#afryka

osioł i niewolnik

nowynick2014-03-21, 10:02
na zdjęciu mamy cz🤬cha ciągnącego rykszę i jego właściciela

Afrykańska kąpiel

wiadro19082014-03-20, 23:06
Jaka kąpiel jest znana w afryce?
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Słoneczna.

wiem,że c🤬jowe bo sam wymyśliłem pijąc piwko na słonecznej ławce.

W afryce

k................o • 2014-03-05, 10:17
Co rosnie w afryce?
-
-
-
-
-
-
Liczba zgonow wsrod noworodkow.
Toksyczne odpady wysyłano do Afryki jako pomoc humanitarną

Groźne toksyczne odpady, takie jak baterie, opony, sprzęt AGD i karoserie starych aut wysyłały do Afryki jako rzekomą pomoc humanitarną dwie fikcyjne organizacje dobroczynne z północy Włoch. Obliczono, że do kilku krajów wywieziono co najmniej 1000 kontenerów.

Na trop skandalu wpadła włoska Gwardia Finansowa. Odkryła ona, że dwa działające w Modenie stowarzyszenia "solidarności z Afryką" bez żadnej kontroli wysyłały do Nigerii, Ghany i kilku innych krajów, traktowanych jak wysypiska śmieci, co najmniej po 50 kontenerów odpadów miesięcznie.

W dokumentacji transport ten figurował zawsze jako dary humanitarne i nie podlegał żadnej weryfikacji. Nie jest jasne, jak długo trwał ten proceder. Według śledczych rozpoczął się w 2010 roku.

W ogromnych kontenerach znajdowały się tony toksycznych odpadów: stare monitory komputerów i drukarki, wszelkie artykuły gospodarstwa domowego, gaśnice, a nawet złomowane auta. Zbierano je niemal we wszystkich miastach regionu Emilia-Romania: w Bolonii, Ferrarze, Rawennie, Piacenzy, Forli. Były następnie zawożone do portu w Genui i tam ładowane na statki płynące do Afryki.

W rezultacie śledztwa aresztowano 4 osoby z grupy przestępczej, a zarzuty postawiono łącznie ponad 40: transportowcom i celnikom portowym. Gwardia Finansowa zajęła 4 miejsca składowania groźnych odpadków, przeznaczonych zapewne również do wysyłki.

To jedna z najmroczniejszych odsłon kryzysu z wywozem i obróbką odpadów, z jakim wiele włoskich regionów boryka się od lat. W rozbiciu szajki pomogła współpracująca z Gwardią Finansową prokuratura do walki z mafią. To gangi przestępczości zorganizowanej kontrolują w niektórych częściach Włoch poszczególne etapy zbioru, wywozu, składowania i utylizacji odpadków dopuszczając się gigantycznych przestępstw przeciwko zdrowiu ludzi i bezpieczeństwu środowiska naturalnego.



źródło: rmf24

Daj czarnemu władzę

BongMan2014-02-22, 13:22
Nie ma tu nawet krzty rasizmu, tylko fakty.

Liberia - kraj utworzony przez wyzwolonych czarnych niewolników z Ameryki. Odrzucili oni zły system amerykański i chcieli żyć po swojemu. Oto efekt.

Cytat:

(...)Pierwszym z nich był – rządzący krajem od 1971 r. – William Tolbert. Można powiedzieć, że odziedziczył on urząd po swoim przyjacielu Williamie Tubmanie. O ile jednak Tubmana bawiła władza, to Toblert – zgodnie z tym co pisał Ryszard Kapuściński w „Hebanie” – ponad wszystko kochał pieniądze:

Była to chodząca korupcja. Handlował wszystkim – złotem, samochodami, w chwilach wolnych sprzedawał paszporty. Za jego przykładem szła cała elita, owi potomkowie czarnych niewolników amerykańskich. Do ludzi wychodzących na ulicę z wołaniem o chleb i wodę Tolbert kazał strzelać. Jego policja zabiła setki ludzi.

Nic zatem dziwnego, że uciskani mieszkańcy kraju szybko mieli dosyć jego rządów. Z okazji postanowił skorzystać 28-letni sierżant Samuel Doe. Chociaż był półanalfabetą, miał wielkie aspiracje. Też chciał zostać dyktatorem! W tym celu zawiązał w liberyjskiej armii spisek i 12 kwietnia 1980 r. dokonał zamachu stanu.

Wraz z szesnastoma innymi żołnierzami Doe pod osłoną nocy wdarł się do pałacu prezydenckiego, gdzie szybko rozprawiono się z zaskoczoną ochroną. Następnie napastnicy poćwiartowali jeszcze żywego Tolberta w łóżku. Wyjęli mu wnętrzności i wyrzucili na dziedziniec psom i sępom na pożarcie. Stanowiło to złą wróżba dla tych którzy dotychczas sprawowali władzę w kraju.
Pożarty przez rebeliantów. Żałosny koniec Samuela Doe

Samuel Doe niemal natychmiast pokazał na co go stać. W pierwszej kolejności przyznał sobie stopień generalski i ogłosił się prezydentem. Następnie zabrał się za czystki polityczne, przeprowadzając publiczną egzekucję 13 ministrów z poprzedniego rządu. Na ich miejsce powołał swoich współplemieńców, którzy jednak nie mieli zielonego pojęcia o tym, jak kierować państwem. Nastąpiła całkowita zapaść. Nie było światła, zamknięto sklepy, zamarł ruch na nielicznych drogach.

Aby utrzymać się przy władzy dyktator sięgnął po sprawdzone przez poprzednika metody. Spirala przemocy rozkręciła się na dobre. Ofiary szły już w tysiące. Teraz to Doe stał się znienawidzonym tyranem, a po władzę rękę wyciągnął Charles Taylor – były przyjaciel prezydenta. Rewolta, która wybuchła w grudniu 1989 r., szybko ogarnęła cały kraj, ale w łonie samych powstańców nastąpił rozłam. Pojawiła się kolejna siła z niejakim Prince’em Johnsonem na czele. Liberię plądrowały już trzy frakcje.

Sytuacja w końcu zaniepokoiła przywódców innych krajów Afryki Zachodniej, którzy postanowili interweniować. Kontyngent wysłany przez Nigerię dotarł do portu w Monrowii latem 1990 r. Dziewiątego wrześniu Samuel Doe zdecydował, że musi na nabrzeżu osobiście powitać swoich wybawców. To był błąd, za który zapłacił śmiercią w strasznych męczarniach.

Mercedes dyktatora wpadł w zasadzkę zorganizowaną przez ludzi Johnsona. Zginęła cała obstawa. Doe został kilkukrotnie ranny w nogi, co skutecznie uniemożliwiło mu ucieczkę, ale był to dopiero początek jego cierpień. Rebelianci poddali go okrutnym torturom, mającym na celu zdobycie numeru jego szwajcarskiego konta.

Najpierw oprawcy przez kilkadziesiąt minut bili i kopali swoją ofiarę. W efekcie twarz Doe spuchła do tego stopnia, że prawie nic nie widział i miał ogromne problemy z mówieniem. Jednakże to nie wystarczyło, aby skłonić go do wyjawienia sekretu wartego miliony. W tej sytuacji Johnson – który wszystko spokojnie nadzorował – kazał torturowanemu obciąć uszy, co też niezwłocznie zrobiono. Na nic się to zdało, obalony dyktator najwyraźniej miał zamiar zabrać do grobu swoją tajemnicę. Jak zauważył Ryszard Kapuściński:

Teraz Johnson właściwie nie wie, co robić dalej. Kazać mu uciąć nos? Rękę? Nogę? Najwyraźniej nie ma pomysłu. Zaczyna go to nudzić. – Zabierzcie go stąd! – rozkazuje żołnierzom, którzy wezmą go na dalsze tortury […]. Doe, katowany, żył jeszcze kilka godzin i umarł z upływu krwi.

Następnie zwłoki zostały poćwiartowane i częściowo zjedzone przez ludzi Johnsona. Tak wyglądał żałosny koniec sierżanta, marzącego o byciu dyktatorem. Warto dodać, że cały ten krwawy spektakl został nagrany na taśmę wideo, która szybko stała się: największą atrakcją na rynku mediów.


Polecam cały artykuł.
ciekawostkihistoryczne.pl/2014/02/21/tyrania-nie-poplaca-najbardziej-m...

Murzynek Bambo

erdell2014-02-21, 10:04
Murzynek Bambo w Afryce mieszkał,
Kiedy to przybył Hiszpański koleżka
I zabrał wnet Bambo z rodzimej ziemi
Ażeby od poniedziałku aż do niedzieli
Zbierał bawełnę - to nowa praca
I nigdy ze szkoły do domu nie wracał
Nie poznał pierwszej murzyńskiej czytanki
Tylko nak🤬iał w noce, dnie i ranki
Gdy mama krzyczy napij się mleka
On Ku Klux Klan widzi i na drzewo ucieka
Mama doń krzyczy Bambo łobuzie
Kiedy to pytę wciska w swą buzię
Mimo to mama kocha murzynka
Lecz nie wie czy małpkę ma czy też synka
Dobrze, że Bambo czarny, wesoły,
Nie chodzi razem z nami do szkoły,
Bo gdyby odwiedzał on polską szkołę
Miałby codziennie nap🤬lone

Autobus troll

m................t • 2014-02-18, 18:49
Wa-wa. Jadę autobusem do centrum i na jednym z przystanków wsiada murzyn. Ok, autobus rusza, a z głośników zapowiedź:
"Następny przystanek: Afrykańska"
Nie ma to jak miły akcent na koniec dnia

„Cyrk Skalskiego” – Polacy nad Afryką

P................ł • 2014-02-15, 16:46
71 lat temu powstała jedna z najsłynniejszych polskich jednostek lotniczych II wojny światowej – Polski Zespół Myśliwski. Dzięki brawurowym wyczynom w powietrzu był nazwany „Cyrkiem Skalskiego”. Kilkunastu pilotów w ciągu dwóch miesięcy 1943 roku strąciło nad Afryką Północną 28 maszyn wroga. Stali się najlepszą aliancką eskadrą na tym terenie.


Supermarine Spitfire Mark IXCs Polskiego Zespołu Myśliwskiego („Cyrk Skalskiego”), będącego częścią 145 Dywizjonu RAF, podczas rozruchu silników na lotnisku Goubrine w Tunezji. Na pierwszym planie Spitfire EN315 ZX-6 dowódcy eskadry Stanisława Skalskiego, w tle widoczny Spitfire EN261 ZX-10. Fot. Wikipedia

– Pomysł utworzenia specjalnej eskadry lotniczej powstał pod koniec 1942 roku w brytyjskim Dowództwie Lotnictwa Myśliwskiego – opowiada Leszek Malinowski, historyk. Tłumaczy, że przed planowanym na 1944 rok lądowaniem w Europie alianci chcieli, by ich lotnictwo we współpracy z wojskami naziemnymi nabrało większego doświadczenia.

Jedynym miejscem, gdzie armia brytyjska walczyła wówczas na lądzie z Niemcami, była Afryka Północna. W Tunisie ścierały się 8 Armia Brytyjska z niemiecką 5 Armią Pancerną i 1 Armią włoską. Brytyjczykom brakowało tam wsparcia z powietrza.

Dlaczego wybrano Polaków? – Nasi piloci myśliwscy w Wielkiej Brytanii mieli już swoją markę, a sławę zdobyli m.in. w czasie bitwy o Anglię – wyjaśnia historyk.

Dowództwo brytyjskiego RAF-u wysłało depeszę do swoich oddziałów w Afryce Północnej, proponując oddelegowanie tam jednostki polskiej. „Moglibyśmy wybrać i wytrenować zespół składający się z dwunastu do piętnastu prawdziwych asów i wysłać do Was. Mielibyście grupę prawdziwie doświadczonych tygrysów” – napisano w depeszy.



Polski Zespół Myśliwski w Afryce Północnej. Grupa lotników przy samolocie Spitfire. W kabinie widoczny por. Ludwik Martel. Na skrzydłe siedzi kpt. Stanisław Skalski. Fot. NAC


Ogłaszając nabór do nowo tworzonej eskadry polskiej, poprzeczkę ustawiono wysoko. Kandydaci musieli mieć za sobą co najmniej roczną służbę w dywizjonie myśliwskim i 30 wykonanych lotów bojowych. Zgłosiło się 68 ochotników, wybrano 15 najlepszych.

– Eskadra, nazwana Polskim Zespołem Myśliwskim, składała się z samych profesjonalistów. W większości byli to wychowankowie Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie i absolwenci przedwojennego Wyższego Kursu Pilotażu – mówi Leszek Malinowski. Każdy z nich miał spore doświadczenie z walk w Polsce, we Francji i Anglii.

Dowódcą grupy został kpt. pil. Stanisław Skalski, który już wtedy uchodził za jednego z najwybitniejszych lotników polskich. Walczył m.in. w składzie brytyjskiego 501 Dywizjonu Myśliwskiego w bitwie o Anglię.

Po raz pierwszy zespół zebrał się w Wielkiej Brytanii 13 lutego 1943 roku i tę datę uznaje się za początek istnienia eskadry. Dwa tygodnie później Polacy wypłynęli do Afryki, a 7 marca podporządkowano ich 145 Dywizjonowi Myśliwskiemu RAF w Tunezji.

Polacy otrzymali dziesięć nowoczesnych i szybkich myśliwców Supermarine Spitfire Mk-IX z namalowanymi na nich biało-czerwonymi szachownicami. Dostali zadanie osłony alianckich lotów i wciągania do walki niemieckich myśliwców.

18 marca eskadra wykonała pierwszy lot bojowy, a już dziesięć dni później pokazała swój myśliwski kunszt. Tego dnia kpt. Skalski i por. Eugeniusz Horbaczewski zestrzelili dwa bombowe Junkersy. Kolejne dni to następne pokonane maszyny wroga. 11 kwietnia eskadra polska miała już na koncie dziesięć pewnych zwycięstw i trzy uszkodzone maszyny niemieckie.

Jednak dzień największego triumfu był dopiero przed nimi. 20 kwietnia podczas powietrznego patrolu Polacy zaatakowali konwój 20 niemieckich i włoskich samolotów. Walcząc z trzykrotnie liczebniejszym przeciwnikiem, w ciągu dwuminutowego starcia zestrzelili sześć maszyn, a jedną uszkodzili.

Dwa dni później powtórzyli swój sukces. – Natknęli się na formację transportowych maszyn osłanianych przez blisko 30 myśliwskich Messerschmittów. Zestrzelili sześć nieprzyjacielskich samolotów, a resztę rozpędzili – opowiada historyk.

Od tego czasu zespół polski z powodu niesamowitej skuteczności i brawurowych wyczynów w powietrzu zaczęto nazywać „Cyrkiem Skalskiego”. 6 maja 1943 roku „Cyrk” odniósł dwa ostatnie zwycięstwa. Tydzień później skapitulowały oddziały nieprzyjacielskie w Tunisie i eskadra zakończyła działalność bojową.

Przez dwa miesiące walk w Afryce 15 polskich pilotów zestrzeliło 28 samolotów przeciwnika, a kolejne dziewięć uszkodzili. Stracili przy tym tylko jednego lotnika – por. Mieczysława Wyszkowskiego, który 18 kwietnia po trafieniu przez nieprzyjaciela musiał lądować za linią wroga i trafił do niewoli.

Polacy byli najskuteczniejszą jednostką myśliwską walczącą nad Afryką w składzie RAF-u. Potwierdził to pochwalny telegram od marszałka Williama Sholto-Douglasa, dowódcy lotnictwa myśliwskiego RAF. „Z dumą patrzymy na Wasz wynik. Nie zważając na osobiste bezpieczeństwo, polscy piloci spełnili swoje jedyne pragnienie – strącić Szwaba z nieba” – napisał w nim brytyjski dowódca.

źródło:
polska-zbrojna.pl/home/articleshow/11458?t=-Cyrk-Skalskiego-Polacy-nad-Afryka-

Niezbadane są wyroki boskie

w................4 • 2014-02-10, 21:49
Tak, jestem katolikiem i rozśmieszył mnie ten obrazek