📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 10:49

#niemcy

Ciekawy pomysł Szwabów na rozwiązanie problemu strzelania zza winkla.

Angielski wymagany na poziomie co najmniej radzieckiego szpiega.

Polska Broń pancerna 1939

konto usunięte2012-11-05, 2:59
Jako, że zbliża się 11 listopada postanowiłem wstawić tutaj coś o czołgach RP. Mimo, że nie ma się czym chwalić, to jak na 1939 rok mieliśmy jednak parę modeli które mogły coś zrobić.

Temat zaczniemy. Od najgorszego czołgu jaki mieliśmy na składzie.
Dzisiejszy odcinek czołgi lekkie.

miejsce 3 - Renault FT-17

Francuski lekki czołg wsparcia piechoty Renault FT-17 (Renault FT M1917) był prawdopodobnie najbardziej rewolucyjnym projektem czołgu w historii rozwoju tej broni. Był on pierwszym czołgiem z uzbrojeniem umieszczonym w wieży obrotowej, a jego układ konstrukcyjny stał się klasycznym. FT-17 był szeroko używany w bitwach końca I Wojny Światowej, począwszy od 31 maja 1918. Po wojnie były one szeroko eksportowane - używane były w większości państw posiadających wojska pancerne, zwykle jako ich pierwsze czołgi. Większość z wyprodukowanych czołgów znajdowała się wciąż w służbie jeszcze w chwili wybuchu II Wojny Światowej, chociaż wówczas były one już całkowicie przestarzałe.
czołgów FT-17 nie powiodła się, więc zostały one porzucone.
Brak informacji o jakichkolwiek zniszczeniach dokonanych przez FT-17 niemieckim czołgom.

Uzbrojenie i opancerzenie:
działko 37mm Puteaux wz.18 (SA-18) L/21 lub karabin maszynowy 8mm Hotchkiss wz.14 (Mle.14)

Kadłub - nitowany z walcowanych płyt pancernych. Grubość - przód: 16mm (pionowe) - 8mm (poziome), boki i tył - 16mm, góra - 8mm, dno - 6mm.

Silnik - Renault: 39 KM przy 1500 obr/min; 4480 cm3; rzędowy, 4-cylindrowy, 4-suwowy, chłodzony cieczą.

Załoga - 2 (kierowca i dowódca / strzelec). Czołg nie był wyposażony w radio. Komunikacja za pomocą kolorowych flag.

miejsce 2 - Czołg lekki Vickers Mk. E (6-Ton)

Jednym z bardziej znaczących czołgów w historii rozwoju broni pancernej był brytyjski czołg lekki Vickers 6-Ton (Six-Ton), znany też jako: Vickers Mark E (Mk. E). Niedoceniony przez Armię Brytyjską Vickers 6-Ton zrobił jednak prawdziwą międzynarodową karierę. Pomimo, że był wyprodukowany w stosunkowo niewielkiej liczbie, lecz przed drugą wojną światową był chyba najszerzej rozpowszechnionym typem czołgu na świecie, po czołgu Renault FT-17. Jego licencja z kolei dała początek wielkiej serii radzieckich czołgów rodziny T-26 (ponad 12.000 sztuk) oraz polskiemu czołgowi 7TP.

Czołgi Vickers Mark E mogły różnić się uzbrojeniem w zależności od wymagań odbiorcy. Typowym uzbrojeniem wersji dwuwieżowej (Typ A) były dwa karabiny maszynowe chłodzone wodą Vickers 7,7mm, umieszczone w osobnych wieżyczkach. Chłodnice karabinów były chronione pancernymi osłonami. W wersjach eksportowych stosowano różne karabiny maszynowe. Zapas amunicji - ok.6000 nabojów.
- zobacz zmiany uzbrojenia polskich czołgów Vickers E Typ A

Zasadniczym uzbrojeniem wersji jednowieżowej Typ B było krótkolufowe działko czołgowe 47mm Vickers QF (Quick Firing) sprzężone z chłodzonym wodą karabinem maszynowym Vickers 7,7mm. Po lewej stronie działka znajdował się celownik teleskopowy. Zapas amunicji do działka - 49 - 50 nabojów ppanc i burzących oraz ok.4000-6000 nabojów do km.
- fińskie czołgi były dostarczone bez uzbrojenia
- polskie czołgi miały sprzężony karabin maszynowy 7,92mm wz.30.
Pancerz czołgu zbudowany był z walcowanych płyt pancernych, łączonych nitami. Grubość:
- kadłub: przód i boki - 13mm, tył - 8mm
- wieże (zarówno wariant dwuwieżowy i jednowieżowy) - 13mm dookoła
- góra i dno: 5mm
Pomimo pojawiania się nowszych konstrukcji czołgów, czołg Vickers Mk. E pozostał pełnowartościowym czołgiem lekkim aż do początku II wojny światowej, a jego działko, pomimo słabych parametrów, wciąż było zdatne do walki z większością czołgów tego okresu na bliskich, lub nawet na średnich dystansach. Jedynie opancerzenie czołgu Vickers okazało się zupełnie niewystarczające w miarę rozwoju środków przeciwpancernych.

miejsce 1 - 7TP

7TP (skrót od siedmiotonowy, polski) – polski czołg lekki skonstruowany przed II wojną światową. Obok tankietek TK-3 i TKS był podstawową bronią polskich sił pancernych podczas kampanKonstrukcja czołgu 7TP była polskim rozwinięciem brytyjskiego czołgu Vickers E, którego licencję zakupiła Polska. Czołg został zatwierdzony do produkcji wiosną 1935 roku. W chwili wybuchu wojny polski czołg 7TP stanowił jedną z najbardziej udanych konstrukcji w zakresie broni pancernej. Posiadał on szereg rozwiązań niespotykanych w innych wozach tej klasy w tamtym okresie, jak peryskop odwracalny konstrukcji Rudolfa Gundlacha umożliwiający załodze obserwację pola bitwy w zakresie 360 stopni czy wysokoprężny silnika Diesla.
7TP ustępował wyraźnie pod względem opancerzenia oraz kalibru działa jedynie niemieckiemu czołgowi PzKpfw IV. Czołgi 7TP były lepsze od niemieckich czołgów lekkich (PzKpfw I i II). Mogły również skutecznie zwalczać ówczesne niemieckie czołgi średnie (PzKpfw III i IV). W ZSRR produkowano brata bliźniaka 7TP jakim był T-26.
Pancerz z płyt pancernych, nitowany, utwardzany powierzchniowo o grubości: 5 mm (góra tył)
9,5 mm (dół)
10 (góra przód, góra część środkowa)
13 mm (boki, tył)
17 mm (pionowe przednie płyty pancerne)

wieża 15 mm (boki, tył)
10 mm (góra)


szału nie ma, nie wyciągneliśmy wniosków z II wojny światowej i aktualnie na składzie mamy znowu przestarzałe czołgi, nie licząc leopardów w średnim wieku.

Polimaty-Niemieckie Blachy

kuzax2012-11-02, 20:24
Takie tam o niemieckich blachach. Ciekawostka: Pierwsze przebijanie niemieckich blach przez Polaków nastąpiło w 1410 r.

SdKfz 173 8,8cm Jagdpanzer V "Jagdpanther"

konto usunięte2012-10-29, 17:09
Krótko i zwięźle:


Samobieżny niszczyciel czołgów na bazie czołgu PzKpfw V Panther opracowany w zakładach Krupp i Daimler-Benz. Uzbrojenie wozu stanowił czołgowy wariant armaty przeciwpancernej Pak 43 kalibru 88 mm. Opancerzenie przedziału bojowego miało wynosić od 40 do 80 mm, W Jagdpanthery uzbrajane byty samodzielne bataliony niszczycieli czołgów podległe OKH (Oberkommando des Heeres niemieckie Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych) chrzest bojowy przeszły w Normandii. Jesienią 1944 r. zastosowano je także na froncie wschodnim, gdzie z powodzeniem zwalczały ciężkie czołgi IS-2
. Do końca wojny byty najlepszymi niemieckimi niszczycielami czołgów perfekcyjnie łączącymi doskonałą manewrowość i dobre opancerzenie z potężną armatą nie mającą odpowiedników w uzbrojeniu pojazdów alianckich.

30 lipca 1944 trzy Jagdpanthery zniszczyly caly szwadron Churchili 10-12 czołgów.

Co jest faktem w starciach II wojny światowej.
Niemcy posiadali działa mniejszego kalibru od ruskich, tyle, że ruskie działa to były w większości przypadków straszaki, aby wyrządzić jakąś krzywde niemieckim wozom musiałby walić z bardzo bliska lub w słabiej opancerzone miejsca na pojeździe.
Dla przykładu... ruskie działa 122mm miały p🤬lnięcie ale ich penetracja była na poziomie niemieckiej 75tki. Także celność pozostawiała wiele do życzenia.
Ruskie działa skuteczniej zwalczały niemieckie pojazdy pancerne pod koniec wojny, kiedy to jakość opancerzenia strasznie zmalała ze względu na braki surowców.
Co jest mitem. W filmie 4 pancerni i pies widać jak t-34 rozpieprza na kawałki tygrysy oraz pantery to jest kompletna bujda. Na początku filmu (przynajmniej z założenia) wersja czołgu rudy to t-34 z armatą kalibru 76,2 mm. Praktycznie niemożliwe aby przebić niemiecki pancerz frontalnie. Wprowadzenie wariantu t-34/85 rozwiązało problemy penetracji. (1944) (nie zmiania to i tak faktu, że uwielbiam ten serial )
Ostatnimi czasy Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej zleciła popełnienie filmu pod tytułem "Noc w galerii". Miał on pokazać historię Polsko-niemiecką w nowym świetle.

I pokazał. Od 10 października możemy dowiedzieć się nie tylko tego, że II wojna światowa to niewiele znaczący epizod, którym nie warto się przejmować, ale film nasuwa jeszcze wniosek, że tak na prawdę Polacy wszytko co mają zawdzięczają niemcom.

Pod spodem zamieszczam analizę filmu pióra Stanisława Żaryna, a jeszcze niżej link do niego [filmu].

Cytat:

Cytat:

Krzyżakom Polacy zawdzięczają piękne budowle i opiekę nad Piastami. Najważniejszym skutkiem zwycięstwa pod Grunwaldem jest obraz Jana Matejki. Główną zasługą Kopernika są podstawy do wróżenia z tarota. II wojna światowa jest mało znaczącym epizodem w historii stosunków polsko-niemieckich



- te dość zaskakujące stwierdzenia to wnioski, jakie wprost płyną z filmu wyprodukowanego na zlecenie Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Obraz jest podstawą najnowszego projektu edukacyjnego Fundacji. Film opowiadający o stosunkach polsko-niemieckich jest wybitnie jednostronny, a jego wydźwięk wymierzony jest w polskie priorytety kulturowe i budowanie tożsamości narodowej.
Promocja filmu „Noc w galerii” odbyła się 10 października. Jego autorzy tłumaczą, że jest on inspirowany wystawą „Obok. Polska-Niemcy. 1000 lat historii w sztuce”. Kuratorką tej wystawy była Anda Rottenberg. Obraz skierowany do młodzieży stał się bazą do przygotowania najnowszego programu edukacyjnego, jaki powstał w FWPN. Jak wskazują autorzy filmu:

Cytat:

Odchodzi on od dotychczasowej polsko-niemieckiej narracji historycznej i podejmuje próbę dekonstrukcji mitów – zachęca do samodzielnej refleksji o polsko-niemieckim sąsiedztwie.



W rzeczywistości film nie tyle skłania do refleksji o „polsko-niemieckim sąsiedztwie”, co jest próbą pokazania, jak wiele Polska zawdzięcza Niemcom.
Film przeplatany fabularnymi wątkami, które są budowane na motywach historycznych, zaczyna się od historii Wandy, która jak wiadomo Niemca nie chciała. Widzimy symboliczną unowocześnioną wersję tej legendy. Wanda ścigana przez Niemca skacze do basenu, a główni bohaterowie filmu, grani przez Macieja Łubieńskiego i Michała Wójcika tym razem wchodzą w rolę jurorów skoków do wody. Jeden z nich skok Wandy ocenia na 10, drugi na 0. Gdy ten krytyczniejszy pytany jest o motywy swojej oceny, odpowiada:

Cytat:

Nie oceniam techniki skoku, tylko decyzję polityczną. Wanda nie chciała Niemca, utopiła się, a mogła żyć długo i szczęśliwie.



Drugi z bohaterów dodaje:

Cytat:

Nie rozumiem tej legendy od Wandzie. Przecież w polskiej historii aż się roi od księżniczek, które chciały Niemca. Szczególnie, gdy był piękny i bogaty...



Tyle zrobiono z pięknej polskiej legendy, która opowiada o księżniczce, która w imię spokoju ojczyzny wymiera samobójstwo. Nie chce bowiem ani tragedii swojego ukochanego kraju, który jest najeżdżany przez Niemca, ani małżeństwa z niemieckim księciem. Wydaje się jednak, że odtrącenie Niemca to dla twórców filmu zniewaga.
Autorzy obrazu zdają się przekonywać, że nie tylko Wanda była niewdzięczna. Równie niewdzięczni okazują się być Polacy, którzy nie doceniają wielkich zasług, jakie dla Polski mieli Krzyżacy. Okazuje się, że nie byli to krwawi okupanci polskich ziem, toczący wojny z polskim państwem i obywatelami. Na filmie możemy zobaczyć najpierw inscenizację, pokazującą Krzyżaków stylizowanych na pradawne pogotowie. Na filmie ratują oni pogryzionego przez psa człowieka. Potem następuje zaskakującą wymiana zdań, która kładzie nacisk na chwalebne skutki okupacji Krzyżackiej w Polsce:

Cytat:

Krzyżacy zrobili krwawą jatkę, ale oddali Piastom przysługę. I dzięki temu, dzięki ich robocie powstawały tu piękne miasta i zamki. A Warmia stała się uroczym zakątkiem Polski.
(…)
Krzyżacy nie tylko toczyli wojny z Królestwem Polskim. To była świetnie działająca korporacja.



Obronie dobrego imienia Krzyżaków twórcy filmu poświęcili wiele miejsca. W jednej ze scen wielki mistrz zakonu tłumaczy, jak drogocenne skutki ma obecność Krzyżaków w Polsce. Aktor stylizowany na mistrza pokazuje zdjęcia lasów i mówi:

Cytat:

Kiedyś wszystko wyglądało tak, a Krzyżacy zbudowali tu miasta: Toruń, Elbląg, Olsztyn, Gniew itd. Zbudowaliśmy drogi. Dochód na mieszkańca duży. Liczba chrześcijan rośnie.



Zwieńczeniem wątku krzyżackiego jest wizyta dwóch narratorów filmowej opowieści na polach grunwaldzkich. Widzowie dowiadują się, że „pod Grunwaldem połączone armie polska i litewska pokonały militarnie zakon Krzyżacki”. Szybko jednak znaczenie tego wydarzenia zostaje umniejszone. Widzowie słyszą bowiem taką wymianę zdań między Łubieńskim i Wójcikiem:

Cytat:

- Ale co z tego (zwycięstwa – red.), skoro Polska odzyskała to, o co ten bój się toczył dopiero 50 lat po bitwie, a sam Zakon przestał istnieć 115 lat później.
- Chcesz powiedzieć, że cały ten trud militarny spod Grunwaldu poszedł na marne?
- Nie, nie, nie. Tego nie chcę powiedzieć. Został przecież wielki obraz Matejki...



I tak okazuje się, że bitwa pod Grunwaldem bez obrazu Matejki w ogóle znaczenia dla Polski nie ma.
Film przesycony jest podobnym przekazem, przekazem umniejszającym zasługi Polski i Polaków. Co więcej często narracja filmu jest przypomina zwykłe kpiny z polskiej historii.
Takie wrażenie można odnieść choćby słuchając opowieści o dokumencie Dagome iudex. Okazuje się, że ten dokument jest dobrym obiektem żartów dla twórców filmu. Słyszymy, że tytuł jest wynikiem pomyłki „niedysponowanego” micha przepisującego tekst, że być może dokument świadczy o tym, że Polskę założyli Wikingowie. Słyszymy, że Polska była wtedy zaściankiem cywilizacyjnym Europy oraz, że autorzy dokumentu nie wiedzieli kto to Mieszko, co to Gniezno, więc pisali jak im się wydawało. Wiadomo, że Polską wtedy nikt się nie interesował.
Wątpliwe również, by widzowie opisywanego filmu interesowali się naszym krajem. Bohaterowie jego prezentują bowiem miejscami wręcz agresywne nastawienie do naszej Ojczyzny. W czasie prezentowania historii dynastii Sasów dwaj prowadzący wymieniają między sobą uwagi, śmiejąc się ze zdjęcia Augusta III Sasa:

Cytat:

- Zobacz, jak on wygląda
- No rzeczywiście, sarmacka postawa, podgolony łeb, kontusz...
- Mało tego. On wygląda bardziej na Polaka, a niżeli na króla. Gdzie on ma koronę? W ręku nie trzyma berła, tylko czapę.



Można by rzecz, że jak ktoś wygląda na Polaka to już najgorzej...
Narracja filmu zdaje się mieć jeden cel: pokazać, że w stosunkach polsko-niemieckich to Niemcy są ci dobrzy, a Polacy ci źli i mniej zasłużeni. Przy okazji śmiania się z króla Augusta III pada stwierdzenie, że Niemcy zrobili dużo dla polskiej kultury. Narrator pyta: co polska kultura zrobiła dla Niemców?

Cytat:

Mówisz, masz



- pada odpowiedź. A potem film pokazuje, jak niemiecki kompozytor - Telemann po powrocie z Polski zaczął komponować tańce, które zapisywał przyglądając się ludowym przyśpiewkom w kraju. Dzięki Telemannowi Polonez trafił do kanonu form tanecznych. Dzięki niemu najwięksi Niemcy komponowali te tańce. Wszystko dzięki niemieckiemu kompozytorowi.
Co więc Polska zrobiła dla Niemców? Chyba nic. Tak przynajmniej wynika z filmu.
Opisywany obraz jest manipulacją oraz przykładem infantylizacji przekazu historycznego. Niestety na jego kanwie opracowany został projekt edukacyjny dla młodzieży. Jest to niezwykle niepokojące. W filmie bowiem roi się od wręcz tandetnych wizualizacji upraszczających historię. Okazuje się, że Mikołaj Kopernik, choć był wszechstronnie uzdolniony i ustawił Ziemię gdzie trzeba, „słynie” z opracowania horoskopów i podstaw do tarota. W filmie przewiduje się dzięki niemu upadek Zakonu Krzyżackiego.
Przy okazji omawiania postaci Kopernika okazuje się, że nie wiadomo, czy był on Niemcem czy Polakiem.

Cytat:

Czy fakt, że Kopernik brał udział w wojnie z Krzyżakami wystarczy, by nazwać go polskim astronomem?
- pytają twórcy filmu. Tego nie rozstrzygają:
- Kim zatem był Niemcem, czy Polakiem?
- A to ważne? Był geniuszem.



Pochodzenie ważne jednak było w przypadku Wita Stwosza. Mówiąc o nim autorzy filmu nie omieszkali zaznaczyć na wiele sposobów, że był on Niemcem, a po polsku nie umiał nic powiedzieć. Przy tej okazji słyszymy również, że XV-wieczny Kraków był zdominowany przez niemiecką społeczność, a sam Stwosz z Polakami nie miał wiele wspólnego. W przypadku Stwosza ważne było, czy „był Niemcem, czy Polakiem”. On zdecydowanie był Niemcem.
Zaskakujących wstawek dotyczących polskiej historii jest wiele. Kolejny przykład w opowiadaniu o historii związku Wilhelma I i Elżbiety Radziwiłłówny. Ona zmarła, zostawiając Wilhelma. W opowieści filmowej słychać:

Cytat:

- Do końca jego życia miał (Wilhelm I – red.) na biurku zdjęcie polskiej księżniczki.
- Z drugiej strony, jako cesarz usunął język polski ze szkół i urzędów. Czyli kochał Elizę, ale nie kochał Polaków.
- No bo kochać to nie znaczy zawsze to samo.



Tym miłym stwierdzeniem aktorzy zbywają polityczną walkę z Polską i Polakami. Twórcy filmu wiele wysiłku włożyli, by antypolskiej działalności Niemców nie eksponować.
Najbardziej kuriozalne wydają się ich zabiegi dotyczące II wojny światowej. Temu tematowi poświęcono ostatnie kilka sekwencji ponad 30-minutowego filmu. W tym fragmencie pokazany jest pomnik Holocaustu w Berlinie oraz obrazy ludzi, które nie wiadomo do końca co mają symbolizować. Narrator tłumaczy:

Cytat:

Historia stosunków polsko-niemieckich ma ponad tysiąc lat, a my wciąż patrzymy na nią przez pryzmat tragedii II wojny światowej i zbrodni III Rzeszy.



Potem widać ujęcie z Berlina, spod Bramy Brandenburskiej. Bohaterowie mówią:

Cytat:

- W PRL pokazywano Krzyżaków, jako prenazistów. Ale wciąż myślimy o niemieckiej dominacji, stałym naporze na polskie ziemie.
- Dzięki takim inicjatywom, jak wystawa „Obok” widzimy, że jest to bardzo fałszywy obraz. Nie możemy patrzeć na te stosunki, jako na preludium tragedii II wojny światowej.
- Przez te tysiąc lat nie było przecież jednego państwa niemieckiego, które prowadziłoby jakąś spójną politykę wobec Polski. Były różne księstwa, z których każde robiło swoje.
- Także na pytanie, jakie były te stosunki polsko-niemieckie przez te tysiąc lat moim zdaniem nie odpowiemy. Bo nie ma jednej odpowiedzi.
- Jak to nie ma? Jest: to zależy



Na tym kończy się film, który jak zaznaczają autorzy ma rzucać nowe światło na stosunki Polski i Niemiec. Niestety w tym świetle Polska wychodzi bardzo negatywnie. Okazuje się, że nie mamy czym się chwalić, wszystko zawdzięczamy Niemcom, a oni nam nic. Dodatkowo wciąż mamy resentymenty i nieuprawnione pretensje o historię II wojny światowej. A wiadomo, że to jedynie epizod w ponad tysiąc letniej historii stosunków polsko-niemieckich.
Twórcy filmu mylą się wielokrotnie. Również wtedy, gdy piszą, że film jest nowatorski. Ten przekaz znamy jednak już od czasu, gdy w Niemczech wypłynęła na wierzch debaty publicznej Erika Steinbach ze swoim relatywizowaniem prawdy o II wojnie światowej. Film nie jest niczym nowym. Szkoda jedynie, że znów polskimi rękami umniejsza się zasługi Polski i Polaków.
Co szczególnie niepokojące Film Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej jest skierowany do młodzieży. Dziś Niemcy takimi projektami podburzają polską młodzież przeciwko polskiemu państwu. Niemcy kolonizują uczniów i budzą w nich podziw dla swojego kraju. Tak wygląda współpraca z Berlinem. Tak wyglądają nasze „dobre stosunki”. Ale oczywiście znów możemy usłyszeć słowa krytyki:

Cytat:

Wciąż myślimy o niemieckiej dominacji, stałym naporze na polskie ziemie.



link do strony z filmem:

nocwgalerii.pl/obejrzyj-film

Merkelowa w Grecji

konto usunięte2012-10-10, 21:52


Mam nadzieje, że Polska też się w końcu obudzi.
Byłem przeciwko dopalaczom. Teraz jestem za! Powinni im je rozdawać za darmo
Cytat:

Duszności, osłabienie organizmu, obrzęki w płucach - to skutki zażycia pastylek zwanych dopalaczami przez młodych ludzi z Krefeld. Lekarze stwierdzili u nich bardzo poważne uszkodzenia serca (to te c🤬je mają serce?) - czekają ich przeszczepy.

Lekarze szpitala Helios-Klinik w Krefeld byli zaszokowani, w jak ciężkim stanie troje młodych pacjentów zgłosiło się do szpitala. Okazało się, że dopalacze, jakie zażywali przed weekendowym rajdem po klubach, wywołały u nich poważne uszkodzenia serca. Po zapytaniach, skierowanych przez lekarzy do szpitali w całych Niemczech, okazało się, że kardiolodzy stwierdzili ogółem 37 podobnych przypadków. Informacje nadchodzące ze szpitali w ubiegłych tygodniach pozwalają przypuszczać, że poszkodowanych w ten sposób osób jest jeszcze więcej.

Troje pacjentów z Krefeld jest w wieku od 19 do 23 lat. U każdego z nich wystąpiły te same objawy: trudności z oddychaniem, dramatyczny spadek kondycji fizycznej i obrzęki. Stan ich był tak ciężki, że trafili do szpitala. Żaden z pacjentów nie miał wcześniej żadnych schorzeń kardiologicznych. Teraz mają ciężkie uszkodzenia serca, jak zaznacza prof. Heinrich Klues, ordynator oddziału kardiologicznego szpitala w Krefeld. W trakcie obszernych wywiadów lekarze stwierdzili jeden wspólny element u trojga pacjentów: zażywali pastylki lub inhalowali proszek, który miał działanie dopalacza. Bez uczucia zmęczenia mieli bawić się przez całą noc.

Nieodwracalne uszkodzenia

Lekarze podkreślają, że szczególne jest to, iż poważnemu uszkodzeniu uległo całe serce, które ma znacznie powiększone obydwie komory i obniżoną skurczliwość. Mięśnie serca są zatrute toksynami (toksyczna kardiomyopatia).

Jakie substancje, czy mieszanki substancji, miały tak destrukcyjne działanie, tego lekarze nie potrafią jeszcze powiedzieć. U trojga pacjentów w Krefeld stwierdzono śladową obecność amfetamin i kofeiny. W jednym przypadku, w którym dodatkowo wystąpił zawał serca, stwierdzono także ślady zażywania kokainy. Jak potwierdziła rzeczniczka kliniki w rozmowie z Deutsche Welle, dwoje pacjentów szpitala w Krefeld czekają przypuszczalnie za 2-3 lata przeszczepy serca.

Poszkodowani w całych Niemczech

Sprawa nabiera takiego zasięgu, że zainteresowało się nią tymczasem Niemieckie Towarzystwo Kardiologiczne. Podobne przypadki odnotowali bowiem także kardiolodzy w Hamburgu, Hanowerze, Monastyrze, w zagłębiu Ruhry, Kolonii, Eschweiler, Stuttgarcie, Biberach, Augsburgu, Monachium, Eisenach, Meiningen, Eisleben, Halle, Brandenburgii, Berlinie i Dreźnie.

Kardiomyopatia jest schorzeniem mięśnia sercowego zakłócającym mechaniczne funkcjonowanie całego narządu. Jej objawami są duszności, spadek kondycji i obrzęki nóg. Z reguły schorzenie to występuje w następstwie infekcji, zaburzeń metabolizmu czy innych chorób serca czy odziedziczonych genów, oraz w wyniku długoletniego nadużywania alkoholu i lekarstw.


Wielki browar dla twórcy dopalaczy za każdego up🤬lonego hitlerowca

Obóz koncentracyjny w Oświęcimiu zbudowano w 1917 roku

konto usunięte2012-10-08, 15:31
W artykułach i książkach poświęconych obozowi Auschwitz-Birkenau można wyczytać, że Niemcy utworzyli go w połowie 1940 roku. Jest to prawda, ale tylko połowiczna. Rzadko wspomina się o tym, że obóz został w rzeczywistości zbudowany niemal ćwierć wieku wcześniej!

Ostatnie lata XIX wieku i pierwsze XX były okresem masowej emigracji mieszkańców Galicji. Biedota z małopolskich i podkarpackich wsi szukała lepszego życia w Ameryce i Europie Zachodniej, ale wielu nie było stać na tak daleką podróż. Ci wyjeżdżali do pracy „na saksy” – a więc do sąsiednich Prus. Po drodze trafiali do ostatniego galicyjskiego miasteczka przed granicą: Oświęcimia.

Oczywiście w Prusach nie było pracy dla każdego. W efekcie tysiące bezrobotnych zostawały w Oświęcimiu, czekając tu na jakąkolwiek, choćby dorywczą pracę. Problem narastał, szczególnie że wybuch I wojny światowej wielu tułaczom zupełnie uniemożliwił powrót do domów.

Aby zaradzić zupełnemu zalaniu miasteczka przez bezrobotnych, jego władze wydzieliły specjalny teren w odległości około trzech kilometrów od śródmieścia. W 1916 roku obszar ten został sprzedany rządowi Austro-Węgier, a ten w roku kolejnym utworzył kolonię dla emigrantów i robotników sezonowych. Opisała ją w książce „Auschwitz. Obóz i miasto” austriacka historyczka Sybille Steinbacher: Obóz dla robotników sezonowych składał się z 22 murowanych budynków z czterospadowymi dachami oraz 90 drewnianych baraków, przeznaczonych dla 12 tysięcy osób poszukujących pracy (s. 19).


Polskie koszary w Oświęcimiu w dwudziestoleciu międzywojennym. Tutaj Niemcy utworzyli obóz koncentracyjny...

Obóz uruchomiono, ale funkcjonował tylko przez niespełna dwa lata. W międzyczasie zakończyła się I wojna światowa, a Austro-Węgry zniknęły z mapy Europy. Władze odrodzonej Polski nie były zainteresowane dalszym utrzymywaniem gigantycznego obozu, ale jego teren automatycznie przeszedł na ich własność. Od tej pory pełnił przeróżne funkcje.

Zakwaterowano w nim kilka tysięcy uciekinierów z Zaolzia – spornego terytorium na polsko-czeskiej granicy. Jak pisze Sybille Steinbacher azylanci stworzyli tu sobie małą osadę ze szkołą, kaplicą, teatrem, klubem sportowym oraz związkiem strzeleckim (s. 20). Inny fragment obozu oddano Państwowemu Monopolowi Tytoniowemu. Największą część zabudowań przejęło jednak Wojsko Polskie, przekształcając obóz dla bezrobotnych w obóz wojskowy.

Jedynym reliktem dawnej funkcji baraków był urząd pośrednictwa pracy. Aż do lat trzydziestych działał on na terenie obozu.

Kompleks baraków przetrwał do wybuchu wojny, a w 1940 roku zwrócił na niego uwagę Erich von dem Bach-Zalewski kierujący nadokręgiem SS Południowy Wschód. Zaproponował, by właśnie tam ulokować planowany obóz koncentracyjny. Wprawdzie kierownictwo SS nie było zadowolone ze stanu rozpadających się baraków oraz z faktu, że obóz leżał na terenach zalewowych, ale specjalna komisja uznała, że zalety lokalizacji przeważają nad wadami: miejsce miało dobrą infrastrukturę, było uzbrojone, znajdowało się przy węźle kolejowym oraz było łatwe do odizolowania od świata zewnętrznego (s. 30). Decyzja zapadła w kwietniu 1940 roku. Natychmiast wysiedlono 1200 żyjących jeszcze na terenie obozu przybyszy z Zaolzia i Niemcy przystąpili do tworzenia niesławnego Konzentrationslager Auschwitz.

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem