#obrzydliwe

Z góry ostrzegam, że nie odzobaczycie tego więc proszę o przemyślane klikanie



Pora karmienia

Macx83wwww2024-01-13, 2:30


Smacznego...

Dzień kobiet

Z................w • 2023-03-09, 2:11
6 dziur w cipie



+ odbyt

Żmija

Czego to ludzie nie robią dla kasy i sławy

s................s • 2018-07-12, 21:20
Fragment z jakiegoś zagranicznego teledurnieju (czy jak tam się tego typu programy nazywa) o nazwie "I'm A Celebrity...Get Me Out Of Here!" gdzie ludzie wpieprzają żywe robale, taplają się w gnojówce i uskuteczniają inne dziwne czynności ku uciesze gawiedzi przed telewizorami. Odmóżdżające, ale na swój sposób całkiem zabawne za sprawą sporego stężenia obrzydliwości.

Miłość.

m................l • 2015-07-14, 13:32
To jest prawdziwa miłość

Smacznego Sadole

naitsyrk2014-03-13, 11:47
Zgłodniała podczas podróży.

Garstka najpyszniejszych, najładniej się prezentujących i oczywiście całkowicie bezpiecznych dań świata. Mniam!

Balut

Specjał, znany również jako "jajko z nogami", pochodzi z Filipin. Zapłodnione kacze jajo wystawia się na słońce, by przyspieszyć jego rozwój. Po dziewięciu dniach jajo delikatnie się podgotowuje i jest gotowe do spożycia. Zarodek ma już wykształcone kości, dziób.
Zawartość jaja je się łyżeczką, prosto ze skorupki. Odrażający przysmak sprzedawany jest przez ulicznych sprzedawców, którzy trzymają go w kubełkach z piaskiem. Danie jest również popularne w Kambodży. Balut to podobno silny afrodyzjak.


Hakarl

Anthony Bourdain, znany z jedzenia najdziwniejszej żywności na świecie, twierdzi, że hakarl jest najbardziej obrzydliwą rzeczą, jaką kiedykolwiek jadł. Jest to islandzka potrawa z rekina, który zaraz po złapaniu, zakopywany jest pod ziemią na okres od 2 do 6 miesięcy. Islandczycy czekają, aż mięso się rozłoży, po czym wykopują je, kroją na kawałki i tak podają do jedzenia.
Hakarl ma silny zapach amoniaku i bardzo intensywny smak. W islandzkich sklepach można przez cały rok kupić pokrojone w kostkę i nadziane na wykałaczki kawałki rekina.


Kanapka z mózgiem

Na długo przed chorobą wściekłych krów, kanapki z mózgiem cieląt pokrojonym w plasterki, były stałym punktem w menu restauracji w St Louis, w stanie Missouri w USA. Kanapka jest nadal popularna w Dolinie Rzeki Ohio, gdzie mózgi są serwowane w hamburgerowych bułeczkach. W Meksyku i Salwadorze je się mózgi wołowe, które są często składnikiem tacos i burritos.


Smażone bycze jądra

Ostrygi z Rocky Mountain - to fantazyjna nazwa dania, która z ostrygami nie ma nic wspólnego. Smażone jądra byka, bo o nich mowa, to przysmak, znany w niektórych częściach USA i Kanady, gdzie hoduje się bydło.
Jądra są obierane, krojone (Brrr...), gotowane, obtaczane w mące, smażone i zazwyczaj ładnie podawane z sosem koktajlowym lub innym. Wyglądają jak nuggetsy.
Na surowo:


Sannakji

Dzięki popularności sushi i sashimi, nikt już nie uważa jedzenia surowych owoców morza za wyzwanie. Jednak koreańskie danie sannakij różni się nieco do sushi, gdyż w tym przypadku owoce morza nie są wcale martwe. Małe, żywe ośmiornice są krojone i polewane olejem sezamowym. Kiedy potrawa ląduje na talerzu macki nadal się wiją, a w buzi przyklejają się do podniebienia.
Jeśli przyssawki przyczepią się do przełyku, mogą powodować uduszenie. Potrawa podawana jest wyłącznie na odpowiedzialność klienta.
Dobre jedzenie to jedna z największych przyjemności. Przed wami 23 mniej lub bardziej obrzydliwych potraw oraz napoi z całego świata. Zaczynamy!

1. Cheeseburger z konserwy – Niemcy

U naszych zachodnich sąsiadów można było zjeść ciekawy specjał – cheeseburgera z puszki. Niemcy zamknęli popularne amerykańskie danie w konserwie i serwowali jako przysmak dla turystów. Taką puszkę wkładało się do gotującej się wody na kilka minut. Danie jednak szybko zniknęło z rynku. Jak obrzydliwe było pozostaje nam teraz tylko sobie wyobrazić.


2.Mięso szczura – południowa Azja
W Kambodży to najtańsze mięso, dlatego cieszy się tam ogromną popularnością. Ale do przyrządzania potraw wykorzystuje się je także w Tajlandii, Wietnamie i Indiach.
Wyspecjalizowani łowcy łapią szczury w specjalne pułapki, zabijają, obdzierają ze skóry i suszą na słońcu. Tak przygotowane szczurze mięso sprzedają na lokalnym targowisku. Co ciekawe zachowuje się też łeb szczura, bo posiekany w cienkie plasterki jest smażony w głębokim tłuszczu. Ot, taki azjatycki fast food.



3.Jajniki kurczaka – Japonia

Bary Yakitori słyną z ptaków w przeróżnych postaciach. W ich kuchni wykorzystuje się praktycznie wszystko oprócz piór i dziobu. Szaszłyki z dodatkiem chrupiącej skórki są pyszne. Amatorów znajdą także grillowane drobiowe serca. Jednak czy jajniki kurcząt cieszą się popularnością, ciężko powiedzieć.



4.Zupa z grzyba rosnącego w gąsienicy - Chiny

W Chinach spotkać można ciekawy gatunek grzyba, który wrasta w żywe gąsienice, aż w końcu uśmierca je i mumifikuje. O ile zwykle grzyb przyjmowany jest w suszonej formie, to zdarza się również, że robi się z niego zupę i podaje razem z gąsienicą.



5.Oko Tuńczyka - Chiny/Japonia

Kolejne azjatyckie danie. Oczy tuńczyka największą popularnością cieszą się w Japonii i w Chinach. Podobno smakują znacznie lepiej niż wyglądają.



6.Tarantule z Kambodży - Kambodża (wow :o )

Smażone pająki można zjeść w wielu azjatyckich krajach. Ich popularność zapoczątkował okres głodu, który zmusił mieszkańców Kambodży do szukania alternatywy dla zwykłego jedzenia. Pomimo tego, że początkowo stanowiły posiłek wyłącznie z braku innego wyboru, to aktualnie są uznawane za prawdziwy rarytas. Podobnie zresztą było z żabimi udkami i francuskimi żołnierzami.



7.Balut - Filipiny

Balut to na wpół rozwinięty kaczy lub kurzy płód, który jest gotowany w jajku i po lekkim posoleniu spożywany wprost z ulicznego straganu. W Kambodży, Laosie, Wietnamie, czy na Filipinach jest równie popularny jak u nas hottdogi lub hamburgery.



8.Węże i skorpiony w winie

Taki trunek cieszy się wielką popularnością głównie w krajach azjatyckich. Tamtejsze węże i skorpiony umieszczane są w butelkach z winem ryżowym. Po kilku miesiącach fermentacji, jad zostaje zneutralizowany, a wino nadaje się do spożycia.



9.Serce kobry - Wietnam

Jeżeli wybieracie się do Wietnamu, to pewnie będziecie mieli okazję spróbować tego smakołyku. Serce kobry bywa podawane z jej krwią lub z winem ryżowym.



10.Zupa z ptasich gniazd - Chiny

Wyjątkowo ekskluzywny chiński przysmak. O jego randze decyduje kłopotliwy proces pozyskiwania składników, a o smaku ptasia ślina.



Reszta w komentach

Sadystyczne potrawy

K................n • 2012-08-26, 17:59
Tak mnie naszło, żeby znaleźć taki temat, po tym jak moja żona od paru dni jest na diecie i serwuje mi coraz to nowe potrawy, ja niestety mam za dużo genów jaskiniowca i wolę zdecydowanie tradycyjne potrawy. No ale jak znalazłem ludzie są chyba bardziej wszystkożerne niż szczury i gołębie...

Znalezione na: www.podróże.pl

Na czerwono coś, po czego przeczytaniu mało nie puściłem pawia

Zupa z ptasich gniazd, Chiny

Potrawa znana w Chinach od wieków, bogata w proteiny, minerały i działająca jak afrodyzjak. Prawdopodobnie też jedno z najdroższych i najtrudniejszych w przygotowaniu dań. Za budulec gniazd jerzyków służy nie trawa czy patyki, a wydzielana przez nie ślina. Gniazda powstają tylko podczas ich okresów godowych, stąd tylko trzy krótkie okresy w roku, kiedy pozyskać można surowiec do potrawy, co nie jest z resztą takie proste. Jerzyki osiedlają się w wyłomach skalnych na stromych morskich brzegach, a dotarcie do ich gniazd wymaga umiejętności alpinistycznych. Z tych względów zupa z ptasich gniazd nie należy do tanich dań - za jedną miskę w Hong Kongu zapłacimy od 30 do nawet 100 dolarów i być może dlatego nazywana jest ona "Kawiorem Wschodu".



Durian, Azja Południowo - Wschodnia

Ogromny kolczasty owoc, który spadając z drzewa może zabić. Powala też swoim niezwykle intensywnym zapachem, który przyrównuje się do rozkładającego się mięsa, albo zgniłych jaj. Część azjatyckich hoteli ma przy wejściu wymalowany zakaz wnoszenia Duriana. W środku owocu znajduje się żółtawy miąższ, którym lepiej nie pobrudzić ubrania, jeśli nie chcemy wspominać owocowego deseru przez najbliższych kilka dni. Opinie na temat smaku są podzielone, turystom wydaje się raczej mdły, za to miejscowi uznają Duriana królem owoców i porównują jego konsumpcję do degustacji najlepszych win i serów pleśniowych



Smażone tarantule i cykady, Kambodża

Groźne tarantule i cykady stały się przysmakiem w trudnych czasach dyktatury w Kambodży, które zmuszały mieszkańców do desperackiego radzenia sobie z zaglądającym w oczy głodem. Dzisiaj tarantule i cykady lądują głównie na talerzach turystów, którzy przyjeżdżają do miasta Sukon. Pająki wrzuca się na patelnię w całości, przyrządza się je na chrupiąco, przyprawiając czosnkiem i odrobiną soli. W smaku nieco podobne są do świerszczy, uważane są zarówno przez autochtonów jak i przybyszów za rarytas.

Balut, Filipiny i Wietnam


Narodowa potrawa Filipin przypomina trochę ukochane przez dzieci jajko z niespodzianką, tyle że w środku zamiast zabawki siedzi embrion kurzy lub kaczy. Ma od 17 do 21 dni w zależności od preferencji (starsze mają już ukształtowane kości i łapki i są nieco opierzone). Spożywa się go w całości ze szczyptą soli, pieprzu, kolendry i soku cytrynowego, choć niektórzy preferują balut z chilli i sosem vinaigrette. Podobno jest przepyszny i ma właściwości afrodyzjaku.



Kopi Luwak, Indonezja

Zwykła kawa zrywana jest po prostu z krzewu, palona i zaparzana. W produkcji Kopi Luwak proces palenia zastąpiło przejście ziaren przez układ pokarmowy cywety - niewielkiego drapieżnika żyjącego w dżungli, który przypomina nieco kota. Jego układ trawienny ma podobno działać jedynie na miąższ owoców kawy, same ziarna poddane są jedynie lekkiej fermentacji, przez co tracą swój gorzki smak, a zyskują niepowtarzalny aromat. Napój jest zwykle bardzo drogi, ponieważ poddane biologicznej obróbce ziarna są zbierane przez miejscową ludność i rocznie udaje się w ten sposób "wyprodukować" jedynie kilkaset kilogramów tej niezwykłej kawy.

Casu Marzu, Sardynia

Zostawmy na chwilę Azję. Włosi wymyślili jedzenie, które ucieka z talerza, a przynajmniej jego bardziej ruchliwa część, czyli larwy, które zamieszkują w serze Casu Marzu wytwarzanym z mleka owczego. Wstawia się go na powietrze pozwalając muchom serowym na złożenie w środku jaj. Wyrosłe z nich larwy uruchomiają proces fermentacji tłuszczy znajdujących się w serze doprowadzając ser do stadium rozpadu gnilnego, co ponoć znacznie poprawia jego smak. Niektórzy przed spożyciem dania zgarniają larwy na bok, te bowiem podskakując na kilka centymetrów do góry potrafią zirytować smakoszy włoskiej kuchni. Sprzedaż sera Casu Marzu jest od kilku lat zakazana z przyczyn zdrowotnych, wciąż jeszcze można go znaleźć na czarnym rynku.



Sanakii - żywa ośmiornica, Korea

Kolejna potrawa, która w trakcie kolacji jeszcze się rusza. W Korei Południowej restauracje serwują Sanakii - niewielkie ośmiornice, których macki wciąż skręcają się na talerzu podczas konsumpcji, a potem zdają się dzięki aktywnym przystawkom wciąż żyć własnym życiem w żołądku. Taki posiłek to nie tylko wyzwanie dla zdrowych zmysłów ale też technicznie trudna przeprawa. Kawałek macki może przyczepić się do ścianki przełyku i utknąć w gardle, co grozi uduszeniem.



Haggis, Szkocja

Tradycyjne szkockie danie, w którym niemal nic z owcy się nie marnuje. Przyrządza się go z wątroby, serca i płuc, które miesza się z cebulą, owsem i przyprawami. Wszystko razem jest potem gotowane, zaszyte w żołądku owcy. Najprawdopodobniej haggis powstał jako danie, które miało być wygodne do spożywania w podroży przez wędrownych pasterzy bydła, dla który żołądek wypełniony mieszanką smaków był rozwiązaniem wielce praktycznym. Nieco bardziej współczesne odmiany tej potrawy dostępne są do dziś w Szkocji nawet jako typowe danie do podgrzania w mikrofalówce.

M N I A M ! ! !

Klocek pod prysznicem

Z................r • 2012-07-24, 19:34
Kolejna historia, tym razem zaczerpnięta od użytkownika badlin, która rozśmieszyła mnie do łez!

Cytat:

Uprzedzam, będzie nieco obrzydliwie... ale też i zabawnie.

Z góry też dla uczciwości dodam, że jest to opowieść, której - stety albo niestety - nie byłem bezpośrednim świadkiem, ale skądinąd wiem, że jest w 100% prawdziwa.

Lat temu osiem albo dziewięć, nie pomnę, mieszkałem w akademiku, os. Przyjaźń w Warszawie, kto był ten wie - fińskie domki parterowe, bez recepcji, wszystko wybudowane metodą "trochę drewna, dużo azbestu". I, co ważne, jeden prysznic (literalnie - jeden) na około 40 osób.

Niedługo po rozpoczęciu nowego roku akademickiego, kiedy oprócz stałych mieszkańców pojawiło się sporo świeżej krwi, zaczęły dziać się rzeczy dziwne. Tudzież obrzydliwe.
Mianowicie, bliżej nieokreślony ktoś zaczął pod owym prysznicem... stawiać klocka. Może nie codziennie, ale z regularnością godną lepszej sprawy.
Pół biedy, gdyby stawiał go na glazurze, gdzie można puścić silny strumień wody i spłynie. Nie. Stawiał go na takiej drewnianej palecie (podobne coś do palet transportowych), która stała pod "słuchawką" prysznicową - żeby ludzie na gołych kafelkach nie stawali. Nie dało się go więc po prostu wziąć i spłukać, ktoś zdeterminowany musiał wziąć szczotkę i czyścić to drewniane. Drewnianego się szybko zresztą pozbyto, ale problemu nie - kupa cały czas pojawiała się pod prysznicem.
Ustalono więc, że trzeba wykryć sprawcę. Działo się to taką metodą, że osoby mieszkające najbliżej sanitariatu, słysząc, że ktoś tam wchodzi i zamyka drzwi, miały za zadanie dyskretnie obserwować, kto wszedł, kiedy wyszedł i co po sobie zostawił.

Po paru dniach obławy - trafiony - zatopiony, jeden z nowych w akademiku studentów został przyłapany na gorącym i ciepłym jeszcze uczynku - zarzekał się, że nie on, że już było, a jemu się spieszyło i nie spłukał przed sobą... No ale, jak to w reklamie - są twarde dowody, dostał więc parę kopów (bez przesady - to jeszcze nie były czasy gimnazjów, więc poziom zbydlęcenia ludzi był dużo niższy) oraz stanowczą informację, że od teraz jest w akademiku persona non grata i ma nazajutrz znaleźć nowe lokum.

Chłopak się wyniósł chcąc nie chcąc...

...a po tygodniu bądź dwóch, koledzy znaleźli pod prysznicem ogromną kupę z wbitym patykiem i nadzianą nań karteczką o treści: NIGDY MNIE NIE ZŁAPIECIE!!!

Ale faktem jest, że po tej karteczce incydenty ustały.