#europejska

Wolne Miasto Christiania

Selus932013-02-24, 20:23
W ostatnie wakacje miałem przyjemność
być w następnym kraju gdzie brudasy z Afryki i Azji zaczynają robić co im się podoba-Dania, miałem również okazję zwiedzić, chyba jedne z najbardziej ciekawych i interesujących miejsc w Europie,
ale na pewno w Danii- Christiania

Początki
Dzielnica powstała w 1971 roku, kiedy grupa hippisów - squatersów zajęła opuszczone koszary, rozsiane na obszarze ok. 40 hektarów w byłej jednostce wojskowej Christianshavn (duń. Port Chrystiana). Jeden z bardziej wpływowych założycieli, Jacob Ludvigsen, ogłosił wtedy na łamach anarchistycznej prasy utworzenie wolnego miasta, co spotkało się z szerokim odzewem środowisk alternatywnych. Osiedlający się tu przybysze otwierali szkółki i przedszkola dla własnych dzieci, a okolicę szybko zapełniły prowizorycznie sklecone domostwa, nierzadko interesujące pod względem architektonicznym. Zawiązano nawet reprezentację piłkarską. Powstał także szereg nieformalnych organizacji kulturalno-artystycznych, mających niemały wpływ na rozwój kultury alternatywnej i powstanie ruchu punkowego w Wielkiej Brytanii. W szczytowym okresie Wolne Miasto zamieszkiwało kilka tysięcy ludzi, obecnie ich liczba nie przekracza 900.
Wraz z nowymi mieszkańcami do dzielnicy zaczęli jednak ściągać narkomani, prostytutki i pospolici przestępcy. Nielegalne okupowanie terenów wojskowych przyciągnęło również uwagę duńskiego rządu, ale z uwagi na nie do końca wyjaśnioną sytuację prawną obszaru pierwsze próby nacisków na wspólnotę Christianii zakończyły się niepowodzeniem

Lata 90. i teraźniejszość
W 1994 mieszkańcy Christianii opracowali własny, nieoficjalny, obowiązujący do dziś "kodeks" praw, będący zupełnie niezależny od usankcjonowanego przez państwo. Zabronione jest w nim m.in. używanie samochodów, kradzieże, korzystanie z broni, kamizelek kuloodpornych i ciężkich narkotyków. Pomimo tego obszar dzielnicy przez długi czas sprzyjał rozwojowi grup przestępczych. W Christianii panuje również bezwzględny zakaz filmowania i robienia zdjęć miejscowym. Warto także wiedzieć - by uniknąć kłopotów i zatargów - o zasadzie "no running" (nie biegaj). Osoba, która biegnie po ulicach Christianii, często postrzegana jest przez mieszkańców jako złodziej lub policjant.
Do Wolnego Miasta można się aktualnie dostać poprzez dwa główne wejścia oraz od strony jeziora (droga obok piramidy). Według prawa mieszkańców cała dzielnica jest wyłączona z ruchu drogowego. Władze systematycznie usuwają jednak kamienie blokujące wjazd, tłumacząc to koniecznością zapewnienia dróg przeciwpożarowych. Społeczność Christianii kontrargumentuje, twierdząc, że rzeczywistym celem tych działań jest ułatwienie dostępu do obszaru dla policji, a kamienie są konsekwentnie umieszczane z powrotem na swoich miejscach.
Słynnym miejscem Christianii jest jej główna ulica, znana jako Pusher Street (Ulica Dealerów) położona niedaleko od głównego wejścia, gdzie mimo zakazu wprowadzonego przez władze nadal ustawione są straganiki z haszyszem oraz marihuaną (odmiany z całego świata). Jest to głównym argumentem dla władz, dążących do likwidacji Christianii. Paradoksalnie problemem okazało się być duńskie prawo, zakazujące usuwania dealerów za pomocą siły. Dzielnica wynegocjowała w 1995 umowę z Ministerstwem Obrony Narodowej Danii (które jest faktycznym właścicielem ziemi), na podstawie której pobyt squatersów został tymczasowo zalegalizowany. W zamian za to mieszkańcy zobowiązali się płacić podatki (215 euro miesięcznie, w tym bezpłatny żłobek dla dzieci).

Trwająca przeszło 30 lat walka rządu ze wspólnotą Christianii nie była pozbawiona humoru. Kiedy w 2002 władze wystosowały wobec mieszkańców społeczny apel o "zapewnienie wszelkich działań, czyniących handel narkotykami mniej widocznym", dealerzy rozpoczęli sprzedaż towaru w wojskowych mundurach kamuflujących. Duńskie Muzeum Narodowe posiada obecnie specjalną ekspozycję, dotyczącą historii działalności dealerów w Christianii. Do historii przejdzie także happening z grudnia 1974 - mieszkańcy dzielnicy w strojach św. Mikołaja rozdawali na ulicach Kopenhagi towary z okolicznych sklepów.

Równolegle do opisanych wydarzeń wzrasta popularność turystyczna dzielnicy, której sława wyszła już dawno poza środowiska anarchistyczne. W obronie jej mieszkańców przez całą Danię przetoczyły się w 2004 serie protestów, co było jasnym sygnałem dla rządu, że nawet Duńczycy są w tej sprawie podzieleni. Problematyka dzielnicy będzie więc jeszcze długo stałym punktem obrad kopenhaskiego parlamentu, w którym Christiania nazywana jest urzędowo "eksperymentem socjalnym".
Przez ponad 30 lat istnienia dzielnicy termin "Christiania" znalazł także dość szerokie zastosowanie w skandynawskich mediach, gdzie mianem tym określana jest często wizja w pełni wolnego, utopijnego społeczeństwa.
Istotnym problemem jest również postępująca komercjalizacja miejsca.

Tyle z Wikipedii, od siebie mogę dodać, że zaskoczyła mnie ilość pijanych Eskimosów już w promieniu kilometra od tego miejsca.
(wódą ich pokonali na tej Grenlandii... )
Tak samo jak zapach palonej trawki przy samym wejściu.
Krzaki konopi rosną tam prawie przy każdym budynku.
Widok setki ludzi na haju i tripie robi wrażenie.
Ceny jointów wąchają się od 20-40 koron(około 12-24 zł).
LSD też ma branie aczkolwiek nie kojarzę ile kosztowało.
Z tego co słyszałem od ludzi którzy już dłużej mieszkają w Danii, to ci anarchiści mają sponsorów którzy zapewniają im np energie elektryczną.
A około kilometra od tego miejsca znajduję się opera

Flaga Wolnego Miasta



Wejścia do dzielnicy





Kodeks



Z lotu ptaka



Dla fanów deskorlki



Tamtejsza śmieciarka



Przykładowe stoiska z narkotykami




Poza narkotykami można tam też znaleźć stoiska z hipisowską odzieżą lub kiosk Jamajczyków którzy sprzedają Fajki itp.


Pocztę też mają



Mieszkańcy



Tamtejsza sztuka




















Jeden z budynków



Christiania nocą



I bonus, ale już z drugiej części miasta

Kongres Nowej Prawicy udekorował medalem Hermana Van Rompuya za walkę z Globalnym Ociepleniem!

Walka ta kosztowała około 900 000 000 000 Euro, nas i naszych sąsiadów - w Unii Europejskiej oczywiście.



K🤬a, jak całość tych pieniędzy poszła na tę "walkę" - to mamy poj🤬ych kretynów na szczeblach władzy. Jak "mniejszość", to znaczy tyle, że jest jak zwykle - rozkradzione pieniądze od ludzi, pod przykrywką "lewackiej" moralności i bajek dla dzieci.


Unia Europejska coraz bardziej zaczyna przypominać Związek Sowiecki. Otóż okazuje się, że choć nie jest państwem posiada już prywatną, tajną armię, nazywa się ona EUROGENDFOR(CE) a powstała w 2006 roku i była już użyta na ulicach Madrytu i Aten. Pałujący Greków czy Hiszpanów nie byli ich współrodakami, im jak się okazuje tamtejsze władze już nie ufają. Byli to obcy funkcjonariusze, którym wypożyczono uniformy policyjne danego kraju. Natomiast początki organizacji nadzwyczajnych sił unijnych datują się na rok 2003 r., gdy przez Niemcy zaczęły przetaczać się transporty z odpadami z reaktorów atomowych. Przeciwko demonstrującym Niemcom skierowano siły złożone w sporej ilości Francuzów a także Polaków.

Oddziały EUROGENDFOR(CE) mają szczególną strukturę zapewniającą pełną autonomię, ponieważ nie odpowiadają za swoje czyny, ani przed parlamentami krajowymi, ani europejskim tylko przed swym dowództwem. EGF jest pierwszym organem wojskowym Unii Europejskiej na poziomie ponadnarodowym. Złożony z Żandarmerii Wojskowej, może być uprawniony do interwencji na obszarach kryzysowych pod egidą NATO, ONZ, UE i koalicji utworzonej ad hoc w poszczególnych krajach i wzywającej ich interwencji.

Zbrojne oddziały wyłączone są spod jurysdykcji sądowej krajów, w których przyjdzie im działać a ich funkcjonariusze objęci są immunitetem, co więcej – nie można ich pociągnąć do odpowiedzialności materialnej za poczynione szkody. EUROGENDFOR(CE) to uzbrojony korpus, który ma pełną autonomię, a także nietykalność. Zadania, jakie mu przysługują to m.in. zapewnienie bezpieczeństwa publicznego i porządku publicznego; kontrola, doradztwo i nadzór nad lokalną policją, w tym możliwość prowadzenia śledztw, wykonywanie obowiązków straży granicznej; pozyskiwanie informacji i prowadzenie operacji wywiadowczych. Po cóż nam zatem armia, po cóż policja i służby, jeśli tak szerokie prerogatywy powierzymy bliżej nieokreślonym obcym wojskom?

Użycie oddziałów EUROGENDFOR(CE) wprowadził traktat z Velsen w Holandii z 18 października 2007 roku podpisanym tylko przez Holandię, Hiszpanię, Portugalię, Włochy i Francję. Siedziba główna znajduje się w mieście Vicenza (Włochy), w niewielkiej odległości od amerykańskiego obozu militarnego. I nagle okazuje się, że powyższy traktat ma obowiązywać Polskę, choć ta nie był jego sygnatariuszem.



Źródło: stopsyjonizmowi.wordpress.com/2013/02/07/unia-przypomina-zsrr/more-36370

15 tysięcy firm upadnie...

Mr.Drwalu2013-02-07, 23:08


W ciągu dwóch lat od wejścia w życie dyrektywy, która ma ograniczyć delegowanie pracowników do pracy za granicą, upadnie 15 tys. Polskich firm, a wpływy ze składek ZUS zmaleją o 2 mld zł rocznie - wyliczył Instytut Zatrudnienia Transgranicznego.


Pod koniec lutego projekt nowej dyrektywy dot. delegowania pracowników za granicę ma być głosowany w Komisji ds. Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów. Celem dyrektywy jest zapobieganie obchodzeniu lub nadużywaniu przepisów.

Instytut Zatrudnienia Transgranicznego przeprowadził na zlecenie Izby Pracodawców Polskich analizę skutków planowanej dyrektywy tzw. "wdrożeniowej", dotyczącej egzekwowania dyrektywy 96/71/WE ws. delegowania pracowników.

Instytut przeanalizował obroty, zyski oraz koszty pozapłacowe 585 polskich przedsiębiorców, będących eksporterami. Pod koniec listopada i na początku stycznia spotkał się też ze 158 pracodawcami, delegującymi w sumie ponad 22 tys. polskich pracowników za granicę.

IZT policzył, że wejście w życie nowej dyrektywy spowoduje w ciągu dwóch lat od jej wdrożenia likwidację lub upadłość ok. 15 tys. polskich przedsiębiorców zajmujących się delegowaniem pracowników za granicę, w tym ponad 13,5 tys. mikro-, małych i średnich przedsiębiorstw.

Według Instytutu wdrożenie dyrektywy spowoduje uszczuplenie Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i innych funduszy, np. Funduszu Pracy, do których trafiają składki za pośrednictwem ZUS o ok. 2 mld zł rocznie. Z kolei wpływy do budżetu państwa z podatków mogą zmaleć o 1,8 mld zł rocznie.

IZT wykazał, że w ciągu pięciu lat od wdrożenia dyrektywy na trwałe wyjedzie z kraju ok. 200 tys wykwalifikowanych pracowników. W okresie ośmiu lat trwała emigracja obejmie około 0,5 mln osób w wieku 20-40 lat oraz ich rodziny.

Z danych IZT wynika, że przez rok, od lipca 2011 r. do końca czerwca 2012 r., delegowaniem pracowników za granicę zajmowało się ok. 21 tys. polskich przedsiębiorstw. Głównie były to spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (ponad 3,5 tys. spółek) oraz firmy jednoosobowe (ponad 9,5 tys. podmiotów). Polscy przedsiębiorcy delegowali w tym czasie ponad 215 tys. pracowników za granicę. Ponad 1,5 tys. podmiotów delegowało jednocześnie powyżej 100 pracowników.

Wyliczenia IZT pokazały, że składki odprowadzone w tym czasie w Polsce do ZUS od wynagrodzeń delegowanych pracowników przekroczyły 2,5 mld zł. Wpływy budżetu państwa z podatku dochodowego wpłacanego od wynagrodzeń delegowanych pracowników przekroczyły w tym czasie 2,2 mld zł.

Pod koniec lutego projekt nowej dyrektywy dot. delegowania ma być głosowany w Komisji ds. Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów. Celem dyrektywy ma być zapobieganie obchodzeniu lub nadużywaniu przepisów.

Dyrektywa ma przede wszystkim ma wprowadzić definicję oddelegowania, co pociągnie za sobą przede wszystkim skutki w zakresie prawa pracy. O tym, czy polska firma oddeleguje pracowników za granicę, ma decydować m.in. to, czy w Polsce prowadzi ona "znaczną część" swojej działalności i czy tu zatrudnia personel administracyjny. Warunkiem oddelegowania ma być też "wyjątkowo ograniczona liczba wykonanych umów lub kwota obrotu uzyskanego w państwie członkowskim prowadzenia działalności".

Polskie firmy i eksperci obawiają się, że tak niejasne kryteria spowodują preferowanie firm z dużym kapitałem, ze "starej" Unii, na niekorzyść firm z naszego regionu Europy.


Obawy polskich firm i prawników dotyczą też tego, jak nowa dyrektywa przełoży się na inne, obowiązujące już dziś przepisy dotyczące delegowania pracowników. Chodzi głównie o opodatkowanie i oskładkowanie wynagrodzeń delegowanych pracowników.

Źródło: wpolityce.pl/wydarzenia/46535-15-tysiecy-firm-upadnie-a-wplywy-do-zus-...

Unia Europejska

K................n • 2012-11-24, 1:34
-Tato a po co Polska należy do Unii Europejskiej?

-To proste synku, płacimy z budżetu Państwa 30 miliardów, oni wtedy rozdają te 20 miliardów, żeby ludzie mogli dostać te 10 miliardów, bo jak wiadomo 5 miliardów piechotą nie chodzi...
Z kroniki Taniego Państwa:
W Elblągu rozpoczęto unikalny w skali światowej projekt stawiania murów bez fundamentów. Co prawda pierwsze efekty rozczarowują, jednak nie zniechęcają naszych dzielnych inżynierów. Trwa gorąca debata na temat konieczności budowy dodatkowego muru osłaniającego widoczną na zdjęciu konstrukcję przed wiatrem.

Projekt wspierany jest z unijnego funduszu Innowacyjna Gospodarka.

Imperium niemieckie

BongMan2012-08-17, 13:28
A nie mówiłem?
Cytat:

Niemcy chcą zmienić Europę w jedno wielkie państwo. Planują stworzyć nową konstytucję, a kompetencje rządów i parlamentów przekazać Brukseli. Orędowniczką planu jest kanclerz Angela Merkel.

Pomysł przeforsowania europejskiej unii politycznej poprzez paneuropejskie referendum zdobył poparcie kanclerz Angeli Merkel, ministra finansów Wolfganga Schaeublego oraz szefa dyplomacji i równocześnie lidera koalicyjnych wolnych demokratów Guido Westerwellego. Mam nadzieję na powstanie prawdziwej europejskiej konstytucji i na przyjęcie jej w drodze referendum – powiedział Westerwelle w rozmowie z „Bildem”. – Potrzebujemy unii politycznej. A to oznacza przekazywanie Europie stopniowo kolejnych kompetencji – mówiła z kolei kanclerz Merkel w wypowiedzi dla stacji ARD.Ni

Najambitniejszy scenariusz zwolenników federalizacji zakłada przekształcenie całej UE w rodzaj superpaństwa. Właśnie przy takim rozwoju wydarzeń zorganizowanie euroreferendum jest najbardziej prawdopodobne. W przeciwnym wypadku łatwo będzie podważyć integracyjne idee jako pozbawione demokratycznej legitymacji.

Propozycje w scenariuszu maksymalistycznym idą w stronę, jaką zasygnalizowano podczas ostatniego kongresu macierzystej partii Merkel, Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) w Lipsku. Liczący 24 strony dokument przewiduje m.in. wybór przewodniczącego Komisji Europejskiej w głosowaniu powszechnym i przekształcenie Rady UE w izbę wyższą Parlamentu Europejskiego.

Obie izby PE zostałyby wzmocnione poprzez przyznanie im inicjatywy ustawodawczej. Unia polityczna pociągnęłaby za sobą integrację gospodarczą. W ramach KE powstałby urząd komisarza ds. oszczędności, który badałby narodowe budżety pod względem zgodności z zapisanymi w pakcie fiskalnym limitami zadłużenia. Brukselscy rozmówcy DGP podkreślali, że w takim wypadku Berlin zrobiłby wiele, by obsadzić ten urząd swoim człowiekiem. – Kto daje pieniądze, ten chce kontrolować ich wydawanie – tłumaczył nam niemiecki punkt widzenia Oliver Grimm, korespondent austriackiej „Die Presse” w Brukseli.

W założeniu w ten sposób miałaby wyglądać cała „28” (po przyjęciu Chorwacji w 2013 r. UE będzie liczyć 28 państw). Trudno się jednak spodziewać, by tak daleko idące zmiany zaakceptowali wszyscy członkowie Wspólnoty, zwłaszcza Wielka Brytania, która poważniej rozważa opcję wyjścia z UE niż zacieśnienia unii politycznej. Nawet w Niemczech istnieją silne, skupione wokół trybunału konstytucyjnego środowiska sprzeciwiające się dalszemu przekazywaniu suwerenności.

W tej sytuacji opcją numer dwa byłoby ograniczenie kolejnego etapu integracji tylko do państw strefy euro. W takim układzie większe uprawnienia uzyskałyby Eurogrupa (obecnie półformalne spotkania ministrów finansów „17”) oraz tzw. grupa frankfurcka, nieformalne, aczkolwiek wpływowe ciało łączące brukselskich biurokratów z władzami Francji i Niemiec. Unia fiskalna i bankowa, która zakładałaby m.in. uwspólnotowienie gwarancji bankowych i otworzyła drogę do emisji euroobligacji, objęłaby wówczas najpewniej wyłącznie państwa strefy euro. W takim wypadku kraje te mogłyby się taniej zadłużać, wzrosłaby za to rentowność obligacji emitowanych przez państwa spoza twardego jądra UE, w tym Polskę.

Gdyby jednak i takiej opcji nie udało się przeforsować (najpewniej wymagałoby to bowiem zmian w traktatach, a podobne zmiany napotykają trudności w ratyfikacji), pozostaje opcja minimalistyczna, czyli faktyczne utrzymanie status quo z nieznacznymi przesunięciami kompetencji. Pakt fiskalny, ograniczający możliwość zadłużania się państw, mógłby wówczas podzielić los paktu stabilności i wzrostu, który od momentu przyjęcia został złamany kilkadziesiąt razy. Pierwsza jaskółka już się pojawiła: KE przychyliła się do prośby Hiszpanii o zwiększenie limitu deficytu budżetowego na ten rok. W tym samym czasie Węgrom, choć znacznie skuteczniej tnącym wydatki, zagrożono odebraniem środków unijnych.


wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/401352,niemcy-chca-zrobic-z-euro...

Unia Europejska

Cavaran2012-05-18, 8:48
Unia Europejska jest jak „Ludzka Stonoga”.
Trzyma się razem dzięki psychopatycznym Niemcom. Teraz po okresie jedzenia każdy musi przełknąć jakieś gówno. Do tego jedno z nas umiera, co oznacza, że reszta ma przej🤬e.

Wojciech cejrowski o Polsce

Tristan882012-03-21, 22:37
Posłuchajcie jak nas dymają urzędasy unijne



jak było to ktoś zj🤬 tagi