📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 22:27

#niemcy

Największy dźwig na świecie.

konto usunięte2013-01-25, 19:06

LTM 11200-9.1 jest największym i najmocniejszym dźwigiem, który może podnieść ciężary do 1200 ton,a jego ramię liczy ponad 100 metrów. Wysięgnik jest zbudowany z ośmiu części, z których każda ma 16 metrów długości. Jeśli weźmiemy pod uwagę możliwość wykorzystania dodatkowej stalowej kratownicy, która przedłuża zasię ramienia to jego długość może dojść nawet do 176 metrów!

Tirpitz - Goliat Kriegsmarine

konto usunięte2013-01-23, 21:58
Tirpitz



Tirpitz - pancernik Kriegsmarine zwodowany 1 kwietnia 1939 roku w stoczni w Wilhelmshaven.
Wyporność - 41 700 ton
Kadłub chroniony pancerzem o grubości 32 cm, a pokład o grubości 12 cm.
Wieże artylerii głównej chronione płytami o grubości 37 centymetrów.
Uzbrojenie - 8 dział kal. 380 mm, 12 dział kal. 150 mm, 16 dział kal. 105 mm, 37 do 74 działek przeciwlotniczych kaliber 37 i 20 mm i 8 wyrzutni torped kal 533 mm.
Początkowo "Tirpitz" nie brał udziału w działaniach wojennych - odbywał rejsy próbne po Bałtyku. Po zatopieniu "Bismarcka" w maju 1941 Hitler zdecydował o przebazowaniu dużych okrętów do silnie strzeżonych portów w Norwegii. Już w listopadzie 1941 roku w ramach operacji "Cerberus" udało się przebazować z Brestu do portów norweskich krążowniki "Prinz Eugen", "Gneisenau" i "Scharnhorst" (notabene, musiały płynąć one przez kanał La Manche tuż przed nosem Royal Navy, jednak dzięki silnej eskorcie Luftwaffe Niemcy nie stracili ani jednego z ważnych okrętów).
Sam "Tirpitz" przybył do norweskiego portu Trondheim w styczniu roku 1942.



Oczywistym było, iż Anglicy nie pozwolą pancernikowi na swobodne operowanie po Morzu Północnym, zwłaszcza, iż już wtedy rozpoczęto wysyłanie konwojów z zaopatrzeniem do Murmańska. Pierwszy cios nie spadł jednak na sam pancernik, lecz na dok remontowy w St. Nazaire. 28 marca 1942 roku w stronę bazy wyruszyły z Plymouth - niszczyciel "Campbeltown" (do którego załadowano 24 bomby głębinowe z zapalnikami czasowymi), kanonierka "MBG-34", ścigacz torpedowy "MTB-74" oraz dwa inne okręty, na które załadowano 611 komandosów i 16 motorówek. Plan był zabójczo prosty - korzystając z zaskoczenia obrońców "Campbeltown" miał wbić się we wrota doku remontowego, podczas gdy komandosi mieli zniszczyć instalacje portowe i wprowadzić jak najwięcej zamieszania (oryginalnie okrętem-taranem miał być niszczyciel ORP "Burza", jednak Kierownictwo Marynarki Wojennej nie zgodziło się na to). Plan powiódł się - mimo silnego ognia Niemców "Campbeltown" wbił się we wrota doku, zaś komandosi przystąpili do akcji. Łącznie zginęło 144 żołnierzy brytyjskich, zaś o 10:00 rano 29 marca zadziałały zapalniki zegarowe - dok został kompletnie zniszczony (do tego zginęło kilkudziesięciu niemieckich oficerów, którzy weszli na pokład "Campbeltowna" by ocenić straty).



Sam "Tirpitz" zaś wciąż znajdował się w Norwegii, gdzie trzymał w szachu dowództwo Royal Navy. Koronnym przykładem strachu Anglików przed kolosem stał się los konwoju PQ-17 - na wieść o wyjściu "Tirpitza" z portu dowodzący eskortą admirał Dudley Pound wydał 4 lipca 1942 rozkaz rozformowania konwoju. Była to brzemienna w skutkach decyzja - osamotnione frachtowce zdziesiątkowały U-Booty i bombowce Luftwaffe. Do Murmańska z 36 statków dopłynęło jedynie 11. A "Tirpitz"? Po krótkim rejsie zawrócił do portu (podobno został trafiony torpedą wystrzeloną z radzieckiego okrętu podwodnego K-21, aczkolwiek Niemcy nie potwierdzili tego).
Po tragedii PQ-17 Anglicy wciąż nie wiedzieli, jak dotrzeć do pancernika. W październiku 1942 roku nie powiodła się misja z użyciem
"żywych torped" - zerwały się podczas sztormu z holu kutra je przewożącego.



Jednakże w 1943 pojawiła się opcja dotarcia do kolosa - miniaturowe okręty podwodne typu X. Były to małe jednostki, zabierające na pokład 3 członków załogi i zdolne do przenoszenia dwóch dwutonowych min morskich.



11 września 1943 rozpoczęła się operacja "Source". Cel był prosty - "zatopić Tirpitza (okręty X-5, X-6 i X-7), Scharnhorsta (X-9 i X-10) i Lützowa (X-8)". Okręciki miały zostać dostarczone do celu przez większe okręty podwodne, a następnie same odszukać i zniszczyć cele. Jednakże już w trakcie rejsu z Wielkiej Brytanii pojawiły się problemy - na okręcie X-8 doszło do awarii zbiorników balastowych, przez co załoga musiała odrzucić miny. Ich przedwczesne eksplozje uszkodziły właz okrętu. Załoga musiała porzucić go i przejść na swój "holownik". Mniej szczęścia miała załoga X-9 - przy jednym z wynurzeń załoga okrętu "Syrtis" zauważyła zerwany hol. Przypuszcza się, że zerwał się podczas zanurzenia, co doprowadziło do utraty stabilności na skutek wstrząsu i zatonięcia "liliputa". Wraku nigdy nie odnaleziono.
Pozostałe okręty dotarły do Norwegii, gdzie czekało ich trudne zadanie - przejście przez sieci przeciwtorpedowe chroniące kolosa. Udało się to dwóm okrętom - X-6 i X-7 (X-5 zaginął i nie wiadomo do dziś, czy wykonał zadanie). Podłożone przez nie miny eksplodowały 21 września o godzinie 8:12. Poczyniły ogromne szkody - woda wdzierająca się przez rozerwany kadłub zalała generatory, uszkodzeniu uległy 3 silniki, zablokowały się wały napędowe śrub, unieruchomione zostały dwie wieże artylerii głównej, zniszczone zostały urządzenia kierowania ogniem.
A co z X-10? Dotarł on na miejsce jednak okazało się, że "Scharnhorsta" w fiordzie nie było - wypłynął wcześniej na ćwiczenia artyleryjskie. "Liliput" odnalazł później okręt - matkę i bezpiecznie powrócił do Anglii.
Uszkodzony pancernik nie został jednak pozostawiony sam sobie - do Kaafiordu wpłynął okręt naprawczy "Neumark" i już 15 marca 1944 roku "Tirpitz" był w stanie osiągnąć maksymalną prędkość 27 węzłów.
Nie był to jednak koniec - już 3 kwietnia 1944 uderzyła Fleet Air Arm - w ramach operacji "Tungsten" bombowce Fairey Barracuda uzyskały 14 bezpośrednich trafień pancernika. Poważnie uszkodzony "Tirpitz" po kolejnych naprawach ukrył się w porcie w Tromso. Jednakże i to nie pomogło - 12 listopada 1944 roku rozpoczęła się operacja "Catechism". Brały w niej udział specjalnie zmodyfikowane bombowce Avro Lancaster, przystosowane do przenoszenia bomb "Tallboy" o wadze 5 ton. Po trzech udanych trafieniach pancernik obrócił się do góry stępką, stając się grobem dla 1000 marynarzy...



Bibliografia - Bogusław Wołoszański "Sensacje XX Wieku - Dawid kontra Goliat".

Polskie obozy dla niemieckiej ludności cywilnej

konto usunięte2013-01-22, 23:46
Witam,
jako że dość biernie przyglądam się wrzucanym przez Was artykułom, filmom, słodkim zdjęciom etc. etc. to postanowiłem w końcu zaistnieć i wrzucić coś własnego. Będzie to krótki artykuł traktujący o tematyce, o której wielu z Was nigdy nie słyszało. Tak więc do dzieła. Życzę miłej lektury.
Rozpocznę może od małego wprowadzenia. Czy ktoś z Was wie, co działo się z Niemcami po II wojnie światowej? A i czy wiecie, że zachodnie ziemie naszego pięknego kraju, a także Mazury, pomorze, to ziemie z dziada pradziada niemieckie, a do dzisiaj można spotkać się z echem komunistycznej propagandy i gadaniem o "ziemiach odzyskanych", dziedzictwie Piastów etc? Nie będę tutaj tego wszystkiego opisywał, jak ktoś wie to ekstra, a jak nie to niech się dowie. A i nie jestem antypolski, proniemiecki czy coś w ten deseń. Staram się być neutralny. Więc może zacznę od tego jak w ogóle do tego doszło, że powstały w Polsce obozy, no i co tam też się ciekawego działo.
W końcowym okresie wojny, a także zaraz po niej największym problemem Państwa Polskiego było ustalenie kto z jego mieszkańców może być uznawany za Niemca i co należy zrobić z obywatelami kraju, który przez 6 lat systematycznie niszczył polski naród oraz jego dziedzictwo. Początkowo wiele osób odpowiedzialnych za los Niemców miało poglądy dość radykalne, jednak rachunek ekonomiczny wymusił innego rodzaju działanie. Po pierwsze w Polsce brakowało wówczas rąk do pracy oraz wykwalifikowanej siły roboczej. Drugim problemem był brak mieszkań i gospodarstw dla Polaków, którzy byli wysiedlani z dawnych wschodnich ziem rzeczpospolitej, które zostały wcielone do ZSRR. Postanowiono więc, że najlepszym rozwiązaniem będzie umieszczenie Niemców w obozach pracy, które umożliwią szybszą odbudowę polskiej gospodarki w miejscach, w których brak było rąk do pracy. Pierwszym aktem prawnym w tej sprawie był rozkaz Ministerstwa Administracji Publicznej z 20 sierpnia 1945 roku.
1) sporządzić dokładną ewidencję wszystkich Niemców fachowców, koniecznych do pracy w przemyśle i zatrudnić ich , celem uruchomienia fabryk
2) Zarejestrować wszystkich zdolnych do pracy Niemców płci obojga i wziąć do robót polnych, bądź do robót porządkowych i przy odbudowie w miastach i to nie tylko na ziemiach odzyskanych, lecz i w Polsce właściwej (no i widzicie, nawet komuniści wiedzieli co to Polska właściwa)
3) Starych i niezdolnych do pracy przeznaczyć do wysiedlenia w pierwszej kolejności
4) Niemców przeznaczonych do pracy należy skoszarować bądź to w określonej dzielnicy, bądź to w barakach do tego celu przeznaczonych
5) Przystępując do przesiedlenia należy od razu zważyć możliwości transportowe. Powinno być od razu zdecydowane, czy wszystkich odstawiać się będzie do granicy środkami lokomocji, czy silniejsi odbędą drogę pieszo, a jedynie bagaż ich zostanie odstawiony wozami.
6) Po wysiedleniu wykazanych w pkt. 3 i po ukończeniu pilnych robót polowych i w miastach należy przystąpić do wysiedlenia wskazanych w pkt.2
7) Wreszcie w miarę możliwości szkolenia kadr nowych polskich fachowców, przystąpić do stopniowego przesiedlania wykazanych w pkt.1. Należy w tym miejscu zwrócić uwagę na konieczność skoszarowania chwilowo w R.P. Niemców, potrzebnych do wykonania pewnych prac i to dla dwóch względów:
a) celem dokładniejszego przecięcia możliwości utrzymywania przez pracujących Niemców kontaktów z podziemną akcją faszystowską
b) celem uwolnienia zajmowanych przez Niemców mieszkań i oddania takowych do dyspozycji osadników polskich (czytajcie osadzenia wyrzuconych Polaków z naszych! ziem wschodnich), albowiem brak mieszkań (na razie zajmują je Niemcy) zniechęca osadników polskich do pozostawania na ziemiach zachodnich (a któż by chciał zostawiać ojcowiznę?)
Problem z tym, kogo należy traktować jako obywatela Niemiec, a kogo uznawać za Polaka był szczególnie widoczny na terenach wcielonych w 1939 roku do III Rzeszy ze względu na liczne wpisy mieszkańców tych ziem do Volsklisty. Priorytetowym zadaniem władz było ustalenie, czy możliwe jest i na jakich zasadach włączenie do społeczeństwa polskiego osób wpisanych do II, III i IV grupy Volkslisty. (podaje podział, który obowiązywał m.in. w Reichsgau Wartheland: Grupa pierwsza: osoby, które przed 1 września 1939 otwarcie występowały jako Niemcy należąc do różnych organizacji, grupa 2: osoby mające niemieckie pochodzenie, ale nie występujący jako Niemcy, grupa 3: osoby mające najczęściej niemieckie pochodzenie i proniemieckie nastawienie oraz grupy etniczne jak kaszubi, mazurzy czy ślązacy oraz grupa 4: spolonizowane poprzez małżeństwa osoby niemieckiego pochodzenia).
Ostatnim elementem w podjęciu decyzji o wysiedleniu było pozbawienie Niemców obywatelstwa polskiego, jeśli je posiadali. Wraz z obywatelstwem osobom tym konfiskowano cały majątek. Regulował to dekret z 13 września 1946 roku. Podlegały mu wszystkie osoby, które ukończyły 18 rok życia wyróżniające się niemiecką odrębnością kulturową. Nad postępowaniem w sprawie ustalenia tej odrębności pracował prokurator opierając się na opisie zachowania danej rodziny podczas okupacji. Na czas postępowania sądowego osadzano taką osobę w obozie. Część osób została zatrzymana bezprawnie, bez wcześniejszego orzeczenia w tej sprawie, tylko z inicjatywy miejscowej milicji. Zdarzały się przypadki, kiedy osoba osadzona w obozie zmarła, a w 2 tygodnie po tym fakcie jej rodzina otrzymywała nakaz zatrzymania od prokuratury. Osoby zatrzymane mogły wnosić o rehabilitację składając deklarację przynależności do narodu polskiego. Wnioski jednak, z winy często celowych działań komendantów obozów, dostarczane były z wielomiesięcznym opóźnieniem. Cała ta skomplikowana procedura i powojenny bałagan powodował, że Niemcy przetrzymywani byli w obozach całymi miesiącami, nierzadko latami. Dodatkowo zbrodnie popełniane w pierwszych latach istnienia obozów powodowały, że władze państwowe wolały pozostawić osadzonych na dłuższy czas w obozie licząc, że z czasem winy ulegną zapomnieniu.
Ustalenie liczy więźniów obozów oraz osób wysiedlonych jest niezwykle ciężkie ze względu na braki w dokumentacji. Przy ustalaniu tych danych pomocne były m. In. listy transportowe oraz zapytania o miejsca pobytu do czasu wysiedlenia poszczególnych osób. Według niemieckiej statystyki należy mówić o liczbie szacowanej na około pół miliona więźniów.
Podsumowując działalność obozów od strony gospodarczej ciężko jednoznacznie stwierdzić jaki wpływ miały na sytuację w powojennej w Polsce. Niektóre obozy przynosiły zyski, a inne straty. Dodatkowo ciężko ocenić w jaki sposób praca Niemców w prywatnych gospodarstwach przyczyniło się do ich rozwoju, gdyż brak jakichkolwiek dokumentów na ten temat. Pewne jest natomiast, że sieć obozów na ziemiach zachodnich powojennej polski zapewniała doraźną siłę roboczą tam, gdzie jej brakowało (m.in. w majątkach rolnych, kopalniach), jednak fakt, że większość jeńców stanowiły kobiety, osoby starsze i dzieci powodował, że siła ta nie mogła być efektywnie wykorzystana.
Dopiero 20 lipca 1950 roku zniesiono wszelkie sankcje wobec osób deklarujących przynależność do narodu niemieckiego. Zakończono wszystkie procesy, nowych spraw nie zakładano. Więźniów, którzy nie nadawali się do polonizacji odesłano do Niemiec.

Ok, a teraz wreszcie coś sadystycznego, część właściwa o obozach.
Warunki sanitarne i bytowe były inne w obozach niż w miejscach odosobnienia. Miejsca odosobnienia były najczęściej „obozami przejściowymi”. Tworzono je z zamiarem przetrzymywania w nich ludności przez kilka dni, jednak w wielu przypadkach funkcjonowały miesiącami.
W większości powstawały przypadkowo z inicjatywy ludności miejscowej w miejscach kompletnie do tego nieprzystosowanych. Najczęściej był to po prostu kawałek terenu ogrodzony drutem kolczastym. Warunki były katastrofalne. Brak było toalet, łaźni oraz podstawowego personelu medycznego. Wodę często przynoszono z najbliższego jeziora. Od milicjantów pilnujących obozu zależało, czy osadzeni otrzymają cokolwiek do jedzenia.
Czasem miejsca odosobnienia tworzono w kościołach ewangelickich. W jednym z nich, w Sępólnie Krajeńskim, przetrzymywano ponad 2000 jeńców. Pozwalano im opuszczać kościół 2 razy dziennie.
Do tworzenia większych obozów dla Niemców wykorzystano dawne kompleksy obozowe z czasów wojny (np. Jaworzno, Potulice). Głównym problemem we wszystkich obozach był niedostatek żywności (dziennie 400 bis 600 kalorii). Dodatkowo zupełny brak środków czystości, przeludnienie oraz przemęczenie spowodowane ciężką pracą powodowało wysoką śmiertelność. Niemcy, którzy mieli szczęście pracować poza obozem, spali najczęściej w stajniach lub oborach.
Zniszczenia wojenne i braki w zaopatrzeniu miały istotny wpływ na katastrofalną sytuację w lecznictwie. Brakowało przede wszystkim lekarzy i lekarstw. Dodatkowo panował głód.
Stosunek personelu obozów do Niemców był różny. Zależał on przede wszystkim od komendanta obozowego. Zaraz po wojnie w mniejszych obozach tworzonych doraźnie panowało zazwyczaj dużo większe bezprawie spowodowane zupełnym brakiem nadzoru nad osobami sprawującymi nadzór.
Najczęstszą formą znęcania się nad Niemcami było ciągłe przypominanie im o odpowiedzialności za wojnę i wyniszczenie narodu polskiego. Jednocześnie stosowano przy tym groźby zemsty. Najczęściej największym okrucieństwem odznaczali się ci strażnicy, którzy przeżyli pobyt w niemieckich obozach koncentracyjnych. Karano często za najmniejsze przewinienia. Więźniowie byli bici, niezależnie od płci i wieku. Zdarzały się też przypadki skatowania na śmierć. Jednym z najdobitniejszych przykładów bestialstwa jest sytuacja, która miała miejsce w obozie w Zimnych Wodach. Młody oficer najpierw skopał młodą Niemkę. Następnie poszedł do latryny, zamoczył buty w fekaliach i kazał je wylizać swojej ofierze. Po tym jak dziewczyna skończyła pobił ją na śmierć.
Niemieckie dzieci:
Ministerstwo bezpieczeństwa w instrukcji z 30 października 1944 roku zarządziło, aby nie internować dzieci poniżej 13 roku życia. Jedynie niemowlęta karmione jeszcze przez matki miały pozostać w obozie przez krótki czas. W praktyce wyglądało to zupełnie inaczej. Na przykładzie obozu w Potulicach widać to najlepiej. Z 24 000 ludzi aż 6000 stanowiły dzieci. Gdy były za słabe albo za młode do pracy (najczęściej poniżej 6 lat) to osadzano je w polskich domach dziecka, bądź też oddawano polskim rodzinom. W ten sposób zaczął się ich powolny proces polonizacji. Kiedy matki opuszczały obóz, jeśli im się to udało, najczęściej nie mogły odnaleźć własnych dzieci. Często działo się to z powodu tego, że polscy „rodzice zastępczy” nie chcieli pozbywać się taniej siły roboczej i zaprzeczali, że wzięli dziecko z obozu. Jednocześnie z powodu niestarannego prowadzenia dokumentacji obozowej najczęściej nie było możliwe ustalenie, czy dane dziecko jest sierotą, czy też ma rodziców, których należy szukać. W wielu przypadkach niemieckie dzieci wracające do ojczyzny nie umiały ani słowa po niemiecku. Trzeba też podkreślić dramat rodziców tych dzieci. Były przypadki, kiedy udawało im się uzyskać informację na temat miejsca pobytu swojego potomstwa. Jednak po przyjeździe na miejsce często okazywało się, że dziecko wcale nie chce wracać z zupełnie nieznajomą osobą mówiącą w dodatku w obcym języku. Czasem dzieci te były też wrogo nastawione przeciwko Niemcom przez swoich polskich rodziców.
Dzieci, które pozostały w obozie, nie mogły mieszkać razem z matkami. Mieszkały w specjalnych barakach dziecięcych. Nie miały w nich zabawek, książek, ani nawet papieru i ołówków. Według zachowanych relacji niemieckie dzieci w obozie całymi godzinami wegetowały słuchając otaczających ich dźwięków.
Ach i byłbym zapomniał. Nasi oficerowie też gw🤬cili. Wprawdzie nie tak często jak nasi "wyzwoliciele" no ale jednak. A ruskie to czasem robili naloty na obozy. Wyobraźcie sobie co się działo. No i co z tego, że czasem komendant był ok, i traktował godnie osadzonych. Nie mógł nic zrobić.
Dla zainteresowanych tematem polecam książkę Helgi Hirsch "Zemsta Ofiar" (iteratura wspomnieniowa, łatwiej znaleźć w oryginalnym niemieckim wydaniu) oraz książkę Witolda Stankowskiego "Obozy oraz inne miejsca odosobnienia dla niemieckiej ludności cywilnej w Polsce w latach 1945-1950. Temat może tutaj nie jest zbyt szeroko opisany, jednak pochodzi z mojego referatu, a uwierzcie mi, nie chciało mi się tak długo tego mówić (oryginał po Niemiecku...). Ok i to na tyle. Jak ktoś ma jakieś pytania to zapraszam do dyskusji. A i tak na koniec. Nie piszcie nic, że zasłużyli, etc. Jak to powiedział mój profesor "Opfer sind Opfer" (ofiary są ofiarami), więc też to uszanujcie. A i raczej więcej przeczytałem na temat obozów niemieckich w Polsce oraz polityce okupacyjnej III rzeszy, więc nie tyrajcie mnie, że taki pro-niemiecki. Dołączam niestety tylko 2 fotografie (a dla zainteresowanych brutalnymi osobami polecam nazwisko Morel, może coś wrzucę jeszcze na temat tego zacnego pana)

Lebensborn

marna2013-01-20, 18:33
Lebensborn (niem. Źródło życia) – instytucja niemiecka oficjalnie funkcjonująca jako opiekuńczo-charytatywne stowarzyszenie „Lebensborn e.V.” (niem. Lebensborn eingetragener Verein, pol. stowarzyszenie zarejestrowane „Źródło życia”), która funkcjonowała w strukturach organizacyjnych SS. Została powołana na mocy rozkazu Reichsführera-SS Heinricha Himmlera w 1936 roku. Statut został przyjęty oficjalnie 12 grudnia 1935. Prezesem stowarzyszenia został Heinrich Himmler.



Upragnione dzieci SS przychodziły na świat w rozsianych po Niemczech klinikach zwanych Lebensborn. Kobiety rodziły anonimowo, po czym oddawały dzieci do adopcji parom nazistowskim. Ich losy obrazuje wystawa w Bremie.

Miały być zdrowe, jasnowłose i błękitnookie. Tak życzyła sobie rasa panów. Tak zwane „zdrowe genetycznie” kobiety rodziły dzieci, spłodzone przez tak samo czysto rasowych mężczyzn, po czym oddawały je do adopcji..



Lebensborn oznacza tyle co „źródło życia”. W tym patetycznym z nazwy ośrodku „aryjskie” matki stanu wolnego zwykle pozbywały się swojego potomstwa. Tam też „germanizowano” dzieci z okupowanych przez hitlerowców krajów i przygotowywano do życia w rodzinach nazistowskich.
Oficerowie SS z noworodkiem z kliniki Lebensborn podczas ceremonii nadania imienia Dla dzieci, które przyszły na świat w klinikach Lebensbornu, przeszłość bez matek i ojców była traumą, której skutki odczuwają do dziś.



Jeśli na świat przychodziły dzieci chore lub upośledzone, pielęgniarki dokonywały ich uśmiercania w celu wyeliminowania niechcianych ludzi w nazistowskich Niemczech. W ten sposób przyczyniały się one do projektu stworzenia rasy panów. Chore i niepełnosprawne dzieci uśmiercano tu tabletkami luminalu lub zastrzykami morfiny. Akcja eliminacji była przeprowadzana ostrożnie, tak aby śmierć wydawała się naturalna. Początkowo podawano dzieciom środki uspokajające, które prowadziły do odrętwienia, z którego z czasem rozwijała się niedoczynność całego organizmu prowadząca do różnych chorób. Najpopularniejsze było zapalenie płuc. Oczywiście mali pacjenci nie dostawali potrzebnych leków. Oprócz ośrodka w Görden dzieci kierowano też do innych miejsc działających zgodnie z "ideą eliminacji" jak np. wiedeński Zakład Opiekuńczy Am Spiegelgrund.
Wiele matek, które nie były pod opieką Lebensbornu, prosiło o uśmiercenie swojego chorego dziecka. Lebensborn kierował te kobiety do właściwego urzędu zdrowia. Wady genetyczne, upośledzenia i kalectwo prowadziły do bardzo uważnej obserwacji matki. Lebensborn próbował ustalić przyczynę "niedoskonałości" dziecka. Jeśli "wada" była niewielka, a dziecko pochodziło z rodziny wysokiego rangą esesmana, kara była mała. W innych przypadkach konsekwencją takich narodzin mogła być nawet sterylizacja matki.



Doktorzy Erhard Wetzel i Günther Hecht w listopadzie 1939 roku opublikowali memoriał, w którym stwierdzali konieczność wyselekcjonowania z Polaków dzieci "wartościowych rasowo". Wybrane dzieci miały zostać przewiezione na teren Rzeszy, wychowane w specjalnych placówkach i przekazane niemieckim rodzinom. W grę wchodziło całkowite zniemczenie - nowa tożsamość, niemieckie nazwiska, brak stosunków z Polską i zupełne wykorzenienie języka polskiego. Aby możliwe było ich zgermanizowanie, dzieci nie mogły mieć więcej niż 10 lat. Plan wcielił w życie szef Gestapo, Heinrich Himmler, już rok później.

Czołgiem po kocich łbach

BongMan2013-01-20, 18:26
Tępe szwaby Od 0:25.

Niemcy sie dostosują

Hanys912013-01-20, 14:02
Znalezione na facebooku:
Przeglądam ostatnio niemiecki kalendarz i rzuciło mi się w oczy, że nie ma tam nigdzie zaznaczonych świąt. Jednak gdy się przyjrzałem, to przy dniach jak 25 czy 26 grudnia są malutkie oznaczenia, które na końcu kalendarza są wyjaśnione jako katolickie święto bożego narodzenia. NIEMIECKI kalendarz z nieśmiało zaznaczonymi świętami, żeby nie urazić muzlemów, którzy mają swoje święta kiedy indziej. Muzułmanie szybko sie rozmnażają i oszacowano, że w 2050 r. "zdobędą" Niemcy

Wojna z Niemcami i Ruskimi

konto usunięte2013-01-19, 1:34
Gdyby historia z 1939 się powtórzyła i do Polski ponownie wkroczyliby Niemcy i Rosjanie, to kogo byśmy bili najpierw?
.
.
.
.
.
.
Najpierw Niemców, potem Rosjan. Najpierw obowiązek, potem przyjemność.

Granica Polsko - Niemiecka

konto usunięte2013-01-15, 0:08
Granica Polsko- Niemiecka. Droga łącząca Warnik z Ladenthin.



źródło: Przeclaw24.pl / Mateusz Szczuplak

II wojna oczami Wehrmachtu

konto usunięte2013-01-14, 17:07
Teledysk ,,Wehrmachtu" zespołu Sabaton, znaleziony na YT, autorstwa renauda raymaekersa. Jeżeli ktoś nie lubi metalu, niech wyciszy i włączy sobie swój hip-hop/pop/dubstep/c🤬j wie co i podziwia piękno wojny w kolorze

W oryginale na YouTube w 720p - /watch?v=rfo2XeD4RMs
Wiem, wiem, cicho trochę, szkoda, ale macie pokrętło na głośnikach/słuchawkach jakby co.

Pytanie o drogę

~LegendarnyZiom2013-01-14, 14:05
Przepraszam jak dojechać do Dajnau sztrase? Nieźli kawalarze z tych Niemców.


Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem