyków), dzwonię więc na 112. Policja mówi, że już wysyła ekipę do interwencji. I żebym się nie rozłączał, udzielając informacji, gdzie sprawca się udaje. Tak przejechaliśmy w porannym korku kolejne 500 metrów. Naiwnie myślę, że Policja wyjedzie ze swojej bazy na Jagiellońskiej (za dużo filmów o szlachetnej i sprawnej Policji).

Na wysokości Jagiellońska 78 (na wysokości stacji Neste/Shell) sprawca ponownie hamując bez uzasadnienia, zmusza mnie do zjazdu na pas do skrętu w lewo. OK, nic nie zrobiłem a problem narasta, więc trzeba to jakoś odsunąć od siebie. Nie ma sprawy, zjeżdżam i dojeżdżamy obaj do końca mojego pasa. Pirat z Audi bawi się dobrze: zablokował mi możliwość zjazdu z niego, zatrzymując bez przyczyny swój pojazd i blokując przejazd nie tylko naszej Toyoty, ale też innych samochodów, trąbiących za nim. Rusza dopiero po serii klaksonów kierowców widzących te zdarzenia.

Policja w telefonie mówi, że jedzie. Kiedy będzie - nie wiadomo, czyli pewnie nigdy. Myślę sobie: "ciekawe debilu, czy do mojego terenowca też byś tak startował?"

Dość tego!

Na najbliższym skrzyżowaniu, 300 metrów dalej, samochody zatrzymują się na światłach. Biedny Yaris. Absolutnie świadomie forsuję pas rozdzielający, wjeżdżam przed Audi, tarasuję przejazd stojącemu bandycie (na światłach przy ul. Golędzinowskiej). Miara się przebrała. Wysiadłem z pojazdu i ze słuchawką przy uchu poinformowałem sprawcę, że wezwałem Policję, że uciekł z miejsca kolizji i że czekamy na jej przyjazd. Na te słowa kierowca Audi cofa a następnie, wymuszając pierwszeństwo na innym kierowcy, gw🤬townie rusza i ucieka z miejsca zdarzenia.

Oki-doki. To nie jest film o dzikim zachodzie, więc spotkamy się wkrótce w innej scenerii i poznamy się bliżej. Sprawę zgłaszamy tego samego dnia na Policję a ponieważ nic nie wiemy o bandycie, składamy to do Drogówki, na ul. Waliców w Warszawie.

Drogówka 1, jak ze Smarzowskiego

Rozpoczyna się zaskakujący splot wydarzeń. Drogówka zbiera zeznania. Po zebraniu zeznań obu stron policja uznała, że wersja Jerzego T. (bandyta z Audi) versus zeznania mojej Żony i moje wykluczają się. To zrozumiałe, sprawca przyjął taką linię obrony. Mała uwaga formalna: zeznając w charakterze świadka, świadek ma obowiązek mówić prawdę i zostaje pouczony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań. Jeśli więc treść zeznania różni się od rzeczywistości, sugeruje to, że ktoś złożył fałszywe zeznania. Jednak okazuje się to nieistotne: oto na podstawie rozbieżnych zeznań Policja uznała, że brak jest podstaw do wniesienia wniosku o ukaranie do Sądu (to błąd, Policja, w przypadku wątpliwości, ma obowiązek skierować sprawę do Sądu).

Pan w swoich zeznaniach oczywiście nie przypomina sobie niczego, jednakowoż doświadcza nagłego olśnienia i zeznaje, iż pamięta, że groziłem mu prawnikiem (no cóż, ostrzeżenie to zrealizowałem, o czym mowa poniżej).

Odmowa Policji skierowania sprawy wniosku o ukaranie to jawne kuriozum: w trzech akapitach odmowy nie ma żadnego z obowiązkowych pouczeń, dotyczących trybu odwołania czy praw do wniesienia samodzielnego wniosku o ukaranie. Dla Policji sprawa szybko okazała się zamknięta. Złożyłem wniosek o dostęp do akt (każdy ma takie ustawowe prawo). Odmowa. Złożyłem zażalenie na odmowę dostępu do akt. Bez skutku, drogówka ma centralnie w du..ie Ustawę o dostępie do informacji publicznej.

Szkoda mi czasu na wniosek do Sądu Administracyjnego, moim celem jest dopaść sprawcę a nie walka z Policją. No to skarga do komendanta głównego Policji. Cisza. Dziwne.

Bandyta

Nie odpuszczam. Jerzy T. z Audi przecież nie wziął się znikąd. Miałem szczęście do wybitnych nauczycieli i wychowawców (Profesor Winczorek byłby dumny widząc, jak doprowadzam sprawy do końca), oni zawsze mówili, że najciekawsze case'y to te pozornie nierozwiązywalne. Tracąc zaufanie do bezstronności Policji, postanowiłem sam sprawdzić kim jest sprawca. Bo jeśli Komenda Stołeczna Policji tak bardzo mu sprzyja a Wydział Ruchu Drogowego traktuje, że pana Jerzego T. nie ma, to musi być ku temu powód. Jaki?

Drogówka 2, 3 i 4

Po dwóch kolejnych wizytach w Wydziale Ruchu Drogowego w Warszawie odkryłem, że radca, podpisujący odmowy do mnie, unika kontaktu ze mną jak ognia a moje zainteresowanie sprawcą wywołuje rosnący popłoch pomiędzy Policjantami. Funkcjonariusze mają pecha i to podwójnie: pracuję bowiem w sąsiednim wieżowcu i więc w przerwie obiadowej zamiast na schabowego, wpadam sobie na do drogówki na ul. Waliców, a po drugie - z racji innych obowiązków znam Policję od środka.

Przy drugiej wizycie jasno wskazałem, że chcę się spotkać z Komendantem WRD (Wydział Ruchu Drogowego). Policja na Waliców ponownie wzywa i przesłuc🤬je moją Żonę, co kończy się awanturą, gdy przesłuc🤬jący ją policjant spisując jej zeznania usiłuje podważać moje zeznania (tak, tak, to się dzieje naprawdę). Zachodzę w głowę: kim jest Jerzy T. do cholery?

Kolejni funkcjonariusze przekazują sobie mnie niczym gorący kartofel a wszystkie moje spotkania z kolejnymi Policjantami były poprzedzane długimi konsultacjami za zamkniętymi drzwiami (czyli np. idziemy do jakiegoś oficera, po czym 10 minut czekam na korytarzu, a w tym czasie mój prowadzący i oficer, z którym zaraz mam się spotkać, gadają w gabinecie). Finalnie, przy czwartej wizycie, trafiam do zastępcy komendanta WRD. Ten obiecuje, że sprawdzi i oddzwoni. Oddzwonił? Oczywiście nie. Zrozumiałem: Policji nie zależy im na wyjaśnieniu sprawy oraz ukaraniu sprawcy. To kim wobec tego jest sprawca?

W międzyczasie samodzielnie identyfikuję kim jest bandyta z Audi, w końcu świat nie jest duży. Dużo grzebania. Wiem już, kim jest. Ale nie uprzedzajmy zdarzeń. Nie jest to wiedza budująca i przez pewien czas, parę dni, nie wiedziałem, co z tym począć. Do czasu, czasem jednak potrzeba konkretnego bodźca, by zrozumieć, że nie wolno takich spraw zostawiać samych sobie.

Warszawa nocą

Tydzień później, centrum Warszawy. Bez wyraźnego powodu, zatrzymuje nas do kontroli nieoznakowany pojazd Policji, w środku dwóch nieumundurowanych ludzi. Spieszymy się na umówioną wizytę do lekarza, Żona jest w zaawansowanej ciąży, mówimy o tym na wprost.

Panowie dokładnie przeszukują cały samochód, przez 40 minut oglądają schowki, o których już dawno zapomniałem, że istnieją. Na pytanie o powód kontroli coś tam burczą pod nosem. Nabierają bystrości na pytanie czy mają nakaz przeszukania pojazdu. W zamian pytają, czy potrzebuję większych problemów. Nie potrzebuję, jeśli chcą odkręcać koło zapasowe - proszę bardzo. Puszczają nas wolno, bredząc coś o narkotykach, które to "stają się społecznym problemem".

Po spisaniu numerów odznak sprawdzam smutnych panów po swojemu. Dostaję zwrotną informację, że byliśmy sprawdzani przez Wydział Poszukiwań Celowych i Identyfikacji Osób Komendy Głównej Policji. To są ci panowie, co szukają np. zbiegów z aresztu.

Pamiętam BARDZO wyraźnie swoją myśl z chwili, gdy dostałem potwierdzenie tożsamości nieumundurowanych panów: "Nie misiu, tobie w tym Audi zdaje się, że jesteś anonimowy. Ale już teraz wiem, kim jesteś i teraz (...) ja z tobą zatańcuję".

Funkcjonariusz

Rzeczywistość, kiedy mówimy "sprawdzam" okazuje się być ciekawa. Oto bowiem sprawca zdarzeń opisanych wyżej, Jerzy T., absolutnie nie jest w Policji osobą anonimową. Przez 35 lat pracował w resorcie MSW, a w trakcie swojej pracy był m.in. szefem/komendantem Szkoły Policyjnej w Słupsku a następnie wysoko postawionym oficerem Komendy Głównej Policji w Warszawie. Brzmi znajomo.

W 2006 roku, roku weryfikacji służb, opisywany sprawca, mówiąc językiem korporacji: "wybrał drogę kariery poza strukturami firmy". Mieszka wówczas na policyjnym osiedlu w Legionowie. Jest rzeczą niemożliwą, by dla szefostwa Komendy Stołecznej Policji był osobą anonimową. Tym bardziej, że charakterystyczny samochód sprawcy regularnie spotykam zaparkowany pod siedzibą Komendy Stołecznej w Pałacu Mostowskich, na parkingu niedostępnym dla zwykłych obywateli.

Zawodowo Jerzy T. pracuje dziś w WOPR jako prezes tej instytucji, ma usta pełne frazesów o bezpieczeństwie, w rzeczywistości jednak ucieka z miejsca zdarzenia, jakie powoduje w ruchu drogowym. Swoją rozprawę doktorską, którą obronił niespełna rok temu na Wyższej Szkole Policji w Szczytnie, poświęcił roli WOPR w bezpieczeństwie państwa. Ciekawe jak smakuje taki dysonans? Czy Jerzy T., bandyta drogowy, może cokolwiek powiedzieć o bezpieczeństwie?

Sąd w Legionowie 1

Dobrze. Policja nie może / nie chce pomóc. Nie ma problemu. Zidentyfikowałem sprawcę. Składam do Sądu Rejonowego w Legionowie wniosek o ukaranie. Klasycznie, po kolei: kto składa, przeciwko komu, adresy, dane, okoliczności zdarzeń, dowody, wniosek o grzywnę, foto pojazdu. Prezes Sądu w Legionowie zwraca mi wniosek bez rozpoznania, w celu cyt. "wskazania nazwiska osoby obwinionej". Ki czort, nazwisko T. powoduje aż takie bielmo?

Sąd w Legionowie 2

Składam więc ponownie wniosek o ukaranie sprawcy. Tym razem Sąd w Legionowie dla odmiany stwierdza, że nie jest właściwy miejscowo i kieruje sprawę do rozpoznania do Warszawy. Gwoli uzupełnienia: Jerzy T. jest obecnie mieszkańcem gminy Jabłonna, podobnie jak ja. Prawnik konsultujący moje decyzje mówi: "ej chłopie, no to są już jakieś jaja, oni grają na przedawnienie orzeczenia, licząc, że mu się upiecze. Użyj swojej perswazji w Sądzie w Warszawie". Używam.

Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi Północ

Sądy w Warszawie, są bardzo obciążone. Sąd Warszawa Praga Północ taka właśnie jest i Prezes Sądu w Legionowie, kierując wniosek właśnie tam, wie o tym na 100%. Mimo to, obciążony Sąd w Warszawie działa szybciej, niż Sąd w 50-tysięcznym Legionowie.

Sąd w Warszawie nie ma wątpliwości i po analizie akt wydaje wyrok skazujący sprawcę, rozszerzając kwalifikację czynu o kolejny paragraf. Wyrok i grzywna 1.000 zł uprawomocniły się w grudniu 2013. Na Gwiazdkę przypilnowałem, by grzywna poszła do egzekucji bez zwłoki a wpis o wykroczeniu - do ewidencji punktów. Żona dostała nowy, duży i ciężki samochód, wyposażony w kamerę. Causa finita.

Po co to piszę?

Z trzech powodów: Po pierwsze: bandytów drogowych należy bezwzględnie zgłaszać Policji dla naszego wspólnego dobra. Zawsze. Odpuszczanie im, to milcząca zgoda na tragedię gdy nie powstrzymany w porę głupiec zrobi krzywdę komuś innemu. Nam szczęśliwie udało się wyjść bez szwanku, lecz doczytajcie do końca.

Nie zostawiajcie przemocy drogowej samej sobie, bo każde takie wykroczenie może wrócić przeciwko Wam lub Waszym bliskim. Nie musicie mieć nagrania wideo, wystarczy Wasze zeznanie + świadek. Bandytę drogowego powinniśmy zaciągać za każdym razem do Sądu i wyrokami sądowymi eliminować takie zachowania.

Po drugie: Policja i Sąd w Legionowie nie zawsze potrafią lub chcą sprostać sytuacji. Pamiętajcie więc, że Policja jest jedynie elementem większej układanki i pracują tam ludzie tacy, jak my. Zdarzają się więc i przyzwoici, fajni Policjanci, ale też bywają sfrustrowani, źli i nieprzygotowani funkcjonariusze, broniący "swoich" w imię źle pojmowanej solidarności zawodowej (świetnym tłem do mojego pisania jest lecący właśnie na ekranie obok "Dom Zły" w TVP1 Wojtek Smarzowski trafnie pokazuje, czym kończy się przyzwolenie na zło). Dlatego pilnujcie swoich praw i czytajcie to, co podpisujecie; Policjant w Polsce nie zawsze czuje potrzebę by Wam pomóc.

Po trzecie: panie Jerzy T., teraz będzie do pana. Otóż poświęciłem nieco czasu na obejrzenie jak się Pan zachowuje na drodze w inne dni, w innych częściach miasta i na trasie w Polsce. Warszawa to nie jest duża wieś - mieszkamy blisko siebie, pracujemy nie tak daleko od siebie i wszyscy przez kogoś się znamy. Jeździmy tą samą trasą, o podobnych porach a rejestrację w służbowym Audi ma pan jedną. Do tego znajdzie pan jeszcze interesującym post scriptum, jak sądzę.

I powiem panu na wprost: dla pana, byłego funkcjonariusza służb, 180 km/h na oznakowanym obszarze zabudowanym w drodze do Piotrkowa Trybunalskiego jest tak samo łatwe, jak tarasowanie całego chodnika na Mokotowie tuż przed wejściem do budynku. Wymuszanie pierwszeństwa przy zmianie pasa na ul. Belwederskiej jest dla równie pana łatwe i powtarzalne jak przejazd przez czteropasmowe skrzyżowanie na "żółtym". Dlatego już dawno powinien pan stracić prawo jazdy za to, co pan robi na drodze, bo sprowadza pan niebezpieczeństwo w ruchu drogowym na innych uczestników ruchu (co nie umknęło uwadze Sądu w Warszawie). Robi Pan to nawet na ulicy Leśnej w Jabłonnie.

Gdybym był mściwy, już dawno by pan to prawo jazdy stracił.

Nie potrzebuję tego. W zamian chcę czegoś innego: niech się pan zastanowi, że na tych ulicach nie jest pan sam. I że duża część z nas, zwykłych kierowców ma w samochodach kamery. Niech pan nie powtarza więcej swoich wybryków, bo bycie byłym policjantem nie daje panu glejtu na bezkarność.

PS. Czy wie pan, że w ramach swojej pracy, bywam korporacyjnym sponsorem WOPR? I to takim z prawdziwego zdarzenia, bo nawet pan się chwali współpracą ze mną? Dlaczego nie zatrzymałem tej współpracy? Wie pan, jedyne co nas łączy, to woda; dla Pana to pomysł na utrzymanie się w fotelu prezesa WOPR. Dla mnie to kwestia bezpieczeństwa na wodzie, bardzo ważna sprawa dla wielu dla wielu ludzi związanych z wodą.

Cała reszta nas różni, a zwłaszcza podejście do bezpieczeństwa na drodze oraz kwestie zwyczajnej przyzwoitości. Więc jak będzie pan kupował następne łodzie, niech pan pomyśli, że zgoda na ich sfinansowanie przeszła przez moje biurko.

Powinien pan wreszcie zatrybić, że wbrew temu co się panu zdaje, Warszawa to mała wieś, Jabłonna to raptem 4 skrzyżowania. Zegrze to nie Atlantyk a Modlińska - to nie Meksyk.

I nie jest pan już anonimowy.

Dla niedowierzających: prawomocny wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ w Warszawie, VIII Wydział Karny, ul Terespolska z dnia 23 października 2013, SSR Janusz Pelczarski, sygnatura Akt: VIII W 324/13. Akta zawierają karty sprawy II W 1227/12 "prowadzonej" przez Sąd w Legionowie. Czytelnia akt na ul. Terespolskiej jest czynna od 8:00 do 15:00, akta można zamówić na poczekaniu, koszt: 0 zł, konieczny dowód osobisty.

(*) - List nadesłał Marcin. Staraliśmy się skontaktować z kierowcą, który jest niechlubnym bohaterem tego listu. Niestety bez rezultatu.

INTERIA.PL

Kozaki w Audi

w................k • 2014-01-06, 0:35
Panowie w Audicach królowie szos. Najbardziej przykre jest to, że czarne Audi jechało spokojnie do czasu, gdy zostało wyprzedzone przez srebrne. Oczywiście godność nie pozwoliła by dalej zostać w tyle i trzeba było go gonić...

przejście: 200zł + 10 pkt
podwójna ciągła: 200zł + 5pkt



Nie mam nic ani do Audi, ani do BMW, bo nie można generalizować, ale niestety większość ludzi jeździ nimi tak jak na filmikach to widać. To, że nic nie jechało z naprzeciwka i że nie było w pobliżu pieszych to dla mnie żadne usprawiedliwienie, tym bardziej jak jedzie się w korku i i tak za wiele się nie ugra takimi durnymi manewrami.

Mój pierwszy post, materiał własny.

System error - kary dla piratów

j................r • 2013-11-21, 16:11
system error pokazuje jak producenci gier ingerowali w przypadku wykrycia pirackich wersji gier - bardzo ciekawe to
"Somalijski król piratów uwierzył, że Belgowie pragną nakręcić film o jego barwnym życiu. Przyleciał zatem na Stary Kontynent, gdzie natychmiast trafił za kratki...
Agenci belgijskich służb specjalnych, którzy kilka miesięcy temu nawiązali kontakt z 60-letnim Mohamedem Abdi Hassanem nazywanym Afweyne, czyli Wielkie Usta, podawali się za producentów filmu dokumentalnego o piractwie na wodach Oceanu Indyjskiego wokół Rogu Afryki, a zwłaszcza w Zatoce Adeńskiej. Kuszono go rolą konsultanta, a potem przekonywano, że jako "król piratów" musi stać się jednym z głównych bohaterów.



- Po kilku miesiącach budowania wzajemnego zaufania przez naszych ludzi Afweyne i jego pomocnik Mohamed Aden Ticey zgodzili się pomóc przy kręceniu filmu - potwierdził prokurator Johan Delmulle. W ostatnią sobotę przylecieli do Brukseli z Nairobi i zaraz ruszyli do Brugii, by podpisać kontrakt z - jak się okazało - fikcyjnym studiem filmowym. Nim dojechali pod wskazany adres, zostali bez większych kłopotów aresztowani.

Afweyne był ścigany z powodu porwania w 2009 r. belgijskiego statku handlowego "Pompei" z 12 członkami załogi na pokładzie. Somalijczycy zażądali 8 mln dol. okupu, a armator, wedle nieoficjalnych informacji, wytargował zbicie tej kwoty do 2 mln dol. - statek uwolniono po 71 dniach.

Szajka Afweyne uprowadziła też m.in. saudyjski tankowiec Sirius Star, który wykupiono za 3 mln dol., oraz ukraiński statek z 33 czołgami na pokładzie - uwolniony po 134 dniach za 3 mln dol.

Na porywanych przez somalijskich piratów statkach nieraz bywali Polacy. To Polak był kapitanem niemieckiego frachtowca "Beluga Nomination", na którym zginęło trzech marynarzy podczas próby odbicia go przez duńską fregatę w 2011 r. Ostatecznie uwolniono go prawdopodobnie za okup. Na razie trudno powiedzieć, czy i to uprowadzenie ma na sumieniu "król piratów".

Podstęp z kręceniem filmu udał się dlatego, że Afweyne w styczniu obwieścił w pogrążonej w wojnie domowej Somalii, że porzuca piractwo; potem najwyraźniej dał wiarę, że rzekomi producenci filmowi wierzą w jego nawrócenie, i dlatego zapraszają do współpracy. - Po ośmiu latach odchodzę od piratowania. I zachęcam kolegów, by zrobili to samo - ogłosił. Nie bił się jednak w piersi i przekonywał, że piractwo to usprawiedliwiona reakcja Somalijczyków na ogromny ruch statków handlowych utrudniający im rybołówstwo.

Natomiast aresztowany wraz z Afweyne Ticey obiecywał w styczniu, że obaj podejmą kampanię przeciw wciąganiu w piractwo młodzieży; wszedł nawet do lokalnych władz. W Europie był ścigany listem gończym.

Nie wiadomo, dlaczego sam Afweyne postanowił odejść z piractwa. Na pewno dorobił się na nim wielkiego majątku i może po prostu zmęczył się niebezpieczną robotą?

Eksperci ONZ szacują, że wszyscy somalijscy piraci w 2011 r. zarobili na okupach ok. 160 mln dol. Później ich zarobki musiały spaść, bo zwłaszcza w tym roku znacznie zmalała liczba porwań. To w dużej mierze zasługa zachodnich okrętów, które patrolują Zatokę Adeńską w ramach antypirackiej misji NATO i Unii Europejskiej.

"

Tylko cz🤬ch lub ciapaty może się dać nabrać na taki blef...

Pirat drogowy na S7

CezariX2013-10-14, 15:45
Wczoraj wybierałem się do Trójmiasta. Podczas spokojnej jazdy doznałem jednak niemiłego zaskoczenia w postaci takiego oto incydentu:


ewentualnie jeszcze tu: /watch?v=kRbld8WBKTw

Sprawca uciekł z miejsca wypadku, ja zaś nie miałem szans na udany pościg . Nagranie jest kiepskiej jakości z racji tego, że było ciemno.

Oto zdjęcie wyciągnięte z najostrzejszej klatki filmu:


Początkowo myślałem, że auto było czarne. Jednak pozostawił niebieskie ślady lakieru na moim aucie. Zatem Kolor tego samochodu jest w przedziale od niebieskiego do koloru ciemno granatowego.

Na 98% był to sedan.

Tablice rejestracyjne sprawcy (tyle co udało się zauważyć):
100% - NSZ ...
99% - NSZ 5...
50% - NSZ 58... lub NSZ 5S...

Jechaliśmy na północ w kierunku Elbląga. Do kolizji doszło zaraz przed zjazdem na Małdyty.

Dodaje to tu, bo nasza społeczność Sadola jest obszerna i może uda się odnaleźć drania. Za wszelką pomoc DZIĘKUJĘ

P.S. jeżeli uda się rozpoznać markę i model auta to koleś już nie ucieknie. Tablica rejestracyjna jest w dość rzadko spotykanym miejscu względem tylnich lamp więc może się uda

[ Komentarz dodany przez: Angel: 2013-10-17, 11:07 ]
CezariX napisał/a:

Chciałbym wszystkim podziękować za pomoc!!!

Dzięki naszym ustaleniom wczoraj byłem złożyć zeznania na których opisywałem auto sprawcy jako niebieska Skoda Fabia I. Szczególne podziękowania dla Qunda za swoje typowanie tego właśnie modelu.

Dziś zgłoszono kradzież w Szczytnie właśnie tego auta, a numery się zgadzają, chociaż moja pamięć co tu podawałem pozostawia wiele do życzenia Gdyby nie typowanie Skody Fabi, możliwe, że nikt by się nie dopatrzył związku między kradzieżą, a naszą kolizją na drodze


Żart o pedalstwie

kapral2013-07-19, 11:09
Syn wraca do domu z kolczykiem w uchu. Ojciec patrzy na niego i mówi:
- Wiesz, synku, od wieków jeżeli facet nosił kolczyk w uchu to był to albo pirat albo pedał. Ja teraz wyjrzę przez okno i jeżeli tam nie stoi twój okręt...
1000 zł i 20 pkt. Jak żyć? 10pkt i 500 zł za prędkość rozumiem ale reszta naciągana jak c🤬j!

Pirat drogowy

~Velture2013-06-20, 4:36
Debil w 20 letnim audi co ma w dupie wszystko.
W połowie filmu żałowałem ,że jakiś tir z ładunkiem 40tonowym nie wj🤬 mu się na czołówkę...

O tym jak strollować piratów.

D................k • 2013-04-29, 14:44
Greenheart Games to niewielkie, niezależne studio, które właśnie opublikowało swoją pecetową grę Game Dev Tycoon – sima, w którym prowadzimy własną firmę zajmującą się tworzeniem gier. Zastosowane w niej zabezpieczenia antypirackie są naprawdę niezwykle przewrotne...
Jak Greenheart Games chce sobie poradzić z problemem piractwa? Błyskotliwie. Równo z premierą gry jej twórcy opublikowali na torrentach scrackowaną przez siebie wersję, która niemal w 100% była identyczna z tą legalną. Różnił je tylko jeden element – prawdopodobieństwem tego, że stworzona w wirtualnym świecie gra zostanie spiracona.



Na forum od razu zaroiło się od postów graczy, którzy pobrali pirata, a potem nie byli w stanie rozwinąć swojego studia, bo kolejne jego produkcje, mimo że wysoko oceniane, nie sprzedawały się dobrze ze względu na nielegalny obrót.

"Pirat" drogowy w BMW

J................ł • 2013-03-29, 0:17
Nagranie dosyć dobrze ukazuje, jak niestety potrafi pracować polska drogówka.



Słówko komentarza, bo może nie każdy rozumie, w czym rzecz.
Gość w BMW rozpoczął wyprzedzanie na linii ciągłej, ale zauważmy, że widział, iż już jakiś samochód podjął manewr wyprzedzania, a podwójna linia ciągła przechodziła za momencik w linię jednostronnie przerywaną. Ile jej zahaczył? 10 metrów? Warto wspomnieć w tym miejscu, że w naszym kraju białej farby się często nadużywa na takie malowanie i podwójna ciągła potrafi być przedłużana ponad miarę.
Sam rzadko wyprzedzam, gdy robi to pojazd przede mną, a ja nie widzę, co się dzieje na przeciwległym pasie, przed nim, ale tego typu zachowanie rozumiem. Według mnie, nie zrobił niczego złego.
Później widzimy na nagraniu z wideorejestratora, że gdy radiowóz zrównał się prędkością z BMW jadącym za Scenikiem, to prędkość była poniżej dopuszczalnej, zatem kierowca BMW miał pełne prawo wyprzedzać. Gdy ten manewr wykonywał, kierowca w Skodzie zaczął przyspieszać, zmuszając go do zwiększenia prędkości niemal do 140 km/h.

Nie muszę nikomu mówić, że przyspieszanie w sytuacji, kiedy jest się wyprzedzanym jest sk🤬ysyństwem, a będąc bardziej radykalnym, według mnie powinno być traktowane jako usiłowanie zabójstwa, a nie wykroczenie drogowe.
Obaj kierowcy zostali zatrzymani i tutaj pojawił się problem.
Według ustawodawcy, manewr wyprzedzania powinien zostać wykonany z dopuszczalną prędkością, co jest kretynizmem.

Każdy kierowca, który ma odrobinę oleju w głowie wie, że wyprzedzanie powinno się zakończyć jak najszybciej, bo jest to najniebezpieczniejszy manewr drogowy, niezależnie od tego, czy coś nadjeżdża z naprzeciwka, czy nie. Osobiście niezwykle często przekraczam przy tym prędkość, choćby tylko na chwilę. Jest to dla mnie konieczne, bo nie będę się koncentrował na liczniku w takim momencie, to po prostu byłby idiotyzm. Czego oczekuje ustawodawca? Żeby kogoś, kto jedzie 85 km/h wyprzedzać z prędkością 90 km/h? Przecież to może trwać bardzo długo, a tu liczą się sekundy. Wniosek jest prosty: ustawodawca oczekuje, że będziesz wyprzedzał z prędkością dopuszczalną, czyli jeżeli ktoś przed tobą jedzie 85 km/h, to p🤬l się, nie wyprzedzaj szmaciarzu, bo zrobimy ci kuku. Bezsens.

Kierowca BMW został niejako zmuszony do rozwinięcia takiej prędkości. Oczywiście może ktoś powiedzieć, że mógł przyhamować i się schować, ale to wynika wyłącznie z chęci usprawiedliwienia policjanta, bądź z braku doświadczenia. Przy rozwijaniu takich prędkości, hamowanie i chowanie się jest niezwykle niebezpieczne. Łatwo się przeliczyć, dostać w tył, lub samemu najechać na pojazd, który wyciął nam taki numer. Gdy jest się na wysokich obrotach, mocnym samochodem, to bezpieczniej jest go wyprzedzić, zwłaszcza, gdy ma się mimo wszystko większą już prędkość. Miałem kiedyś taką historię, że mi burak przyspieszał, a że jechałem słabym samochodem, to chciałem odpuścić i się schować. Nie chciał gość na to pozwolić, jak zobaczył, że zwalniam, to dał po heblach i nie mogłem się wcisnąć, bo samochód za nim szybko do niego dojechał, zaskoczony takim hamowaniem.
Nigdy nie wiesz, na kogo trafisz.

Policjant nie wykazał się zrozumieniem tematu. Najpierw mandat za podwójną ciągłą, dla mnie absurdalny, potem jeszcze bardziej absurdalny mandat za prędkość.

Co jest najgorsze? Zatrzymali, owszem, kierowcę Skody, beknął na bank za wyprzedzanie na podwójnej ciągłej i skrzyżowaniu, oraz za przyspieszanie podczas wyprzedzania, natomiast prawdopodobnie nie zmierzono mu prędkości, więc nie dostał aż takiego mandatu, by zabolało maksymalnie.

Nie znalazłem na sadisticu, jak było to niech żyje wolność, wolność i swoboda, niech żyje zabawa i dziewczyna młoda.