Wysłany:
2019-04-09, 23:14
, ID:
5408580
13
Zgłoś
Kiedyś w latach 90ch z moją obecnie ex, jej bratem i jego laską jechaliśmy golfem 2ką na wakacje do Chorwacji. Jakieś 200km od miejsca docelowego zachciało nam się zrobić kilka fotek bo widoki były zajebiste. Szwagier zjechał gw🤬townie na pobocze i wpadł jednym kołem do odkrytej studzienki. Efekt był taki że uj🤬o cale koło więc ogólnie dramat. Tysiące kilosów od domu bez ekstra kasy na naprawę samochodu. Ostatecznie zostaliśmy zaproszeni przez jednego z miejscowych do niego na chatę. Koleś spoko, pozwolił rozbić u siebie na zboczu góry nasz namiot i zawiózł samochód lawetą do warsztatu. I teraz zaczyna się właściwa część opowieści. Ponieważ samochód miał być w warsztacie minimum 3 dni musieliśmy zostać na noc u gościa za chatką. W środku nocy obudził nas pisk opon i wielkie jebnięcie. Okazało się, że obok miejsca gdzie mieliśmy wypadek przewróciła się ciężarówka. Zanim ogarnęliśmy o co chodzi, koleś który nas poratowal wraz ze swoją córką targali już skrzynki browarow z wyj🤬ej na bok naczepy prosto do niego za chatę. Szybko do niego dołączyliśmy i zanim policja przyjechała, mieliśmy w szopie na drewno dziesiątki skrzynek browarow. Kierowcą ciężarówki uciekł z miejsca wypadku jak się okazało a my zostaliśmy u kolesia na kolejne 2 tygodnie mimo że golfa zrobili w 3 dni. Wakacje zajebiste, widoczki eleganckie i naj🤬i dzień w dzień. Miło wspominam Chorwację.