📌 Ukraina ⚔️ Rosja Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 15:57

#dożywocie

JESTEM NIEWINNY

JoSeed 2025-08-17, 20:58
Dziś trochę inaczej...
Ta sprawa nie daje mi spokoju od bardzo wielu lat. Od czasu do czasu wracam do niej myślami, słucham podcastów, oglądam programy dokumentujące tę sprawę...
Chciałam się z Wami nią podzielić, ciekawa jestem, co o tym sądzicie? Może ktoś z Was również o niej słyszał.
Ja mam wrażenie, jakby to był drugi Tomek Komenda...

MARCIN CHMIELEWSKI

Jesienią 1998 roku w Giżycku doszło do brutalnego morderstwa braci Nefel: 11-letniego Szymona i 16-letniego Adama. Ze względu na okoliczności zbrodni sprawa wstrząsnęła całą Polską. Adam zginął po tym, jak sprawcy wbili mu w gardło trzy kołki. Natomiast obserwujący tragiczną śmierć brata Szymon został utopiony. Katorga braci trwała godzinami, zginęli straszną śmiercią.

Około godziny 14 chłopcy łowili ryby w pobliżu kanału nad mostem kolejowym w Giżycku. Przy kanale nad mostem kolejowym widzi ich jedna z sąsiadek. Inny sąsiad widzi ich z okna, jak idą w stronę Groty. Jest z nimi młody chłopak. "Ich kolega". "Wysoki, włosy koloru czarnego, szczupły".
Z zeznań świadka: "Nazwiska jego nie znam, ale zawsze ich razem widziałem. Po chwili ten chłopak wracał sam w kierunku ul. Olsztyńskiej, a Nefli już z nim nie było". Nie wiadomo, co to za kolega. Podczas późniejszych przesłuchań innych świadków policjanci w ogóle nie będą o niego pytać.
Gdy wieczorem bracia nie wracają do domu, ich matka i ojczym rozpoczynają poszukiwania. Wkrótce zgłaszają zaginięcie dzieci na policję. Mieli wrócić do domu jak zwykle.

To wtedy, w czasie gdy bracia wędkowali, zostali zauważeni przez pijących alkohol Roberta, Sebastiana, Piotra oraz Krzysztofa Kaczmarczyka i Marcina Chmielewskiego. Gdy mężczyźni podeszli do chłopców Krzysztof miał krzyknąć do Adama: “ty konfidencie, mamy Cię nareszcie”.
Jak stwierdził sąd, Kaczmarczyk wraz z Chmielewskim siłą zaciągnęli Adama na polanę za wzgórzem Brunona. Wraz z Robertem T. i Piotrem P. brutalnie pobili chłopca. Krzysztof dodatkowo podduszał Adama szalikiem. Chłopiec próbował się bronić, ale nie miał większych szans. Jego ciało zostało przykryte gałęziami. Całą sytuację z niedużej odległości obserwował młodszy brat Adama, Szymon, którego pilnował Sebastian S. Chwilę później mężczyźni zaprowadzili 11-latka nad jezioro Niegocin. Nad brzegiem wody Krzysztof Kaczmarczyk, Marcin Chmielewski i Robert T. pobili chłopca, a następnie dwaj pierwsi utopili go w rzece.
Po zabójstwie młodszego z braci mężczyźni wrócili do przykrytego gałęziami starszego Adama. 16-latek wówczas jeszcze żył. Krzysztof Kaczmarczyk przyniósł trzy kołki. Dwa z nich w gardło chłopca wbili Krzysztof i Marcin. Do dziś nie wiadomo kto miał wbić trzeci kołek.
Według prokuratury i sądu, po dokonanej zbrodni mężczyźni ukryli ciało Adama i wracając do domu złożyli przysięgę, że nikomu nie ujawnią tego, co zrobili.

15 listopada, przypadkowi dwaj mężczyźni przed pójściem na stadion zbaczają z drogi do lasku, żeby wypić wino. Gdy wracają przez polanę, zauważają przykryte gałęziami zwłoki. Dobre kilkaset metrów od Wzgórza Brunona. Powiadamiają przejeżdżający radiowóz.
Wkrótce okazuje się, że to Adam Nefel, który wraz z bratem był poszukiwany od ponad miesiąca. Został bestialsko zamordowany. Ma połamany nos, złamane dwa żebra, a w usta wbite, z dużą siłą, dwa drewniane ostro zakończone kołki, które tworzą literę "V". Oba mają po 29 cm, są dość grube. Wygląda to tak, jakby ktoś je wcześniej przygotował, wszystko zaplanował, choć w śledztwie nikt tego nie rozpatruje.
Nikt też nie szuka na nich śladów. A po procesie dwa kołki zostaną spalone, choć jako dowód w sprawie powinny być przechowywane przez 50 lat.
Lekarz medycyny sądowej Aleksander Pietrow stwierdza w ustach jeszcze jeden kanał. Jak po wbiciu trzeciego kołka, który doprowadził do wybicia dwóch zębów.
Przyczyną śmierci 15-latka był silny uraz twarzoczaszki z licznymi złamaniami i obfitym krwotokiem, co skutkowało zachłyśnięciem się krwią.
Obrażenia wskazują, że Adam najpierw został pobity, doprowadzony do stanu bezbronności, potem wbito mu w usta kołki.

30 listopada, przesłuchiwany świadek incognito najprawdopodobniej ujawnia policjantom, że nad brzegiem jeziora Niegocin, niedaleko krzyża Brunona, znajduje się przykryte gałęziami i przysypane śniegiem ciało Szymona. Tuż obok drzew, na których ktoś zawiązał foliową kokardę i zaczepił skarpetę, jakby chciał oznaczyć to miejsce.
Chłopiec ma na szyi zaciśnięty czerwono-czarny szalik swojego brata. Ma też ranę tłuczoną na nosie i podbite lewe oko. Biegły podaje trzy sekwencje zdarzeń. Szymon prawdopodobnie był duszony szalikiem, doprowadzony do nieprzytomności, a następnie utopiony.
Nie ma uszkodzeń charakterystycznych dla walki, dla obrony, co może wskazywać na znaczną przewagę fizyczną sprawców.

Wkrótce po tym policja zatrzymała pięciu mężczyzn, których następnie prokuratura oskarżyła o brutalne zamordowanie Adama i Szymona Nefel. Sąd prawomocnie uznał ich winnych popełnienia zbrodni. 18-letniego Krzysztofa i 19-letniego Marcina skazał na dożywocie, 18-letniego Roberta T. na 25-lat pozbawienia wolności, a nieletnich Piotra P. i Sebastiana S. na odpowiednio 8 i 7 lat więzienia.




Marcin Chmielewski z siostrami


ŚLEDZTWO, WYROK

Początek grudnia 1998 r. Wkrótce po zatrzymaniu Marcin Chmielewski słyszy od policjanta kierującego śledztwem: "Nieważne, czy to zrobiliście. I tak będziecie siedzieć. Sprawę trzeba wyciszyć". Potem jeszcze: "Znam panią prokurator".

Policjanci rozbierają go do naga. Stoją nad nim w pięciu. Jeden krzyczy. Czterech się przygląda. Podsuwają kartkę. Chcą, żeby coś podpisał. Odmawia.
Chcą go złamać. Przez dwa dni trzymają bez jedzenia. Do ust wkłada jedynie pestki słonecznika, które wygrzebuje z kieszeni spodni.
Marcin ma wtedy 20 lat i posturę Małysza. Jeszcze nie wie, że nie wróci już do domu.

Marcinowi i o rok młodszemu Krzyśkowi ciężko bronić się podczas procesu. Konsekwentnie mówią, że z zabójstwem braci Neflów nie mają nic wspólnego. Nie było ich na miejscu zbrodni. Gdy doszło do morderstwa, byli ze swoimi rodzinami. Ich zeznania są spójne. Nie zmieniają się.
Nikt nie potrafi wykazać motywu, jakim mieliby się kierować, zabijając braci Neflów.
Oprócz zeznań współoskarżonych: 18-letniego Roberta T., 15-letniego Piotra P. i 16-letniego Sebastiana S., śledczy nic na nich nie mają. Kompletnie nic. Ani jednego śladu DNA. Żadnego świadka.

Same wyjaśnienia współoskarżonych także są wątpliwe. W sądzie przyznają, że byli bici i przymuszani do zeznań. Policjanci zmuszali ich do wskazania na okazaniu konkretnej osoby, pokazywali zdjęcia zatrzymanych. Piotr P. w okazaniach w ogóle nie uczestniczy. W sądzie mówi, że pierwszy raz widzi na oczy Chmielewskiego i Kaczmarczyka.

Z zeznań Sebastiana S.: "Na poprzedniej wizji policjant pokazywał mi miejsca, mówił o przebiegu zdarzeń".

Fragment zeznań Roberta T.: "Policjanci pokazywali mi miejsce, na które mam wskazać i wskazywałem tak, jak mi kazali. […] Pan [nazwisko policjanta] mówił mi, że jak wskażę to wszystko, to będę miał bardzo mały wyrok".
Później w liście do sądu Robert T. napisze, że podczas wizji lokalnej na etapie procesu sędzia Beata Okrągła naprowadzała go "do odpowiedzi na zadawane pytania".

Dziwne nieścisłości w czasie śledztwa:
- Z zeznań Roberta T. wynika też, że biały szalik Adama (Adam nie miał białego szalika) zakopali przy powalonym drzewie.
- O wędce mówią, że została wrzucona do kanału. Innym razem: do jeziora Niegocin.
- Sebastian S. pytany przez sędziego podczas wizji lokalnej o czapkę Szymona odpowiada, że on nie miał czapki.
- Wychodząc na ryby, Adam założył granatowy plecak, który zaginął. W ich zeznaniach można znaleźć informacje, że plecak był czarny albo wojskowy koloru khaki. Raz mówią, że nosił go Szymon, a raz, że Adam.
- Wiele do myślenia daje też ten fragment zeznań Sebastiana S.: "Adam miał w buzi trzeci kołek". Tymczasem Adam miał wbite w gardło dwa kołki.
- W każdej wersji – niezależnie od tego, gdzie podejrzani kupowali alkohol – zawsze pada nazwa Delikatesów. Albo tam kupowali, albo pili w pobliżu sklepu. Ale jego właściciela i personelu policja nigdy nie przesłuchała.
- Kolejne nieścisłości dotyczą momentu, kiedy zauważyli braci Neflów: gdy szli ulicą albo gdy pili. Raz bracia szli z nimi dobrowolnie, a raz ich szarpali. Raz Szymon był bity, a raz nie. Raz się wyrywał, a raz nie. Raz wracali do Adama, a innym razem nie. Z jednej wersji wynika też, że skakali po Adamie, choć biegły to wykluczył. Podobnie jak to, że Adam był duszony szalikiem.

Oficer śledczy:
- Wszystko wskazuje na to, że żadnego z nich nie było na miejscu zbrodni – mówi śledczy X. – Wygląda to tak, jakby nauczyli się wersji zdarzeń na pamięć. Ktoś ją im ułożył i kazał powtarzać. Ale te luki i nieścisłości w niej są tak duże, że tego się nie da obronić. Moim zdaniem kłamali, bo się bali.

Sąd daje jednak wiarę w to, co mówili wcześniej. Cała piątka zostaje wysłana za kraty. Gdy sąd orzeka, że są winni, Marcin Chmielewski krzyczy: "Boże! Za co? Jestem niewinny! Nie wiem, za co zostałem skazany! Nie mam z tym nic wspólnego!".
Chmielewski i Kaczmarczyk dostają dożywocie.



Analizując akta sprawy, można dojść do wniosku, że Chmielewski i Kaczmarczyk zostali wrobieni w morderstwo, którego nie popełnili. Można też nabrać sporych wątpliwości co do winy pozostałej trójki. W materiałach śledztwa kilkanaście razy przewija się nazwisko giżyckiego gangstera. Nikt go jednak nie przesłuc🤬je. Policjanci w ogóle nie podejmują jego wątku. Przesłuc🤬ją za to prostytutki, które do zabójstwa braci nic nie wnoszą.

Roman Giertych, ówczesny obrońca Marcina Chmielewskiego i Krzysztofa Kaczmarczyka, załącza nagranie do wniosku do Sądu Najwyższego o wznowienie postępowania. Dołącza do niego też anonim, który ktoś przysyła do jego kancelarii. Jego autor pisze: "Panowie Kaczmarczyk i Chmielewski są niewinni, albowiem nie było ich wówczas na miejscu makabrycznej zbrodni. Innymi słowy zostali w nią wrobieni".
Z anonimu wynika, że Adam Nefel widział coś, czego nie powinien był zobaczyć. Dlatego zginął. Autor listu z nazwiska wymienia osoby, które miały stać za zbrodnią.
Pisze też o układach, jakie mężczyźni, których wymienia z nazwiska, mają mieć w Giżycku: w areszcie śledczym, policji, prokuraturze i sądzie. Twierdzi, że sprawę pomogło zatuszować dwóch policjantów. Podaje imię i inicjał jednego z nich. Drugiego policjanta nie zna. Pisze też o łapówkach dla prokuratora i sędziego. Nie wymienia ich z nazwisk.
Na koniec wyjaśnia, od kogo ma informacje o zbrodni. "Niestety, nie mogę podać ani mojego, ani jego danych osobowych z obawy przed zemstą ze strony morderców".
Sąd Najwyższy oddala wniosek.

Marcin Chmielewski i Krzysztof Kaczmarczyk próbowali latami udowodnić, że są niewinni. Wszystkie ich wnioski o wznowienie sprawy zbrodni w Giżycku były jednak konsekwentnie oddalane.

Sprawą zajęła się Fundacja Helsińska, która uparcie wykazywała błędy podczas procesu. Marcinowi Chmielewskiemu udało się przemycić do więzienia dyktafon. Nagrał nim jednego z zabójców chłopców.
- Zostałeś wrobiony. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego zeznałem, że tam byłeś. Tam było dwóch innych - powiedział Marcinowi Robert T.
Nagranie trafiło do dziennikarzy i prokuratury.

21 czerwca 2024 roku, po26 latach odbywania kary, Marcin Chmielewski został warunkowo zwolniony i wyszedł na wolność.
Drugi ze skazanych na dożywocie Krzysztof Kaczmarczyk nie doczekał tej chwili. Zmarł rok wcześniej w więzieniu.
Marcin ma nałożony 10 letni nadzór, ale cieszy się wolnością:
- Wie pan, jakie to jest wspaniałe uczucie, że nagle nikt pana nie pilnuje? Nikt nie mówi: Stań przy ścianie do przeszukania. Wstań na apel. Idź do wychowawcy. Jedz to albo nie zjesz wcale. Masz 10 minut na rozmowę. Koniec widzenia. Koniec spaceru.
Teraz mam wybór. Mogę jeść, co chcę. Mogę robić, co chcę. Mogę iść do lasu. Do sklepu. Słuchać śpiewu ptaków. Biegać boso po trawie. Bawić się z psem. Widzieć uśmiech dzieci mojego rodzeństwa. Słyszeć, jak wołają wujek. Popatrzeć na mamę. Zjeść obiad z tymi, których kocham. To jest niesamowite, kiedy człowiek jest wolny.
Ludzie doceniają to, co mają, dopiero, gdy to stracą. Wiem, jak to jest. Straciłem wszystko, bo ktoś przyjechał po mnie, żeby zakończyć sprawę.
Staram się być w porządku, tak jak mnie wychowali rodzice. Zgłosiłem się już do kuratora sądowego. Wolę sam zadbać o te sprawy.
Mam 46 lat, a większość życia spędziłem za kratami. Tam każdy dzień był koszmarem. W pewnym momencie naprawdę zwątpiłem, że wyjdę.
Teraz jestem tu. Nie chcę żyć przeszłością. Chcę iść dalej. Chcę naprawdę żyć.



EPILOG

Śledztwem w sprawie zabójstwa braci Neflów kierował ówczesny zastępca naczelnika kryminalnego Marian B. Po sprawie awansował na naczelnika.
To z jego ust ojciec Marcina Chmielewskiego usłyszał: "Brakowało nam dwóch, to sobie wzięliśmy. I co nam zrobisz? Wypie***j!".

W pierwszym procesie Marian B. zeznawał jeszcze w sądzie. W drugim – już po wybuchu przed komendą – nie brał udziału. – Odszedł z policji i wyjechał za granicę, a w 2005 r. popełnił samobójstwo – zaznacza śledczy X.

W 2012 r. samobójstwo popełnił inny policjant, Józef Sz., który był zastępcą komendanta powiatowego policji, gdy w mieście doszło do makabrycznej zbrodni. – Po Giżycku chodziły plotki, że obaj odebrali sobie życie w związku z tą sprawą – mówi śledczy X.

Obrońca Marcina, mec. Jakub Orłowski w imieniu swego klienta dążył do wznowienia procesu.
Wyrok nie będzie uchylony - Sąd Najwyższy uznał, że nie ma podstaw do wznowienia postępowania z urzędu. Taki ruch pozwoliłby Chmielewskiemu na doprowadzenie do oczyszczenia się z zarzutów, a także ubiegania się o odszkodowanie. Uzasadnienie SN nie jest jak na razie znane. Wniosek w tej sprawie obrońca mężczyzny złożył jeszcze w kwietniu 2024 roku.


Marcin, jako wolny człowiek

Co o tym myślicie, Kochani?
Lekki dokument o tym jak po zniesieniu kary śmierci cierpią na tym sami więźniowie.

Opis oryginalny:
W Polsce na karę dożywotniego pozbawienia wolności skazano prawomocnie 399 więźniów. Kobiet jest w tej grupie zaledwie 13. Łącznie ze skazanymi nieprawomocnie wyrok dożywocia ma 415 osób. Ta grupa się powiększa, bo sądy orzekają kolejne wyroki, a do tej pory nikt nie wyszedł na warunkowe przedterminowe zwolnienie, co jest możliwe po upływie ćwierć wieku. 15 więźniów zmarło.

Jak spieprzyć sobie życie

UtnijReke2019-09-23, 21:08
Może i nie jest to nic brutalnego, jednak mnie to bawi to i może was coś ruszy

Mianowicie 22 latek z Nowej Soli wdając się w bójkę z 31 latkiem pechowo trafił go w głowę. Pechowo dlatego.. iż 31 latek doznał krwiaka mózgu. Młodociany Sebek po "znokautowaniu" jak myślał.. odszedł nie udzielając mu pomocy, zajęli się tym świadkowie, po czym przybyli ratownicy.
Mężczyzna doznał krwiaka mózgu, pomimo reanimacji mężczyzna zmarł.

Mieszkaniec Nowej Soli szybko został zatrzymany, usłyszał zarzut związany z ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu, którego następstwem jest śmierć człowieka.

Teraz ta śmieszna część.. Sebkowi grozi dożywocie.

Zaraz się pewnie ktoś przyczepi, że pewnie się bronił.. Fakt mógł się bronić, teraz pytanie..

Bardziej by was rozbawił fakt, że 22 latek był Sebkiem który dla rozrywki szukał zaczepki po czym może trafić za kraty na dożywocie.. Czy fakt że 22 latek pod przymusem obrony spowodował śmierć drugiego człowieka pechowym ciosem, czego kompletnie nie zamierzał, a Polskie prawo może mu zagwarantować wieczną odsiadkę?

Wiesław Grzybczyk, dożywocie-brutalne morderstwo

konto usunięte2019-09-15, 22:17


Wiesław Grzybczyk pochodzi z Krakowa. W żadnej pracy nie potrafił zagrzać miejsca na dłużej – w 1996 roku rzucił wszystko i rozpoczął podróż po Europie. Na początku 1997 roku osiadł na dłużej w Marsylii. Tam, w opuszczonym porcie, znajdował się skłot, w którym mieszkało kilku polskich bezdomnych.

Dziewczyna 30 stycznia 1998 r. wracała do domu w Marsylii z dyskoteki.. Była młoda. Stała u progu życia. Była nierozważna, bo skorzystała z autostopu. Miała pecha, bo w samochodzie siedziało czterech Polaków - mówiła podczas uzasadnienia wyroku sędzia Małgorzata Ziołecka. Czwórka mężczyzn zaczęła dobierać się do dziewczyny. Gdy Stephanie J. zaprotestowała, Gawliński przytrzymał ją i narzucił jej na głowę kurtkę. Polacy zawieźli dziewczynę do opuszczonej rudery, w której mieszkali. Sąsiedzi nazywali to miejsce "meliną".

Dla Stephanie zaczął się koszmar. Przez trzy dni sześciu mężczyzn gw🤬ciło ją. Zaczął Gawliński. - Możemy tylko spróbować sobie wyobrazić stan psychiczny tej kobiety - mówiła wczoraj Ziołecka. Dziewczyna cały czas miała nadzieję, że Polacy ją uwolnią - gw🤬ciciele zakrywali twarze. - Po dwóch dniach ta iskierka nadziei zgasła. Mężczyźni przestali się kryć. Z ich zeznań wynika, że Stephanie J. była już wtedy na wpół przytomna - tłumaczyła sędzia.

To, że mogła rozpoznać ich twarze, zadecydowało o jej śmierci. Mężczyźni stwierdzili, że trzeba ją "wyeliminować" - mówiła dalej sędzia. Mord zaplanowali wyjątkowo perfidnie. Powiedzieli, że uwolnią dziewczynę. Ale kazali jej założyć na głowę worek ("żeby nie rozpoznała miejsca") i skrępowali ręce ("żeby nie walczyła"). Grzybczyk poszedł do sklepu po piasek i cement. Kiedy na parterze przygotowywał zaprawę murarską, Gawliński z kompanem zarzucili dziewczynie sznur na szyję i udusili ją. Ciało wrzucili do metalowej szafy i zalali betonem.
Ciało Stephanie J. znaleziono po sześciu miesiącach. Francuska policja złapała trzech z sześciu zabójców, jeden zginął w ulicznej bójce, dwóch złapano w Polsce. Proces toczył się w Poznaniu, bo Gawliński pochodzi z Wielkopolski.

Za uprowadzenie, wielokrotne gw🤬ty i brutalne zabójstwo poznański sąd skazał Grzybczyka i Gawlińskiego na najsurowsze możliwe kary: dożywotniego więzienia. Gawliński będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero za 40 lat (będzie miał wtedy 65 lat), Grzybczyk - za 35 (skończy wtedy 79 lat). - Ani przez moment nie okazali żalu i skruchy. Sąd zauważył w nich tylko bezwzględność, okrucieństwo i zimną kalkulację - uzasadniała surowy wyrok sędzia Ziołecka.

Proces trzech Polaków złapanych we Francji, Tadeusza T., ps. "Tadek", Roberta Ż., ps. "Lis" oraz Grzegorza Sz., ps. "Stupa", rozpoczął się w Marsylii 2 maja. Przed sędzią śledczym "Tadek" powiedział: - Kiedy skończyliśmy betonować, pocałowałem trumnę, żeby dziewczyna wybaczyła nam, co jej zrobiliśmy.

Murzyn dostał 4x dożywocie plus 280 lat więzienia.

konto usunięte2017-09-11, 8:27


Małpiątko zostało skazane w 2014 za zabicie swojej byłej, jej dwóch młodych i jej goryla. Niestety zbrodniarz nie zszedł z drzewa na czas rozprawy a sędzia nazwał zbrodnie chłodną i przemyślaną

Matka dziewczyny powiedziała "niech te same demony, które ci podsunęły ten pomysł, nawiedzają twoją duszę w piekle"

Ogólnie nasz "chimp" został skazany za 133 przewinięć. Oczywiście protagonista jest dindu nuffin. Przed skazaniem spędził prawie 1000dni w więzieniu.

Oryginał tekstu
ukryta treść
ROCKFORD, Ill. – A northern Illinois man was sentenced Friday to four life terms plus 280 years in prison in the 2014 killings of his ex-girlfriend, her two young sons and her boyfriend.

Associate Judge Fernando Engelsma appeared emotional as he sentenced Calvin L. Carter III, 24, who did not appear in Winnebago County court, The Rockford Register Star reported . The judge called the killings "cold and calculated."

"These children were executed," Engelsma said. "It wasn't simply a murder."

Carter's defense attorney immediately filed an appeal. Carter was convicted in July on 133 counts. He waived his right to attend sentencing and didn't provide a written statement to be read in court. Prosecutors asked for two life sentences. Carter's attorney didn't specify an amount.

Investigators said Carter fatally shot 24-year-old Martia Flint, along with her sons — 6-year-old Tyrone Smith III and 4-year-old Tobias K. Smith — in a Rockford apartment. Also killed was 24-year-old Demontae Rhodes.

Flint's mother, Rolanda Collins, testified at the sentencing hearing that she wanted Carter locked up forever.

"May the same demons you worshipped terrorize your soul in hell," Collins said.

Prosecutors said Carter killed the four after Flint broke up with him to rekindle a relationship with Rhodes. Carter's defense argued the case was built on circumstantial evidence.

Zdjęcia ofiar
ukryta treść

Baba murzyn

Dziecko murzyn

Dziecko murzyn 2

Chłopak murzyn


link do artykułu
"Dwaj uczestnicy nielegalnego wyścigu samochodowego w Berlinie zostali skazani na kary dożywotniego więzienia za spowodowanie śmierci przypadkowego kierowcy - poinformował w poniedziałek Sąd Krajowy w Berlinie. Sędziowie uznali obu oskarżonych za winnych morderstwa. Mężczyźni w wieku 25 i 27 lat ścigali się jadąc w lutym 2016 roku z prędkością 160 kilometrów na godzinę jedną z głównych ulic Berlina Zachodniego. Jeden z nich staranował prawidłowo jadący samochód terenowy. Kierujący tym autem 69-letni kierowca zmarł w wyniku odniesionych obrażeń.



Sąd przychylił się do wniosku prokuratury. Zdaniem oskarżenia obaj mężczyźni nie chcieli co prawda nikogo zabić, lecz musieli liczyć się z możliwością śmierci osób trzecich. Sprawca bez poczucia winy Wyrok uznany został przez komentatorów za niezwykle surowy. Winni takich przestępstw skazywani byli dotychczas za nieumyślne spowodowanie śmierci. Wyrok nie jest prawomocny. Agencja dpa cytuje fragment opinii biegłej psycholog, która określiła jednego z mężczyzn mianem osoby mającej "wygórowaną opinię" o sobie. Jego życiowym celem było "zwyciężyć, by wzmocnić swoje ego". Sprawca nie ma poczucia winy. Niemieckie ministerstwo transportu poinformowało, że resort przygotował projekt ustawy zaostrzającej kary za organizowanie nielegalnych wyścigów. Udział w nich ma podlegać karze do 10 lat więzienia. Planowane jest ponadto odbieranie uczestniczącym kierowcom prawa jazdy."

Autor: tas/ja
Źródło: Srewałen, film też im podj🤬em niechcący,
Przepraszam

Skończą się wyścigi na Polskich wsiach?

immortal man

konto usunięte2013-12-26, 2:02
- Ja p🤬le! Powiedział sam do siebie nieśmiertelny człowiek, odsiadujący dożywocie za zabicie żony.
Parlament Ugandy uchwalił ustawę przewidującą karę dożywotniego więzienia za niektóre rodzaje aktów homoseksualnych. Obrońcy praw człowieka krytykują nowe prawo jako "najgorsze na świecie".

Dożywocie przewidziano za kontakty homoseksualne z udziałem nosiciela wirusa HIV, za seks homoseksualny z nieletnimi i osobami niepełnosprawnymi, a także za wielokrotne kontakty homoseksualne, do których dochodzi za obopólną zgodą.

Ustawa zawiera też zapis o karze siedmiu lat więzienia dla osoby, która "prowadzi ceremonię zawarcia małżeństwa" przez osoby tej samej płci.

Uchwalona obecnie ustawa jest zrewidowaną wersją projektu z 2009 roku, w którym za kontakty homoseksualne groziła nawet kara śmierci.
"Najgorsza na świecie" ustawa

Prezydent Yoweri Kaguta Museveni ma 30 dni na podpisanie ustawy. Choć w przeszłości wyrażał się on "lekceważąco" o homoseksualistach, ostatnio złagodził stanowisko, mówiąc, że jest przeciwny tylko homoseksualistom, uprawiającym "autopromocję".

Frank Mugisha, znany ugandyjski aktywista gejowski, oświadczył, że uchwalenie tej ustawy, "najgorszej na świecie", to "prawdziwie przerażający dzień dla praw człowieka w Ugandzie".
»
Jego zdaniem ustawa "otworzy nową erę strachu i prześladowań". - Jeśli prezydent Museveni ją podpisze, zostanę wtrącony do więzienia na resztę życia i według wszelkiego prawdopodobieństwa zabity - dodał.

Amerykańskie wpływy?

Ugandyjscy homoseksualiści twierdzą, że przywódcy polityczni i religijni w ich kraju dostali się pod wpływy amerykańskich ewangelików, usiłujących szerzyć antyhomoseksualną kampanię w Afryce.

Ustawę krytykują także obrońcy praw człowieka w USA. Organizacja Human Rights First zwróciła się do prezydenta Baracka Obamy o nakłonienie Musaveniego", by tej ustawy nie podpisywał.

Murzyni coraz bardziej cywilizowani

Oznaczenia wiekowe materiałów są zgodne z wytycznymi
Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na ukrycie oznaczeń wiekowych materiałów zamieszczonych na stronie
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na 6 miesięcy. 6,00 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem