📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 13:56

#mafia

Przestępczość w PRL

MCH2013-12-17, 22:50
Ciekawy (oczywiście nie dla wszystkich), artykuł z Polityki (nr bodajże z 2006 roku) na temat przestępczości w okresie PRL.

Przemyt, afery, napady i morderstwa to wielkie i pilnie strzeżone przez lata tajemnice PRL. Dziś uchylamy ich rąbka, by opowiedzieć o bohaterach starych kryminalnych kronik.

Pierwszy był bandyta Jerzy Paramonow. Najpierw zabił młotkiem milicjanta, zrabował mu broń i dokonał jeszcze kilku napadów. Schwytano go i skazano na śmierć, a ulica natychmiast ułożyła o nim pieśń: „Cała Warszawa chodzi w żałobie, bo Paramonow leży już w grobie”. Oczywiście nie żałowano Paramonowa, to była raczej tęsknota za bohaterem, „szlachetnym bandytą”, legendą z ballad Grzesiuka. Takich legend niewątpliwie brakowało, bo przestępcy w PRL byli tak samo siermiężni jak cała reszta ludowej ojczyzny. Ale od reguły zdarzały się wyjątki.

Narzuta za miliony

Do historii kryminalistyki przeszły dwa napady na banki. Pierwszego dokonano w 1962 r. w Wołowie, w woj. wrocławskim. To była perfekcyjna robota. Sprawcy dostali się do wnętrza budynku miejscowej filii NBP od piwnicy – samochodowym lewarkiem wyłamali betonową podłogę. Zrabowali 12,5 mln zł – główna wygrana w Totolotka wynosiła wówczas 1 mln zł. Część łupu stanowiły stare banknoty, ale ok. 9 mln – pieniądze świeżo wydrukowane, których numery i serie były znane milicji. Do wszystkich placówek handlowych w całym kraju rozesłano wykaz numerów 500-złotowych banknotów pochodzących z napadu. Śledczy czekali w napięciu, aż te pieniądze pojawią się w obiegu.

Pojawiły się już po ok. dwóch miesiącach. W sklepie w Kluczborku pewna kobieta próbowała zapłacić takim 500-złotowym banknotem za narzutę na łóżko. Była żoną Mieczysława F., właściciela punktu naprawy radioodbiorników i telewizorów w Wołowie. Dalej poszło już gładko. Do aresztu trafił cały gang bankowych rabusiów. F. był szefem grupy i pomysłodawcą. To on namówił pozostałych: swojego brata Alfreda z Wrocławia, Jana J., właściciela warsztatu naprawy samochodów z Obornik, Józefa S., rymarza i Wiktora T., taksówkarza – obaj z Wołowa. Pomagał im skarbnik banku Rudolf D. Śledczy nie kryli zaskoczenia. Poza Rudolfem D. pozostali byli ludźmi majętnymi, a wszyscy – ogólnie szanowanymi. Analiza kryminologiczna w ogóle nie brała ich pod uwagę. Gdyby nie mało roztropne zakupy małżonki szefa gangu, prawdopodobnie milicja nigdy nie wpadłaby na ich trop.

Proces odbył się szybko, już w grudniu 1962 r. zapadły wyroki – pięciu głównych sprawców skazano na dożywocie, potem wymiar kary zmniejszono do 25 lat pozbawienia wolności. Więzienie opuścili po siedemnastu latach.

Nigdy natomiast nie zapadły (i z powodu przedawnienia już nie zapadną) wyroki na sprawców napadu na bank przy ul. Jasnej w Warszawie (w budynku zwanym Pod orłami). 22 grudnia 1964 r. tuż po zmroku pod bank zajechało auto marki Warszawa z utargiem z pobliskiego Centralnego Domu Towarowego (dzisiejszy Smyk). Kierowca, kasjerka i dwóch konwojentów. W torbach było dokładnie 1 mln 336 tys. zł – tuż przed świętami obroty w CDT biły rekordy. Konwojenci z kasjerką wysiedli z samochodu i skierowali się do drzwi gmachu. Drogę przeciął im nagle wysoki mężczyzna. Wyjął broń i oddał dwa strzały do jednego z konwojentów (śmiertelne). Z tyłu inny napastnik ranił niosącego torby z pieniędzmi drugiego ochroniarza. Przerażona kasjerka schowała się za autem. Kierowca próbował alarmować klaksonem. Bandyci strzelili w jego kierunku dwa razy, na szczęście niecelnie. Potem uciekli w kierunku ulicy Sienkiewicza.

Podczas ucieczki doszło do przedziwnego incydentu. Jeden z nich potrącił przechodnia, któremu spadł z głowy kapelusz. Bandyta zatrzymał się, podniósł kapelusz, podał mężczyźnie i grzecznie przeprosił za nietakt.

Na podstawie zeznań świadków narysowano portrety pamięciowe obu napastników. Wisiały potem w całym kraju, ale na ich podstawie nikogo nie rozpoznano. Wiadomo było jedynie, że na bandytów czekało auto z kierowcą, prawdopodobnie Warszawa. Grupa liczyła więc minimum trzy osoby. Mimo szeroko zakrojonych poszukiwań sprawców nie schwytano. Krążyły różne, najbardziej fantastyczne wersje. Mówiono, że w napadzie brali udział funkcjonariusze SB i dlatego pozostali bezkarni. Do dzisiaj tajemnica napadu przy Jasnej pozostaje nierozwikłana.

Krwawa wieś

Na polskiej wsi także dochodziło wówczas do strasznych morderstw. W listopadzie 1969 r. spalił się dom rodziny Lipów we wsi Rzepin na Kielecczyźnie. W zgliszczach znaleziono pięć ciał. Okazało się, że zanim wybuchł pożar, ludzie ci zostali zamordowani. Niektórych zastrzelono z niemieckiego Mausera kaliber 7,92 i rewolweru, innych zadźgano nożem i raniono siekierą.

Ślady doprowadziły ekipę śledczą do zabudowań sąsiadów z tej samej wsi – rodziny Zakrzewskich. Znaleziono u nich Mausera. Wyniki badań balistycznych nie tylko potwierdziły, że tej broni użyto podczas napadu na Lipów, ale także, że już wcześniej strzelano z niej do innych osób. Okazało się, że Józef Zakrzewski (66 l.) i jego syn Czesław (42 l.) zamordowali w 1954 r. mieszkańca innej wsi, w 1957 r. sołtysa z Trzeszkowa, a w 1960 r. sołtysa z rodzimego Rzepina. Napadli też na pocztę, na sklep GS i dokonali kilku podpaleń. Tamte zbrodnie przez lata pozostawały niewyjaśnione. W zabójstwie Lipów pomagał im młodszy syn Józefa, Adam (24 l.).

Relacje z procesu Zakrzewskich pokazywano w telewizji, cała Polska śledziła je z zapartym tchem. Józefa i Czesława Zakrzewskich skazano na śmierć (wyroki wykonano w jednym z więzień w zachodniej Polsce), Adama na 25 lat więzienia. Ponoć po wyjściu na wolność dokonał nowej zbrodni i został skazany na dożywocie.

Potem była straszliwa zbrodnia pod Połańcem w 1976 r., w Wigilię, po pasterce. Kilkadziesiąt osób widziało z okien autobusu, jak Jan Sojda (48 l.) z trzema swoimi zięciami mordował niewinnych ludzi. Sojda był bogatym rolnikiem. Zabijał z zemsty. Powód? Jednej z córek Sojdy rodzice późniejszych ofiar zarzucili kradzież wędlin i talerzy z weselnego stołu. Jan poprzysiągł krwawy odwet. Do dzisiaj nie wiadomo, jak udało mu się do tego diabelskiego planu namówić swoich zięciów Józefa Adasia, Jerzego Sochę i Stanisława Kulpińskiego.

Wydarzenie pod Połańcem przypominało scenariusz filmu o sycylijskiej mafii. W podniosłej atmosferze nadchodzących świąt, tuż po wyjściu z kościoła, na oczach tłumu Sojda z zięciami zamordował brzemienną Krystynę, jej męża Stanisława i brata Mietka. Zaraz po zbrodni świadkowie zbiorowo złożyli przysięgę milczenia aż po grób. Towarzyszyło temu palenie świec, przyrzeczenia na krew i krucyfiks. Ale powodem omerty nie była wyłącznie lojalność płynąca z tej przysięgi. Sojda każdemu ze świadków wręczył po złotym medaliku z Matką Boską i pieniądze (od 2 do 10 tys. zł). W sumie podliczono, że wydał ponad 200 tys. zł – milczenie zostało kupione.

10 listopada 1979 r. Jana Sojdę i Józefa Adasia sąd skazał na śmierć. Dwóch pozostałych zięciów dostało po 25 lat. Wielu świadków zbrodni ukarano za fałszywe zeznania. Do dzisiaj nie wiadomo, czy kłamali ze strachu, z powodu przysięgi czy z pazerności – licząc, że po korzystnym wyroku Janek Sojda odwdzięczy się dodatkowo.

Janosik z Podlasia

Na początku lat 80., w czasie stanu wojennego, w okolicach Międzyrzeca Podlaskiego grasowała banda Józefa Koryckiego. Dokonała kilkudziesięciu napadów z bronią i kilku zabójstw. Po wsiach krążyły legendy o zbójeckim szlaku. Podczas napadu na sołtysa wsi Żeszczynka Korycki podobno krzyczał: „Oddaj bolszewickie pieniądze, bo zastrzelę!”. Bolszewickie, bo pochodzące z podatków płaconych przez chłopów. Kiedy sołtys spytał, czy ma oddać też swoje prywatne, Korycki łaskawie uspokajał: „Twoich nie chcę, biorę tylko komunistyczne”. Nazwano go Janosikiem z Podlasia.

Nikt z pokrzywdzonych nie wyłamał się ze zmowy milczenia. Milicjantów wprowadzano w błąd, kierowano na fałszywe tropy. Wyglądało na to, że podlaskie wioski solidaryzowały się z bandytą Koryckim. Ale obława zacieśniała się. We wsi Olszewnica milicjanci chodzili od domu do domu. O 22.30 zastukali do obejścia Kuczyńskich. Gospodarz oświadczył, że Koryckiego nie zna i na oczy go nie widział. Funkcjonariusze sprawdzili chlew, stodołę, dom. Ani śladu. Drzwi do kuchni były zamknięte. – A tam? – spytał milicjant. – Tam go też nie ma – odpowiedział Kuczyński. Otwarto drzwi – za nimi stał Korycki i strzelając z biodra wpakował w milicjantów cały magazynek (obaj mimo wielu ran przeżyli), po czym uciekł przez okno. Niedługo namierzono go w lesie pod wsią Misie. Był sam, krył się w ziemiance. W strzelaninie został ranny w głowę. Przeżył. Później skazano go na śmierć, ale wykonanie wyroku odwlekano, bo nie pozwalał na to stan zdrowia skazańca. Żył dłużej tylko dzięki kuli, której lekarze nie umieli wyjąć z jego głowy.

Mięsny gang z wątkiem partyjnym

W gruncie rzeczy początki prawdziwej zorganizowanej przestępczości to przełom lat 50. i 60. Wybuchały wtedy wielkie afery gospodarcze: skórzana, gumowa, mięsna. W każdej z nich na ławę oskarżonych trafiało minimum kilkadziesiąt osób. W aferze mięsnej oskarżono kilkuset prawdziwych i domniemanych sprawców.

Ten proces nazwano potem zbrodnią w majestacie prawa. Chodziło o nielegalne zagospodarowywanie tzw. ubytków w masie. Normy przewidywały, że mięso może tracić wagę (np. z powodu odparowania wody). Ale kierownicy sklepów mięsnych robili wszystko, aby mięso nie tylko wagi nie traciło, ale i zyskiwało. Nadwyżki sprzedawali na lewo prywatnym wytwórcom wędlin. Wpływami dzielili się z dyrekcją firmy Państwowy Handel Mięsem. Głównym oskarżonym w tamtym procesie był Stanisław Wawrzecki, dyrektor Miejskiego Handlu Mięsem w jednej z warszawskich dzielnic. Otrzymywał prezenty w zamian za tzw. nadziały mięsa na sklepy. Im więcej polecał dawać do sklepu, tym więcej sam dostawał w zamian.

Skazano go na śmierć, chociaż z pierwotnej kwalifikacji czynu wynikało, że popełnił tzw. przestępstwo urzędnicze, zagrożone karą do 5 lat więzienia. Ale ówczesne władze partyjne z Władysławem Gomułką na czele były zainteresowane tylko najsurowszym wyrokiem. Opinii publicznej należało po pierwsze wyjaśnić, dlaczego na rynku brakuje mięsa, a po drugie dać sygnał, że dla złodziei mienia społecznego żadnego pobłażania nie będzie.

Mięsny gang ulica nazwała wtedy mafią. Ludzie byli przekonani, że puste półki w masarniach to wina właśnie mafii. Tymczasem to wcale nie Wawrzecki stał na czele procederu. Gdyby sprawdzono wszystkie ogniwa tego łańcucha, na ławie oskarżonych zasiedliby też ówcześni ministrowie i partyjni sekretarze. Łańcuch przerwano na Wawrzeckim. Rada Państwa błyskawicznie odrzuciła podanie o łaskę. W marcową noc poprzedzającą wykonanie wyroku Stanisław Wawrzecki osiwiał. Rodzinie nie ujawniono miejsca jego pochówku.

Pan na dewizach

Inne emocje wzbudzały wtedy afery przemytnicze. Pierwszą nazwano Czerwoną Oberżą. W głównym procesie w 1973 r. odpowiadało 15 osób. Szefa gangu Jana Kucharskiego ochrzczono mianem Bankiera Podhala. Zarzucano mu przemyt złota i dewiz na ogromna skalę, ale też zwykłe rabunki. Wśród ofiar byli także dostawcy walut, kurierzy, którzy na własne ryzyko przemycali do Polski złote waluty, dukaty i krugerandy.

W odpryskowym od głównego wątku procesie odpowiadali znani wtedy sportowcy, m.in. dwaj świetni skoczkowie narciarscy Andrzej Sz. i Ryszard W. oraz biegaczka Stefania B. (wykorzystywali możliwości, jakie dawały im wyjazdy na zagraniczne zawody sportowe).

Procesy Czerwonej Oberży zakończyły się wysokimi wyrokami. Bankier Podhala trafił do więzienia na 25 lat. Stefania B. dostała 6 lat. Po wyjściu na wolność prowadziła w Zakopanem pensjonat. Gościom nigdy nie wspominała o swoich przygodach na przemytniczym szlaku.

Jeszcze nie ucichły echa sprawy podhalańskiej, a już wybuchła sprawa Mętlewicza i innych, jedna z największych w czasach PRL afer przemytniczych. Gdyby Witold Mętlewicz urodził się później i swój zmysł do interesów zaczął wykorzystywać w III RP, prawdopodobnie znalazłby się na liście stu najbogatszych Polaków.

Mętlewicz miał brata, który wybrał wolność w Austrii. W Wiedniu założył antykwariat. Do niego Witold Mętlewicz wysyłał z Polski dewizy i dzieła sztuki. W charakterze kurierów używał trzech dyplomatów brazylijskich, bo na granicy chronił ich immunitet. Z Wiednia odwrotną pocztą do Warszawy wracały sztabki złota. Proceder trwał ponad 20 lat. Witold Mętlewicz był więc człowiekiem bardzo zamożnym. Znany był z szerokiego gestu. Kiedyś na imprezę wynajął dla swoich gości statek pływający po Zalewie Zegrzyńskim, co w tamtych latach wzbudzało podziw publiki, ale i niezdrowe zainteresowanie organów ścigania. Zapraszano go na ówczesne salony jako ozdobę eleganckich przyjęć. Znano go w nocnych lokalach Warszawy. Afera wybuchła ponoć, kiedy pewien urzędnik resortu finansów podniósł alarm, że z Polski wyjeżdżają dewizy w ogromnych ilościach, a rynek zalewa złoto w sztabkach. Podejrzewano, że Mętlewicza kryją funkcjonariusze SB, bo mają udziały w jego przedsięwzięciach.

Proces rzecz jasna nie rozstrzygnął kwestii ochrony jego interesów przez Służbę Bezpieczeństwa. Próbowano skrupulatnie wyliczyć, ile dewiz i dzieł sztuki wywieziono z Polski, ale przy takiej skali interesów było to niemożliwe. Sam główny oskarżony (poza nim przed sądem odpowiadało jeszcze dziewięć osób) chętnie ujawniał wszystko, co pamiętał, przyznawał się do winy. Prawdopodobnie liczył na złagodzenie kary. W 1975 r. (dobiegał wtedy sześćdziesiątki) skazano go na 25 lat więzienia i przepadek mienia. Jego willę na warszawskim Mokotowie zarekwirowano. Przydzielono ją później wiceministrowi spraw wewnętrznych i członkowi Biura Politycznego KC PZPR Mirosławowi Milewskiemu. Dopiero pod koniec lat 80. Skarb Państwa odebrał Milewskiemu prawo do zajmowania schedy po Mętlewiczu. Dom sprzedano.

Mistrz Masy i Kiełbasy

W 1963 r. w telewizji i gazetach pokazano zdjęcia poszukiwanego Sylweriusza Zdanowicza. Miał wtedy 24 lata, a już okrzyknięto go wrogiem publicznym nr 1. Uciekł z więzienia, gdzie odsiadywał wyrok za kradzież. Podczas tej ucieczki zdobył broń, z którą dokonał kilku napadów i włamań. W Warszawie przy ul. Brackiej wdał się w awanturę z czterema studentami Politechniki wychodzącymi z kawiarni. Zaczął do nich strzelać (jednego ranił w nogę). Zranił też interweniującego milicjanta. Teraz nie miał już wyjścia, musiał kontynuować swój bandycki rajd.

Pod Tarnowem razem ze wspólnikiem napadł na kiosk Ruchu. Zauważyła to załoga radiowozu milicyjnego i zatrzymała bandytów. Milicjanci popełnili jednak błędy, które kosztowały ich życie. Pierwszy polegał na tym, że patrolujący nie przeszukali Zdanowicza. Drugi, że uwierzyli mu, kiedy się poskarżył na ból prawej dłoni. Skuli mu kajdankami tylko lewą rękę. Podczas jazdy Zdanowicz wydobył broń i na zimno zastrzelił obu funkcjonariuszy. Poszukiwano go kilka tygodni, co z uwagą śledziła cała opinia publiczna. Został ujęty. 18 stycznia 1964 r. zapadł wyrok – kara śmierci.

Na legendę Zdanowicza zapatrzył się Jerzy Maliszewski, włamywacz poszukiwany listem gończym. W 1979 r. rozpoznał go milicjant przed warszawskimi Domami Centrum. Chciał go wylegitymować. Nie zdążył, bo Maliszewski wydobył broń i ciężko zranił funkcjonariusza. Ukrywał się potem na Ursynowie. Tam dopadła go obława. Dostał wieloletni wyrok. Na początku lat 90. Maliszewski zwrócił się do prezydenta Wałęsy o ułaskawienie. Udzielono mu prawa łaski w tym samym czasie, kiedy ułaskawiono też Andrzeja Z., ps. Słowik, lidera gangu pruszkowskiego, i Zdzisława Najmrodzkiego, włamywacza słynnego z licznych ucieczek z kryminałów.

Dla całej trójki te akty łaski okazały się nieszczęśliwe. Maliszewski zginął podczas wybuchu bomby podłożonej pod willę w Markach należącą do jego znajomego Czesława K., ps. Ceber, wspólnika słynnego Dziada. Najmrodzki zginął pod Mławą w katastrofie samochodowej. Przekroczył prędkość jadąc kradzionym autem. Słowik odsiaduje właśnie kolejny wyrok, postawiono mu też zarzut udziału w zabójstwie gen. Papały.

W ten sposób przestępcy z czasów PRL trafili do kronik III RP. Ostatnim ogniwem, które łączyło te dwie epoki, była kariera pruszkowskiego bandyty Barabasza. To on, jeszcze w latach 70., stworzył gang włamywaczy, a w następnej dekadzie uczył złodziejskiego fachu Parasola, Dzikiego, Kajtka i Alego – później wyrośli z nich bossowie mafii pruszkowskiej. Uczniami Barabasza byli też Masa i Kiełbasa. Ten pierwszy jest dzisiaj świadkiem koronnym, ten drugi nie żyje od 10 lat.

Barabasz był prymitywny, ale trzymał się zasad grypsery i przez to, a także dzięki sile fizycznej, wyrósł na przywódcę. Czasami jednak robił odstępstwa od zasad. Kiedyś zakapował swoich wspólników. Przez niego do więzienia trafił m.in. Parasol. W 1991 r., kiedy grupa pruszkowska była już znana w Polsce, Barabasza odsunięto na boczny tor. Dorabiał w pewnej złodziejskiej knajpie na Olszynce Grochowskiej jako ochroniarz. Zaraz potem zginął w wypadku samochodowym. Nie wyrobił się na zakręcie. Jedna z wersji głosi, że ktoś przeciął mu przewody hamulcowe. Miała to być zemsta za jego dawną nielojalność. Jeżeli tak, to przecinając te przewody dokonano aktu symbolicznego. Odcięto, jak pępowinę, stare czasy.

W nowej Polsce przyszedł czas dla nowoczesnych gangsterów.

Piotr Pytlakowski, Polityka
Źródło : archiwum.polityka.pl/art/pitawal-prl,362525.html
Wiele teorii spiskowych mówi o tym, że Ż__zi rządzą światem. Większość z nich jest wyssana z palca, jednak w tej jest całkiem sporo prawdy. Oto historia Koszer Nostry – ż__owskiej mafii o ogromnych wpływach na całym świecie.

Powstanie ż__owskiej mafii można datować na przełom XIX i XX wieku, a jej największy rozwój nastąpił wraz z rozwojem przemysłu w latach 20-tych i prohibicją, która dała możliwości rozszerzenia wachlarza działań. Wówczas to pojawiły się takie znane postaci w świecie przestępczym, jak Arnold Rothstein, który, jak pisał Leo Katcher, "przekształcił przestępczość prowadzoną przez drobnych chuliganów w wielki biznes działający niczym korporacja, a sam usadowił się na samym szczycie." W latach dwudziestych ż__owsko-amerykański gang znany jako Murder Inc. rządził na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych konkurując z włoskimi organizacjami przestępczymi.

Ż__owscy gangsterzy byli zaangażowani w ściąganie haraczy, przemyt i produkcję alkoholu, prostytucję, a także przemyt oraz produkcję narkotyków. Ustawiali również wyniki spotkań sportowych. W tej kwestii doszli do mistrzostwa ustawiając nawet wszystkie mecze baseballowej World Series w sezonie 1919.

Co najważniejsze mieli ogromne poparcie w społeczeństwie, zwłaszcza wśród rosnącego w siłę ruchu robotniczego. Z drugiej strony morderstwa i brutalne ściąganie haraczy powodowało wzrost antysemityzmu wśród drobnych przedsiębiorców i polityków. Zwłaszcza, że większość z nich była powiązana z konkurencyjnymi mafiami: włoską lub irlandzką. Dopiero czystki wśród polityków przeprowadzone przez FBI pod koniec lat 20-tych zrównały obraz wszystkich mafii działających na terenie USA. Dotychczas bowiem Irlandczycy i Włosi przedstawiani byli przez media jako obrońcy amerykańskich wartości.

Meyer Lansky był drobnym złodziejaszkiem i przemytnikiem, jednak dzięki bezwzględności i umiejętnościom "dyplomatycznym" szybko zaczął piąć się po szczeblach mafijnej kariery. W czasie wojny Castekkammarese, która toczyła się pomiędzy włoskimi rodzinami mafijnymi, ten młody gangster stanął po stronie Giusepppe "Joe Bossa" Masserii, szefa jednego z największych włoskich gangów, przeciwko Salvatore Maranzano. Kiedy okazało się, że Masseria przegrywa walkę, on i Lucky Luciano, kolejny młody gniewny, porozumieli się z Maranzano i zlikwidowali swego dotychczasowego sojusznika.

Po tym wydarzeniu Maranzano dał w swojej organizacji bardzo wysoką pozycję wszystkim uczestnikom spisku, a zwłaszcza Lucky'emu Luciano, który był zastępcą Maranzano. Jednak pokój nie trwał długo - Luciano i Lansky ustalili, że trzeba się pozbyć Maranzano, do czego doszło 10 września 1931 roku.

Zaogniło to sytuację, która i tak była napięta, zwłaszcza, że część byłych członków ż__owskiej mafii, jak Red Levine, czy Bo Weiberg, przeszło na stronę Włochów, gdzie byli cenieni jako lojalni współpracownicy, którzy sprawnie wykonywali wyroki na przeciwnikach. Po kilku miesiącach wyczerpani wojną przeciwnicy zasiedli do rozmów.

Spotkanie mafijnych rodzin odbyło się 11 listopada 1931 roku w Hotelu Franconia. Tam Luciano i Lansky, porozumieli się w sprawie współpracy i wspólnego prowadzenia biznesu z Irlandczykami i pozostałymi organizacjami ż__owskimi i włoskimi, a także wprowadzili strefy wpływów. Ż__zi byli bardzo niechętni do tworzenia mafii ponadnarodowej. Jednak Lansky przekonał pozostałych ż__owskich gangsterów, m.in. Jacoba "Gurraha" Shapiro, Josepha "Doca" Strachera, Hymana "Curly" Holtza i Harry'ego Tietlebauma do wzięcia udziału w przedsięwzięciu. W ten sposób powstało konsorcjum przestępcze znane jako Narodowy Syndykat, czyli Nowa Mafia Amerykańska.

Lansky nie mógł być szefem żadnej z rodzin ponieważ nie był Włochem, jednak to on kierował działaniami organizacji z tylnego fotela mając największy wpływ na sposób jej działania. Był on ostatnim wielkim bossem ż__owskiej mafii. Stworzył podwaliny dla wielkiej międzynarodowej organizacji przestępczej, na której wzorowali się później wszyscy najwięksi bossowie na świecie. Również pokolenie współczesnych ż__owskich mafiosów.


Meyer Lansky

Koszer Nostra to gra słów odnosząca się do najsłynniejszej mafii świata - Cosa Nostry. Ich rolę mieli przejąć ż__owscy mafiosi, którzy wyemigrowali z krajów Europy Wschodniej. Pierwszy raz to określenie pojawiło się w latach 20-tych i odnosiło się do zatrudnionych przez Włochów w roli "cyngli" młodych bezwzględnych Ż__ów. Później zostało ono przeniesione na całą etnicznie czystą mafię ż__owską.

Dziś ż__owska mafia jest oparta na emigrantach pochodzących z byłego ZSRR i działa praktycznie na całym świecie. Siły bezpieczeństwa Izraela i Stanów Zjednoczonych uważają, że mafia stworzona przez rosyjskich Ż__ów odpowiada za 60 procent przemytu broni na świecie i jest głównym dostawcą uzbrojenia dla Hezbollahu toczącego wojnę z Izraelem.

Od czasów, kiedy Meyer Lensky był głową wszystkich organizacji przestępczych wiele się zmieniło. Początek lat 80-tych był wręcz wymarzonym okresem dla mafiosów. Kiedy Breżniew zezwolił Ż__om na ograniczony wyjazd do Izraela, najczęściej korzystali z tego członkowie gangów, których było stać na przeprowadzkę. Tym samym zwiększali obszar swoich interesów.

Wraz z najsłynniejszym handlarzem bronią, Wiktorem Butem, sprzedawali uzbrojenie do państw całego świata - do Afryki, Azji, na Bliski Wschód i do Ameryki Południowej. Zaopatrywali m.in angolskich rebeliantów, bojówki Hutu z Rwandy, a także wielkich przywódców, jak Muammara Kaddafiego z Libii czy Charlesa Taylora z Liberii.

W tej chwili największymi organizacjami przestępczymi prowadzonymi przez Ż__ów są rodziny Abergil i Zeeva Rosensteina. W oświadczeniu wydanym przez amerykański Kongres ujawniono, że w poprzednim dziesięcioleciu mafie te opanowały rynek narkotyków i handlu bronią warty kilkadziesiąt miliardów dolarów w samych tylko Stanach Zjednoczonych.

Zeeva Rosensteina aresztowano w Izraelu w 2006 roku i przewieziono do USA, gdzie został skazany na 12 lat za handel narkotykami i przestępstwa skarbowe. Nie przeszkadza mu to jednak w kierowaniu organizacją, która obecnie po rządzie Stanów Zjednoczonych jest największym handlarzem bronią na świecie.

Obecnie mafia izraelska jest największą organizacją piorącą pieniądze w światowych bankach. Szacuje się, że rocznie przez ich konta przepływa więcej pieniędzy, niż wynosi budżet Izraela. Dzięki powiązaniom ze światem polityki dzisiejsi bossowie są właściwie nieuchwytni, dodatkowo sytuację zaciemniają teorie spiskowe, które bardzo dobrze maskują prawdziwe działania mafiosów.

facet.interia.pl/obyczaje/styl-zycia/news-koszer-nostra-czyli-zydowska...

Synek mafiosa :D

ENTON9992013-12-01, 23:38
Synek mafiosa szykuje się do napisania swego pierwszego listu do Dzieciątka Jezus z prośbą o prezenty.
Długo kombinuje, nagle wstaje, idzie do sypialni rodziców,
bierze ze stolika obrazek Matki Boskiej,
zamyka go w swoim biurku i zaczyna pisać:
" Drogi Jezusku, jeśli chcesz jeszcze zobaczyć swoją matkę... "


jak c🤬jowe to wiecie gdzie

Złapani mafiozi w Rosji

~CrazyEdek2013-11-25, 21:39
nawet ciekawe rzeczy mieli przy sobie

Mafia vs piłka nożna

ququ2013-11-10, 20:56
Mecz derbowy między Salernitaną, a Noceriną miał zostać rozegrany bez udziału kibiców gości. W związku z tym, fani Noceriny, którzy podejrzewani są o kontakty z mafią zagrozili swoimi piłkarzom śmiercią jeżeli wystąpią w tym meczu. Jak piłkarzyki wybrnęli z opresji?


Zapraszam do zapoznania się z zeznaniami jednego z najbardziej znanych Polskich gangsterów - Jarosława Sokołowskiego ps. Masa.

Jarosław Sokołowski ps. Masa (ur. 1962 roku w Pruszkowie w dzielnicy Żbików) – polski przestępca, obecnie najbardziej znany polski świadek koronny, zajmujący niegdyś wysoką pozycję w gangu pruszkowskim; zwany "Masą" ze względu na dużą masę ciała.
Został zatrzymany przez policję 30 grudnia 1999 pod zarzutem wymuszenia rozbójniczego. W połowie czerwca 2000 roku po pięciu miesiącach Jarosław Sokołowski wyszedł z aresztu i zaczął współpracować z prokuraturą. 10-06-2000 r. Jarosław Sokołowski udzielił pełnomocnictwa swojemu obrońcy, Olafowi Kozłowskiemu.
Sąd, w toczącym się na warszawskim Bemowie (we wrześniu 2002) procesie gangu pruszkowskiego nadał mu status świadka koronnego.
Po jego zeznaniach dokonano aresztowania członków tzw. zarządu "Pruszkowa". W spowiedzi gangstera przewijają się nazwiska osób znanych z show-biznesu i polityki.


Protokół przesłuchania podejrzanego dnia 04-06-2000 o godz 9 :00.

Zarzut przedstawiony w dniu dzisiejszym zrozumiałem. Przyznaję się do jego popełnienia.
Wyjaśnienia w tej sprawie chcę składać w charakterze świadka koronnego. Oświadczam że
zostałem pouczony o trybie i warunkach występowania w takim charakterze. Oświadczam że
nigdy nie dokonałem zabójstwa , nigdy nie nakłaniałem do dokonania zabójstwa, nie
zakładałem grupy przestępczej ani taką grupą nie kierowałem.
Do grupy tej wszedłem w 1990 roku, wcześniej, od 1987 roku byłem ochroniarzem
Wojciecha Kiełbińskiego ps Kiełbasa . Jeżdząc razem z nim poznałem Jacka Dresza ,
Ryszarda Szwarca, Mirosława Danielaka, ps Malizna, Zygmunta Raźniaka, Zbigniewa
Kujawskiego ps Ali. Grupa ta zajmowała się kradzieżami srebra z zakładów pracy. Z tego co
wiem okradli Merę w Warszawie. W Tomaszowie i Piotrkowie okradli urzędy z kartek
benzynowych. Na początku 1990 roku do grupy tej doszli Janusz Parasol ps ”Parasol”,
Ryszard Pawlik, Andrzej Kolikowski ps „Pershing”, Leszek Danielak ps „Wańka”, Kazimierz
Klimas , Borowski ps „Dzikus”, Budziszowski ps „Budzdzik „, Lucyper” – nie pamiętam jego
nazwiska-miał myjnię na woli, oraz ja. Doszedł do tej grupy także Andrzej Zieliński ps
„Słowik” oraz „Wleciał” imię chyba Zdzisław. W tamtym okresie grupą kierowali Szwarc,
Kiełabsiński, Jacek Dresz, Raźnia, Kolikowski, Parasol, Pawlik. Polegało to na tym że oni
wydawali polecenia, decydowali o składzie grupy, o tym jakich przestępstw dokona grupa,
dokonywali podziału pieniędzy, decydowali o wszystkim. W tamtym okresie grupa liczyła
około 80 osób. Swoich ludzi mieli Pawlik i Parasol, około 20 osób z Pruszkowa, Pershing
miał około 50 osób, pozbieranych z całej Warszawy. Te osoby wykonywały ich polecenia.
Grupa zajmowała się wtedy napadami na tiry, wymuszaniem haraczy od restauratorów,
odzyskiwaniem długów. Odnośnie napadów na Tiry , to były to organizowane napady na
samochody przewożące alkohol i papierosy.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 4-06-2000 roku
cd str 5
Informacje na temat transportów zdobywali Wańka, Wleciał i czasami Lucyfer poprzez swoje
kontakty z przemytnikami. Oni mieli rozpracowane trasy przejazdu samochodów, miejsca
postoju, miejsca dokonywania transakcji, znali terminy przejazdu.
Sposoby zatrzymania ciężarówki były różne, po jej zatrzymaniu samochód jechał do
magazynu, był to magazyn w pobliżu Ząbek, potrafię odnaleźć to miejsce. Magazyn był także
w okolicach Babic. Tam dziuple pomagał organizować Krzysztof Żebrowski ps „Wariat”.
Głównym paserem w tamtym okresie Henryk Niewiadomski. Wańka załatwiał też odbiór
poprzez handlarzy którzy przesiadywali w kawiarni Olimpijka na Woli. Napadów tych było
kilkadziesiąt, proceder ten trwał około roku może nawet więcej. W czasie kiedy oni siedzieli
do sprawy Georga nastąpiła przerwa.

Haracze od restauracji zbierane były w Warszawie. Haracz był pobierany np. restauracji
Falkon, Bambola całą listę podam po przypomnieniu sobie. Kwoty haraczu zaczynały się od
500 dolarów, w zależności od zysków restauracji. Specjalistami od tego byli Szczepański,
Miller, Adrian nie znam jego nazwiska , byli to ludzie Pershinga. Byli też ludzie z grupy
Rympałka, ponieważ wtedy Rympałek podlegał pod Kiełbińskiego.

Później zaczęły się też wymuszenia z agencji towarzyskich, tym zajmowała się grupy
Rympałka-Marka Czarneckiego. Z agencji ściągano średnio 500 USD miesięcznie.
W tym okresie o podziale pieniędzy decydowali przede wszystkim Szwarc, Raźniak, Jacek
Dresz, Kolikowski, Pawlik i Parasol. Oni dostawali najwięcej pieniędzy, potem był Kiełbiński, który opłacał mnie i innym swoim
ludziom byli to między innymi Pako i Rympałek. Kolikowski dostawał swoją część a oprócz
tego pieniądze dla swoich ludzi.
Inni dostawali odpowiednio mniej w zależności od tego co robili.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 04-06-2000

W 1994 roku został aresztowany Kolikowski , ja też byłem wtedy aresztowany, ale w innej
sprawie. Wyszedłem w 1995 roku w czerwcu i zastałem wtedy nowe struktury. Szefem nr 1
był Rympałek, a jego zastępcą Kiełbiński, a pozostałe grupy były grupami drugorzędnymi.
Rympałek przez okres roku był nr 1 w Warszawie.
Po śmierci Kiełbińskiego i aresztowaniu Rympałka w 1996 roku wypłynęła nowa formacja,
tzn. aktualny trzon „grupy pruszkowskiej” w skaldzie Zygmunt Raźniak, Prasol i Słowik to
była pozycja nr 2 , a pozycję nr 3 zajmowali Wańka, Szwarc i Malizna. Najważniejszą
pozycję zajmował Raźniak. Wszyscy wymienieni to była „rada nadzorcza”. Trzon tej grupy
ma swoich „kapitanów” tj Kazimierz Klimas, Jerzy Wieczorek ps „ Żaba”, Ryszard Pawlik,
Zbigniew Wieczorek ps „Zbynek” i ja. Wszyscy dysponowaliśmy w sumie około trzystu
ludźmi, a w razie potrzeby można było zebraż i pięset osób. Bezpośrednio dowodzili tymi
ludźmi , Bysio-Bytniewski Dariusz, Robert Frankowski „Franek”, „Bolo” z Grodziska,
Fabian ze Żbikowa.
Najgroźniejszą grupą była” gwardia „ Parasola tj Damian Kotlarski i jego grupa tj Sankul,
Matecki, Burzyński, Bereza. Dowodził nimi Kotlarski ale podlegał bezpośrednio Parasolowi.
Do momentu mojego aresztowania ta struktura była aktualna. Do grupy starych, trzonu grupy
dołączył Pershing, po wyjściu z więzienia. Miał plany wielkich interesów powiedział o tym
starym i dlatego zginął. Oni w całości chcieli przejąć jego interesy i przejęli je.
Obecnie grupa największe zyski czerpie z automatów do gry i handlu narkotykami.
Z automatami zaczęło się na przełomie 1998/99. Nie wiem jak to się zaczęło mnie
powiedzieli Raźnia i Parasol że dogadali się z SLD. Układ polegać miał na tym że miejsca w
których wstawiane były maszyny do gry, uznawane były przez grupę jako własne, a
właściciele lokali gdzie były takie maszyny musieli płacić określoną kwotę pieniędzy od
każdej maszyny. Z reguły było to od 50 do 100 USD miesięcznie. Raźnia i Parasol mówili mi
że ktoś z SLD wskazał im firmy których maszyny mają być wstawiane. Grupa zapewniała że
obstawiają tylko maszyny wskazanych firm.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 04-06 -2000 roku
cd str 7
I miała z tego zyski. Automaty takie ustawiane są na terenie całej Polski, z tym że na terenie
innych miast niż Warszawa połowa zysku dawana była miejscowym grupom. Według mojej
oceny takich automatów wstawionych jest kilkadziesiąt tysięcy na terenie całej Polski.
Oceniam że z każdego miesiąca zyski sięgają kila milionów dolarów miesięcznie.
Po wyjściu Kolikowskiego z więzienia na wiosnę 1999 roku Robert Frankowski na jego
polecenie pojechał w Polskę i po tygodniu z automatów przywiózł około 340 tysięcy złotych.
W tym miejscu proszę o przerwanie przesłuchania ponieważ jest godz 12:30 a ja jeszcze nic
nie jadłem i jestem zmęczony. Wyjaśnienia swoje będę kontynuował w dniu jutrzejszym.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 05-06-2000

Kontynuując swoje wczorajsze wyjaśnienia dotyczące tzw. „grupy pruszkowskiej” wyjaśniam
w dalszym ciągu: Duże dochody grupa osiąga z handlu narkotykami. Początek nastąpił w
1997 roku . Wiem że wtedy Słowik nawiązał poprzez Wojciecha Paradowskiego kontakt z
Dariuszem Wandlem. Z tego co jest mi wiadomo Wandel miał kontakt z handlarzami
narkotyków z Kolumbii i w ten sposób został otwarty kanał przerzutowy. Dalsze szczegóły
dotyczące transakcji i związanych z tym okoliczności jestem gotów wyjaśnić w przypadku
nadania mi statusu świadka koronnego, albowiem w obecnej sytuacji boję się że ujawnienie
dalszych szczegółów narazi na niebezpieczeństwo mnie i moją rodzinę.
Obawy swoje opieram na tym że członkowie grupy zdolni są do dokonywania zabójstw.
Osobiście posiadam wiedzę mogącą pomóc w wykryciu sprawców i zleceniodawców
zabójstw:
Wojciecha Kiełbińskiego, Nikodema Skotarczaka, Cezarego Dresza, mężczyzny o ps.
„Poldek” , którego zwłoki znaleziono na Pradze w bagażniku samochodu.
Wiem kto był sprawcą nieudanego zamachu na Wiesława Niewiadomskiego w miejscowości
Zakręt . Mogę podać że strzelali wtedy Parasol i Malizna, a prawdopodobnie byli tam także
Słowik i Raźnia, jestem gotów ujawnić znane mi szczegóły tego zdarzenia.
Wiem także że jednym ze sprawców podłożenia bomby w mieszkaniu Raźniaka był Cezary
Dresz i to było między innymi jednym z powodów jego zabójstwa.
Wiem również że sprawcami usiłowania zabójstwa Andrzeja Florowskiego ps „Florek” byli
Wiesław Niewiadomski i Orwat. Ja byłem tam wtedy z Kiełbińskim tuż po tej strzelaninie.
Wiem także że sprawcami podłożenia ładunku wybuchowego pod samochodem „Cebra”,
który zginął później w Markach razem z Maliszewskim byli Damian Kotlarski, „Sankul”,
Jacek Matecki, Marcin Bereza . Ładunek wybuchowy dostarczył im Parasol. Znane mi
szczegóły tego zdarzenia ujawnię również w przypadku przyznania mi statusu świadka
koronnego.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 05-06-2000 str 5

Znam także informacje mogące dopomóc w ujawnieniu sprawców zabójstwa trzech mężczyzn
w gołębniku w Rembertowie. Wiem że jeden z tych mężczyzn został zastrzelony
przypadkowo, ponieważ tam był , natomiast celem zamachu był właściciel domu, w którym
zostali zastrzeleni.
Wiem że jednym ze sprawców na pewno był Słowik.
Powodem tego zabójstwa i innych była wojna z ludźmi Henryka Niewiadomskiego.
Przyczyną tego konfliktu pomiędzy grupami było nieudane porwanie Wańki czyli Wiesława
Niewiadomskiego, a później udane porwanie Szwarca. W tej chwili mogę podać że za
uwolnienie Szwarca grupa musiała zapłacić ponad sto tysięcy dolarów.
Po tych porwaniach Raźniak zrobił swoją ideologię wojnę z Niewiadomskim.
Znam także informacje dotyczące zabójstwa Grzymskiego ps Junior, zleceniodawcami tego
zabójstwa byli Adamski ps Lutek , Klepacki, oraz trzon grupy pruszkowskiej. Przyczyną tego
zabójstwa było zagrożenie jakie stwarzał Junior, jego plany porwań biznesmenów związanych
z grupą pruszkowską i wołomińską, plany te potraktowano jako realne ponieważ miał on
kontakty z mafią rosyjską. Przed zabójstwem Juniora krążyly wiadomości że Junior zrobił
listę osób które miał porwać i na tej liście byli między innymi Wańka i Klepacki. W
przypadku uznania mnie za świadka koronnego gotów jestem złożyć zeznaniadotyczące
zleceniodawców i sprawców zabójstwa Adamskiego, Klepackiego i innych w restauracji
Gama. Wiem także że „Malarza” zastrzelili Rosjanie na polecenie Juniora. Posiadam także informacje na temat korupcji w policji szczególnie z Pruszkowa, jestem
gotów złożyć szczegółowe zaznania na ten temat.
Byłem także blisko związany z Andrzejem Kolikowskim, posiadam informacje na temat jego
zabójstwa . Wiem kto był zleceniodawcą , rozmawiałem z tymi mężczyznami , oni wręcz
szczycili się dokonaniem tego zabójstwa . Wiem że istnieje bezpośredni świadek zabójstwa ,
który widział sprawców i rozmawiał o tym ze znanymi mi osobami.

Protokól przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego dnia 05-06-2000 roku
str6

Ogólnie mogę w dniu dzisiejszym stwierdzić że posiadam szeroką wiedzę na temat
działalności grupy pruszkowskiej , wołomińskiej, grupy Andrzeja Horycha ps. „Korek” , grupy Żoliborskiej, Stefana ps. „Ksiądz”.
Wszystkie te grupy były lub są w różny sposób powiązane z grupą pruszkowską , stąd wiem o
ich działalności i strukturze.
Znane są mi także powiązania grupy pruszkowski z grupami z Olsztyna, Łodzi, Poznania ,
Trójmiasta.
Wiem także dużo na temat grupy przestępczej z terenu Śląska, znam także powiązania grupy
pruszkowskiej z grupą Oczki za Szczecina. Grupy ta początkowa podlegała bezpośrednio
grupie pruszkowskiej, w tej chwili jest ściśle powiązana z Pruszkowem.
Znane mi są powiązania grupy pruszkowskiej z Ireneuszem Sekułą, wydaje mi się że te
powiązania miały wpływ na samobójstwo Sekuły. W tej chwili w związku z sytuacją w jakiej
się znajduję sygnalizuję tylko ze mam taką wiedzę w terminie późniejszym jestem gotów
wskazać więcej znanych mi szczegółów.
Wiem także w jaki sposób „opodatkowani” są przestępcy z terenu Warszawy, komu muszą
oddawać część pieniędzy . Jest to również jedno ze źródeł dochodów grupy pruszkowskiej.
Wiem także że stan zdrowia Szwarca i Słowika jest zupełnie dobry. Zaświadczenia lekarskie
zostały kupione, są zupełnie fałszywe. Podobnie jest z dokumentami Parasola, który ma mieć
schizofrenię. Wiem że „etatowym” adwokatem grupy jest adwokat Puławski. Ma on szerokie
znajomości w sądownictwie i prokuraturze . Z tego co wiem wypuszczenie Słowika
Kosztowało grupę 600 tyś USD.
Pieniądze zarabiane przez grupę są w tej chwili inwestowanie na giełdzie. Znam człowieka
który tym się zajmuje.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 05-06-2000 roku str7

Jeszcze raz podkreślam że na wszystkie zasygnalizowane w protokole tematy jestem gotów
składać wyjaśnienia w charakterze świadka koronnego. Wyjawię wszystkie znane mi
okoliczności i szczegóły pozwalające na rozbicie grupy pruszkowskiej i innych grup
przestępczych.
Motywacją moją jest obawa o życie moje i moje rodziny. Wiem że wydany jest na mnie
wyrok śmierci przez grupę. Ja w tej chwili jestem uznawany za przestępcę , jednakże chcę
zerwać z działalnością przestępczą, zapewnić swojej rodzinie normalne życie, jestem z żoną i
dziećmi bardzo związany robię to dla ich dobra.
Na tym protokół zakończono o godz 12:00

Protokół przesłuchania podejrzanego dnia 10-06-2000 roku o godz 15:30.

Następnie podejrzany wyjaśnia :
Oświadczam , ze ustanawiam adwokata Olafa Kozłowskiego swoim obrońcą w tym
postępowaniu i żądam aby był obecny przy moim przesłuchaniu.
W dniu dzisiejszym chce złożyć wyjaśnienia na temat zabójstwa Andrzeja Kolikowskiego ps
Pershing. O zabójstwie Andrzeja Kolikowskiego dowiedziałem się w dniu w którym do niego
strzelano. Pamiętam że była to niedziela na początku grudnia ubiegłego roku.
Tego dnia około godziny 14-15 dokładnie nie pamiętam byłem wraz z kolega o imieniu
Adam, nie pamiętam w tej chwili jego nazwiska na obiedzie w restauracji Kredens. W tedy
zadzwonił do mnie na telefon komórkowy. , nie pamiętam na który numer , ja miałem wtedy
trzy telefony, mężczyzna o pseudonimie „Bedzio”, prawa ręka Pershinga i powiedział mi że
strzelano do Andrzeja w Zakopanym. Powiedział mi że dzwonił do niego ktoś z zakopanego i
powiedział mu o tym . Ten kto dzwonił do Bedzia miał to być ktoś na czyje zaproszenie
Andrzej pojechał do Zakopanego.
Ja zapytałem co z Andrzejem on powiedział ze nic nie wie , a Andrzeja wiozą do szpitala.
Ja wtedy powiedziałem Adamowi, że musimy skończyć obiad bo stało się nieszczęście .
Byłem wtedy mocno zdenerwowany. Z restauracji zadzwoniłem do Zygmunta Raźniaka i
powiedziałem mu jaka jest sytuacja , że strzelano do Andrzeja. On zapytał czy Andrzej żyje
był strasznie zainteresowany tym.
Potem szybko zapłaciliśmy za obiad i wyjechaliśmy do Pruszkowa. Kiedy byliśmy w na
wysokości Placu Starynkiewicza, prostuję po zawróceniu na wysokości Palcu Starynkiewicza,
kiedy dojechaliśmy do Dworca Ochota zadzwonił ponownie Raźniak. Powiedział że jest już
po wszystkim i Andrzej nie żyje. Mówił że ktoś do niego dzwonił z taką informacją. Był
spokojny. Przekazał mi tylko suchą informację. Potem pojechałem do domu, zadzwoniłem do
Bysia- Dariusza Bytniewskiego i poprosiłem go aby zorganizował ochronę mojego domu.
Wtedy bałem się że i na mnie może być dokonany zamach.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10-06 2000 roku
str 5 cd.

Tego dnia już nie wychodziłem z domu. Nie pamiętam w tej chwili dokładnie, ale chyba
następnego dnia spotkałem się z Bedziem, Adamem „Mrugałą” i „Maślakiem”. Oni mówili że
byli w Zakopanym, że mają jechać jeszcze raz po ciało Andrzeja, i że zabójstwo dokonane
zostało na polecenie „starych” pruszkowskich. Mówili że któryś z nich powiedział do nich że
Andrzej był za mądry i już dawno powinni się to stać. Nie podawali żadnych szczegółów. W
dniu zabójstwa Andrzeja wieczorem zadzwonił do mnie Bedzio i powiedział żebym się
pilnował bo teraz on i ja jesteśmy następni do zastrzelenia.
Następnego dnia kiedy się spotkałem z Bedziem przy cmentarzu w Ożarowie, było już
ciemno i on wtedy powiedział mi że wie że to starzy zabili Andrzeja, bo któryś ze starych
mówił do jednego z jego żołnierzy że Andrzej był za szybki, że im zaszkodził , a oni i tak
byli za cierpliwi. Mówiąc starzy mam na myśli Zygmunta Raźniaka, Andrzeja Zielińskiego ps
„Słowik”, Mirosława Danielaka, ps „Malizna”, Janusza Prosla, ps „Parasol” i Ryszarda
Szwarca.
Potem dowiedziałem się od Bedzia i Masłowskiego ps „Maślak” i od Adama Dudały że starzy
byli już w Gdańsku w wytwórni płyt której współwłaścicielem był Andrzej i drugiemu
współwłaścicielowi dali do zrozumienia że teraz oni wchodzą na miejsce Andrzeja i teraz oni
będą na jego miejscu . Od Bedzia wiem także że ten właściciel był u niego, rozmawiali na ten
temat, i wtedy ten współwłaściciel powiedział Bedziowi że byli u niego „Słowik” i Raźniak. Od Bedzia dowiedziałem się także że Starsi zabierają puby Andrzeja, jego maszyny do gry,
przejmują jego interesy. To utwierdziło mnie w przekonaniu że to starzy wydali polecenie
zabicia Andrzeja.
Pewność że to oni wydali takie polecenie nabrałem w dniu kiedy starzy zorganizowali
„śledzika”. Odbywało się to na ulicy Saskiej w restauracji nazwy w tej chwili nie pamiętam.
Byli tam Raźniak, Słowik, Parasol, Szwarc, Bysio, Palik, Pawłowski, który strzelał do
Wariata, Chińczyk – Kociel, Żaba- Zbigniew Wieczorek, Kuba Wilczyński. Ja w tym czasie
byłem już na Śląsku i stamtąd zadzwoniłem…

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10 -06-2000 roku
str. 5 cd.

Rozmawialiśmy na temat mojej ewentualnej rozmowy ze starymi. Z tego co wiem oni chcieli
przekonać mnie że Andrzej był konfidentem , mają na to dowody i dlatego musiał zginąć . W
trakcie tej rozmowy Pawlik dał telefon Szwarcowi i wtedy Szwarc namawiał mnie do
powrotu do Warszawy . Mówił że wojna z nimi jest mi niepotrzebna, ponieważ mam żonę i
dzieci. Mówili taż że jeżeli nie wrócę to przejmą moje interesy a jeżeli wrócę mam oddawać
im to co oddawałem Pershingowi.
W trakcie tej rozmowy Szwarc wyraźnie powiedział że to oni stoją za śmiercią Andrzeja .
Powiedział do mnie” ten k🤬a, rura, ucho UOP, całe szczęście żeśmy go rozj🤬i bo
narobiłby nieszczęścia”.
Z tego co wiem Bedzio cały czas prowadził śledztwo kto zabił Andrzeja. Przed rozmową ze
Szwarcem dowiedziałem się od niego ze do konkubiny Andrzeja do Ożarowa człowiek który
powiedział że widział zabójstwo Andrzeja, widział kto to zrobił. Był to człowiek który miał
na dłoni tatuaż chodzi o opis zabójcy Andrzeja, tatuaż ten był charakterystyczny.

Bedzio mówił mi że ten mężczyzna który był u konkubiny Andrzeja to złodziej
samochodowy, który wtedy grasował po Zakopanym i po zabójstwie Andrzeja widział
sprawcę zabójstwa na Stadionie X-lecia.

Z tego co wiem Bedzio miał kontakt z tym złodziejem samochodowym.
Bedzio mówił mi też że za śmiercią Andrzeja stoi jakiś cyngiel z grupy Boguckiego. Bogucki
pochodził z Krakowa ma, grupę na Sląsku, wcześniej był w grupie Nikodema, Skotarczaka,
teraz jest u Malizny.
Bedzio chciał tego złodzieja samo. Sam przesłuchać żeby ustalić czy on rzeczywiście ma taką
wiedzę czy też jest podstawiony przez starych.
Słyszałem także że w marcu tego roku Raźniak i Słowik spotkali się z Bedziem i nawiali go
do przystąpienia do grupy. Wtedy też powiedzieli mu że to oni stoją za śmiercią Andrzeja i
jeżeli przystąpi do ich grupy to żeby nie był zdziwiony.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10-06-2000 roku

Andrzeja Koliowskiego poznałem w 1989 roku. Byłem wtedy w grupie w skład której
wchodził Jacek Dresz, Wojciech Kiełbiński, Cezary Dresz. Decydujące zdanie w tej grupie
mieli Kiełbiński i Jacek Dresz. Oni byli w stanie skrzyknąć około50 ludzi. Była to dość luźna
grupa. Wtedy grupa zajmowała się ochroną biznesmenów. Początkowo byli to Wojciech
Parabwski i Kłopotowski. Ochrona polegała na tym że pokazaliśmy się w jego towarzystwie, spotykaliśmy sięu niego w biurze, jeździliśmy z nim. Oni wtedy mogli mówić że chroni ich
Pruszków. Zarabialiśmy wtedy po 50 USD dziennie. Pershing miał wtedy grupę która
wymuszała haracze z agencji towarzyskich, pubów, komisów samochodowych i kantorów. W
sklad grupy Pershinga wchodzili wtedy Paweł Miller, Masłowski, Profesor z Żoliborza,
zastrzelono go w agencji towarzyskiej na Żoliborzu, około dwa lata temu, Rosjanin Tolo,
Rosjanin Walery, Szczepański były bokser, Andrzej Gołota, Andrzej Florowski -Florek,
Ścisły, Piotr Forusiński ps Sznyt, Krzysztof Ostojski ps Kręcony.
Na początku lat 90 obie te grupy połączyły się. Po tym połączeniu grupą dowodził Pershing.

Mniej więcej w tym samym czasie Raźnia, Malizna, Szwarc, Parasol, Pawlik, Klimas, Leszek
Danielak ps „Wańka”, Budziszowski, Lucyfer, Słowik i Wleciał stworzyli grupę napadającą
na Tiry, w których przwożony był przemycany alkohol i papierosy. W skład tej grupy
wchodził także Jacek Dresz i wciągnął mnie i pozostałych do tej grupy.
Do czasu aresztowania Pershinga utrzymywałem z nim poprawne stosunki. Łagodziłem spory
pomiędzy nim a Kiełbińskim . Potem Pershing został aresztowany i wyszedł w 1998 lub 1999
roku.
Tuż przed jego wyjściem , starzy zaczęli mnie straszyć że Pershing dobierze się do mnie. Oni
twierdzili wtedy że kiedy oni prowadzili wojnę z „Dziadem „ - Niewiadomskim ja przejąłem
całe miasto.
Mieli do mnie pretensje że prowadzą legalne interesy i nie dzielę się pieniędzmi z grupą ,
chociaż wcześniej zezwolili mi na taką działalność.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10-06-2000 roku
ztr 8 cd

Ja wtedy postanowiłem porozmawiać z Pershingem i pojechałem do niego do domu. W
czasie tej rozmowy Andrzej stwierdził że Raźnia opowiada bzdury i że on Andrzej nic do
mnie nie ma . Zaproponował również żebym trzymał się blisko jego grupy, zaoferował mi
pomoc w przypadków kłopotów.
Wtedy ponieważ poczułem się zobowiązany w stosunku do niego postanowiłem
zaproponować mu jakiś interes na którym mógłby zarobić. Zaproponowałem mu wtedy
zbieranie haraczy z automatów do gry. On wtedy stwierdził że automaty na terenie Warszawy
są już podzielone. Wtedy zaproponowałem aby robić to na terenie Polski.
Zadzwoniłem do Roberta Frankowskiego ps Franek i umówiliśmy się na spotkanie z
Pershingiem. Zadzwoniłem do Franka ponieważ wiedziałem że jest on w grupie
pruszkowskij, zajmuje się ściąganiem haraczy, jest operatywny , potarfi dobrze negocjowac.
Na spotkanku z Pershingiem ustaliliśmy że Franek będzie jeździł po Polsce i zmusić firmy
które wstawiały maszyny do gry do lokali, do płacenia haraczu. Miało być to tak że jeżeli
firma wstawiła ponad tysiąc automatów miła płacić 100 dolarów miesięcznie od automatu.
Jeżeli zaś firma miała mniej niż tysiąc automatów wtedy miało być płacone 50 dolarów
miesięcznie od automatu. W międzyczasie Pershing dostał od Malizny listę, ja w tym samym
czasie dostałem tę samą listę od Parasola. Była to lista 6 firm wstawiających automaty do gry.
Według polecenia „starych” z tych firm nie można było zbierać haraczy. Parasol powiedział
mi że te firmy płacą grupie ponad 50 tysięcy dolarów miesięcznie każda , a grupa w zamian
za to ochrania ich maszyny , tzn. dba o to żeby nie wchodziła konkurencja i żeby nikt nie
wstawił tam swoich automatów bez zgody firmy.
Parasol mówił mi że są to firmy związane z SLD finansujące tę partię. Listę tych firm mam w
domu , udostępnię ją , w tej chwili nie chce popełnić pomyłki wymieniając nazwy. Wracając do Franka on po raz pierwszy pojechał wiosną 1999 roku. Jeździł z jakimś chłopakiem , jego
nazwiska ani pseudonimu nie znam. Mieli mówić że są od Masy i Pershinga.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10 06 2000 roku
Str 9

Z tego co się orientuję najwięcej tych firm znajdowało się w Polsce południowe. Franek robił
wydruki komputerowe, które zawierały nazwę firmy, ilość maszyn, kwoty pieniędzy. Kiedy
wracał z takiego objazdu przywoził do mnie te wydruki, kopertę z pieniędzmi i z tym
jechaliśmy do Andrzeja który dzielił pieniądze. Połowa szła dl a Franka, drugą połowę
Andrzej dzielił miedzy mnie i siebie.
Trwało to do czasu śmierci Andrzeja, były to kwoty w granicach 100 tysięcy złotych dla
mnie. Na wiosnę 1999 roku skontaktował się ze mną Aleksander Gawronik. Poznałem go
poprzez Dreckiego, którego znałem już wcześniej. Drecki powiedział że Gawronik proponuje
zrobienie strefy wolnocłowej na granicy zachodniej. Ja pojechałem z tą wiadomością do
Pershinga. On powiedział że już wie o tym , bo Gawronik dotarł do niego wczesniej i już
rozmawiali telefonicznie na ten temat. Powiedział że chciał robić do tego podejścia e ale
Baksik uprzedził go że Gawronik to bankrut i oszust.
Pershing powiedział wtedy że jeżeli chcę mogę się tym zająć i że powinienem spotkać się z
Gawronikiem. Wtedy telefonicznie umówiliśmy się z Gawronikiem na spotkanie na stacji
benzynowej w Morach. Na to spotkanie pojechałem ze swoją ochroną. W jednym
samochodzie byłem ja , Mięśniak, Orzeł w drugim Bysio z Chińczykiem.

Gawronik przyjechał sam , jakimś japońskim samochodem. Na tym spotkaniu Gawronik
powiedział że chce otworzyć strefę wolnocłową. Powiedział że nam to też będzie pasowało
bo skupimy w swoich rękach cały handel legalny i nielegalny papierosami w Polsce.
Ja wykazywałem zainteresowanie tym pomysłem i umówiliśmy się na nastepne spotkanie. Do
tego spotkanie doszło w kilka dni później w tym samym miejscu. Gawronik przyniósł wtedy
biznes plan z którego wynikało że jest możliwość zrobienia pieniędzy w granicach powyżej
miliarda nowych złotych kwartalnie. Pokazywał opinie profesora Modzelewskiego z których
wynikało że jest to realne, powiedział też że Modzelewski będzie załatwiał obsługę naszej
firmy, powiedział że będzie nas wspierał.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10-06-2000 roku
str 10 cd

Goryszewski w zamian za to dostanie procenty z pakietu Gawronika. Na następnym
spotkaniu też na tej stacji benzynowej rozmawialiśmy już o konkretnych pieniądzach, z tym
że ja wcześniej z tym biznes planem pojechałem do Andrzeja, który go zaakceptował.
Plan zakładał otwarcie firmy która miała zajmować się sprzedażą papierosów bez akcyzy w
strefie wolnocłowej w Słubicach. Gawronik zaproponował aby prezesa firmy zaproponował
on, a wiceprezes Andrzej Kolikowski. W skład rady nadzorczej miały wchodzic 4 osoby
wytypowane przez nas i 4 przez Gawronika.
Ja i Pershing mieliśmy włożyć w firmę po 1 mln dolarów , a Gawronik dawał firmę i wiedzę
na temat interesów. Ze strony Gawronika udziałowcami mieli być on, Goryszewski,
Modzelewski, i w niewielkiej części generał Patylicki i jakiś pułkownik z WSI.
Przynajmniej tak mówił Gawronik. Z naszej strony ja i Pershing. Potem na mały procent
weszli także Krzysiek „Kręcony” i Drecki. Prezesem miał być Krauze biznesman z Poznania, wcześniej prowadził kantory Gawronika, w
wiceprezesem Władysław Wagner.
Firma nazywała się ITALMARKA, została oficjalnie kupiona chyba przez Wagnera i
Krauzego, ale nie jestem tego pewien bo nie mam tutaj wiedzy.
W październiku dostaliśmy pierwszą transze kredytu, który jako całość miał wynosił 50
milionów nowych złotych – załatwiał to Wagner poprzez swoich bankierów. Pierwsza
transza wynosiła 7 milionów. Za załatwienie kredytu bankierzy mieli dostać 5 % jego
wartości.
Z tego co wiem Gawronik nie dał tych pieniędzy i potem była awantura. Żeby uzyskać drugą
transzę musiał zagwarantować za nas jakiś wysoko postawiony pracownik więziennictwa –
znajomy Wagnera.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 10 -06 -2000 roku
str 11 cd

Wymogliśmy na Gawroniku żeby w znany sposób wyprowadził z firmy część pieniędzy
otrzymanych z drugiej transzy kredytu, z przeznaczeniem dla bankierów za załatwienie obu
transz kredytu co mieli na początku obiecane. Ten który gwarantował za nas dostał 60
tysięcy złotych. Co stało się z drugą transzą kredytu nie wiem ponieważ zostałem
aresztowany.
Za pieniądze z pierwszej transzy zakupiono papieros, które zostały składowane w sklepie
który prowadził „Kręcony” w Słubicach. Ten sklep był jego udziałem w firmie. Zanim
dostaliśmy pierwszą transzę kredytu ja dałem Gawronikowi 100 tysięcy dolarów . Pershing
dał Gawronikowi 100 tysięcy marek i Drecki 100 lub 50 tysięcy marek. Z pierwszej transzy
kredytu Gawronik zwrócił nam pieniądze. Wiem od Wagnera że po śmierci Andrzeja przyszli
do Gawronika Słowik i Raźnia i powiedzieli mu że przejmują interesy moje i Pershinga i
wstępują na nasze miejsce . Narzucili mu kwotę 40 lub 50 tysięcy złotych miesięcznie do
wypłacenia im. Z plotek które do mnie dotarły wiem że podobno wtedy Gawronik zwrócił się
o pomoc do UOP. Na tym , protokół zakończono o godz. 19:30

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 11-06 -2000 roku.

Mariana Klepackiego poznałem w 1993 roku lub 1994 roku . Było to przy okazji polowania
na Wańkę i trzon grupy pruszkowskiej przez Henryka Niewiadomskiego. Przyczyną tej wojny
były jakieś nierozliczone przez Wańkę interesy narkotykowe jakie miał Wańka z Wiesławem
Niewiadomskim.
Wtedy Raźniak kazał przyjechać mnie i Kiełbińskimu, Rympałkowi i innymosobą , było tam
wtedy około 20 osób, do Anina do restauracji OFO. Mieliśmy stamtąd odwieźć Raźniaka I
Słowika do domu. Po przyjeździe pod restaurację kiedy zasygnalizowaliśmy że już jesteśmy ,
z restauracji wyszedł Raxniak z Klepackim i tak poznaliśmy.
Z Klepackim nie utrzymywaliśmy żadnych kontaktów do 1998 roku. Wtedy doszło do
konfliktu grupy Karola Sarny z grupą Mariana Klepackiego. Wtedy poszła po mieście plotka
Że Sarna przystąpił do grupy pruszkowskiej. Ponieważ ja starałem się zawsze utrzymywać
poprawne kontakty ze wszystkimi Klepacki zadzwonił do mnie i zapytał mnie czy nie
widziałem „Karoliny” i czy nie wiem co się dzieje z „Karoliną” . Ja domyśliłem się że chodzi
mu o Karola Sarnę. Żeby zdementować plotkę o przystąpieniu do grupy pruszkowskiej Karola
umówiłem się z Klepackim na spotkanie w restauracji która jest w tym samym budynku co
restauracja „Pod skrzydłami”. W czasie tego spotkania Marian Klepacki opowiadał mi o
konflikcie z Karolem, mówił mi że to Karol podłożył mu bombę pod samochodów przy
supermarkecie Geant. Marian mówił mi że ktoś z Grupy Karola przyznał się do do podłożenia bomby, mówił też że dostał telefon Od Karola i rozmawiał z nim, kłocili się tedy i że Karol
sam przyznał się do tego. Z tego co wiem Marian był przekonany że to Karol podłożył
bombe. Marian powiedział że do konfliktu pomiędzy nimi doszło ponieważ Karol zaczął się
mądrzyć i chciał dzielić się pieniędzmi na swoich zasadach, tzn. chciał dawać taką samą
działkę Marianowi Klepackiemu i Lutkowi Adamskiemu jak swoim żołnierzom, a oni
uważali że im należy się połowa.
Klepacki i Adamski czuli się obrażeni zachowaniem Karola uważali że Karol powinien
zupełnie się podporządkować.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 11 -06 2000 roku.

W trakcie tej rozmowy zapewniłem Mariana że Karol nie przyłączył się do grupy
pruszkowskiej. Mnie zależało na przekonaniu o tym Klepackiego ponieważ on miał silną
grupę i nie był potrzebny konfikt pomiędzy nami. Od tej rozmowy stosunki pomiędzy nami
były dobre, nawiązała się nić sympatii między nami. Od tego czasu utrzymywaliśmy kontakty
telefoniczne. O wynikach rozmowy poinformowałem trzon grupy pruszkowskiej, w tej chwili
nie pamiętam już czy przez Pershinga czy przez Raźniaka.

O zabójstwie Klepackiego i innych osób dowiedziałem się z mediów. Zadzwoniłem do
Fraglesa nie wiem jak się nazywa , wiem , że służył w brygadzie antyterrorystycznej.
Zadzwoniłem do niego ponieważ „Fragles „był bliskim człowiekiem Klepackiego. Fragles
powiedział mi że jest na miejscu zabójstwa , od razu był przekonany że zabójstwa dokonał
Karol.
W dwa tygodnie później Karol został zatrzymany przez policję , ale zwolniono go. Wtedy
skontaktował się ze mną i wyraził chęć współpracy z grupą pruszkowską. Ja powiedziałem że
nie decyduję o tym ale zorganizuję mu spotkanie ze starymi którzy o tym decydują.
Pojechałem do Pershinga i powiedziałem mu o tym , a Pershing poinformował o tym
Raźniaka . Ponieważ Słowik był wtedy aresztowany Raźniak przyjechał na spotkanie chyba z
Parasolem , ale nie jestem tego pewien. Ja byłem też przy tym spotkaniu, które odbyło się w
restauracji Zielony Lew w Ursusie . W czasie spotkania była rozmowa o zabójstwie w Gamie,
Karol dawał do zrozumienia że tego zabójstwa dokonała jego grupa. Karol powiedział co
dokładnie pamięta , że dla pewności każdy z zastrzelonych dostał jedną sztukę w głowę .
Innych szczegółów nie podawał. Pamiętam że w pewnym momencie Karol zwrócił się do
Raźniaka i powiedział że i bez waszej pomocy by się nie odbyło to. Wynikało z tego że starzy
wystawili Klepackiego. Z tej rozmowy wywnioskowaliśmy z Pershingiem że Raźnia
wcześniej już nawiązał kontakt z Karolem i nie poinformował nas o tym.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 11 czerwca 2000
roku str 6 cd

Przy tej rozmowie był też Pershing.
Posiadam także informacje na temat zabójstwa Nikodema Skotarczaka ps „Nikoś”. Nikoś był
solą w oku grupy pruszkowskiej ponieważ torpedował grupy na Wybrzeżu. Miał tam silną
pozycję , nie dopuszczał do robienia interesów grupy na terenie Trójmiasta . Poza tym ustalili
że robił interesy z Wieśkiem Niewiadomskim i dokładał się do wojny z Pruszkowem . Nie
chciał się z nimi kontaktować i trzon grupy traktował go jako wroga.
Daty dokładnie nie pamiętam , pamiętam że jeżeli się nie mylę byłem na spotkaniu w hotelu
Holiday. Na tym spotkaniu byli również Ważniak , Słowik , Parasol, Malizna i być może
Szwarc ale tego nie jestem pewien. Siedzieliśmy w barku hotelowym, prostuję w hotelu na fotelach. Ja załatwiałem z nim jakiś interes , zdawałem im relacje z czegoś już nie pamiętam o
co chodziło. W czasie rozmowy chcieli wywrzeć na mnie wrażenia że mają ogromną władzę
Że wszystko mogą zrobić. Raźnia mówił do Słowika że tę k🤬ę z Gdańska trzeba zabić , w
rozmowie tej uczestniczył Parasol. Ja w tym czasie rozmawiałem ze Szwarcem, a Malizna
siedział przy barku i pił piwo.
W pewnym momencie Parasol lub Raźnia zapytali Słowika gdzie dzwonił. Sowik
odpowiedział że dzwonił do Harona , zapytać na jakim etapie są przygotowania do
zastrzelenia Nikosia.
Dokładnego cytatu nie przytoczę, natomiast taki był sens tej wypowiedzi. W czasie tej
rozmowy kiedy Słowik rozmawiał z Haronem Parasol wtrącił głośno tak żeby było słychać
dże pieniądze są już przygotowane.
Ja domyślając się i będąc pewnym że oni wydali wyrok na Nikosia, po wyjściu z hotelu
zadzwoniłem do na komórkę do Waldka Górskiego z Bytomia. Zadzwoniłem do Waldka bo
wiedziałem że jest on przyjacielem Nikosia. Sam do Nikosia nie dzwoniłem ponieważ
spotykałem się z nim w 1997 roku w czasie wakacji, wtedy zauważył nas Zbynek
Wieczorek i powiedział o tym Raźniakowi. Ja potem zostałem przed całą
Grupą strasznie zrugany przez Raźniaka , Słowika i Szwarca za kontakty z Mikosiem , sprawę
łagodził Wańka , tłumaczył się z Mikosiem. Mimo to przez jakiś czas szykanował mnie za to
Parasol, musiałem jeździć do niego o różnych porach dnia i nocy na tzw dywanik i
wysłuchiwać jego wywodów. Dlatego zadzwoniłem do Waldka i powiedziałem mu żeby
przekazał Nikodemowi informację o planowanym zabójstwie , ale w taki sposób żeby nie
można domyślić się że ta informacja jest ode mnie. Waldek zadzwonił do Nikosia, ale ten
wyciągnął od niego skąd ma taką informację . Teraz przypomniałem sobie że Słowik kończąc
rozmowę z Heronem powiedział że w miesiąc czasu będzie sprawa załatwiona.
W krótkim okresie po przekazaniu tej informacji zostałem wezwany przez Słowika , prostuję
Słowik przyjechał do mnie do domu i miał pretensje do grupy za ostrzeżenie Nikosia.
Powiedział że jest to ostatnie ostrzeżenie od grupy i więcej takich ostrzeżeń nie będzie. J aw
tym czasie dowiedziałem się od Wojciecha Paradowskiego , było to na jego imieninach w
Mariocie. Podszedł do mnie na początku imprezy i powiedział żebym nie robił dziwnych
ruchów bo ma mi coś do powiedzenia . Mówił że jestem obserwowany przez Słowika i jego
żonę i żebym się uśmiechał. Potem powiedział mi że dopiero teraz wywnioskował że mam
być zastrzelony kiedy będę wracał po imieninach do domu. Ja wtedy zabrałem żonę i przy
pierwszej okazji niepostrzeżenie wyszliśmy. Od tego czasu miałem się na baczności. Nie
potrafię powiedzieć czy Nikoś wtedy jeszcze żył. W czasie rozmowy u mnie w domu ze
Słowikiem powiedział mi on że o ostrzeżeniu Nikosia wie od kogoś z jego grupy. Ja mu
wtedy powiedziałem że wiem o wydanym na mnie wyroku.
Po zabójstwie Nikosia ktoś z nich , nie pamiętam kto powiedział mi że była libacja po
zabójstwie Nikosia, w której uczestniczyli wszyscy starzy.
To wszystko co wiem na temat zabójstwa Nikosia.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 11 -06-2000 roku
sstr 8
Nikosia ostrzegałem ponieważ obawiałem się że kiedy oni zwrócili uwagę , pochłonięci byli
wojną z Dziadem to ja według starych zarobiłem na swoich interesach o których oni nie
wiedzieli mnóstwo pieniędzy . Twierdzili że należy im się połowa mojego majątku i
obawiałem się że po zastrzeleniu Nikosia ja będę następny. Nie chciałem dopuścić do
zabójstwa Nikosia , bo wiedziałem że dokąd zajmują się nim jestem w miarę bezpieczny.
Wojna z Dziadem rozpoczęła się na początku lat 90. Powodem tego było nieudane porwanie Wańki przez Wiesława Niewiadomskiego . Początkowo było to tak że grupa
pruszkowska współpracowała z Henrykiem Niewiadomskim był on paserem.
Po wyjściu Wiesława Niewiadomskiego i najpierw nieudanym porwaniu Szwarca doszło do
wojny.
Ja najbardziej szczegółową widzę posiadam na temat usiłowania zabójstwa Wiesława
Niewiadomskiego w miejscowości Zakręt. Daty nie pamiętam , był już wieczór. Zadzwonił
do mnie Parasol i powiedział żebym przyjechał do restauracji Duch za Żbikowie to jest
dzielnica Pruszkowa . Kiedy tam przyjechałem był tam pijany Parasol, Kazik, Klimas, jeden z
dwóch braci, synów siostry Czesława Borowskiego ps „Dzikus” i jakaś młodzież ze Żbikowa.
Ja pojechałem tam chyba z Berezą . Zastaliśmy Parasola wznoszącego toast za śmierć
Niewiadomskiego i świętującego śmierć Niewiadomskiego. Parasol powiedział mi żebym
szykował gotówkę bo muszę się też dołożyć do śmierci Wieśka. Powiedział że jeżeli chodzi
o mnie to jest to suma 5 tysięcy dolarów.
Ja zapytałem go jak to się stało i przed nim sprawiałem wrażenie zadowolonego ze śmierci
Niewiadomskiego , aby się bardziej uwiarygodnić. On wtedy powiedział mi że długo na
Niewiadomskim polowali że wszyscy powinniśmy być im wdzięczni za jego śmierć bo
oznacza to koniec wojny.

Protokół przesłuchania podejrzanego Jarosława Sokołowskiego z dnia 11-06-2000 roku
cd str 8
O samym zdarzeniu opowiadał że brali w nim udział on, Parasol, Malizna, Słowik i ktoś
czwarty.
Mówił że stali pod drzewem i czekali kiedy będzie przejeżdżał Niewiadomski. Kiedy
nadjechał samochód Niewiadomskiego wyskoczyli z ukrycia i zaczęli strzelać do samochodu.
Robili to chaotycznie bo Parasolowi zaciął się kałasznikow i dopiero po dłuższej chwili mógł
strzelać . Z jego wypowiedzi wywnioskowałem że drugim strzelającym był Słowik ,
ponieważ samochodem którym przyjechali był Malizna. Był to legalny samochód Malizny na
niego zarejestrowany marki Ford Eskort lub Audi. Zaraz po tym zdarzeniu samochód ten stał
dwa tygodnie na parkingu, a potem Malizna go sprzedał. Zrobił tak ponieważ po strzelaninie
minęli się z samochodem policyjnym i nie wiedzieli czy spisali ich numerów.
Parasol mówił także że po zamachu uciekli , ale musieli wrócić bo na miejscu Malizna
zostawił jakąś reklamówkę w której była broń lub coś innego. Bali się że na tej reklamówce
są ich odciski palców. W trakcie tej imprezy był telefon do Parasola . Po tym telefonie Parasol
powiedział do mnie patrz „ ta k🤬a przeżyła” . W trakcie tej imprezy w mojej obecności
Parasol powiedział do właściciela restauracji „pamiętaj Stefciu że pijemy tu do dwunastej”.
Nie wiem skąd była broń, ale nie było żadnych problemów z jej załatwieniem . Z tego co
wiem zasadą w grupie było zniszczenie każdej użytej broni.
Po zabójstwie Niewiadomskiego w czasie jednego ze spotkań ze Szwarcem po wyjściu z
więzienia Miśka z Nadarzyna Szwarc mówił mi że Misiek szykuje się na mnie .
W czasie tej rozmowy powiedział także że Misiek może mnie namierzyć przez telefon
komórkowy tak jak oni namierzyli Niewiadomskiego. Powiedział że mają kogoś w telefonach
komórkowych kto potrafi ustalić miejsce pobytu człowieka na podstawie fal emitowanych
przez telefon.

Osoby, które dotarły aż tutaj zapraszam do reszty zeznań, które znajdują się pod adresem:

polandleaks.org/images/Protokol.pdf
Pewnie fani filmów gangsterskich, którzy zagłębili się w historię mafii będą znać ten cytat, ale jeżeli nie to warto zobaczyć.

Recykling w rękach mafii

Vof2013-09-10, 14:19
Recykling w rękach mafii. Bertold Kittel odkrył śmieciową szarą strefę, korupcję w CBA i bezradność państwa.

Dziwi Was zamieszanie wokół ustawy śmieciowej? To lektura dla Was. Bertold Kittel w najnowszym reportażu opisuje, jak mafia przejmuje rynek gospodarowania odpadami. W rozmowie z naTemat dziennikarz śledczy uchyla rąbka tajemnicy: wyjaśnia, jak to się dzieje, że w Polsce można wylać na pole setki ton toksycznych odpadów, pokazuje korupcję w CBA i mechanizmy, wskutek których prędzej, czy później każdy z nas ucierpi.



Jak ci się podobał?

Twój reportaż?

Mój reportaż.

Koszmarny.

Wierzyłaś w segregowanie śmieci?

Szczerze? Czułam się z tym całkiem nieźle. I wtedy twoje wydawnictwo podesłało mi książkę.

(śmiech)

A Ty segregujesz?

Nie. Raz, że Warszawa nie segreguje śmieci. Dwa, mam już trochę inne spojrzenie na cały temat, niż rok temu.

Dlaczego nagle zainteresowałeś się śmieciami?

Dostałem informację, że dwaj funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego współpracują z przestępcami. Dowiedziałem się, że ci funkcjonariusze niebawem odchodzą na emeryturę, więc miałem możliwość zdobywania materiału o nich niejako od początku. Zastanowiło mnie, co będą robić ci ludzie później? Dokąd pójdą?

Twoje śledztwo zaczyna się w chwili, gdy z ekipą telewizyjną nagrywacie pożegnanie tych funkcjonariuszy – w towarzystwie przełożonych, z szablami oficerskimi jako prezentami.

Dopiero kiedy już je mieliśmy, zaczęliśmy badać, o co tak naprawdę chodzi. Początkowo myślałem, że sprawa dotyczy wyłudzeń w handlu złomem.

A znalazłeś tony szkła.

Najważniejsze było dla nas, żeby ogarnąć cały ten biznes, wejść w niego i przeprowadzić prowokację. Tak trafiliśmy między innymi na sprawę DPR-ów, czyli dokumentów potwierdzających recykling.

Jeśli firma wprowadza na rynek dużo opakowań, na przykład szklanych, musi zapłacić państwu pewną kwotę za to, że te opakowania trzeba będzie odzyskać. DPR-y pozwalają uniknąć tych opłat za nieprawidłowe gospodarowanie śmieciami.

Na czym to polega?

Jeśli taki Polmos wprowadza na rynek dajmy na to 100 tys. ton szklanych butelek, to powinien zebrać z rynku i przekazać do przetworzenia kilkadziesiąt tysięcy ton szkła rocznie. Może też to zlecić innej firmie, która zrobi to za niego. Taka firma wystawia DPR, a producent ma z głowy.

Problem polega na tym, że kiedy ta firma nie zbierze z rynku opakowań, nic jej nie grozi, a na wystawianiu dokumentów za recykling zarabia konkretne pieniądze. To oczywiste, że w takich warunkach wyrośnie szara strefa. Do niej trafili właśnie ci agenci CBA.

Pisałeś, że w statystykach europejskich Polska jest liderem jeśli chodzi o zbiórkę odpadów. Królestwem recyklingu.

To jest bzdura kompletna, ale rzeczywiście w papierach to tak wygląda, bo państwo wykazuje te lewe faktury i jest szczęśliwe, że mamy super zbiórkę szkła. Według dokumentów mamy taką zbiórkę szkła, że odzyskujemy go więcej, niż możemy przerobić. A jaka jest prawda? Huty płaczą o surowiec. Nie mają czego przetapiać.

To jest do tego stopnia absurdalne, że zgodnie z przepisami grupa, którą opisuję w reportażu zgłosiła do starostwa założenie własnej huty szkła. Po dwóch tygodniach starostwo wystawiło wszystkie dokumenty: na to, że faktycznie ją założyli, mogą przerabiać szkło i wystawiać zaświadczenia potwierdzające recykling. Ale ona nigdy nie powstała. Chodzi o to, żeby wytworzyć alibi dla firm, które kupują te lewe papiery i mogą powiedzieć: my przecież działaliśmy w dobrej wierze.

Pytanie brzmi: co dzieje się z tym całym szkłem, które powinno zostać przetworzone? Ono przecież fizycznie istnieje.

Nikt tego nie kontroluje. Generalnie mam wrażenie, że w sytuacjach związanych z ochroną środowiska prokuratorzy wychodzą z założenia, że nie ma zwłok, więc nie ma ofiary.

Tymczasem ty opisujesz całkiem poważne konsekwencje. Na przykład Zawiercie.

W Zawierciu ludziom wyrzucono pod domami kilkadziesiąt, albo kilkaset tysięcy ton skrajnie toksycznych odpadów. Grupa, o której piszę zbiera na całym Śląsku poprzemysłowe odpady z hut, z galwanizacji i wylewa to gdzie bądź. To nie jest sytuacja, która wydarzyła się kiedyś. To trwa teraz. To jest realne w wielu miejscach Polski.

W reportażu opisujesz też przypadek rolnika, któremu na pole wylano toksyczne odpady. On dostał wyższą grzywnę, niż ludzie, którzy to zrobili.

Śledztwo w tej sprawie miało dwie fazy. W pierwszej zostało umorzone, ale sąd zdecydował się je wznowić. Nigdy nie widziałem zresztą tak kuriozalnego uzasadnienia. Sąd opisał, jak prokurator stwierdził niemożność wykrycia sprawcy, pomimo że w aktach śledztwa występuje jego nazwisko. Absurd po prostu.

To pokazuje, jak na niższych szczeblach funkcjonuje prokuratura. Ten prokurator oczywiście nadal pracuje.

Konsekwencje są łatwe do przewidzenia.

W Kampanii kilka lat temu okazało się, że ich podstawowy produkt żywnościowy, mozarella di buffala jest skażona, bo krowy jadły skażoną trawę. Prędzej, czy później ktoś uzna, że normy w serze są przekroczone, zabroni jego eksportu na teren Unii Europejskiej i cały ten region zbankrutuje. W Polsce szczycimy się tym, że mamy zdrowe rolnictwo, ekologiczne. Jeśli będziemy traktować odpady tak, jak do tej pory, to się skończy.

Wracam do Zawiercia; te skażone odpady wciąż tam leżą!

Który rok?

Czwarty albo piąty. Skala tego skażenia jest tak wielka, że nikt w Polsce nie ma pieniędzy, żeby to usunąć, rzeczoznawcy wycenili koszty na 25 mln zł. Samorządu na to nie stać, firma nawet dostała karę, ale odwołuje się. Zresztą nawet jeśli wyrok się uprawomocni, pozostaje pytanie: kto ściągnie od małej firmy krzak 25 mln?

Pytaliśmy o to służby ochrony środowiska. Oni uważają, że to powinno być usunięte, bo rzecz jest znacznie poważniejsza niż się wydaje – trujące odpady z zakładów, które w PRL produkowały chemiczne nawozy, leżą w dużym wyrobisku, które kiedyś było kamieniołomem. To jest formacja krasowa, a więc taka, przez którą przesiąka woda. Tam, w Zawierciu skała tworzy wielką skorupę nad podziemnym jeziorem zasilającym w wodę 50 tys. osób., a biegli stwierdzili, że te odpady zaczną w końcu do niego przesiąkać. Nie wiadomo, kiedy może już to zrobiły, a może to się stanie za pięć lat. Wyobraź sobie konsekwencje. Ta woda jest dostarczana prosto do kranów.

Pisałeś też o odpadach medycznych.

No tak, bo nie chodzi tylko o szkło. Okazało się, że jeden mężczyzna zbierał bardzo drogie w utylizacji odpady medyczne, czyli mówiąc wprost: fragmenty ludzkich ciał. Brał za to pieniądze od szpitali, następnie pakował to w różne worki, pudła, część mielił, rozsypywał w różnych miejscach, na działkach. Totalny koszmar.

Tu dochodzimy do kolejnego wątku twojego reportażu gdzie są służby, które powinny temu wszystkiemu przeciwdziałać? Jak to się dzieje, że można wyrzucać do lasu tony szkła, lub toksycznych odpadów?

To był przykład tego, jak niewielkie kompetencje ma ochrona środowiska w Polsce. W ramach wychodzenia naprzeciw przedsiębiorcy musi na przykład informować o kontroli trzy dni wcześniej. Oni nie kontrolują dokumentów, tylko szukają nielegalnych substancji. Wiadomo, że jeśli ktoś je ma, to usunie!

Bardzo ważne w twoim reportażu jest też tło polityczne i historyczne.

Tutaj mamy historię, która jest ciekawa z kilku punktów widzenia. Z jednej strony ona pokazuje działalność funkcjonariuszy CBA, którzy wchodzą w przestępczy biznes jeszcze jako członkowie służby. Z drugiej, w tej historii pojawiają się też politycy, między innymi brat premiera.

Wiele osób mówi, że odkąd w Polsce działa CBA, skończyła się tu korupcja. Postanowiłem sprawdzić, czy to jest prawdziwe zdanie. Nie jest. Korupcję widać w rzeczywistych przypadkach. Ja w reportażu opisuję pewien splot wokół MSW, czyli instytucji, która jako nadzorująca policję, służby specjalne, powinna być absolutnie poza wszystkimi podejrzeniami, bo odpowiada za dziedziny, które mają realne przełożenie na obywateli.

Przykłady: jeśli opóźnia się wdrażanie numeru 112, to ktoś nie otrzyma w porę pomocy. Jeśli nie udaje się zbudować lądowisk dla helikopterów, to ludzie przez to umierają. To generalnie nie jest czysta statystyka, gdzie chodzi o jakąś fakturę, bo za tym są bardzo konkretne rzeczy. I ludzie, którzy za nie odpowiadają, biorą najwyższe w historii łapówki. Dlatego wciąż nie jesteśmy w stanie zrobić systemu, w którym nie musimy się meldować. To nas ośmiesza. Takie rzeczy się dzieją nieustannie, one niekiedy wychodzą w gazetach, ale informowanie o tym rozkłada się w czasie.



Brakuje pełnego obrazu?

Zobacz, mamy taką informację z ostatnich dni, że facet, który pracował na budowie został niemal zamordowany przez swojego szefa. Oczywiście historia interesująca sama w sobie, ciekawe human story. Ale co za tym stoi? Jego szef prowadził prace przy remoncie szkoły. Szkoły podstawowe w 90 procentach są publiczne. To znaczy, że dostał zlecenie z publicznej kasy. Jakim cudem bandyta dostaje zlecenie z publicznej kasy, zatrudnia ludzi na czarno i wszyscy to mają gdzieś?

Boję się, że umknęło nam zjawisko zajmowania kolejnych gałęzi gospodarki przez struktury mafijne. Pozwoliliśmy na to i nie jesteśmy tego świadomi, bo cały system, który powinien nas przed tym ostrzegać: prokuratura, dziennikarze, politycy, nie widzi problemu, bo on wyszedł już poza sztywne ramy systemu. Okazuje się, że najbardziej niebezpieczna korupcja jest w samorządach - tam, gdzie styka się biznes, polityka, mafia i służby.

U ciebie w reportażu głównym negatywnym bohaterem nie jest jednak żaden z agentów CBA, ale niejaki Marcin Kozera.

To jest bohater, od którego wszystko się zaczyna, idę jego tropem, bo jest zwornikiem wszystkich rzeczy. Miał swoje trzy grosze w Zawierciu, pracuje w grupie firm, które zajmują się DPR-ami i przeciągnął na złą stronę agentów CBA. Na końcu okazuje się, że kryje się za nim pierwszoligowa przestępczość. Udowadnia, jak bliskie są związki służb specjalnych, polityki, biznesu i mafii. Takiej, którą znamy z jedynek w gazetach, bo ludzie, którzy tam występują to bandyci, którzy tworzyli gang pruszkowski.

Oni weszli teraz w niby-legalne biznesy. Robią to po swojemu: biją, gw🤬cą, robią pewne rzeczy nie do końca legalnie, ale funkcjonują w obrocie gospodarczym.

Co z tym wszystkim można zrobić?

Niestety jest tak, i widać to było przy sprawie z Amber Gold, że prokuratura powinna być centralnym organem jeśli chodzi o walkę z przestępczością zorganizowaną, ale nie zawsze sobie z tym radzi. Prawdopodobnie dobrym modelem byłby powrót do scentralizowania jednego ze szczebli prokuratury, stworzenie zespołu ludzi, którzy myślą kilka kroków do przodu, potrafią wyłapywać pewne trendy. Sądzę, że coś takiego pomoże kontrolować pewne zjawiska. Ale przestępczość i tak zostanie.

Jak w kontekście tego, co się dowiedziałeś, myślisz o ustawie śmieciowej i całym zamieszaniu, które wokół niej powstało?

Rozmawiałem ostatnio z jednym z głównych bohaterów mojego reportażu. Spytałem go o to, a on w odpowiedzipo prostu się zaśmiał. Ustawa nie ma sensu, bo furtka polega na tym, że organizuje się przetarg i prędzej, czy później, każdy samorząd który ma na głowie szkoły, inwestycje i tak dojdzie do wniosku, że najważniejszym dla niego kryterium wykonania usługi jest cena. A jeśli myślimy w ten sposób, to wracamy do punktu wyjścia. Bo samorząd podpisze umowę z tymi, którzy dają świetną cenę, chociaż wie, że za takie pieniądze nie da się zutylizować odpadów, odpowiednio ich składować.

Tym razem to nie wielkie firmy, ale samorząd staje się współsprawcą.

źródło: natemat.pl/74269,recykling-w-rekach-mafii-bertold-kittel-odkryl-smieciowa...

Zbrodnicze organizacje w Polsce

konto usunięte2013-08-30, 2:23
Zastanawialiście się kiedyś jak dobrze mamy żyjąc w tym kraju? Na całym świecie postrach wśród swych krajan sieją różnego rodzaju zbrodnicze organizacje typu ETA, HAMAS, Hezbollah, IRA. U nas tego nie ma. Podobno. Przed Państwem lista pięciu zbrodniczych organizacji w Polsce.


Alias: ZUS, Zeus

Data utworzenia: 1934 r. z mocy rozporządzenia prezydenta Ignacego Mościckiego.

Zakres działań: krajowe

Kwatera główna: ul. Szamocka 3/5, Warszawa, Żoliborz

Motto: „Everybody dies”

Liczba członków: nieznane, szacowane na 20.000 – 100.000

Budżet: utajniony

Przywódca: Zbigniew Derdziuk

Modus operandi: wojna psychologiczna, wymuszenie, szantaż

Owiana tajemnicą gigantyczna scentralizowana organizacja posiadająca swoje komórki w każdym większym ośrodku aglomeracyjnym kraju. Dokładna liczba członków organizacji, tzw. Urzędników nie jest znana, ponieważ Urzędnicy ZUS zobowiązują się przysięgą do zabrania sekretu członkostwa w organizacji do grobu pod groźbą wymordowania trzech kolejnych pokoleń (ktoś się chwali, że matka robi w ZUS-ie?). Według bardzo skąpych źródeł (tj. ludzi, którzy przeżyli spotkanie z Urzędnikiem i zachowali zmysły) Urzędnicy operacyjni ZUS odbywają wielotygodniowe, tajne szkolenia w ekstremalnych warunkach Szczyrku, Krynicy czy Zakopanego, w celu nauki sztuk kamuflażu w tłumie, manipulacji, hipnozy czy skrytobójstwa z wykorzystaniem konta bankowego oraz wielu wyrafinowanych technik manipulacji.

Bezwzględność Urzędników jest powszechnie znana, wystarczy popatrzeć na pasek z wypłatą.

Metody działania Urzędników zostały uznane za zbrodnicze przez Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości, ONZ, UNICEF, Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych oraz wiele innych organizacji pozarządowych. Z kolei Komitet Centralny Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej stanowczo protestuje przeciwko tego typu opiniom i cyklicznie wysyła na staże do ZUS swych najbardziej oddanych ideologicznie członków. Zazwyczaj są to zarządcy obozów turystycznych, bardzo popularnych w tamtych stronach.

Urzędnicy ZUS słyną między innymi z perfekcyjnego porządku w utrzymywaniu dokumentacji.


Polskie Koleje Państwowe

Alias: PKP, Przyjadę Kiedy Przyjadę

Data utworzenia: 1926 r.

Zakres działań: krajowe

Kwatera główna: ul. Szczęśliwicka 62, Warszawa, Śródmieście

Motto: „Połączeni opóźnieniem”

Liczba członków: 100.000

Budżet: ciągle za mały

Przywódca: Krzysztof Opawski

Modus operandi: wojna totalna, dywersja, działania partyzanckie

Paramilitarna organizacja, funkcjonująca na zasadach tzw. Umbrella organization, czyli jednego ciała skupiającego większą ilość spółek-córek, oddelegowanych do wykonywania poszczególnych działań. W strukturach PKP znajdziemy między innymi PKP Intercity (frakcje: Express InterCity , Express EuroCity - bojówki miejskie; EuroNight – oddziały specjalne, oraz pociągi pospieszne Tanie Linie Kolejowe – ghetto squad), PKP Cargo, PKP Fargo, Przewozy Regionalne, Koleje Mazowieckie, Koleje Śląskie czy Koleje Losu. Struktura powiązań i zależności między tzw. Spółkami jest diabolo skomplikowana i niemożliwa do ogarnięcia przez zwykłego zjadacza chleba.

Członkowie organizacji, tzw. Kolejarze są łatwo rozpoznawalni w tłumie– charakterystyczne mundury pozwalają na łatwą identyfikację członka gangu oraz jego przydziału i rangi.

Zakres działań Kolejarzy koncentruje się na systematycznym spowalnianiu migracji w Polsce, wymuszeń haraczu na podatnikach i dezorganizacji życia setkom tysięcy niewinnych osób.

W razie spotkania z Kolejarzem należy zachować całkowity spokój i przygotować odpowiedź na pytanie, które Kolejarz zadaje odruchowo, nawet żonie przy kolacji. Pytanie w swej dzisiejszej formie zostało skonstruowane przez elitarną grupę psychologów marketingu pekape , brzmiące: „Bileciki są?” Kolejarz w razie uzyskania odpowiedzi pozytywnej nie reaguje. W przypadku braku odpowiedzi lub gdy twoja odpowiedź brzmi „nie” lub „kopytko” przechodzi w tryb bojowy.

Organizacja słynie ze spektakularnych akcji dywersyjnych, jak np. kradzież pociągów czy też strajk w środku szczytu komunikacyjnego.



Parlament

Code names: Sejm, Koryto, Żłób

Data utworzenia: 1493 r.

Zakres działań: globalne*

Kwatera główna: ul. Wiejska 4/6/8, Warszawa, Śródmieście

Motto: „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?”

Liczba członków: 560 (460 + 100)

Budżet: ok. 450 mln PLN

Przywódca: de iure Ewa Kopacz, de facto Donald Tusk

Modus operandi: dezorganizacja, sabotaż, destrukcja

Obrzydliwie pazerna organizacja w skład której wchodzi 460 Posłów i 100 Senatorów, w różnych koniunkcjach tworzących Rząd, Opozycję, Partie, Kluby, Koła oraz owiane niesławą Komisje, których to posiedzenia transmitowane są w systemie pay per viev w najlepszym czasie antenowym.

Werbunek do organizacji poprzedzony jest długoterminowymi działaniami hipnotycznymi, których celem pada nieogarnięta część społeczeństwa.

Nie ulega wątpliwości, że Parlament jest najbardziej niebezpieczną organizacją terrorystyczną w kraju. Skoncentrowana na działaniach dywersyjnych i sabotażu organizacja uchwala prawo, ustawy oraz rozporządzenia, które w lwiej części wykluczają siebie nawzajem lub co najmniej są niezgodne z konstytucją co dale Parlamentarzystom nieograniczone wprost możliwości dla swych niecnych działań.

Parlamentarzyści posiadają immunitet, który umożliwia im działalność bez jakichkolwiek konsekwencji. Senatorowie działają z przyczajki, niby Izba Wyższa, ale tak naprawdę generalnie są bo są. Od kilku lat słyszymy plotki o chęci rozwiązania Senatu, jednakże wiązałoby się to z koniecznością uchwalenia co najmniej jednej prawidłowo skonstruowanej poprawki do konstytucji, co przewyższa kompetencje umysłowe każdego z tych bandziorów. Na ten moment Senatorowie przydadzą się w razie zwołania Zgromadzenia Narodowego, gdyby akurat kogoś oskarżono o zdradę stanu, szpiegostwo czy też ścięcie brzozy bez pozwolenia.

Posłowie natomiast nie p🤬lą się w tańcu. Chyba że akurat tańczą z jakąś gwiazdą. Ich głównym działaniem jest rozbawianie ludzi swoją głupotą, prostactwem i chamstwem, przy jednoczesnym maksymalnym skoncentrowaniu mocy na przywłaszczeniu dóbr z jakiegokolwiek źródła. Dzięki tym performance’om stali się ulubieńcami mediów, nie schodzą z okładek gazet i goszczą we wszelkiego rodzaju programach telewizyjnych.

*W swoim mniemaniu.



Telewizja Polska

Alias: TEFAŁPE, Publiczna

Data utworzenia: 1952 r.

Zakres działań: krajowe

Kwatera główna: ul. Woronicza 17, Warszawa, Mokotów

Motto: „Misja i abonament”

Liczba członków: ok. 4k

Budżet: ok. 3mld PLN

Przywódca: Juliusz Braun

Modus operandi: masowa hipnoza, wojna psychologiczna, propaganda

Cytując klasyka: „Koń jaki jest, każdy widzi”. Przerzucając kanały TV, ogromna część narodu przy przypadkowym zetknięciu z jakimkolwiek programem nadawanym w tymże momencie przez Publiczną, cicho jęknie „Ja p🤬lę, co za gówno”. Do klasyków emisji należą taki cuda jak Kocham Cię, Polsko!, Przebojowa noc, Gwiazdy płaczą na żużlu czy Klan.

Sztandarowym tworem Publicznej są tzw. Dziennikarze.

Publicznej nie można się narazić, ponieważ jest w stanie w ciągu dwóch tygodni wykreować człowieka na gwiazdę lub też całkowicie zniszczyć jego reputację.

Przykładowo, pewien Dziennikarz trzy lata z rzędu zgarniał Telekamerę w kategorii najlepszego komentatora sportowego roku, ale jakoś nikomu nie wpadło do łba dać mu do skomentowania chociaż jednego wydarzenia sportowego w ciągu tego okresu, aby wybór dało się w jakikolwiek sposób legitymizować.

Z kolei inny, były już dziennikarz serią kilku wypowiedzi został zdyskredytowany i musiał szukać innych zajęć. Zapewne pozdrawia swoich byłych kolegów z Boston, Massachusetts.



Narodowy Fundusz Zdrowia

Alias: ENEFZET, Resort

Data utworzenia: 2004 r.

Zakres działań: krajowe

Kwatera główna: ul. Grójecka 186, Warszawa, Ochota

Motto: „Przede wszystkim, nie!”

Liczba członków: tajne

Budżet: ok. 50 mld PLN

Przywódca: Agnieszka Pachaciarz

Modus operandi: nieodnotowany

Organizacja pozorująca… całkowity brak organizacji. W rzeczywistości potężny, perfekcyjnie zorganizowany konglomerat stworzony do utylizowania niewyobrażalnych kwot pieniężnych. Podany do wiadomości publicznej budżet NFZ w 2012 r. według raportu Najwyższej Izby Kontroli, wystarczył na 2 dni działalności Resortu po Sylwestrze.

NFZ w żelaznym uścisku trzyma całe społeczeństwo, które z wielką estymą odnosi się do usług proponowanych przez tenże twór. Szczególną popularnością cieszą się operacje złamanych kończyn, na które należy się zapisać trzy lata wstecz, refundacja leków w wysokości 0 procent czy też światowej klasy obsługa klienta, fundowana przez komando robocze organizacji -„Lekarzy i Pielęgniarki”.

The Iceman- Film o Richardzie Kuklinskim

konto usunięte2013-08-17, 23:11
Jedna z lepszych scen filmu o naszej polskiej gwieździe mafijnego półświatka w USA, film polecam.

Sytuacja jest autentyczna, Kuklinski opowiadał o niej w swoich więziennych wywiadach z różnymi telewizjami.

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem